Contra Operation Galuga – recenzja (PS5). Powrót do korzeni serii!

7 miesięcy temu

To zabawne jak nostalgia i chęć powrotu do dzieciństwa mogą sprawić, iż jakaś premiera gry może wzbudzać w nas pokłady pozytywnych emocji. Szczególnie jeżeli tytuł ten stara się być rebootem serii, sprzed wielu lat. Na pewno każdy z was posiada w swoim życiu jakiś comfort food. Danie tak dobre, które nigdy się nie nudzi, danie przywodzące na myśl dobre czasy. Dla mnie taką potrawą są pierogi i chociaż próbowałem ich w wielu formach to te pierwsze z kapustą i grzybami były tymi najlepszymi. Analogicznie w taki sposób możemy sobie przedstawić comfort game. Tak zaczyna się opowieść o grze Contra Operation Galuga! Zamknijcie oczy, wróćcie na moment myślami do najlepszych chwil, waszego dzieciństwa.

Powróćcie do 1988 roku, kiedy to znana i lubiana firma Konami wydaje swój nowy tytuł na konsole Famicom/Nintendo Entertainment System. Tytuł tak dobry, iż przez lata doczekał się ponad siedemnastu kontynuacji. Dziś jednak nie będziemy się rozprawiać z historią tej marki, za to sprawdzimy, czy wydana w 2024 roku Contra: Operation Galuga, która sili się na bycie odgrzaniem serii, będzie tak dobra, jak pierogi z patelni. Ja już wiem, spróbowałem tej gry i cóż… Potrzymam was chwilę w niepewności.

Akcjaaaaaa…

Contra: Operation Galuga to gra z gatunku platformowych strzelanek akcji z widokiem 2D. Jako jeden z żołnierzy elitarnej jednostki, tytułowej Contry, musimy stawić czoła złowrogiej organizacji Red Falcon. Ta pojawiła się na wyspie Galuga w celu znalezienia nieznanego artefaktu przybyłego z kosmosu. Historia w tej grze to klasyka, przywodząca na myśl naleciałości filmów klasy B ubiegłego wieku. Oczywiścienie krytykuje jej, jest urocza w swojej prostocie i oglądanie przerywników filmowych do granic napakowanych testosteronem sprawiła mi nie lada przyjemność.

Od czasu do czasu spotkamy się z jakimś zwrotem akcji, a to ktoś się poświęci dla dobra sprawy. Raz na jakiś czas potrzeba takiej rozrywki każdemu. Za to na pewno muszę się zatrzymać i pomarudzić, w jaki sposób ta historia jest nam przedstawiana. Gra ta posiada całkiem przyjemną do oglądania animowaną cutscenkę na początku. Następnie dostajemy odprawy dzięki statycznych teł mieszanych z odrobiną przerywników robionych na silniku gry, by na samym końcu zobaczyć coś na wzór komiksu. Chciałbym wiedzieć jaka pokraczna wizja artystyczna szła za takim zabiegiem? Jestem równie skołowany co i wy.

Strzelanie…

Krokiem w dobrym kierunku było stworzenie rozgrywki opartej na zasadach oryginalnej Contry, z domieszką nowoczesnych rozwiązań. Po naprawdę słabym Contra Rogue Corps jestem zaskoczony, iż twórcy starają się w końcu powrócić do korzeni serii. Zacznijmy może od faktu, iż tym razem klasycznie kamera jest ustawiona z boku ekranu. Dzięki temu jeszcze bardziej czuć ducha najlepszych odsłon tego cyklu. Co jakiś czas perspektywa zmienia się na taką w pełnym trójwymiarze, ale spokojnie, jest to zabieg dobrze zrobiony. Chwilowa zmiana perspektywy wpływa znacząco na gameplay i sprawia, iż dosłownie nie czujemy nudy, robiąc to samo, przez kilka godzin. Do naszej dyspozycji jest oddanych kilka klasycznych giwer takich jak:

    • Karabin maszynowy,
    • Laser,
    • Shotgun,
    • Karabin z pociskami samonaprowadzającymi,
    • Wyrzutnia rakiet,
    • Miotacz ognia.

O strzelaniu ciąg dalszy

Każda z pukawek zadaje inne obrażenia i przydaje się w różnych sytuacjach, dzięki czemu jeszcze bardziej czujemy potrzebę zmiany ekwipunku. jeżeli graliście w Contra 3 Alien Wars lub Contra Hard Corps to wiecie, jak przyjemnym była możliwość noszenia dwóch rodzajów broni na raz. Nie wspominam o tym przypadkowo, gdyż pokuszono się o takie rozwiązanie w Contra Operation Galuga. Jest to o tyle dobre, iż po „śmierci” naszego bohatera tracimy jedną ze specjalnych broni, co niweluje frustrację, gdy musimy poszukiwać na gwałtownie dodatkowego ekwipunku, by zastąpić standardowy karabin.

Giwery w Operation Galuga ulepszamy podczas zabawy. jeżeli w czasie gry zestrzelimy kapsułę z bonusowym orężem z taką samą literą, jaką ma nasza broń, jej obrażenia dostają dodatkowego kopa. Z czasem też zwiększa się obszar obrażeń czy jej zasięg. Moim zdaniem podkręca to jeszcze bardziej adrenalinę, sprawiając, iż dłużej staramy się utrzymać przy życiu, by nie stracić lepszego ekwipunku. W sytuacji awaryjnej jesteśmy w stanie też poświęcić nasz oręż, aby stworzyć wokół nas barierę ochroną czy zadać dodatkowe obrażenia przeciwnikom. W samej grze użyłem tej opcji zaledwie dwa może trzy razy, przy czym raz podczas samouczka.

Contra nie jest łatwa…

Seria jest znana z dość wyśrubowanego poziomu trudności. Fani Contry Hard Corps / Shattered Soldiers będą zachwyceni, albo odezwą się ich stare rany z Wietnamu. Nie liczcie na to, iż tytuł ten będzie “samograjcem”. Przygotujcie swoje pady, bo nie jest to gra dla ludzi ze słabymi nerwami. Ginie się tu często i jest to część zabawy. Czy są to zatem soulsy gier akcji? Dajcie spokój, niech was ręka broni od takich porównań. TA GRA JEST TRUDNIEJSZA! jeżeli oczywiście wybierzemy zabawę w klasycznym trybie rozgrywki, gdzie jeden strzał powoduje śmierć naszego bohatera, a trzy takie zgony aktywują ukryte menu. Menu ekranu Game Over!

Dobra, ale spokojnie, jeżeli ktoś nie chce się skupiać na każdym pocisku na ekranie, to istnieje również bardziej przystępny, nowoczesny poziom trudności. W tym posiadamy pasek życia! Co prawda ten jest podzielony w standardowej opcji na trzy części, ale zwiększa to szanse na przetrwanie. Osobiście wybrałem taką opcję do przejścia i bawiłem się wyśmienicie. Czy Było trudno? Było. Było fair? No ba! Na ekranie potrafi dziać się naprawdę wiele i chociaż na początku gra na to nie wskazuje, to kolejne etapy, potrafią nieźle zaleźć za skórę.

Bunkrów nie ma…

Wiecie, co sprawiało, iż tak dobrze grało się w oryginalne Contry? Świetnie zaprojektowane i różnorodne plansze do szerzenia sprawiedliwości naszymi gnatami! No więc wyspa Galuga jest bogata w wyjątkowe biomy. Jest klasyczna dżungla z charakterystycznym wodospadem. Oprócz tego zobaczymy wioskę, ukrytą bazę, laboratoria oraz legowisko kosmitów. Plansze różnią się swoim wykonaniem, czasami sposobem poruszania się po nich. Na każdym z etapów czeka na nas widowiskowa walka z Bossem! Ci, chociaż mają różny wachlarz ruchów, nie są wyjątkowo trudni do pokonania. Bardzo gwałtownie idzie nauczyć się schematu ich ciosów, co jest najważniejsze do wygrania potyczki. Nie uważam za to, by byli przesadnie słabi, są tacy w sam raz i robią za test naszych umiejętności strzelania.

Przeciwnicy, czyli żołnierze z organizacji Red Falcon, abominacje z laboratoriów czy kosmici też nie stanowią problemu, ale tylko jeżeli radzimy sobie z nimi na bieżąco. W większych grupach powodują zamieszanie i potrafią sprawić, iż serducho podskakuje do gardła, a pad leci na ziemię. Co mnie pozytywnie zaskoczyło to fakt, iż pokuszono się o danie im dodatkowych animacji, chociażby odpowiadających za chowanie się za przeszkodami czy w krzakach. Niby mała rzecz, ale pamiętam jak dziś gdy po raz pierwszy w Super C czekałem, aż przeciwnik ujawni swoją kryjówkę, bym mógł go wyeliminować. Czy animacje przeciwników w Contra Operation Galuga to szczyt możliwości komputerów? Nie. Czy są zrobione poprawnie? No pewnie.

Movement

Swoją drogą wszystko by było miliard razy trudniejsze w tej produkcji gdyby nie świetnie zaprojektowany sposób poruszania się naszych bohaterów. Jest responsywny i niesamowicie precyzyjny. Możemy poruszać się (oczywiście) w lewo i prawo, ale także skakać, kucać czy chować się w wodzie. Od czasu do czasu możemy poruszyć się motocyklem. choćby tam czujemy, iż to, co przyciskamy, ma swoje natychmiastowe odzwierciedlenie w grze. Całość doprawia możliwość dowolnego strzelania wokół własnej osi. Nic nie stoi na przeszkodzie, by również dzięki jednego przycisku zatrzymać się, w miejscu i strzelać co pozwala na precyzyjne celowanie. Daje to element taktyki, przez co czuć, iż gra nie nakazuje nam biegania na siłę, a pozwala dobrać możliwość akcji do sytuacji.

Grafika i muzyka!

O ile wizja artystyczna i projekty poziomów stoją na dobrym poziomie to sama grafika, cóż… Jest poprawna, ale szału nie ma. Cała produkcja jest bardzo kolorowa i uważam to za plus. Użyta paleta kolorów stoi kontrastem do tego co dzieje się na ekranie. Na szczęście całość jest czytelna i o to właśnie chodzi. Niestety tekstury wykorzystane w grze widziały lepsze czasy. Miejscami brakuje im detali, czasami są zbyt proste i zdecydowanie przygotowane w pośpiechu. Nie przeszkadza to mocno gdy kamera jest oddalona. W ferworze walki i tak rzadko kiedy jest czas by się na tym skupić na dłużej. Niestety jest to uwydatnione zbliżeniami na naszych bohaterów.

Moi drodzy, czas na chwilę wytchnienia, czas na…aranżację w nowej Contrze! Jest świetna, stworzona z miłością do najlepszych odsłon tej serii. Włączamy grę i czujemy się, jakbyśmy uścisnęli dłoń starego przyjaciela, po wielu latach rozłąki. Zmienił się, postarzał, nabrał nowych doświadczeń, ale wiemy, iż to On. W produkcji od Konami znajdziemy remixy starych kawałków. Dawały one kopa podczas walki ponad trzydzieści lat temu i działają tak dziś. Zresztą moment kiedy wychodzimy do dżungli, sprawił, iż po prostu zrobiło mi się ciepło na serduszku. Nowe utwory stoją również na wysokim poziomie i ładnie przeplatają się pomiędzy klasykami. Na plus możemy dodać również możliwość odblokowania oryginalnych dźwięków z pierwszej Contry. Kto usłyszy te kompozycje raz, będzie znał je na całe życie.

Bonusy

W trakcie przechodzenia kampanii mamy możliwość odblokowania dodatkowych postaci. Na początku jest to tylko klasycznie Bill Razer i Lance Bean. Znani są oni bliżej z naszych „Pegazusowych” wydań klasyków jako Panowie niebieskie i czerwone spodnie. Pojawiają się również znani z poprzednich odsłon Lucia oraz odpowiedniki głównych bohaterów z bardziej ocenzurowanej wersji gry zwanej „Probotector” wydanej jedynie na rynek europejski. Resztę musicie poznać sami. Gra posiada system waluty, dzięki której odblokować możecie dodatkowe bonusy startowe takie jak broń czy poszerzenie paska życia. Dla takich fanatyków jak ja mam też świetną informację. jeżeli dobrze się postaracie, to klasyczne skiny znane z produkcji z 1988 roku też są dostępne.

Jeśli komuś zaś znudzi się pokonywanie kampanii na wyższych poziomach trudności, przygotowano szereg zadań bonusowych do wykonywania na czas. Są one piekielnie trudne i każda z nich posiada swoje własne zasady. Jest to doskonała odskocznia od wątku głównego. Ciekaw jestem komu z was udało się wymaksować wszystkie z nich (dajcie znać o tym na naszych socjalach).

Zabawa na dwa pady

Czym by była zabawa w Contrze gdyby nie kooperacja! Tytuł ten od podstaw został stworzony, by móc spokojnie bawić się samemu, ale nie ma nic lepszego od podzielenia się miejscem na kanapie i oddanie pada dla ukochanej osoby, czy dobrego kolegi/koleżanki. W lokalnej grze możemy bawić się w Operation Galuga do czterech osób. Niestety poza lokalnym multiplayerem nie ma żadnej opcji, byśmy zagrali sobie ze znajomymi po sieci. Co prawda w 2024 roku jest to dość niepoważne rozwiązanie. Rozumiem jednak, iż ma być to jedna z gier imprezowych, które odpalamy sobie, by przypomnieć jak „kiedyś to było”.

Contra Operation Galuga podsumowanie

Mimo pewnych niedociągnięć od strony wizualnej bawiłem się w tej grze wyśmienicie. Produkcja zaskoczyła mnie pozytywnie powrotem do najlepszych lat tej serii. Z uśmiechem na twarzy ginąłem raz po raz, a sam tytuł pochłonąłem w jeden wieczór. Na szczęście dodatkowe aktywności i masa bonusów do odblokowania sprawiają, iż na pewno stracę nie jedną noc na eksplorację tego tytułu i cieszę się, iż trafił on w moje ręce. Na koniec dodam, iż dla osób, które posiadają Contra Anniversary Collection oraz Castlevania Anniversary Collection czeka mały bonus, ale nie będę wam zdradzał, co skrywa, to niespodzianka. Tymczasem bywajcie, bawcie się dobrze i niech Konami kod wam dobrze służy.

Gameplay (PS5)


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega oraz Konami.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału