Aztecs The Last Sun – recenzja (PC). Potrzebna krew, dużo krwi

5 dni temu

City-builderów na rynku niewątpliwie nie brakuje. Czy to osadzonych we współczesnych realiach jak Cities: Skylines, czy pozwalających zarządzać zupełnie innymi, niż ludzkie, społeczeństwami, jak, chociażby, Timberborn. Gatunek często oferuje też powrót do czasów, które znamy wyłącznie z podręczników do historii i właśnie z takim przypadkiem mamy do czynienia dzisiaj. Aztecs: The Last Sun pozwala nam bowiem wejść w rolę tlatoaniego, przywódcy tytułowych Azteków.

Spis Treści

  • Czym Aztecs: The Last Sun stoi?
  • Nie tylko krew Aztekom w głowie
  • Czy Aztecs: The Last Sun wprowadza innowacje?
  • Podsumowanie

Czym Aztecs: The Last Sun stoi?

W Aztecs: The Last Sun typowych dla wspomnianych city-builderów elementów oczywiście nie brakuje. Gra stawia przed nami dobrze nam znane wyzwania, odpowiednio dopasowane do tematyki. Musimy zatem zarządzać zasobami, dbać o mieszkańców, wznosić wszelkiego rodzaju budowle i rozwijać technologicznie cywilizację.

Gracze mogą dopasować wyzwanie do własnych preferencji.

Jednym z głównych założeń rozgrywki jest również posiadanie wystarczającej ilości krwi, która pozwoli utrzymać strefę bezpieczeństwa wokół osady. To dość interesujący element, przypominający mi nieco działanie generatora w pierwszym Frostpunku. Poziom krwi musi być bowiem cały czas na takim poziomie, aby nie dopuścić do osłabienia strefy i tym samym narażenia mieszkańców na zagrożenia czyhające na zewnątrz. Co warte uwagi, ten płynny zasób pozyskiwać możemy na kilka sposobów – poprzez upuszczanie krwi z ofiar, otrzymywanie darów od bogów czy eksplorację poza strefą. Noce są dla naszych podopiecznych szczególnie niebezpiecznie. To właśnie wtedy siły zła osłabiają strefę, a dzielni kapłani wyruszają na wyprawy, by zdobyć więcej krwi.

Centrum dowodzenia.

Strefę krwi możemy powiększać o kolejne obszary.

Nie tylko krew Aztekom w głowie

Oczywiście nie samą krwią Aztekowie żyją. Równie cennymi zasobami są kakao, drewno, pożywienie czy wiedza. Pierwsze z wymienionych pozwalają zaspokoić podstawowe potrzeby, natomiast wiedza będzie już czymś znacznie istotniejszym w kontekście rozwoju cywilizacji. To dzięki niej możemy bowiem odblokowywać kolejne gałęzie na drzewku technologicznym, ucząc się tym samym budowania usprawnionych obiektów, szkolenia wyspecjalizowanych pracowników czy wzbogacania się o kolejne metody pozyskiwania pożywienia. Jak zawsze w przypadku takich produkcji, musimy pamiętać o zachowaniu równowagi w każdym aspekcie – od zarządzania, przez budowę, po handel i ekspedycje.

Drzewko technologii.

I właśnie, poza niebezpiecznymi wyprawami kapłanów po krew gra oferuje możliwość organizowania wypraw. Nie sposób znów nie dostrzec podobieństwa do wspomnianego już Frostpunka – wygląda to niemal identycznie, jak w przypadku produkcji 11 bit studios. Tak samo jak w tym mroźnym tytule, w Aztecs: The Last Sun możemy odnaleźć nowych mieszkańców, zebrać łupy i poszerzać horyzonty na mapie świata.

Dzięki zwiadowcom możemy odkrywać kolejne regiony w świecie gry.

Czy Aztecs: The Last Sun wprowadza innowacje?

Aztecs: The Last Sun nie oferuje jednak rewolucyjnych mechanik, czy głębokich dylematów moralnych przy podejmowanych wyborach. Podobnie jak w przypadku wielu innych tytułów, mamy swoich doradców, spotykają nas różne, losowe wydarzenia i musimy radzić sobie z wyzwaniami codzienności w tym trudnym środowisku. Do wyboru mamy trzy poziomy trudności, więc każdy może dopasować styl gry do własnych preferencji. Drzewko technologii jest natomiast całkiem rozbudowane, co powinno zapewnić kilkanaście godzin całkiem przyjemnego odkrywania nowych możliwości.

Nie jestem szczególną fanką grafiki zaserwowanej przez twórców w grze, natomiast muszę pochwalić projekt interfejsu użytkownika. Menu, zakładki i paski są czytelne, a poruszanie się po elementach interfejsu jest intuicyjne. Grafika jest dla mnie jednak zbyt kolorowo-nienaturalna, przez co zwyczajnie męczyły mi się oczy. Nie napotkałam natomiast żadnych problemów pod kątem sterowania, ani samej płynności rozgrywki. Niestety, nad czym głęboko ubolewam, w tej chwili mamy dostępną wyłącznie jedną mapę. Nie ma też typowej piaskownicy, czy trybu „bez końca”, po prostu włączamy grę i od razu wskakujemy w buty tlatoaniego.

CPU GPU RAM SSD OS
Intel Core i5-13600KF (13 gen.) GeForce RTX 3060 12 GB 32GB DDR5 1TB NVME Windows 11 Pro 64-bit

Podsumowanie

Aztecs: The Last Sun jest mocno inspirowane innymi city-builderami, czy też grami o zarządzaniu, ale nie uznałabym tego za wadę. Twórcy zaimplementowali sprawdzone rozwiązania, które gracze uwielbiają, osadzając je po prostu w danej stylistyce i realiach. Produkcja z pewnością nie jest must-have dla miłośników budowania, ale jeżeli jesteście akurat fanami mezoamerykańskiej cywilizacji, tytuł powinien przypaść wam do gustu.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy Toplitz Productions
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału