Z okazji obchodzonego niedawno Dnia Kota (każdy powinien pamiętać datę 17 lutego!), udało nam się ograć dwie gry, w których mruczki są głównymi bohaterami. Może nie są to tytuły stricte o czworonogach, ale wiadomo- jak wspomniałem przy okazji Kociej Klątwy (recenzja TUTAJ)- marketing robi swoje! Dzisiaj podzielimy się krótkimi wrażeniami z tej drugiej- jeszcze gorącej- gierki... Zapraszam do lektury.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Spicy to mała karcianka przeznaczona dla 2-6 osób, w wieku co najmniej 10 lat. Pojedyncza rozgrywka powinna zająć około 15 minut, choć już mogę Wam powiedzieć, iż to czas partii zajmuje około 10, a odejdziecie od stołu po godzince. Tak, gra wkręca. Wydawcą w Polsce jest Portal Games.
Już na wstępie Spicy intryguje. Pudełko- w azjatyckim klimacie- jest całe pozłocone. Przyjemnie pieści oczka i pobudza wyobraźnię, co też skrywane jest w środku. Pod wieczkiem znajdziemy karcioszki. Talia podzielona jest na przyprawy (w trzech kolorach), 3 trofea, 6 doprawień (dodatkowe zasady) i 1 Koniec Świata (organizacyjna karta obwieszczająca zakończenie rozgrywki). Graficznie cudo. Ilustracje są dynamiczne i pełne humoru, a co ciekawe- każda z przypraw ułożona od 1 do 10 tworzy swoją własną komiksową opowieść.
Zasady:
Zaplecze fabularne- jak to u Portal Games bywa- jest rozbudowane, zwłaszcza iż jest to kilkuminutowa karcianka. Spicy to gra wymyślona przez trzy duże koty, które znudzone walką o bycie najlepszym, postanowiły obmyślić konkurs jedzenia ostrych przypraw. Niby właśnie tym będziemy się zajmować.... A bardziej konkretnie: przygotowanie gry, to nic innego jak przetasowanie talii i rozdanie uczestnikom 6 kart. Trofea umieszczamy na środku, a najmłodszy z uczestników rozpoczyna zabawę.
W swojej turze umieszczamy na środku jedną zakrytą kartę, tworząc stos przyprawy. Jej wartość musi zostać zadeklarowana- 1, 2 lub 3. Podobnie z kolorem. Musimy powiedzieć, jaką konkretnie przyprawę wyłożyliśmy. Kolejni uczestnicy muszą wykładać zakryte karty i deklarować kolejne wartości danej przyprawy (innymi słowy: rzucają zakryte karty "pod kolor"). jeżeli wyłożona zostanie 10, następne wartości liczą się od nowa. Inną opcją rozegrania swojej tury to "pas", czyli zwyczajne dobranie karty.
Rozdanie trwa do momentu, aż ktoś (dowolny z graczy) zdecyduje się sprawdzić właśnie wyłożoną kartę. Należy wtedy zakryć stos ręką i zadeklarować, co poddajemy w wątpliwość (wartość czy przyprawę). Odkrywamy wierzchnią kartę. Uwaga! Sprawdzana jest tylko określona cecha! Zwycięzca sprawdzenia- zgrania stos dla siebie, jako punkty. Przegrany dobiera 2 karty i rozpoczyna nowe rozdanie. jeżeli ktoś zejdzie ze swojej ostatniej karty i nikt go nie sprawdzi, zyskuje trofeum (+10 punktów). jeżeli to jest druga taka nagroda, to gra kończy się bezapelacyjnym zwycięstwem tegoż osobnika. jeżeli nie, dobiera kolejne 6 kart na rękę, a Spicy toczy się dalej. jeżeli nikt nie zdobył dwóch kart trofeum, rozgrywka trwa do momentu, kiedy odkryty zostanie Koniec Świata, bądź nie ma już trofeów do rozdania. W takim przypadku zwycięzcą zostanie osoba, która zdobyła najwięcej punktów (szczegóły liczenia w instrukcji).
Wrażenia:
Wcale mnie nie dziwi, iż Spicy stało się hitem tegorocznego Portalconu. Gra jest prościutka, przyjemnie się na nią patrzy, gwałtownie uczy, a co najważniejsze- dostarcza niesamowitej dawki dobrze przyprawionych emocji. Uwielbiam gry blefowe, w których podpuszczanie innych to główna zabawa. Dzieląc fabularną myśl z trzema wielkimi kotami, autorami gry, takie mechaniki tygryski kochają najbardziej.
Szkoda, iż czworonogi objawiają swoją obecność w grze jedynie osobie czytającej zasady. Nieraz byłem świadkiem, jak tłumacząc ją, instruktor zupełnie wątek pomijał. Tak to już jest przy fillerach- istotniejsze staje się, by w dwóch słowach wprowadzić nowicjuszy w arkana rozgrywki, niż nabudować tło. Te poznaje się później raczej w formie ciekawostki. Z drugiej strony, to właśnie przyprawy odpowiadają za pieprzyk emocji i dobrze doprawioną rozgrywkę- nic więc dziwnego, iż one nadały tytuł i stały się głównym czynnikiem klimatogennym. Otóż jak na moje standardy- prostej gry, mającej zapewnić rozrywkę kilku osobą na parę chwil- wszystko zostaje przez Spicy zaspokojone. Szybka, czysta gra, z mocną interakcją i polem do kombinowania, zupełnie pomijająca pierwiastek losowości często bardzo charakterystyczny dla takich mikrusów. Mało tego! Jest to gra, która wymaga ciągłego zaangażowania- a to przyznaję, cenię. Nie rzucasz karty i bezmyślnie nie czekasz na swoją turę- siedzisz, słuchasz i obserwujesz, czy aby nikt się nie zawahał podczas swojej tury, czy nie zabrzmiał podejrzanie. Miło, iż dla wyjadaczy przygotowano także Doprawienia wprowadzające komplikacje- choć nie polecam grać z dwoma naraz (przyćmicie sobie fenomenalną prostotę i dynamikę rozgrywki).
Jedynymi mankamentami dla mnie, zaburzającym lśniące złoto cudu, jakim jest Spicy, są dwie rzeczy. Pierwsza: zdecydowanie wolę grać w większym gronie, niż dwie osoby. Więcej ludzi- więcej emocji i tego nie unikniemy. Choć może znajdą się i entuzjaści skromniejszego wariantu. Druga rzecz: karty w koszulkach nie mieszczą się do pudełka. Gry blefu (zwłaszcza imprezowe!) powinny brać pod uwagę, iż najmniejsze choćby zadrapanie zdradza istotną informację, ułatwiając tym grę (najczęściej właścicielowi). A nie ma się co oszukiwać- Spicy wkręca i będzie grane dość często. Jest mała, można ją zabierać na każdą okazję i do różnorodnego (nawet obcojęzycznego) towarzystwa. Nie unikniemy zatem zagrożeń dla kart, a przepakowanie jej do deckboxa byłoby przykre. Mimo wszystko polecamy Spicy, warto nią doprawić kolekcję.
+ pikantna rozgrywka
+ proste zasady
+ blef
+ angażująca/ciągłe skupienie uwagi
+ silny syndrom "kolejnej partyjki"
+ niezależna językowo
+ kompaktowa
+ szybki set up
+ karty Doprawienia
Minusy:
- nie przekonała mnie rozgrywka w parze
- zakoszulkowane karty nie mieszczą się w pudełku