Gry samochodowe od mniejszych studiów to każdorazowo pewne ryzyko. Stworzenie intuicyjnego i satysfakcjonującego modelu jazdy do najprostszych nie należy, więc gdy widzę produkcje pokroju #DRIVE Rally, na której ciąży dodatkowo specyficzna formuła rajdów, staję się bardzo ostrożny. Na szczęście Pixel Perfect Dude, nasz rodzimy deweloper z Kalisza, nim porwał się z motyką na słońce, wypuścił najpierw na rynek mniejsze, ale za to niekończące się #DRIVE, które zebrało dość ciepłe recenzje. Wciąż, mimo zebranego doświadczenia, #DRIVE Rally to projekt zdecydowanie ambitniejszy, więc wiele mogło pójść nie tak.
Spis Treści
- Model jazdy
- Tryby gry
- Trasy
- Warstwa techniczna
- Podsumowanie
Realizm w odstawkę
Na szczęście nie poszło, dzięki czemu Pixel Perfect Dude dostarcza naprawdę przyjemną, niezobowiązującą grę rajdową. o ile szukacie poważnej produkcji pokroju EA Sports WRC bądź DiRT Rally 2.0, to nie ten adres. #DRIVE Rally to tytuł bardziej arcade’owy, aniżeli realistyczny, co bynajmniej nie oznacza, iż jest jakimś samograjem. Utrzymanie się na trasie i żwawe wchodzenie w zakręty wymaga zręczności i dobrego czasu reakcji, więc spodziewajcie się, iż przestrzelicie kilka łuków, nim wyczujecie samochód. Ogólnie rzecz biorąc, jest to jednak gra wyjątkowo łatwa i niczym dziwnym nie jest kończenie odcinka z przewagą kilkudziesięciu sekund. Dla poszukujących relaksu będzie to zatem fantastyczna produkcja, ale pozostali powinni z miejsca podnieść poziom trudności w opcjach.

Jazda bez rozpraszaczy
Głównym trybem rozgrywki są tutaj mistrzostwa, w których ramach weźmiemy udział w sześciu rozsianych po świecie rajdach, każdy składający się z 30 odcinków specjalnych. Nie uświadczycie tu jednak żadnej głębi. Nie mamy najmniejszego wpływu na nasz zespół czy choćby prowadzony samochód. Wszystko to zostało z góry ustalone, ale nie jest tak, jak można by myśleć. Samochody zmieniają się co kilka odcinków, a choć w każdym rajdzie zasiądziemy za kółkiem zaledwie trzech modeli, to występować będą w swoich różnych wariacjach – od standardowej klasy CL, przez rajdową RS, aż po off-roadową XR. Rajdówki nie tylko wygląda inaczej, ale też różnią się diametralnie pod względem prowadzenia.
Szkoda jednak, iż nie mamy żadnego wpływu na to, czym w trakcie mistrzostw jeździmy. Zwłaszcza iż za zwycięstwa otrzymujemy pieniądze i odblokowujemy nowe części do pojazdów. Te wykorzystać można natomiast wyłącznie w trybach szybkich wyścigów (zarówno jedno, jak i wieloosobowym), a także swobodnej eksploracji, która pozwala nam na nieskrępowane przemierzanie sześciu otwartych map w poszukiwaniu znajdziek. Miło, iż w tych modułach rozgrywki możemy dowolnie zmieniać malowanie samochodów i części ich karoserii, ale nie widzę żadnego powodu, by nie pozwolić graczom na personalizację swoich fur również w trakcie mistrzostw.

Rajd dookoła świata
Pochwalić trzeba natomiast różnorodność. Każdy rajd to zupełnie inny kraj o unikalnych dla siebie widokach. Toteż choć zaczynamy w dość standardowo prezentującym się, wzorowanym na Niemczech Holzenbergu, dość gwałtownie trafimy na bezdroża Teksasu, egzotyczne dżungle Wietnamu czy kręte uliczki Japonii. Wszystkie lokacje – podobnie zresztą jak samochody – są wprawdzie fikcyjne, ale nie jest bynajmniej trudnym odgadnięcie ich odpowiedników w prawdziwym świecie. Każdy nowy kraj to również pochodzący z niego pilot, który poza czytaniem nam (skąpych, należy dodać) wskazówek, komentuje także nasze poczynania humorystycznymi, mocno stereotypowymi powiedzonkami, co tylko podkreśla luźniejszy charakter samej produkcji.
Styl ponad realizm
Ten powinniście zresztą zauważyć już po pierwszym spojrzeniu na screeny. #DRIVE Rally w żadnym razie nie aspiruje do miana najbardziej fotorealistycznej gry roku, stawiając na proste, nieco kubistyczne modele o kontrastowych, pastelowych barwach. W połączeniu z naprawdę ciekawie zaprojektowanymi lokacjami (ot, choćby gigantyczne statuy w tle niektórych azjatyckich tras), prezentuje się to pięknie, a przy okazji pozwala odpalić się bez problemu choćby na mniej mocarnych konfiguracjach (warto natomiast odnotować, iż liczba ustawień w opcjach jest wyjątkowo skąpa). Audio wypada natomiast kompetentnie, ale bez fanfar. Brak też znaczących błędów. Te ograniczają się do drobnych i sporadycznych szaleństw w aspekcie detekcji kolizji.
Rajdy dla niedzielnych kierowców
W ogólnym rozrachunku #DRIVE Rally jest więcej produkcją, przy której miło spędza się czas. Model jazdy jest przyjemny (acz nie ma podjazdu do poważniejszych konkurentów), oprawa audiowizualna prezentuje się zacnie, a w samej kampanii spędzić można kilka, jeżeli nie kilkanaście godzin, co w parze z niewygórowaną ceną wypada jak najbardziej korzystnie. Należy jednak pamiętać, iż grze tej brak jest mimo wszystko większej głębi, więc najprawdopodobniej nie będzie to coś, do czego będzie wracać przez kolejny rok, by coraz bardziej śrubować czasy. Nigdy nie miał też takich ambicji, więc trudno mieć to #DRIVE Rally za złe. To po prostu przyjemna, niezobowiązująca samochodówka i w tej roli sprawdza się perfekcyjnie.
Indyk Wyścigowy #002: art of rally — recenzja gry (PC)
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie better. gaming agency.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.