Diablo 4 – wrażenia z 10 sezonu Chaosu

6 dni temu

Dziesiąty sezon w Diablo IV już za mną. Spędziłem w nim zaledwie dwadzieścia godzin — i paradoksalnie to wystarczyło, by uznać go za najlepszy w historii gry. Z jednej strony oferuje świetną zabawę, z drugiej jednak brakuje motywacji do dalszej gry. To kwintesencja obecnego Diablo IV.

Chaos Unikaty – genialny pomysł Blizzarda

Największym hitem sezonu są Chaos Unikaty. Mechanika przenoszenia podstawowych statystyk między przedmiotami całkowicie odmieniła podejście do budowania postaci. Wreszcie można eksperymentować, łączyć efekty, które kiedyś się wykluczały, i tworzyć buildy, o jakich dotąd można było tylko marzyć. To rozwiązanie pokazuje, iż w Blizzardzie wciąż są ludzie potrafiący wymyślać świetne rzeczy, gdy tylko dostaną wolną rękę na eksperymenty.

Chaos Rifty – wreszcie dobra mechanika sezonowa

Drugą gwiazdą 10. sezonu są Chaos Rifty — nowa mechanika, która przenika niemal każdą aktywność w grze. Występują w Helltide’ach, otwartym świecie, Nightmare Dungeonach i Infernal Horde. W końcu otrzymaliśmy system obecny w każdej sesji gry: dynamiczny, satysfakcjonujący i po prostu bardzo dobrze przemyślany.

Cieszy fakt, iż choć Chaos Unikaty najpewniej znikną wraz z końcem sezonu, same Chaos Rifty zostaną z nami na dłużej. Dzięki temu mamy w tej chwili najprzyjemniejszą gameplayowo mechanikę farmienia, która znacząco zwiększa euforia z gry. Pozostaje pytanie, jak to będzie wyglądać w przyszłości, skoro nie będzie już wspomnianych Chaos Unikatów… I tu wraca problem doskonale znany każdemu graczowi Diablo IV: usuwanie części sezonowych mechanik i nagród z nimi związanych. Mam nadzieję, iż w niedalekiej przyszłości wrócą one do gry — bo to chyba najlepsze, co spotkało tytuł od czasu premiery.

Infernal Horde’y – poprawa z potencjałem

Odświeżone Infernal Horde’y to kolejna miła niespodzianka. Nowa mechanika z tarczą i tak zwaną „push-fazą” przywodzi na myśl systemy z Last Epoch i sprawdza się dobrze, zwłaszcza w starciach z bossami. Wciąż wymaga dopracowania, ale progres względem poprzednich edycji jest zauważalny. Choć daleko jej jeszcze do ideału, widać, iż twórcy stale pracują nad tą formułą. Mam nadzieję, iż wreszcie uda się w pełni wykorzystać drzemiący tu potencjał.

Przeczytaj także

Diablo 4 – Pigułka informacji o nadchodzącym 11 sezonie

Diablo IV i jego największy problem

Mimo wszystkich zalet, fundamentalne bolączki gry pozostają. Po osiągnięciu Torment 1 Diablo IV praktycznie nie oferuje niczego nowego: brakuje bossów, nagród, świeżych aktywności. Kolejne poziomy trudności służą już tylko podbijaniu statystyk i ego. Diablo IV stało się grą casualową — co samo w sobie nie jest zarzutem, ale kłopot zaczyna się wtedy, gdy progresja przestaje sprawiać satysfakcję. System lootu oparty na „zielonych strzałkach” sprowadza się wyłącznie do klikania, co odbiera przyjemność z rozwoju postaci, jeżeli nie jesteśmy na tyle zaangażowani, żeby kombinować z tworzeniem własnego buildu.

Podsumowanie

Dziesiąty sezon to pierwszy prawdziwy sezon z krwi i kości w Diablo IV. Chaos Unikaty i Rifty to mechaniki, które zasługują, by pozostać na stałe. Niestety, wraz z końcem sezonu Chaos Unikaty znikną, jak wszystko wcześniej. Chociaż przez te dwadzieścia godzin bawiłem się świetnie, wiem, iż Diablo IV wciąż potrzebuje gruntownej przebudowy — takiej, która da graczom powód, by zostać w grze na dłużej niż kilka wieczorów.

Przeczytaj także

Diablo IV: Vessel of Hatered — recenzja (PC). Podróż do Kurast w poszukiwaniu Pana Nienawiści

Mam świadomość zapowiedzi nowego sezonu i dalszych planów deweloperów. Z jednej strony jest światełko w tunelu, z drugiej… wiemy, jak to wygląda w praktyce. Jedno jest pewne: kropla drąży skałę — i widać, iż Blizzard wprowadza oczekiwane zmiany małymi krokami, zamiast gwałtownych rewolucji. Pozostaje pytanie, czy społeczność wykaże się wystarczającą cierpliwością, by feedback faktycznie przełożył się na lepszą grę. Czas pokaże.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy CENEGA
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału