Corsair Virtuoso Max Wireless – recenzja. High-endowe słuchawki dla graczy

21 godzin temu

Virtuoso to najwyższa seria słuchawek w ofercie Corsaira. jeżeli do tego dodamy wersję Max Wireless, wyjdzie nam najbardziej zaawansowany model tej firmy. Kusi graczy świetną jakością wykonania, high-endowymi przetwornikami i funkcją ANC. Czy to wystarczy, by przełknąć stosunkowo wysoką cenę? Sprawdzamy.

Piękne wykonanie i pierwsza czerwona kartka

Corsair Virtuoso Max Wireless to produkt premium i czuć to już od pierwszego wyjęcia z pudełka. W oczy rzuca się wysoka jakość wykonania. Metalowy pałąk świetnie współgra tu z ciemnymi, dużymi nausznikami. Subtelne pierścienie LED z kolorowym podświetleniem dają natomiast znać, iż mamy do czynienia z produktem skierowanym do graczy.

Ciężko się tu przyczepić do konstrukcji. Nauszniki komfortowo obracają się w poziomie, dzięki czemu można je w łatwy sposób dostosować do kształtu głowy. Pałąk jest regulowany w sposób standardowy, czyli stopniowo. Z wierzchu jest pokryty ekoskórą, która nadaje całości świetnego designu.

Błyszczące elementy komplementują chropowatą strukturę pierścieni do regulacji głośności, które są zakamuflowane bezpośrednio w zewnętrznej stronie muszli. Jeden z nich domyślnie służy do sterowania głośnością w komputerze lub konsoli. Ten zlokalizowany z prawej strony z kolei kontroluje głośność urządzenia Bluetooth, czyli telefonu (tak, słuchawki mogą być jednocześnie sparowane z dwoma sprzętami). W wersji dedykowanej konsoli Xbox można tym pierścieniem sterować również głośnością voice chatu.

Na lewej muszli znajdziemy przycisk do włączania urządzenia i przełączania go w odpowiedni tryb – bezprzewodowy z wykorzystaniem połączenia 2,4 GHz lub Bluetooth. Jest tu też slot USB-C służący do podłączenia mikrofonu.

Na prawej muszli z kolei umieszczono przycisk do sterowania ANC, choć jego działanie można zmienić w dedykowanym oprogramowaniu iCUE. Jest tu też wygodna dźwignia do kontrolowania odtwarzanej muzyki – przydatna raczej w momencie, gdy korzystamy z telefonu.

Wszystko na razie sprawia wrażenie idealnego, ale tym samym dochodzimy do wagi całego zestawu i wypełnienia pałąka i muszli. Otóż słuchawki ważą ponad 400 gramów, co jest już na głowie odczuwalne. Producent poskąpił też nieco pianki na elementach stykających się bezpośrednio z czaszką lub zastosował jej zbyt twardą wersję. Owszem, dzięki temu uzyskujemy jeszcze lepsze odizolowanie od dźwięków otoczenia, ale przez to sprzęt jest mniej wygodny.

Po około 2 godzinach używania zaczynałem odczuwać wagę Virtuoso Max Wireless. Pojawiał się ból w okolicach styku z pałąkiem, choć ucisk na uszy również był odczuwalny. Dyskomfort zmuszał mnie do robienia sobie przerw od gry i pracy, a nie tego przecież oczekuję od słuchawek premium.

Konstrukcja pałąka sprawia również, iż potrafi on nieprzyjemnie skrzypieć, zupełnie jakbyśmy trzymali w ręku słuchawki za maksymalnie 300 złotych.

Bogactwo połączeń, ale tylko bezprzewodowych

Corsair Virtuoso Max Wireless można podłączyć dzięki dedykowanego dongle’a USB lub za pośrednictwem Bluetooth. Dzięki temu są kompatybilne z komputerami, konsolami, telefonami i tabletami, co czyni z nich sprzęt praktycznie uniwersalny.

Do pełni szczęścia brakuje tylko możliwości przewodowego podłączenia. Co prawda w zestawie jest kabel USB-C, ale służy on tylko do ładowania baterii. Ze słuchawek można jednak korzystać także w trakcie uzupełniania energii, choć przez cały czas działają one w trybie bezprzewodowym.

Jakość połączenia jest więcej niż zadowalająca. W trybie 2,4 GHz słuchawki nie wykazują żadnych zakłóceń choćby trzy pomieszczenia od źródła dźwięku. W swoim standardowym teście nie wykryłem żadnych mankamentów, za co duży plus.

Cieszy też możliwość jednoczesnego sparowania komputera i telefona, by np. w trakcie gry odbierać połączenia telefoniczne. Sam nie korzystam z takiej opcji, ale wskazuję, iż jest taka możliwość.

Dobre ANC i pojemna bateria

ANC w słuchawkach kierowanych do graczy to coraz częściej rzadkość. Corsair zdecydował się jednak na takie rozwiązanie. Działa ono całkiem nieźle. Muszle ciasno przylegają do uszu, więc już pasywne tłumienie jest zadowalające. ANC dodaje do tego dodatkowy poziom izolacji.

Praca ANC jest przyzwoita. Osoba rozmawiająca obok użytkownika jest niesłyszalna, a dźwięk działającego z maksymalną mocą autonomicznego odkurzacza ledwie zauważalny. Wystarczy więc nieco podkręcić głośność, by całkowicie odciąć się od zewnętrznego świata.

Poziomu ANC nie można dostosować. Użytkownik może jedynie wybrać tryb transparentny, w którym dźwięki otoczenia są wpuszczane dzięki wbudowanych mikrofonów lub całkowicie wyłączyć ten tryb.

Jak natomiast wypada bateria? Producent deklaruje choćby 60 godzin na jednym ładowaniu, ale prawdopodobnie w bardzo oszczędnej wersji bez podświetlenia i aktywnego ANC. W standardowym trybie słuchawki wytrzymywały mi około 40 godzin, więc można je ładować choćby raz na dwa tygodnie.

Szczegółowa jakość dźwięku

50-milimetrowe przetworniki robią fenomenalne wrażenie. Dźwięk jest czysty i szczegółowy, z szeroko zakrojoną sceną. W utworach muzycznych możliwe jest dostrzeżenie poszczególnych instrumentów, a w grach z łatwością zlokalizujemy nadbiegających przeciwników. choćby najdrobniejszy dźwięk nie umknie naszej uwadze.

Corsair Virtuoso Max Wireless są dostrojone do gier i to właśnie w tym scenariuszu sprawdzają się najlepiej. Domyślnie promują niskie tony i podbijają wysokie, dzięki czemu wszelkiego rodzaju wybuchy i wystrzały są imponujące, a kroki i inne odgłosy wskazujące na lokalizację przeciwników dobrze słyszalne.

Profil muzyczny i niezauważalne wręcz opóźnienie sprawiają, iż słuchawki świetnie nadają się do intensywnych gier sieciowych. Dobrze wypadają też w filmach za sprawą szeroko zakrojonej sceny.

Odtwarzanie muzyki też jest jak najbardziej w porządku, szczególnie jeżeli gustujemy w elektronicznych gatunkach i czystości dźwięku. Co prawda w tym przedziale cenowym (około 1500 zł) można znaleźć słuchawki, które zaoferują więcej muzycznych uniesień, ale nie taki jest target Virtuoso Max Wireless, więc jest to w pełni wybaczalne.

Sprzęt jest kompatybilny z Dolby Atmoss, więc możemy skorzystać z zaawansowanych dobrodziejstw symulacji dźwięku przestrzennego w grach i filmach. Korektorem graficznym można też się zabawić w dedykowanej aplikacji, gdzie na użytkownika czeka kilka przygotowanych presetów oraz suwaki do własnej interpretacji brzmienia.

Miłym dodatkiem jest naprawdę wysokiej jakości mikrofon. zwykle jest on traktowany przez producentów po macoszemu, a ten w Virtuoso Max Wireless oferuje czysty dźwięk, więc świetnie sprawdza się do voice chatu.

Oprogramowanie iCUE

Słuchawki obsługiwane są przez aplikację iCUE, o której pisałem już przy okazji recenzji klawiatury tego producenta. To kombajn, który usiłuje być czymś więcej, niż powinien być, a jednocześnie podstawowe funkcjonalności są niedopracowane. Choć bardzo tego chciałem, nie udało mi się przeprowadzić aktualizacji firmware’u słuchawek.

W aplikacji możemy dostosować podświetlenie, a także działanie niektórych przycisków. Jest też możliwość wybrania presetu czy zaprogramowania własnego, a także skorzystania z funkcji dostosowywania dźwięku dzięki specjalnego testu.

Świetne, choć drogie słuchawki

Corsair Virtuoso Max Wireless to udane słuchawki dla graczy z segmentu premium. Oferują bardzo dobrą jakość dźwięku w grach i filmach, a także niezgorszy odsłuch muzyki. Do tego dochodzi wysoka jakość wykonania, wytrzymała bateria i zadowalające ANC. Sprzęt mógłby być jednak nieco wygodniejszy – w moim przypadku powodował dyskomfort przy dłuższym użytkowaniu. Problematyczna może być także cena – około 1400 zł za ten zestaw to dla wielu bariera nie do przejścia.

Mocne strony:

  • rewelacyjna jakość dźwięku w grach
  • działające ANC
  • jakość wykonania
  • Dolby Atmos
  • połączenie 2,4 GHz i Bluetooth
  • kompatybilne z wieloma sprzętami
  • bateria na około 40 godzin działania
  • dobra jakość mikrofonu
  • etui w zestawie

Słabe strony:

  • zbyt duży ucisk pałąka na głowę
  • wysoka waga i cena
audiocorsairsłuchawki
Idź do oryginalnego materiału