Devil May Cry HD Collection – recenzja (PC). Powrót legendy

4 dni temu

Devil May Cry to stworzona przez Capcom legendarna seria gier akcji z gatunku slasherów. Historia powstania tej marki to jeden z najlepszych przykładów w branży gier – przypadek, w którym z prostego błędu w kodzie narodziła się nowa gwiazda, która skradła czas milionom odbiorców na całym świecie. Zapraszam Was w podróż do przeszłości – ale w nowym wydaniu. Czy „nowe” oznacza też „lepsze”? Oto Devil May Cry HD Collection!

Spis Treści

  • Wanna know the name?
  • Fabuły w Devil May Cry
  • Stylowo!
  • Walka!
  • A false coin, for a false god…
  • Dużo problemów, mało zalet…/a>
  • Cztery miesiące to za mało by naprawić grę…
  • Dude, my father wasn’t so hideous. Can’t you tell by looking at me?
  • Dużo nowości! Dobrych nowości! DMC wróciło!
  • So this is what they call a heartwarming family reunion, eh?
  • No matter how hard you try, you’re never gonna be like father


Kup Devil May Cry HD Collection (PC/GOG)

Wanna know the name?

23 sierpnia 2001 roku w Japonii ukazała się pierwsza część cyklu. Jego twórcy – reżyser Hideki Kamiya oraz producent wykonawczy Shinji Mikami – nie zdawali sobie jeszcze sprawy, jak wielki fenomen właśnie wypuszczają na świat. Gracze byli zachwyceni nową marką, a krytycy gwałtownie okrzyknęli dzieło Capcomu hitem, zostawiając tytuł na portalu Metacritic z oceną 94/100. Devil May Cry chwalono przede wszystkim za bezprecedensowy system walki oparty na kombinacjach, wciągającą historię oraz znakomitą oprawę audiowizualną.

Fabuły w Devil May Cry

W grze wcielaliśmy się w Dantego – młodego łowcę demonów, syna legendarnego Spardy. Sparda, niegdyś potężny demon, zdradził swoich pobratymców i stanął po stronie ludzkości, wzbudzając gniew władcy potworów – Mundusa. Ostatecznie udało mu się go zapieczętować, ale – jak się później okaże – nie był to koniec jego egzystencji.

Po latach Dante, prowadząc własny interes, zostaje zaatakowany przez tajemniczą Trish, do złudzenia przypominającą jego zmarłą matkę. Był to jednak tylko test mający sprawdzić, czy faktycznie nasz bohater jest tym, za kogo się podaje. niedługo Trish zdradza, iż pieczęć utrzymująca Mundusa została złamana. Prosi go, by udał się z nią na wyspę Mallet i powstrzymał demona, który raz jeszcze zagraża całej ludzkości.

Stylowo!

Choć fabuła była dość przewidywalna, wciągała i potrafiła zaskoczyć kilkoma zwrotami akcji. Eksploracja mrocznej wyspy i zamku o gotycko-barokowej architekturze robiła ogromne wrażenie. Bogato zdobione sale, freski, ornamenty – to wszystko nadawało grze unikalnego klimatu. Jak na PlayStation 2, tytuł wyglądał obłędnie. W parze z klimatem szedł również świetny design postaci – od charyzmatycznego Dantego po przerażających przeciwników rodem z horrorów.

Walka!

Sercem Devil May Cry była jednak walka. System rozgrywki narodził się przypadkiem – podczas produkcji Onimusha: Warlords zauważono, iż przeciwnicy utrzymywali się w powietrzu, gdy raz za razem otrzymywali obrażenia. Tak powstał fundament pod system combosów, który trafił do DMC. Walkę wzbogacono ocenami stylu – od D do S – które wymagały precyzyjnego używania różnych broni i perfekcyjnego unikania ciosów. Lepsze wyniki oznaczały nagrody na koniec misji – orby pozwalające kupować ulepszenia, przedmioty leczące czy zwiększające pasek życia i energii demonicznej.

Gra nie była jednak pozbawiona wad. Najczęściej wymieniano dość wysoki poziom trudności i niskie obrażenia zadawane przez broń palną. Capcom posłuchał graczy – i już 25 stycznia 2003 roku w USA (a później na świecie) ukazał się Devil May Cry 2.

A false coin, for a false god…

Devil May Cry 2 miał być większy, ciekawszy i pełen usprawnień względem poprzedniczki. Niestety, jak to często bywa – gdy za projekt biorą się ludzie niezwiązani z oryginałem, a na kilka miesięcy przed premierą zmienia się reżysera – efekt nie może być dobry. I faktycznie, druga odsłona niemal pogrążyła całą markę.

Tym razem Dante zostaje wezwany przez tajemniczą Lucię, by pomóc jej w walce ze złym biznesmenem Ariusem, pragnącym zawładnąć światem. Akcja przenosi się do miasta Vie de Marli, gdzie poznajemy też Matier – matkę Lucii, dawną znajomą Spardy.

Dużo problemów, mało zalet…

Na plus można zapisać fakt, iż ponownie wcielaliśmy się w Dantego – sarkastycznego, pewnego siebie łowcę demonów. Niestety, walka – wcześniej wymagająca i satysfakcjonująca – została sprowadzona do monotonnego wciskania tych samych przycisków. Kombinacje trudno było utrzymać, co frustrowało, a bronie palne zostały tak wzmocnione, iż można było po prostu „przestrzelać się” przez przeciwników. Sytuację pogarszała kiepska sztuczna inteligencja wrogów – potrafili utknąć w miejscu, ignorować bohatera czy nie reagować na ataki z określonych kierunków. choćby bossowie – helikopter, czołg, groteskowy pajac (Tak Arius, mówię o tobie) byli po prostu gorsi.

Cztery miesiące to za mało by naprawić grę…

Oprawa audiowizualna także zawiodła. Tekstury były mniej czytelne, a gotycki klimat zastąpiono nijakim, militarno-industrialnym stylem. Choć Hideaki Itsuno starał się ratować projekt, Devil May Cry 2 okazało się sromotną porażką i ostrzeżeniem dla Capcomu – iż grom trzeba dawać więcej czasu. Z tego doświadczenia narodziła się jednak trzecia część…

Dude, my father wasn’t so hideous. Can’t you tell by looking at me?

Devil May Cry 3: Dante’s Awakening miało być większe, ciekawsze i naprawić wszystko, co popsuła „dwójka”. Na szczęście dla wszystkich, zabieg ten się udał. Poznajemy młodego Dantego, który musi zmierzyć się ze swoim bratem bliźniakiem Virgilem i Arkhamem – tajemniczym mężczyzną próbującym otworzyć portal do świata demonów. Do tego celu potrzebne są dwa medaliony – jeden ma Dante, drugi Virgil. Wydarzenia rozgrywają się w wieży Temen-Ni-Gru, którą niegdyś Legendarny Sparda odseparował od świata ludzi. Strażnikami zostawił siedem demonów symbolizujących grzechy główne.

Na miejscu spotykamy Lady, która chce powstrzymać swojego ojca – Arkhama. Fabuła od początku do końca wciąga, a dzięki technologii motion capture i lepszej ekspozycji sceny przerywnikowe zyskały filmowy charakter. Capcom odrobił lekcję. System walki przemodelowano i wzbogacono o style – Trickster (mobilność i uniki), Swordmaster (efektowne ataki mieczem), Gunslinger (spektakularne użycie broni palnej) i Royalguard (kontry i obrona). Później dochodziły kolejne dwa style.

Dużo nowości! Dobrych nowości! DMC wróciło!

Dante otrzymał także nowe bronie – oprócz Rebeliona pojawiły się m.in. Cerberus (nunchaku), Agni & Rudra (miecze żywiołów ognia i powietrza) czy Nevan (gitara elektryczna atakująca prądem). Walka stała się barwniejsza i bardziej widowiskowa. System kombinacji rozwinięto o oceny SSShowtime i SSStylish, nagradzając kreatywność gracza. Przeciwnicy reagowali poprawnie, a bossowie mieli unikalne osobowości i mechaniki. Muzyka – ciężkie gitary skomponowane przez Tetsuyę Shibatę – brzmiała fenomenalnie dzięki technologii Dolby Digital i Pro Logic II. Powrócił też barokowy klimat, przywracając serii jej tożsamość. W specjalnej edycji pojawiła się dodatkowa grywalna postać – Virgil – ze swoim zestawem ruchów. Szkoda tylko, iż nie otrzymał własnej kampanii, a jedynie powtarzał etapy Dantego.

So this is what they call a heartwarming family reunion, eh?

Jak wypada edycja HD na tle oryginalnych wydań z PlayStation 2? Cóż – nie jest źle, ale mogło być lepiej. Kolekcja działa w rozdzielczości 1080p i formacie 16:9, więc nie musimy grać w „kwadracie” z czarnymi pasami. Wszystkie trzy gry chodzą w 60 klatkach i zwykle bez spadków płynności. Problemem jest jednak brak wielu detali, które w oryginale maskowały ograniczenia sprzętowe – jak efekty pogodowe (np. brak deszczu podczas walki z Gryfem w DMC1) czy filtry ukrywające niską jakość tekstur w cutscenkach (np. scena zakładania ubrania w DMC3 wygląda gorzej). To rzeczy, które głównie zauważą weterani serii. Większym minusem są błędy audio – w „dwójce” muzyka potrafiła źle się odpalać lub zapętlać na kilka sekund, co wybijało z klimatu.

No matter how hard you try, you’re never gonna be like father

Jaki wniosek płynie z tej edycji? Devil May Cry HD Collection zdecydowanie warto sprawdzić, zwłaszcza jeżeli to wasz pierwszy kontakt z serią. Mimo problemów technicznych to wciąż genialna trylogia, która dała podwaliny pod jeden z najważniejszych cykli w historii gier akcji. No, może poza częścią drugą… A jeżeli macie jeszcze PlayStation 2 – nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgnąć po oryginały. A ja tymczasem żegnam się z wami, bo z oddali słyszę znajomy głos… więc i ja nadchodzę.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Idź do oryginalnego materiału