Daj się ukąsić... Recenzja Dracula vs Van Helsing

itomigra.blogspot.com 7 miesięcy temu

Nowy Rok zaczął się z przytupem. Jeszcze żyjemy zachwytem nad grudniową niespodzianką- Mroczny Amulet okazał się fantastyczny... A tu zza rogu pojawiła się kolejna bomba! Pamiętacie może Jekyll'a i Hyde'a? Gra trafiła na na listę naszych ulubionych w 2023. Dziś prezentujemy tytuł, który ma duże szanse powtórzyć ten sukces... (A to dopiero początek roku!)

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Dracula vs Van Helsing
to asymetryczna dwuosobowa gra, wydana w Polsce przez Muduko. Wymagany wiek: 10+, czas rozgrywki przewidziano na 30 minut. Nas kupił już sam tytuł, ale jak jeszcze spojrzeliśmy na okładkę...

Nie da się ukryć, iż graficznie gierka przyciąga wzrok. Bardzo kojarzy nam się z Krwawą Oberżą, bardzo lubianą przez nas karcianką sprzed lat. Klimatyczna, artystyczna, kontrastowa- cudo. W środku jest równie dobrze. Pod wieczkiem znajdziemy planszę miasta, kościółek oraz dwie drewniane podkładki na karty. Pomysłowym zabiegiem jest trumienka wbudowana w wypraskę. Można w niej przechowywać żetony i karto-płytki- choć trzeba przyznać, iż wymaga to opracowania cwanego patentu. jeżeli szukacie gry, która wypełnia swoje pudełko w stu procentach- właśnie na nią trafiliście! 😂

Zasady:


Okazuje się, iż ta interesująca graficznie gierka wcale nie jest trudna, a jej przygotowywanie i tłumaczenie zasad zajmuje góra 3 minuty. Planszę umieszczamy na środku, w dzielnicach po czterech mieszkańców, a stateczek na pierwszym porcie. Świątynie z losowymi żetonami wyznaczającymi siłę kolorów ustawiamy w widocznym dla graczy miejscu. Ustalamy rolę, drewniane stojaki umieszczamy naprzeciwko siebie. Żetony serduszek lądują przy Draculi, który rozpocznie rozdanie.

Dobieramy karty na zmianę i umieszczamy je w danej kolejności na swoich drewnianych płytkach. Jest to ważne, ponieważ w takim ułożeniu karty wpływają na konkretną dzielnicę (pierwsza karta na dzielnicę pierwszej, piąta na dzielnicę piątą). jeżeli na stojakach nie ma już miejsca, przechodzimy do rozgrywki adekwatnej. W swoim ruchu dobieramy kartę i decydujemy, czy podmieniamy ją na jedną z już posiadanych (zostawiając ją dokładnie w tym samym miejscu), czy ją odrzucamy. W obu przypadkach muszę wykonać akcję karty, z której zrezygnowaliśmy. Akcji jest kilka i przedstawione są dzięki piktogramów. Możemy odsłonić kartę przeciwnika, zmienić karty miejscami (u siebie lub z przeciwnikiem), ustawić kolor atu, a choćby niespodziewanie zakończyć rozdanie.

Ostatnią wymienioną można wykonać dopiero po odrzuceniu 6 kart. Uwaga! Wtedy też pojawia się inna opcja w turze. Mianowicie można zadeklarować koniec rozdania- przeciwnik rozgrywa ostatnią turę (chyba iż oponent odrzuci ósemkę) i przechodzimy do rozpatrywania (zgodnego z kolejnością miasta). Gdy rozdanie uznane zostanie za zakończone, gracze porównują karty w każdej z dzielnic. Wygrywa kolor atu lub wyższa wartość. Po co to robimy? Za każdą dzielnicę, w której zwycięży Van Helsing, Dracula traci żeton życia. jeżeli wampir dopnie swojego, kąsa jednego mieszkańca (obracając żeton). Gra kończy się zwycięstwem Łowcy, jeżeli zabierze ostatni żeton hrabiemu. Dracula wygra, jeżeli przemieni jedną całą dzielnicę w wampiry, bądź zachowa chociaż jedno serduszko do końca piątej rundy.

Wrażenia:


Drodzy czytelnicy- ani nie zostałem zahipnotyzowany, ani ugryziony. Nie jestem stronniczy w żaden sposób, nie boję się gróźb zjedzenia w nocy, ani nie można mnie kupić (raczej! 😂), ale już z początkiem stycznia znalazłem grę, którą zdecydowanie umieszczę na swojej topce najlepszych tego roku. No, chyba iż życie chce mnie zaskoczyć, to proszę bardzo! Życzę Wam samych takich gier, bo Dracula vs Van Helsing niesamowicie nam zatrybił.

Krótko o minusach. Płytki zamiast kart- to wydawało się z początku- fajny gadżeciarski pomysł. Niestety, po czasie stwierdzam, iż wolałbym karty. Słabo się płytki tasuje, a już po kilku rozgrywkach widać na nich stłuczenia. Ponadto ciężko je zmieścić do pudełka. Wydaje mi się, iż mała talia rozmiaru mini american spokojnie dałaby radę- a zakoszulkowana sprawiałaby podobny problem przy sprzątaniu. Uspokajam- z czasem idzie ładnie i sprawnie grę zamknąć. Jak potrzeba Wam wskazówek- służę oczywiście pomocą. Drugi minusik- który już stracił znaczenie- to brak kart pomocy. Choć wiem, iż łatwo się ośmiu symboli nauczyć- to wygodniej by było, gdyby jakimiś małymi literkami na planszy ikony były opisane. Wydawnictwo poradziło sobie w ten sposób, iż na stronie (konkretniej TUTAJ) możecie sobie owe karty wydrukować.

Poza tym- nie mam zastrzeżeń do wydania. Pudełko jest pomysłowe i ergonomiczne, a przede wszystkim niesamowicie klimatycznie ilustrowane. Jest po prostu pięknie! Gra barwą, kontury, niewypowiedziana groza- oczu oderwać nie idzie, a nie tracimy przy tym czytelności. Sama rozgrywka- nie będę ukrywał- mnie kupiła. Uwielbiam tytuły z asymetrią, blefem i podejmowaniem ryzyka. jeżeli dzieje się to jeszcze w fabularnej otoczce, klasycznie, z nienachalną grozą- to jestem w projekcie całym serduszkiem zatracony. Każdego nauczycie zasad w trzy minuty, wszyscy znajdą kwadransik na partię, a pudełko z pewnością się gdzieś wciśnie (na półkę- jeżeli macie dużą kolekcję, do plecaka- jeżeli chcielibyście ją zabrać na wyjazd). Czy nie są to podstawowe czynniki aktualnie definiujące wybory planszówkowców? Mówię Wam- Dracula vs Van Helsing jest wart uwagi. Przepychanki, przeciąganie liny- próby dotrwania hrabiego do końca, czy ryzykowne zagrania, by przejąć kontrolę, plot twisty w ostatniej chwili- wszystko cieszy i daje satysfakcję.

Porównałem grę z początku do Jekyll'a i Hyde'a- skojarzenie jest oczywiste. Po rozgrywkach nie uważam jednak, by gry sobie w paradę wchodziły. Pierwsza skupia się wyłącznie na kartach- plansza jest dodatkiem. Recenzowany Dracula serwuje miasto (a ja, jako PLANSZówkowiec) sobie to cenię. Jego obecność jest zgrabnie w mechanikę wpisana i daje poczucie swoistego area control (dominacji obszarów), a to tygryski lubią. Może i jest bardziej losowa, może i ryzyko ma tutaj więcej do gadania (a liczenie kart nikomu nie pomaga), ale gra ze mną zostanie. Ot, przyjemne pojedyneczki, pełne emocji i spięć, przy których się nie pozabijamy (bo natychmiast można rozegrać rewanż), to zawsze dobry wybór.
Plusy:

+ asymetryczna rozgrywka
+ równowaga sił
+ mnóstwo emocji
+ blef i ryzyko
+ spora regrywalność
+ wysoka czytelność
+ klimatyczna i przyjemna rozrywka
+ zasady i przygotowanie w trzy minuty
+ pomysłowe wydanie
+ zero powietrza w pudełku
+ piękne ilustracje
+ szczypta area control

Minusy:

- znacząca losowość
- mogą być trudności z domknięciem
T.
Przydatne linki:
znajdziesz nas na Instagramie
TUTAJ dołączysz do naszego Facebooka
TUTAJ poczytasz o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału