Czemu JRPG tak się różnią od RPGów – Międzygatunkowo #05

2 dni temu

Różnice między RPG i JRPG budzą często dyskusje, a choćby konflikty między graczami. Powodów na to jest wiele. Od gatekeepujacych zachowań najbardziej zaangażowanych fanów po niezgrabną plakietkę, która odstrasza niezdecydowanych, wyimaginowanym progiem nie do przeskoczenia. Dzieje się tak, ponieważ japońskie RPG cechuje specyficzna odmienność od ich zachodnich odpowiedników. Co więcej, różnice te każdy odbiorca wskaże nieco gdzie indziej. Dla jednych JRPG-a definiuje sam kraj pochodzenia, innym za to wystarczy turowa walka lub sama stylistyka anime. Rzeczy, które w mojej opinii mówią za mało. Widać to szczególnie jeżeli kiedykolwiek słuchaliście, czy czytaliście próbę zestawienia RPG-ów z JRPG-ami. Wszyscy zwykle ledwo muskają ten temat, jakby udawali, iż mają coś więcej poza chwytliwym nagłówkiem. Postanowiłem samodzielnie zgłębić temat, a żeby poznać pierwsze tropy, musimy cofnąć w czasie.

Geograficzne kody kulturowe

Gdy mowa o RPG-ach wyobraźnia naturalnie porusza się na terytorium fantasy, aby zaraz później osadzić to w dobrze nam znanej wersji średniowiecza. Te dwie kategorie wydają się wielu naturalnie ze sobą powiązane i nie ma się co dziwić. Dla nas Legendy Arturiańskie czy Władca Pierścieni stanowią najjaśniejsze punkty na drodze rozwoju fantastyki. Kody kulturowe rozumieją choćby ludzie niezainteresowani tą gałęzią literatury czy popkultury. Jest to przywilej kulturowy, bo w szkołach uczą nas o pierwszych rodach tworzących historię krajów, a pozostałości zamków urozmaicają niejeden rejon. Jest to coś dla nas tak oczywistego, iż łatwo zapomnieć o regionach, dla których będzie to po prostu obce. Tak jak dla nas epoka samurajów może być ciekawą stylistyką i odświeżającą nowinką. Większość Europejczyków nie ma szans poczuć, co kryje się pod pierwszą warstwą takiego dzieła kultury.

Przeczytaj również: Legend of Legaia — mój pierwszy jRPG

Gdy reszta świata zachwycała się fantasy, regiony azjatyckie mogły choćby nie mieć szans poznać wizji, która została kolektywnie rozwijana przez kolejne kraje starego kontynentu. Niech przykładem będzie tu właśnie dzieło Tolkiena, które swoją premierę w Japonii miało dopiero 1972 roku, czyli prawie dwadzieścia lat po oryginalnej premierze. Podczas gdy na Zachodzie romantyzowano bohaterów z mieczami, Japonia zachwycała się wizjami przyszłości. W efekcie science fiction stało się tam dominującym nurtem popkultury. To właśnie wtedy pierwszy raz z oceanu wyszła Godzilla, w kinach można było obejrzeć The Mysterians czy czytać pierwsze numery Astro Boya i Gundama.

Matka i ojciec JRPG

Zmiany migotały na horyzoncie i pierwsze RPG-i zaczynały pojawiać się w mediach. Niemałym zaskoczeniem może być fakt, iż pierwszą przygodą tego typu nie były papierowe gry fabularne, a już te komputerowe. Mowa tu o Wizardry i Ultimie, które zdominowały lokalne systemy w Japonii w 1981 roku, a ta pierwsza i odniosła choćby większy sukces niż na rodzimym rynku. Do dziś gry te cieszą się kultem, który porównać możemy do naszej miłości do Heroes 3 i serii Gothic. Japończycy pokochali Wizardy za wolność w eksploracji, dobrze nam znany system ras, a Ultima przetarła szlaki i zachęciła do tworzenia większych otwartych światów. Produkcje te stały się złotym standardem, wywierając wpływ na przyszłe dziełą japońskich twórców. Ślady te można dostrzec w pierwszym Digital Devil Story, Dragon Quest, Final Fantasy, czy choćby w nowszym od poprzednich Etrian Odyssey.

Przeczytaj również: Breath of Fire IV – recenzja (PC). Klasyk, który nie stracił uroku

Trudno jednak powiedzieć, iż inspiracje to wszystko. Mimo iż późniejsze produkcje czerpią wiele z Wizardy i Ultimy, zainspirowane bez innego wpływu nazywane byłyby po prostu RPG-ami bez odgradzającego „J” na początku. I tak właśnie było, bo pierwsza wzmianka o papierowych grach role play pojawiła się nieśmiale w pierwszym magazynie skupiającym się na strategiach. Tak właśnie w 1983 roku, czytelnicy dowiedzieli się o Donkey Commando. Była to pierwsza próba stworzenia systemu TTRPG (Tabletop Role Playing Game) w Japonii. Pozycja ta miała zaprezentować rodzimym czytelnikom pomysł na zabawę zbliżoną do — dobrze znanego już w Ameryce — Dungeons and Dragons. Donkey Commando nie miało tyle szczęścia do zgromadzenia podobnego zainteresowania, ale warto wspomnienia jest fakt, iż tu jeszcze celowano w bliższą Japońskiej publice tematykę Sci-Fi. Zresztą następny naśladowcy robili to samo, co tylko potwierdza, jak istotny kulturowo był ten nurt w tym okresie. Po kilku latach, bo w 1985 roku w końcu i dzieło Gary’ego Gagaxa pojawiło się w kraju kwitnącej wiśni. Jednak niestety D&D nie miało aż takiego przebicia, jakiego można by się spodziewać po odbiorcach kochających Wizardry. Mimo tego premiera ta dała publice fenomen w postaci „Record of Lodoss War”

RPG w Japońskim wydaniu

„Record of Lodoss War” to w uproszczeniu dawne Critical Role. Było to nic więcej niż transkrypcja z sesji D&D publikowana w magazynie Comptiq. Cały pomysł sprzedawał idee tego, czym taka rozgrywka może być. Przybierało to bardziej formę publikowanej noweli z charyzmatycznymi postaciami, relacjami między nimi i dużym naciskiem na dramaturgię. Ta niewinna zabawa znajomych przy stole okazała się zrewolucjonizować narracje. Tam, gdzie amerykańskie magazyny poświęcone TTRPG skupiały się za publikowaniu tabelek, technicznych raportów, anegdot i kolejnych scenariuszy, Record of Lodoss War postawiło na snucie opowieści we wspólnie budowanym świecie, stając się jednym z pierwszych japońskich autorskich światów fantasty. Record of Lodoss War przerodziło się później w osobne nowele już niekorzystające z magazynu, mangi, anime i osobny, autorski system TTRPG. Pierwsi czytelnicy w końcu zostali odpowiednio wprowadzeni do zachodniego fantasty. Mogli przekonać się, jak taka historia może wyglądać, bo została przygotowana w unikalny sposób przez Japończyków dla Japończyków.

Przeczytaj również: Persona 5 Royal przygoda od której nie mogłem się oderwać

Tu JRPG-i zaczęły powoli się definiować i wyrastać jako nowa gałąź gatunku. Japończycy bardziej skupiali się na snuciu opowieści i prowadzeniu przez nią gracza. Dlatego też tak popularne stały się grupy bohaterów wchodzącymi ze sobą w liczne interakcje przez cały czas trwania fabuły. choćby jeżeli bohater jest jeden, to był on wyraźnie zdefiniowany, jasno nadając swoje znaczenie w historii gry. Jest to coś, co przez długi czas stało w kontrze do RPG-ów tworzonych w innych częściach świata. W Europie i w Ameryce zwykle postacie były naczyniem, w które grający ma wlać swoją perspektywę, przekonania, a fabuła ma być pretekstem do biegania po interaktywnym świecie, gdzie ważniejsze były kolejne punkty statystyk niż zaplanowana historia. Amerykanie tworzyli możliwości i narzędzia do zabawy, ufając, iż gracz znajdzie sposób na użycie ich. Japończycy stawiali jasny cel gdzie iść i co trzeba zrobić. Niech za przykład posłuży tu Baldur’s Gate 2 i Final Fantasy X, które dzieli zaledwie rok, ale idealnie pokazują różnice w podejściu do prezentowania narracji i samej zabawie gracza ze światem. To samo można powiedzieć, zestawiając Chrono Triggera z pierwszym Falloutem. Zaznaczam, iż nie chodzi to o wywołanie czy gry robią coś lepiej, a o to, iż inaczej jako RPG-i nawigują gracza przez swoją fabułę i świat przedstawiony.

Ewolucja JRPG-ów

Jednak to nie koniec. Nie bez powodów podałem przykłady tak stare. Nie chodziło tu jedynie o wyraźne zestawienie różnic, ale też dlatego, iż gatunek się zmienił. Tak jak porównując Fallouta z już czwartą odsłoną tej serii, patrzymy na zupełnie coś innego, tak i przywołany Final Fantasy X diametralnie różni się od swojego najmłodszego brata – FFXVI. I tu pojawia się kolejna kwestia tego gatunku. Gry te zaczęły jako produkcie Role Play, ale z Japonii, a dziś JRPG-a może stworzyć nie zarówno Polak przy okazji Regali, Kanadyjczyk pokazujący Sea of Stars, jak i Francuz z ostatnim hitem w postaci Expedition 33. Zakładanie wiec dziś, iż jest to gatunek przynależny regionalnie, mija się daleko z definicją. Szczególnie iż do rozmowy łatwo dodać produkcje jak Dark Souls, które z kalejdoskopu gatunków, jakie czasem się przywołuje, to do JRPG-a jest bardzo daleko. Gatunek ten wyrósł dawno temu ze swojego regionu, wiec wskazywanie anime estetyki jako kryterium, też zdaje się nietrafiona z racji Expedition 33.

Przeczytaj również: Final Fantasy VII Rebirth – recenzja

Czym dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, iż globalizacja rynku zatarła pewne granice, a takie gatunku jak RPG i JRPG zaczęły wzajemnie czerpać od siebie. Final Fantasy XVI i Metaphor: ReFantazio udowadniają, iż globalny odbiorca coraz rzadziej przejmuje się pewną etykietą, a i same produkcje chętniej eksperymentują, zbliżając się do nowych standardów. Przez to jasne klasyfikowanie tych gatunków jest trudne. Każdy postawi linie rozdzielającą w innym miejscu, gdzie akurat sam dostrzega — zwykle przez przyzwyczajenia niż doświadczenia — różnice. Klasyfikacja co JRPG-iem jest, a co nie jest, zaczęła się bardziej sprowadzać do klimatu, jaki gra daje, niż do tego, jak się w nią gra. A jak łatwo się domyślić odbiór tego jest całkowicie osobisty. Niezależnie od prezencji bohatera czy systemu walki.

Podsumowanie

Japońskie gry RPG różnią się, bo kraj ten doświadczył gatunku pierwszy raz za pośrednictwem cRPG. Wizardy i Ultima stanowią już adaptacje formuły, nieco upraszczając pewne mechaniki lub ukrywając je poza percepcją gracza jak np. elementy losowe. Dodatkowo Record of Lodoss War dało odbiorcom wydestylowane doświadczenie skupiające się na fabule niż sztywnych systemach. Te dwie rzeczy zdefiniowały, czym RPG powinno być dla Japońskiego odbiorcy. Dziś dochodzi do rozmycia granic i części składowe — nieraz równie wyraźnie — łatwo dostrzec w miejscach, które JRPG-ami już byśmy nie nazwali. Wszystko dzięki temu, iż zarówno odbiorcy, jak i inni twórcy zaczęli dostrzegać jak dużo, nieco inna wizja może zaoferować i sami zaczęli przetwarzać na swój sposób formułę.

Poprzednie odsłony Międzygatunkowo

  • Platformówki i ich podgatunki – Międzygatunkowo #01
  • Jak dojrzewał gatunek Beat ’em up? – Międzygatunkowo #02
  • Metroidvania i jej początki – Międzygatunkowo #03
  • Gdzie się podziały collectathony? – Międzygatunkowo #04

Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału