Kultowa seria gier Assassin’s Creed powraca i zabiera graczy do feudalnej Japonii. Od momentu ogłoszenia prac Shadows budziło ogromne emocje, a wszyscy zastanawiali się, czy po ostatnich mniej udanych produkcjach coś się jeszcze zmieni na lepsze. Sprawdziliśmy to dla Was.
Akcja Assassin’s Creed Shadows rozgrywa się w Japonii. Tym razem mamy nie jednego, a dwóch głównych bohaterów – Naoe i Yasuke. Tu pojawiły się pierwsze kontrowersje w sieci, ponieważ Naoe to kobieta, a Yasuke jest czarnoskóry. O ile rozumiem zdziwienie, tak Yasuke jest oparty na prawdziwej postaci historycznej. Warto tu jednak też wspomnieć, iż choćby rząd Japonii stara się naprostować narrację, jakoby był on kimś bardzo znaczącym.

Ogromnym plusem Shadows jest grafika. Jest ona bardzo dopracowana i estetyczna. Jest czymś zbliżającym do poczucia rzeczywistości rozgrywki i mocno ją umila. Dodatkowym atutem jest też mechanika gry: mamy tu pory roku i różne zjawiska pogodowe mocno wpływające na rozgrywkę. Idealnym dla mnie przykładem jest śnieg: gdy postać się przez niego przedostaje, w jej ruchach widać opór, który musi pokonać. Deszcz z kolei pomaga się ukryć. jeżeli macha się mieczem nad krzakami, to się je tnie. Dodaje to realizmu i poczucia prawdziwego dopracowania tego aspektu.
Jak już wcześniej wspominałam, w Assassin’s Creed Shadows grać można dwiema postaciami. Przez początkowe godziny gry naszą bohaterką jest Naoe, jednak gdy poznaje Yasuke, można ich wymieniać. Są oczywiście momenty, gdy gra konkretnym bohaterem jest narzucona z góry. Co ważne, każde z nich ma swoje cechy charakterystyczne: Naoe jest zwinna i szybka, jednak nie jest bardzo silna. Yasuke z kolei idzie przez wrogów jak taran, ale brakuje mu lekkości ruchów. Zabieg ten pozwala graczom na prawdziwe analizowanie aktualnej sytuacji i dobranie odpowiedniej strategii. Obie postaci są też dobrze napisane. Ich historie są spójne, zachowania zgodne z tym, co o nich wiemy. Dodatkowo osadzenie gry w tym konkretnym świecie pozwala poznać część bardzo odległej nam historii i kultury.

Sam wątek fabularny jest wciągający i zachęca gracza do dalszej rozgrywki. Misje i zadania poboczne są naprawdę interesujące i – co dla mnie najważniejsze – nie są na jedno kopyto. Na przykład, niektóre z nich to malowanie dzikich zwierząt i zbieranie tych obrazów. Poziom trudności jest dosyć wysoki – mimo wybranego “normalnego”, choćby najbardziej doświadczeni gracze będą usatysfakcjonowani. Nie jest tak, iż bezproblemowo przechodzi się wszystkie misje. Trzeba trochę pogłówkować, podmienić postaci, obrać konkretną strategię. Mechanika wrogów przypomina tę z Oddysey, jednak z tą różnicą, iż tu czuć wyzwanie choćby jeżeli przeciwnicy są na niższym poziomie.
Świat przedstawiony znalazł zarówno swoich fanów, jak i krytyków. We mnie nie wywołuje on specjalnych emocji. Jest dosyć otwarty, przedstawia dobrze topografię Japonii. Oczywiście ma też swoje mankamenty, jak dużo wzgórz czy lasów wydłużających trasę, jednak nie uważam, żeby to jakoś niszczyło grę.

Ciekawą zmianą, odrobinę też podnoszącą trudność, jest zmodyfikowanie wzroku orła. W poprzednich grach działał on na bardzo dużą odległość. W Shadows jednak wyraźnie widzimy najbliższych parę metrów, a dalej jest ona coraz bardziej rozmazana. Dzięki temu nie mamy od razu podanej na tacy pozycji każdego wroga w promieniu 10 kilometrów i musimy być ostrożniejsi. Nowością jest za to wskazanie, gdzie nasza postać była widziana po raz ostatni przez swoich przeciwników. Dzięki temu wiemy, gdzie będą się kierować i nas szukać. Chociaż trzeba przyznać, iż czasem jest to z lekka kuriozalny widok, gdy próbują mieczem pociąć ducha.
Niestety nie może być tak kolorowo. Ogromnym minusem Assassin’s Creed Shadows jest początek rozgrywki: wszystko dzieje się zbyt gwałtownie i chaotycznie. Wydaje się, jakby twórcy po stworzeniu całej historii w ostatniej chwili przypomnieli sobie, iż musi się jakoś zacząć i napisali ją na gwałtownie na kolanie. Zniechęca to do dalszego eksplorowania gry, jednak szczęśliwie z czasem jest coraz lepiej.

Uważam, iż jednym z największych problemów Shadows są… reklamy promujące produkcję. Grając już i wiedząc, jak wygląda rozgrywka zaczęłam być bombardowana filmami promocyjnymi. I szczerze? Nie zachęciłyby mnie one do zakupu gry. Raczej skłaniają do myśli, iż ma się lepsze wydatki niż słaba gierka. Patrząc na to, iż tą produkcją Ubisoft stara się wydostać z problemów, jakie ma od kilku lat uważam, iż jest to strzał w kolano.
Assassin’s Creed Shadows to naprawdę udana gra. Mimo obaw spowodowanych ostatnimi niezbyt dobrymi odsłonami tu widać, iż Ubisoft wziął do siebie komentarze graczy. Wielu z nich jednak od samego początku było negatywnie nastawionych, co widać po ocenach w sieci. Przyznam, iż po kilku takich recenzjach zaczęłam się zastanawiać nad moim odbiorem całości. Doszłam jednak do wniosku, iż powodem takich rozbieżności w ocenie są oczekiwania. Ja nie miałam żadnych. Po ostatnich odsłonach nie spodziewałam się, żeby Shadows mogło mnie jakkolwiek wciągnąć i zaangażować. I tu się szczęśliwie myliłam, a czas spędzony przy grze nie był dla mnie czasem straconym.