Assassin’s Creed: Mirage – recenzja (XONE). Historia Basima

1 rok temu

Okolice Bagdadu – rok 861. Młody, uliczny złodziej Basim ibn Is’haqa na własne życzenie wplątuje się w intrygę, która na zawsze zmienia jego życie. Podejmuje się zuchwałej kradzieży. Cała akcja kończy się nie pomyśli bohatera i kosztuje życie wielu niewinnych. Jednak dzięki tej zuchwałej akcji, zostaje zabrany pod opiekę zakonu ukrytych. Witamy w Assassin’s Creed: Mirage.

Zarys ogólny

Gra początkowo miała być kolejnym DLC do AC Valhalla. Jednak wraz z rozwojem produkcji, postanowiono, iż stanie się ona pełnoprawną częścią, wydaną jako osobny twór. Powiem szczerze, iż wyszło to Ubisoftowi na dobre. Dość już gier tasiemców, które wymagają spędzenia minimum 50-60h by ukończyć wątek główny. Wiem, iż wielu z was się ze mną nie zgodzi, ale ja chcę gier krótkich, treściwych. Takich, które nie są przeciągane na siłę, tak iż po 3 miesiącach grania, nie pamiętam co wydarzyło się na samym początku gry. Jak podaje portal www.howlongtobeat.com – główną fabułę można ukończyć w 15h, a 100% gry powinno zająć mniej więcej 27h.

O takie właśnie gry – nic nie robiłem :D. Mamy tutaj sporo zmian w odniesieniu do poprzednich części. Ale o tym później. Co bardzo cieszy – wracamy tutaj do częstszej likwidacji przeciwników z ukrycia – co było w pierwszych częściach największą frajdą płynącą z rozgrywki. Otwarta walka nie zawsze się opłaca, bo AI sterujące przeciwnikami zostało znacząco poprawione. Nie będzie już sytuacji gdzie wykańczamy jednego przeciwnika po drugim. Koniec z momentami, gdy przeciwnicy grzecznie czekają w kolejce aby spuścić łomot naszemu bohaterowi. Aktualnie walka z większą ilością przeciwników, choćby na najłatwiejszym poziomie wymaga nie lada koncentracji i umiejętności.

Assassin’s Creed – Mirage. Doglądając upraw.

Fabułą gra stoi

Głównym bohaterem tej części jest dobrze znany z Valahlli Basim ibn Is’haqa. Poznajemy jego historię i to w jaki sposób ze złodziejaszka stał się etatowym mordercą, czyścicielem – asasynem. Już od pierwszych minut zostaje wciągnięty (niejako na własne życzenie) w ogromną intrygę. Skutkuje to po pierwsze przystąpieniem Basima do bractwa ukrytych, a po drugie wyczyszczeniem miasta z bezwzględnych członków zakonu. A wszystko przez jeden mały artefakt. O ile standardowo główny bohater jest tylko pionkiem w grze, wykonującym po kolei wyznaczone mu zadania, tak jego przełożeni są bezwzględnymi i oczekującymi posłuszności tyranami.

Swoja drogą – cały czas zastanawiam się, dlaczego ukryci to ci dobrzy, a zakon to ci źli, skoro jedna i druga strona jest siebie warta. Na pewno brakowało mi tutaj przeniesienia akcji i fabuły do czasów współczesnych, jak miało to miejsce w poprzednich częściach. Przygody, choćby te krótkie, osadzone w aktualnych wydarzeniach na świecie, były dodatkowym smaczkiem, którego tutaj nie zaznamy.

Assassin’s Creed – Mirage. Cutscenka (jedna z wielu).

Nowości, nowości, nowości

Chyba największym i najlepszym w mojej ocenie game changerem jest zastąpienie klasycznego menu misji, na rzecz mapy śledztwa. Wraz z rozwojem gry kolejne znaki zapytania zostają na niej zastąpione postaciami, czy miejscami z nimi powiązanymi. Moim zdaniem jest to świetne rozwiązanie, pokazujące od razu jak daleko jesteśmy od zakończenia gry i motywujące by grać jeszcze więcej. O ile jestem przyzwyczajony do max 2h wieczornych posiedzeń (bo praca, bo dom, bo inne zajęcia), tak końcówkę gry połknąłem na raz. Wydłużyłem posiedzenie do szalonych 4h właśnie dzięki temu, iż widziałem jak blisko jest koniec. Kolejną świetną mechaniką, która wymaga nie jako większego zaangażowania w aktywności poboczne są tzw. sztony.

Czyli żetony zdobywane za wykonywanie zleceń z tablicy ogłoszeń w biurach Asasynów. Dzięki nim mamy możliwość przekupywać strażników, obniżać ceny towarów u kupców, czy zatrudniać innych rzezimieszków do odciągania uwagi strażników. Wraz z nową częścią Assassin’s Creed wrócił kanoniczny już orzeł – przyjaciel każdego ukrytego. Nie sterujemy już żadnymi krukami czy innymi gołębiami. Powraca prawilny orzeł pomocnik, z którym więź budujemy już od pierwszego dnia szkolenia w Alamucie. Bardzo na plus zaskoczyły mnie sposoby pozbywania się członków zakonu, okraszone fabularnymi cutscenkami. Gdy już dotrzemy do głównego “bossa” w danym drzewku fabularnym, nie musimy toczyć zażartego boju z przeciwnikiem. Wystarczy wyczuć odpowiedni moment, zaplanowany oczywiście przez developerów, by zaatakować z ukrycia. W zamian dostajemy interesujący filmik z pokonania jednego z naszych antagonistów. Dotarcie do tego momentu przy odpowiednim planowaniu i główkowaniu może okazać się dla Nas ciekawym wyzwaniem – nie wymagającym przelania litrów krwi.

Assassins Creed – Mirage. Balansujący Basim.

A czego nie ma?

W AC Mirage, mój ulubiony z poprzednich części łuk – został zastąpiony na rzecz strzałek usypiający, wabików, bomb dymnych, pułapek i przede wszystkim noży do rzucania. Jednak nie zawsze taki arsenał jest wystarczający na niektóre typy przeciwników (zwłaszcza odzianych w grubą zbroję, pokrywającą 90% ciała. Mocno pomniejszone też zostało drzewko umiejętności. Ale jest to zmiana in plus, bo w końcu wybieramy zdolności faktycznie nam potrzebne i w raz z każdym nowo odkrytym slotem mają one znaczący wpływ na rozgrywkę.

W związku ze skróceniem czasu gry (a co za tym idzie, całej fabuły) nasz ekwipunek nie jest wypchany do granic możliwości nadmiarowymi broniami i strojami, zbieranymi przy każdej nadarzającej się okazji. Zniknęła możliwość ulepszenia umiejętności naszego wierzchowca (z automatu nasz towarzysz potrafi pływać – gdzie w Valhalli taką zdolność musieliśmy sobie wykupić).

Assassin’s Creed – Mirage. Chwila przed wkroczeniem do akcji.

A jakie zmiany techniczne?

Silnik gry pozostał bez zmian. Została też zmieniona klawiszologia na padzie co początkowo wywoływała u mnie niekontrolowane napady złości. Wywołanie wzroku orła przesunięte zostało na inny przycisk. Kilka godzin zajęło mi odzwyczajenie się od triggerowania grzybka na padzie, zanim dotarło do mnie, iż tak tego efektu nie wywołam. A szkoda, bo pingowanie nim było bardzo pomocne chociażby po to by sprawdzić gdzie mam przeciwników lub gdzie znajdują się interesujące przedmioty w aktualnej lokalizacji. W tym momencie najlepiej jest się schować w krzakach lub innej interaktywnej przeszkodzie by włączyć przeszukiwanie otoczenia i dopiero po analizie wszystkiego wokoło – zaplanować swoje następne ruchy. Jest to oczywiście mocno zbieżne z założeniami tej części – czyli częściowy powrót i nawiązanie do klasyka jakim jest pierwsza część całej sagi Asasynów. W Mirage mamy sporo przerywników filmowych, które jakościowo odbiegają od całego gameplay’u.

Widać znaczący spadek jakości pomiędzy standardową rozgrywką a cutscenkami. Moja teoria jest taka, iż było to spowodowane wypuszczeniem gry na poprzednią generację konsol (sam ogrywałem na Xbox One S), ale choćby tutaj widać znaczącą różnicę w jakości. A może to po prostu słaba konwersja jakości i źle dobrany kodek szyfrujący? Nie wiem, jednak tutaj jest sporo do poprawy. Ubisoft postawił też na możliwość transferu zapisu pomiędzy platformami. Dzięki temu płynnie mogłem przejść z przed telewizora do komputera by kontynuować swój zapis na komputerze. Miły dodatek, który pozwala też zweryfikować jak wygląda jakość pomiędzy platformami. Kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest możliwość przeskoczenia w ustawieniach pomiędzy kolorami które otaczają. Możemy wybrać filtr klasycznych kolorów, który ma symulować pierwszego Assassin’s Creed’a. Ja jednak nie korzystałem z tego rozszerzenia. Wolałem ostre słońce Bagdadu.

Czas leci a pewne rzeczy pozostają bez zmian

I tak przez cały czas mamy skok wiary i synchronizacje z otoczeniem. Kanoniczny już element nie tylko serii Assassin’s Creed, ale też innych gier ze stajni Ubisoft (wieże CtOS w Watch Dogs, czy wspinanie się na posągi bogów w Immortals Fenyx Rising). przez cały czas naszym głównym narzędziem w posyłaniu przeciwników do śmietnika historii jest ukryte ostrze, które wróciło na adekwatną stronę przedramienia (EIVOR nigdy nie nauczył/a się jak prawilnie korzystać z tej broni!).

Assassin’s Creed – Mirage. Synchronizacja

Dubbing? A komu to potrzebne!

Powiem szczerze, lubię gry w polskim Dubbingiem. Najlepszym przykładem dobrych lokalizacji gier jest Sony, które w tańcu się nie szczypie i wszystkie swoje produkcje wydaje z bardzo dobrym Polskim dubbingiem. Niestety nie wszyscy producenci gier widzą sens w zaangażowaniu naszych rodzimy (świetnych zresztą!) aktorów głosowych do swoich produkcji. Mając do wyboru język angielski i inne języki, postanowiłem spróbować wejść w Bagdad jeszcze głębiej. Dlatego zanim włączyłem wątek główny, pobrałem język arabski. Było to bardzo intensywne ale krótkie doświadczenie. Nie żebym miał jakieś uprzedzenia, ale po prostu ludzie zatrudnieni do podłożenia głosu – zwyczajnie nie pasowali mi do postaci które aktualnie przebywały na ekranie…

Taki Basim np. brzmiał jak grzeczny i uległy pracownik biurowy. Także no. Bez sensu :D. Język angielski, który finalnie brzmiał u mnie przez 90% gry był ciut lepszy. Zwłaszcza, iż Roshen która nie była moim ulubionym sprzymierzeńcem, brzmiała jak ta babcia, która przez ¾ życia paliła papierosy bez filtra i aż dziw bierze, iż nie wykończył jej jeszcze rak krtani. Na całe szczęście mamy polskie napisy i ktoś, kto nie radzi sobie z Angielskim na poziomie B2 (bo to wystarczy by zrozumieć dialogi bez czytania napisów), z pewnością połapie się w całej intrydze.

Prawdziwy Asasyn nie stąpa po ziemi

Długo zastanawiałem się co napisać o parkourze. Zawsze był integralną częścią gry i wyróżnikiem na tle innych produkcji. Tak tutaj tego skakania po dachach jest aż za dużo. Mapa i budynki zostały tak zaprojektowane, by Basim mógł wspiąć się na mury okalające miasto i skacząc po dachach/skrzyniach/palach dostać się na drugi koniec mapy nie dotykając przy tym stopą ziemi.

Czuć, iż gra sama poprawia delikatnie ruch postaci tak by nakierować ją na kolejny element otoczenia wybaczając i korygując przy tym błędy użytkownika. Jedynym plusem jest to, iż skończyły się (przynajmniej na ten moment) czasy, gdzie można było bez problemu wspiąć się po pionowej ścianie. Nasz protagonista nie chwyci się już lodu i spadnie w przepaść. Czasem musimy się nieźle nakombinować by dotrzeć tam gdzie planujemy się znaleźć.

Assassin’s Creed – Mirage. Cutscenka (jedna z wielu).

Wartości edukacyjne?

Wzorem poprzednich części mamy też tryb edukacyjny. Dzięki niemu możemy poznać historię miasta leżącego pomiędzy Tygrysem i Eufratem. Przyznam szczerze, iż bardzo dużą satysfakcję dało mi bieganie od punktu do punktu na mapie, gdzie “zbierało” się ciekawostki dotyczące życia w 9-10 wieku i historii tamtych terenów. Znakomite opracowanie z uwzględnieniem zwyczajów ludności, ważnych miejsc kulturalno religijnych, oraz starożytnych monumentów. Gdyby gra nie była 18+ to z pewnością niejeden młodzieniec zafascynowany historią – mógłby wyciągnąć sporą dawkę wiedzy.

Podsumowanie

Gra jest dobra. Na pewno dużym plusem jest zawężenie wątku głównego do tych 15-20h. Nie chcę już niekończących się tasiemców jak w Odyssey czy Valhalli, bo to może zmęczyć. Bardzo podobały mi się bagdadzkie opowieści – zadania dodatkowe, które wprowadzają interesujące historie mieszkańców miasta. Wiele osób doszukiwało się w tej części powrotu do korzeni. Moje zdanie jest zgoła odmienne. Jest to po prostu kolejna dobra gra od Ubisoftu, która jak każda produkcja ma swoje mocniejsze i słabsze strony. W ogólnym rozrachunku jednak nie zawiodłem się.

Historia była interesująca mimo, iż Basim lub jego towarzysze byli irytujący w swoim podejściu do rozwiązywania problemów. Dużym plusem w mojej ocenie jest powrót do skradania i planowania każdego następnego kroku. Ponadto cieszy mnie fakt iż gra na premierę była wyceniana na 249 zł – czyli o 100 zł mniej niż aktualne produkcje wychodzące na konsole nowej generacji. Miłe zaskoczenie, zwłaszcza gdy każdy producent próbuje sięgać coraz głębiej w portfel gracza. jeżeli dotrzecie do finału to mam nadzieję, iż tak jak dla mnie będzie on ogromnym zaskoczeniem i emocjonalnym rollercosterem, bo ja bawiłem się świetnie!

Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Ubisoft Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału