Część wzbogaconego przez Iran uranu przetrwała ataki. Jak do tego doszło?

konto.spidersweb.pl 3 godzin temu

Temat irańskiego programu nuklearnego to wyjątkowo gęsta mieszanina tajemnic, techniki i polityki. Gdy wydawało się, iż seria amerykańskich i izraelskich ataków z czerwca 2025 r. całkowicie sparaliżowała irańskie ambicje jądrowe, New York Times ujawnia, iż nie do końca jest to prawdą. Izrael przyznał, iż część zapasów wzbogaconego uranu mogła przetrwać.

Według nowego doniesienia New York Timesa, część zapasów irańskiego wzbogaconego uranu, kluczowego składnika bomby atomowej, mogła przetrwać skoordynowane ataki USA i Izraela. Informację przekazał wysokiej rangi przedstawiciel izraelskiego rządu, który przyznał, iż mimo zniszczenia laboratoriów i ośrodków konwersji, sam materiał rozszczepialny mógł przetrwać pod gruzami, szczególnie w kompleksie w Isfahanie.

Dlaczego to takie ważne? Bo wzbogacony uran to nie szklanki, iż może się potłuc i jego odzyskanie, choćby z zawalonych korytarzy, może oznaczać powrót Iranu na ścieżkę do stworzenia bomby atomowej. A przypomnijmy: zgodnie z oceną MAEA, Iran zgromadził wcześniej około 400 kg uranu wzbogaconego do poziomu 60 proc. To niemal wystarczająco, by, po dalszym wzbogaceniu, uzyskać materiał na bombę atomową.

Akcja, jakiej jeszcze nie było

22 czerwca 2025 r. doszło do jednej z najbardziej spektakularnych operacji wojskowych XXI wieku. Stany Zjednoczone, działając wspólnie z Izraelem w ramach trwającej wojny z Iranem, przeprowadziły skoordynowany atak powietrzno-morski na trzy strategiczne obiekty jądrowe: Zakład Wzbogacania Uranu w Fordo, Ośrodek Nuklearny w Natanz oraz Centrum Technologii Jądrowych w Isfahanie.

Operacja ta otrzymała kryptonim Midnight Hammer (Młot o Północy) i została przeprowadzona z chirurgiczną precyzją przy użyciu najnowocześniejszych technologii bojowych.

Główną siłę uderzeniową stanowiły bombowce strategiczne Northrop B-2 Spirit, zdolne do przenikania przez irańską obronę przeciwlotniczą. Maszyny te zrzuciły łącznie czternaście bomb GBU-57A/B Massive Ordnance Penetrator, ważących po 14 ton „bunker busterów”, zaprojektowanych specjalnie do niszczenia silnie umocnionych celów podziemnych.

Dodatkowo, z zanurzonego w rejonie Zatoki Perskiej okrętu podwodnego odpalono precyzyjne pociski Tomahawk, które uderzyły w wybrane elementy infrastruktury naziemnej.

Celem ataku było trwałe sparaliżowanie irańskiego programu nuklearnego oraz uniemożliwienie Teheranowi szybkiego wznowienia prac nad bronią jądrową. Wybrane cele nie były przypadkowe. To właśnie w Fordo, Natanz i Isfahanie znajdowały się najważniejsze instalacje służące do wzbogacania uranu oraz prowadzenia zaawansowanych badań nad technologiami atomowymi.

Więcej na Spider’s Web:

Podziemne schrony i satelity w akcji

Teraz okazuje się jednak, iż część uranu spoczywa pod gruzami zniszczonych laboratoriów. Izraelski urzędnik zaznaczył, iż nie jest zaniepokojony przetrwaniem zapasów, ponieważ ich ewentualne odzyskiwanie byłoby jego zdaniem natychmiast zauważone przez zachodnie służby dzięki obrazom satelitarnym i analizom sygnałów elektromagnetycznych. W przypadku takiego wykrycia obiekty byłyby natychmiast ponownie zbombardowane.

Problem w tym, iż Iran przez lata przygotowywał swoje obiekty nuklearne z myślą o takim scenariuszu. Isfahan, Fordo, Natanz to nie są zwykłe budynki. To podziemne fortece. Obiekty sięgają choćby 80 m w głąb ziemi i są chronione warstwami betonu i skał.

Zbrojeniówka w cieniu tajemnic: co Izrael wie, a czego nie wiemy my?

Izrael nie ukrywa, iż przygotowania do militarnej operacji przeciw Iranowi trwały już od końca 2024 r. Wówczas tamtejszy wywiad miał zdobyć dowody na to, iż Teheran wznowił prace nad bronią jądrową w ramach tajnego projektu, którego celem było stworzenie głowicy nuklearnej.

Tymczasem Rafael Grossi, szef MAEA, sugeruje, iż duża część irańskiego materiału jądrowego mogła zostać wywieziona z Isfahanu jeszcze przed bombardowaniami. Izrael temu zaprzecza. Według jego przedstawiciela nic nie zostało ewakuowane, a zapasy przechowywano tak głęboko, iż choćby GBU-57 nie były w stanie ich dosięgnąć.

Trump znów w grze

Donald Trump, twierdzi, iż irańskie zdolności nuklearne zostały „całkowicie zneutralizowane”. Według niego nie wywieziono żadnego uranu, a Teheran został cofnięty technologicznie o lata. Trump zapewnił także, iż jeżeli tylko Iran spróbuje ponownie wzbogacać uran do poziomu militarnego, USA nie zawahają się uderzyć jeszcze raz.

Tyle iż w tej grze nikt nie pokazuje wszystkich kart. W ocenie zachodnich służb wywiadowczych choćby jeżeli część zapasów przetrwała, ich odzyskanie będzie trudne. Ale nie niemożliwe. A czas zawsze działa na korzyść Iranu, zwłaszcza jeżeli Zachód nie zdecyduje się na żadne działania prewencyjne.

Czy świat wraca na krawędź atomowego kryzysu?

Wszystko wskazuje na to, iż pytanie, czy Iran będzie miał bombę? znowu stało się aktualne. Tylko teraz brzmi raczej: kiedy i jak gwałtownie może ją odbudować?

Eksperci wskazują, iż jeżeli Iran odzyska kontrolę nad zapasami z Isfahanu, Fordo lub Natanzu, to już w ciągu kilku miesięcy będzie w stanie stworzyć głowicę. choćby jeżeli laboratoria konwersji zostały zniszczone, same technologie nie zniknęły – a irańscy naukowcy wciąż są na miejscu.

To dlatego Izrael tak mocno naciska na czujność. choćby jeżeli dziś uran leży pod gruzami, jutro może być już w rękach inżynierów.

Sytuacja rozwija się dynamicznie, a napięcia na linii Iran–Izrael–USA rosną. Na razie brak twardych dowodów, które potwierdziłyby tezę o przetrwaniu zapasów. Ale skoro sam Izrael to przyznaje, trudno przejść nad tym do porządku dziennego.

Czy świat znów zbliża się do atomowego pata, znanego z czasów zimnej wojny? Czy Teheran zdecyduje się odzyskać, co mu zostało, ryzykując kolejne uderzenie? A może wszystko to gra pozorów, by uzyskać czas, wpływy lub kolejną rundę negocjacji?

W tej geopolitycznej rozgrywce stawką nie jest tylko bezpieczeństwo Bliskiego Wschodu. To przyszłość całego świata.

Idź do oryginalnego materiału