Apokalipsa nadciągnęła, więc pora na przygodę! – recenzja gry South Park Snow Day!

news.5v.pl 7 miesięcy temu

South Park: Snow Day! jest trzecią odsłoną serii, w której nasz bohater o imieniu Nowy bierze udział w odgrywaniu ról z takimi postaciami jak Eric Cartman, Stan Marsh, Kyle Broflovski czy Kenny McRomick. Ta część zdecydowanie różni się od poprzednich o nazwach Kijek Prawdy oraz The Fractured But Whole. Czy zmiana z gry turowej na trójwymiarowy kooperacyjny beat’em’up zda egzamin? Odpowiedź poznacie poniżej

Nagle zaczął padać śnieg

Zanim rozpoczniemy rozgrywkę, otrzymujemy krótki wstęp na temat początku naszej historii. Wszystkiemu jest winna śnieżna apokalipsa, która dotknęła miasteczko South Park. Ta chwila jest przedstawiona w domu Cartmana, kiedy Eric nie może doczekać się odwołania szkoły. Całość przerywnika jest utrzymana w dobrze znanym fanom serii stylu 2D, aż do momentu wyjścia postaci na zewnątrz i otrzymania podglądu na okoliczną dzielnicę w 3D.

Wizualnie, to wyglądało niezwykle obiecująco, a zmiana perspektywy zapowiadała ciekawą pozycję. Pierwsze wrażenia były pozytywne. Świat, wykorzystujący modele przestrzenne, całkiem dobrze wyglądał na konsoli Nintendo Switch. Warto zwrócić uwagę, iż deweloperzy musieli iść na pewien kompromis i ustawić docelową wydajność produkcji na 30 klatek na sekundę.

Pierwsze kroki

South Park: Snow Day! wrzuca nas bezpośrednio do przewodnika, gdzie sterujemy niemą postacią o nazwie „Nowy” (tak jak w poprzednich częściach serii). Przemierzamy ścisłe określoną, liniową ścieżkę na planszy, wykonując zadania wprowadzające.

Na początku mamy do dyspozycji jedną broń do starć wręcz – sztylety, oraz broń dystansową – łuk. Walka jest bardzo prosta bez skomplikowanych kombinacji. Naciśnięcie przycisku ZR inicjuje serię ataków, a jego przytrzymanie – alternatywny atak. Analogicznie, naciskając ZL, celujemy przy pomocy prawego analogu lub korzystamy z systemu kontroli ruchem. choćby przy ustawieniu maksymalnej czułości, celowanie bywa czasem nieprecyzyjne.

Nasz bohater podczas jednej przygody ma do dyspozycji dwie umiejętności, które wykorzystują specjalny wskaźnik wkurzenia. Zdobywa się go, bijąc przeciwników. Gra posiada system wytrzymałości, który zużywany jest wyłącznie do biegania i zmniejsza się podczas walki. Osobiście nie przepadam za tym rozwiązaniem, zwłaszcza iż wspomniany zasób regeneruje się bardzo gwałtownie i nie pasuje do gatunku gry, jakim jest beat’em up.

Do unikania obrażeń głównie będziemy korzystać z przewrotu, który jest dostępny mniej więcej raz na dwie sekundy, co pozwala nam dosłownie omijać kłopoty, zwłaszcza gdy otoczą nas przeciwnicy lub zostaniemy zalani gradem pocisków.

Pierwsze problemy

Choć nie mam większych zastrzeżeń do podstawowych mechanik gry, korzystanie z kontrolera może przysporzyć pewnych problemów, zwłaszcza podczas walk. Brak systemu automatycznego namierzania wrogów, co pozwoliłoby skoncentrować ataki na konkretnym przeciwniku, może być źródłem frustracji. Takie rozwiązanie może sprawdzać się w grach 2D, ale tutaj pozostawia wiele do życzenia. Produkcja oferuje TYLKO dwie dodatkowe bronie każdego rodzaju i w sumie tylko 8 umiejętności do wyboru. Szczerze mówiąc, spodziewałem się znacznie bogatszego arsenału, zwłaszcza iż South Park: Snow Day! jest przystosowane do kooperacyjnej rozgrywki aż dla 4 osób.

Mechanika rozwoju postaci wydaje się bardzo podstawowa – zbieramy Czarną Materię podczas przygód i możemy ją wydać na pasywne ulepszenia. Nie zdobywamy żadnych znaczących umiejętności, zamiast tego poprawiamy np. leczenie, obrażenia czy ilość zbieranych materiałów. To sprawia, iż przygody stają się łatwiejsze, jednak ich efekt bywa czasami prawie niezauważalny. Jest to element gry, który mógłby być rozwinięty w wielu aspektach, ale ostatecznie stanowi kolejne rozczarowanie.

Dodatkowo, zdobyte w czasie gry Platynowe Punkty możemy przeznaczyć na personalizację wyglądu postaci, co nie wpływa w żaden sposób na mechanikę rozgrywki. To funkcja wyłącznie kosmetyczna.

Szczypta randomizacji

Za każdym razem, zanim wyruszymy na misję, każdy z graczy będzie mógł dobrać jedną kartę ulepszenia oraz tak zwaną kartę Przeginki. Pierwsza z wymienionych wzmacnia efekt broni lub umiejętności dodatkowym efektem, a druga jest swojego rodzaju specjalną umiejętnością, którą można użyć parę razy na wyprawę. Niestety w tym przypadku nie mamy stuprocentowej kontroli nad tym co możemy wybrać i musimy mieć nadzieję, iż nie dostaniemy bezużytecznego zestawu. Wrogowie również otrzymają losowe wzmocnienia, które zostaną uaktywnione podczas progresu w wyprawie.

Mechanika ta wpisuje się w klimat odgrywania ról i dodaje charakterystycznego uroku typowego dla gier RPG. Byłoby jednak lepiej, gdyby szczegółowo dopracowano ten aspekt, szczególnie karty Przeginki, by stały się bardziej satysfakcjonującą częścią gry. Eksplorując poziomy, mamy możliwość zdobycia usprawnień do broni lub umiejętności w zamian za walutę o nazwie Papier Toaletowy, zdobywaną podczas eksploracji oraz starć z wrogami. Należy jednak pamiętać, iż wszystkie wzmocnienia są resetowane po zakończeniu rozdziału, a każda kolejna wyprawa okazuje się trudniejsza niż poprzednia.

Kooperacja… a co jak jestem sam?

Gra została zaprojektowana do rozgrywki kooperacyjnej, jednak deweloperzy przewidzieli również możliwość rozgrywki solo. W takim wypadku postaci sterowane przez sztuczną inteligencję dołączają do nas, gdy tylko rozpocznie się walka z przeciwnikami. AI sprawnie radzi sobie z wrogami i asystuje w podnoszeniu, gdy nasza postać zostanie powalona z 0 punktami zdrowia. Bez wspomnianego mechanizmu, przemierzanie kolejnych rozdziałów, choćby na niskim poziomie trudności, byłoby znacznie bardziej wymagające.

Niestety, gra boryka się z kilkoma problemami technicznymi: sterowanie i animacje mogą pozostawiać wiele do życzenia, podobnie jak manualne namierzanie celów i interakcje postaci podczas walki. Brak satysfakcji z pojedynków wynika głównie z monotonii – dominuje ciągle powtarzające się wciskanie tego samego przycisku, uniki oraz wykorzystywanie takich samych umiejętności przez cały rozdział, który może trwać do 30 minut, w zależności od wybranego poziomu trudności. Konfrontacje z bossami na końcu każdego rozdziału również nie stanowią większego wyzwania, gdy tylko odkryjemy wzór ich ataków.

Jeśli chodzi o poziomy trudności, dostępne są trzy opcje: Niski, Normalny i Wysoki. Różnicują się one ilością otrzymywanych obrażeń, liczbą przeciwników oraz dostępnymi dla nich przeginkami. Problemy ze sterowaniem i zmienne parametry wydajności dodatkowo potęgują trudność gry, niekoniecznie w zamierzony przez twórców sposób.

Jeden wieczór i z głowy

South Park: Snow Day! jest grą, której zawartość fabularna kończy się zaledwie po kilku godzinach. Po przejściu gry możemy podejść do tych samych misji, ale tylko z dodatkowymi elementami utrudniającymi rozgrywkę. Osobiście uważam, iż to zdecydowanie za mało, jeżeli chodzi o zachęcenie gracza do choćby powrotu do rozgrywki. Jednorazowe przejście gry zupełnie wystarczy.

Produkcja posiada mankamenty niemal na każdym etapie. Udźwiękowienie jest kompletnie nierówne i niekonsystentne, a czasami nie do wytrzymania, kiedy nakładają się na siebie liczne dźwięki. Teksty wypowiadane przez bohaterów również nie są zrównoważone – w niektórych przerywnikach filmowych są one za cicho, podczas gdy w innych mają optymalną głośność. Może to przeszkadzać, zwłaszcza jeżeli nie używamy słuchawek.

Interfejs użytkownika również nie przypadł mi do gustu. Szkolne elementy na ekranie wydawały się niedopracowane, wręcz jakość ich wykonania przypomina tytuły sprzed kilku, a choćby kilkunastu lat. Na szczęście, produkcja jest dostępna w języku polskim, chociaż niektóre przekleństwa zostały zmienione na mniej ofensywne wyrażenia, co czasami było niezgodne z tym, co postacie wypowiadały po angielsku.

Jeden krok w przód, cztery w tył

Takim tytułem można podsumować moją przygodę z South Park: Snow Day! Perspektywa trójwymiarowa miała nadać świeżość tej serii, jednakże ciągnące za nią mankamenty, takie jak słaby gameplay oraz oprawa audio, spowodowały, iż czułem się, jakbym grał w produkcję sprzed wielu, wielu lat wstecz. Niestety, całą rozgrywkę można rozpracować w jeden dobry wieczór, a potem można ją odstawić i zapomnieć. Dla mnie nie było żadnych elementów, które mogłyby mnie zatrzymać w grze choćby na kilka dni. Wielka szkoda, iż sukces części takich jak Kijek Prawdy czy The Fractured But Whole nie został powtórzony w Snow Day. Może następnym razem będzie lepiej.

Cena w eShopie: 129,99 zł

Podziękowania dla Ubisoft za dostarczenie gry do recenzji.

Idź do oryginalnego materiału