
Najnowsze bezprzewodowe sprzęty Razera – słuchawki BlackShark V3 Pro oraz mysz DeathAdder V4 Pro – to absolutnie topowe rozwiązania dla graczy, przynajmniej pod względem parametrów i możliwości. Jednocześnie ten sam duet zadziwiająco dobrze spisuje się podczas wielogodzinnej pracy biurowej, mimo typowo gamingowego rodowodu. Bardzo podoba mi się ten trend.
Mówi się, iż gdy coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Tkwi w tym pewna ludowa mądrość. Nie bez powodu zestawy słuchawkowe dla graczy znajdują się w innej sekcji sklepu AGD RTV niż słuchawki muzyczne. Nie bez przyczyny myszy dla graczy wyglądają inaczej od ergonomicznych gryzoni biurowych. Producenci mają rozmaite produkty, dopasowane do konkretnych zadań, a gdy dany sprzęt próbuje być mistrzem wszystkiego, zwykle nie odnosi sukcesu na żadnym froncie.
Zdarza się natomiast, iż dane rozwiązanie jest świetne w więcej niż jednej dyscyplinie, niejako przy okazji.
Walkman powstał z myślą o inżynierach i biznesmenach, a stał się pożądanych akcesorium wśród młodzieży. Gramofon miał służyć do archiwizacji notatek, a ostatecznie został centrum salonowej rozrywki. Mikrofale miały dawać przewagę wojskowym, a pracują w naszych kuchniach. Takich przypadków można mnożyć, wliczając w to WD-10, Botox czy SMS-a.


Jako pracownik biurowy, który dziennie spędza przynajmniej osiem godzin przy komputerze, coraz częściej mam wrażenie, iż gamingowe akcesoria także zaczynają wpadać w ten wymiar podwójnego zastosowania. Aktualnie widzę to po swojej żonie, od kilku tygodni korzystającej z mojego redakcyjnego DeathAddera, bo „jest wygodniejszy niż jej służbowa myszka”. Ano jest, tego nie da się ukryć.
Najnowszy zestaw słuchawkowy oraz mysz od Razera to bezprzewodowe rozwiązania totalne. Chociaż powstały z myślą o graczach, zostały tak zaprojektowane, iż w zasadzie nie muszę się przełączać na sprzęt biurowy. No bo czego chcieć więcej, gdy słuchawki mają solidne ANC, mysz jest rewelacyjnie wyprofilowana, a akumulatory w obu sprzętach działają kilka dziesiątek godzin na jednym ładowaniu.
Razer BlackShark V3 Pro to słuchawki, które mają jeden z najlepszych dźwięków kierunkowych na rynku.
Nowy BlackShark jest najlepszym dowodem na to, iż Razer podjął słuszną decyzję, kupując firmę THX. Słuchawki korzystają ze standardu THX Spatial Audio, oferując cyfrowy dźwięk przestrzenny 7.1.4 z tak ostrym ukierunkowaniem, iż grając w sieciową strzelaninę określam nie tylko kierunek nadciągającego wroga, ale także przybliżoną odległość względem mojego czempiona.


Na rynku jest kilka wiodących standardów cyfrowego dźwięku przestrzennego, ale uważam, iż w kontekście gier dwa są absolutnie wiodące: DTS:X oraz właśnie THX Spatial Audio. Podczas gdy inni producenci nieustannie próbują obejść problem cyfrowego dźwięku przestrzennego nad i pod użytkownikiem, inżynierowie stojący za dwoma wspomnianymi rozwiązaniami dopracowali do perfekcji precyzyjność przestrzennego pierścienia wokół samego gracza.
Dzięki temu, grając na słuchawkach Razer BlackShark V3 Pro podłączonych do PC, możemy znacznie więcej niż tylko określić źródło dźwięku na osi lewo/prawo/przód/tył. Tyle potrafią znośne modele stereo. Dzięki THX Spatial Audio, grając w Overwatcha 2, wiem dokładnie z którego korytarza wybiegnie przeciwnik. To znaczna przewaga nad urządzeniami sugerującymi sam kierunek wrogiego natarcia.
Do tego THX Spatial Audio, po zabawie w programie Razer Synapse, pozwala absurdalnie mocno pompować takie dźwięki jak kroki wrogów, przeładowania magazynków, otwierane skrzynki czy podnoszona amunicja. Efekt jest sugestywny. O ile użytkownik się do niego przyzwyczai, zyska dużą przewagę na serwerach sieciowych strzelanin. W takim dźwięku nie ma za grosz naturalności, ale jak najbardziej wpływa na skuteczności. Razer BlackShark V3 Pro to słuchawki dla sieciowych wymiataczy, z gigantycznym potencjałem do wykorzystania.
Jednocześnie te same hardcorowe słuchawki są tak mięciutkie, pluszowe i milusie, iż non stop w nich siedzę.


Razer BlackShark V3 Pro ma miejsce w górnej części mojego rankingu cyfrowego dźwięku przestrzennego. Jednocześnie te same słuchawki zajmują zaskakująco wysoką lokatę w topie dotyczącym obicia nauszników. Uznaję za wręcz absurdalne, jak mięciutki, milutki oraz przyjemny jest ten element. To efekt zastosowania podwójnej warstwy pianki memory, obleczonej w sportową siatkę odprowadzającą wilgoć.
Efekt? W słuchawkach Razer BlackShark V3 Pro czuję się po prostu comfy. Trochę jak typowa jesieniara pod kocem, z kubkiem gorącego kakao. Różnica polega na tym, iż zamiast oglądać serial na Netfliksie, prowadzę ku zwycięstwu armię krasnoludów chaosu w Warhammerze III: Total War. Swoją drogą są fatalnie zbalansowani, zmiatają wszystko na swojej drodze. Zero wyzwania.
Jeśli ktoś lubi słuchawki miękkie i duże, dobrze wypchane pianką, silnie izolujące pasywnie, to Razer BlackShark V3 Pro będzie strzałem w dziesiątkę. Z pewnego punktu widzenia to w zasadzie poduszki na pałąku. Na szczęście nie kumulują ciepła w środku. Sportowa siatka zapewnia odpowiednią przepuszczalność, gamingowe maratony nie stanowią problemu, co sprawdziłem z polskim Dying Light: The Beast.
Dzięki ANC oraz obsłudze dwóch źródeł bezprzewodowych, przeskok między światem gamingu i home office jest niezwykle płynny.


Do stacjonarnego komputera mam podłączony adapter HyperSpeed Wireless Gen-2, obecny w zestawie, w pasującej wersji kolorystycznej. Dzięki temu elementowi słuchawki działają bezprzewodowo w trybie radiowym 2,4 Ghz, z niezwykle małym opóźnieniem, wynoszącym zaledwie 10 ms. Czyli ponownie mamy do czynienia z absolutnie topowym wynikiem, który doceni kilka procent tych najbardziej wymagających graczy ligowych.
W tym samym czasie słuchawki Razer BlackShark V3 Pro są sparowane z moim służbowym MacBookiem, poprzez standard Bluetooth. Co więcej, urządzenie obsługuje dwa bezprzewodowe źródła audio jednocześnie. Co za tym idzie, mogę grać w Warhammera, jednocześnie słysząc zespół na Slacku. Albo przechodzić Donkey Kong Bananza na drugim Switchu, słuchając kumpla na Discordzie. Wszystko w tym samym czasie, dobrze wymiksowane, z możliwością regulacji głośności obu źródeł pokrętłem na obudowie.
Dzięki łączności Bluetooth 5.3, zestaw słuchawkowy można podłączyć do praktycznie wszystkiego: konsol Nintendo Switch obu generacji, telefona, laptopa biurowego, tabletu, telewizora, choćby bieżni, o ile jest stosunkowo nowa. Chwała też Razerowi, iż w pogoni za odcinaniem setnych sekundy opóźnienia producent nie zapomniał o przewodowej klasyce. Nowy BlackShark otrzymał w zestawie kabel USB-C do 3,5 mm, za pomocą którego połączymy się przewodowo ze starszym sprzętem oraz Xboksem.
Razer BlackShark V3 Pro oferuje również ANC, aktywnie tłumiąc szum otoczenia. Rozwiązanie nie jest tak skuteczne jak w słuchawkach Sony czy Bose, ale stanowi praktyczne uzupełnienie wachlarza możliwości gracza. Dzięki ANC niwelujemy hałas generowany przez innych domowników, a także dystraktory zza okna czy w ogrodzie. To samo ANC stanowi gigantyczne wsparcie na home office, pracując podczas krzątaniny bliskich. choćby pisząc ten tekst, mam włączone ANC, dzięki czemu żona oglądająca serial zaraz obok w ogóle mi nie przeszkadza.
Trzeba tylko mieć na uwadze, iż nie mamy do czynienia z aktywną redukcją szumu o sile mającej niwelować hałas silników startującego samolotu. Inżynierowie Razera celują swoim ANC w szumiącą klimatyzację, kroki domowników, plac budowy za oknem albo przesuwanie stołu u sąsiada piętro wyżej. To dodatek do rozgrywki, nie kluczowa funkcja budująca DNA tych słuchawek.
W porównaniu do poprzedniego modelu, Razer BlackShark V3 Pro to ulepszenie dla ligowego weterana i casualowego użytkownika.


Wymiatacz sieciowych strzelanin doceni opóźnienie na poziomie 10 ms, czyli ponad dwukrotnie mniejsze niż w większości słuchawek, a także niesamowity dźwięk przestrzenny, z szeroką możliwością jego konfiguracji. Sam wymiataczem nie jestem, ale bez problemu wykorzystuję przewagę przestrzenną, jaką oferuje ten headset.
Co interesujące – i świetne – nowa wersja zestawu słuchawkowego ma także szereg usprawnień dla niedzielnych graczy, a choćby pracowników biurowych. Wsparcie dwóch źródeł bezprzewodowych jednocześnie, niesamowicie miękkie i wygodne obicie nauszników, ANC czy awaryjne działanie po kablu USB/3,5 mm to rozwiązania, które przydadzą się każdemu. choćby jeżeli nie ma wbitej platynowej rangi.
W porównaniu do poprzedniego modelu, V3 Pro są wygodniejsze, przyjemniejsze w kontakcie ze skórą oraz bardziej wszechstronne. Do tego działają dłużej, bo do 70 godzin z PC lub 40+ w duecie z konsolą. To solidne parametry, pozwalające wytrzymać cały tydzień na jednym ładowaniu. Składając to wszystko w całość, Razer BlackShark V3 Pro stanowi bardzo udane ulepszenie serii, która wcześniej adresowana była głównie do wąskiego promila najlepszych i najbardziej wymagających graczy.
Razer BlackShark V3 Pro – najważniejsze cechy:
- Jeden z najlepszych cyfrowych dźwięków przestrzennych w słuchawkach
- Dawno – o ile w ogóle – nie miałem kontaktu z tak wygodną pianką
- Bardzo dobrze leżą, jak na słuchawki takich rozmiarów i z takimi nausznikami
- Tryby 2,4 Ghz i Bluetooth, w tym jednocześnie
- Połączenie kablowe: USB (PC) oraz USB – 3,5 mm (kabel w zestawie)
- Kilkadziesiąt godzin działania na jednym ładowaniu
- Świetna pasywna izolacja, wsparta poprawnym (ale nic więcej) ANC
- Opóźnienie w trybie 2,4 Ghz wynoszące tylko 10 ms to duże osiągnięcie
Podobne refleksje mam w przypadku myszki Razer DeathAdder V4 Pro. Ten gryzoń został stworzony do sadzenia headshotów, ale…


DeathAdder to najpopularniejsza mysz w ofercie Razera, co kompletnie mnie nie dziwi. Spory gryzoń aż krzyczy: jestem stworzony do wbijania fragów. Urządzenie zostało tak zaprojektowane, aby oferować niesamowitą precyzję, lekkość i zrywność, nadążając za najszybszymi rewolwerowcami na serwerach. Totalny overkill dla typowego gracza, narzędzie masowej zbrodni w ręku doświadczonego wymiatacza.
Po wersji V3 wydawało się, iż więcej, lepiej i mocniej po prostu nie trzeba. Razer pokazał jednak, iż w nosie ma limity i ograniczenia, po raz kolejny przesuwając granice. Dlatego DeathAdder V4 Pro to bezprzewodowy gryzoń działający z maksymalną częstotliwością próbkowania wynoszącą 8000 Hz, maksymalną czułością na poziomie 45 000 DPI oraz prędkością 900 IPS. Wszystko to bez kabli, zapewniając pełną swobodę ruchu. Kosmos.
Tu choćby nie chodzi o to, iż powyższe parametry są zbyt dobre dla typowego użytkownika. One są zbyt dobre dla większości profesjonalnych graczy. Razer stworzył potwora, bo mógł to zrobić i nikt go nie powstrzymał. V4 Pro to manifestacja siły działu RnD oraz wyższości własnych inżynierów nad tych pracujących dla konkurencji.
W tym kontekście uznaję za urocze, iż bestią Razera zafascynowała się… żona, grająca głównie w PowerPointa.


Gdy widzę, jak przygotowuje firmową prezentację z DeathAdderem pod palcami, nie przestaje mnie to bawić. Mysz wychodząca naprzeciw oczekiwaniom promila najlepszych graczy na świecie, sprowadzona do roli podrzędnego biurowego gryzonia. Co za ironia. Gdy pytam się żony, dlaczego korzysta z V4 Pro zamiast firmowej myszy, odpowiedź jest oczywista: bo (Razer) jest wygodniejszy.
Ano jest wygodniejszy, to bez dwóch zdań. DeathAdder V4 Pro to jedna z najlepiej wyprofilowanych myszek do gier, na jakich można położyć łapę. Nie musicie jednak wierzyć mi na słowo, wystarczy zajrzeć w tabelki i raporty Razera. DeathAdder sprzedaje się tak dobrze m.in. z powodu kształtu uwielbianego przez graczy. Ten nieco ewoluował na przestrzeni lat, ale były to głównie kosmetyczne poprawki. Wszakże po co zmieniać coś, co jest niemal doskonałe, do tego ma miliony fanów na całym świecie.
Razer DeathAdder V4 Pro to jedna z niewielu myszek, która jest jednocześnie duża, długa, zrywna, precyzyjna oraz wygodna. Część tych przymiotników powinna się znosić i niwelować, ale inżynierowie Razera jakimś cudem znaleźli złoty środek, doceniany zwłaszcza przez fanów sieciowych strzelanin. No i moją żonę, wolącą tego gryzonia od klasycznej biurowej myszy z bocznym wyżłobieniem na kciuk.
Odkładając żarty na bok, DeathAdder to jeden z bardzo niewielu wygodnych gryzoni dla osób o wielkich dłoniach. W końcu nie będziecie szorować palcami na blacie, a wasz chwyt typu claw nie musi być skrajnie ostry. W porównaniu do gamingowych gryzoni o tradycyjnej długości, palce na V4 Pro odpoczywają, mając więcej przestrzeni do leżenia. Jednocześnie gryzoń pozostaje niesamowicie zrywny, w czym spora zasługa ślizgaczy z czystego PTFE oraz niskiej masy, wynoszącej zaledwie 56 g.
Razer DeathAdder V4 Pro to najlepsza mysz do gier FPS na rynku. Do tego, trochę jako efekt uboczny, całkiem uniwersalny gryzoń.


Chociaż V4 Pro nie znajduje się na samym szczycie mojego rankingu najlepszych myszy dla graczy, tak nie mam wątpliwości: dla weteranów pierwszoosobowych strzelanin po prostu NIE MA lepszego gryzonia. Nie zapraszam do debaty, bo nie ma o czym. Połączenie możliwości sensora optycznego Razer Focus Pro 45K i autorskiej technologii łączności bezprzewodowej wykorzystującej kolistą przystawkę HyperSpeed Wireless 2 to absolutny top of the top, dopełniony rewelacyjnie wyprofilowaną bryłą.
Kiedy akurat nie dostaję manta w Overwatchu 2 i The Finals, na pierwszy plan wychodzą inne, znacznie bardziej uniwersalne zalety myszy. Na przykład do 150 godzin bezprzewodowego działania na jednym ładowaniu, o ile wystarczy nam częstotliwość próbkowania wynosząca zaledwie 1000 Hz. Albo rewelacyjna ergonomia, dzięki której posiadacze dużych dłoni w końcu nie muszą czuć się jak gracze drugiej kategorii. Ewentualnie sześć w pełni programowalnych przycisków, do których można przypisywać zarówno funkcje, jak i makra.
Wszystko to sprawia, iż Razer DeathAdder V4 Pro rozwala system podczas grania w FPS-y, a po zakończonej rozgrywce użytkownik nie czuje konieczności przeskoku na biurowego gryzonia. Przeciwnie – wiele tańszych rozwiązań do pracy biurowej po kontakcie z V4 Pro wydaje się dziwnie małych i ograniczających. Dlatego najnowsze wcielenie DeathAddera uznaję za niezwykle trafione i kompletnie przestaje mnie dziwić, czemu gryzoń wywołuje tyle ekscytacji w szeregach doświadczonych graczy.
Razer DeathAdder V4 Pro – najważniejsze cechy:
- Najlepsza myszka do gier FPS na rynku. Bez dwóch zdań
- Absurdalne parametry: próbkowanie 8000 Hz, DPI 45 000, 900 IPS
- Rewelacyjny kształt, świetne wyprofilowanie
- W końcu świetny gryzoń dla posiadaczy dużych dłoni
- Spisuje się także podczas codziennej pracy, palce odpoczywają
- Do 150 godzin działania na jednym ładowaniu
- Duże możliwości konfiguracji w duecie z oprogramowaniem
- Bardzo zrywna i precyzyjna, świetnie działa na wielu powierzchniach