Dungeons 4 – recenzja gry (PC), która sama siebie nie traktuje na serio

11 miesięcy temu

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałby Dungeon Keeper 3, gdyby doczekał się swojej premiery? Tym właśnie w uproszczeniu jest seria Dungeons od studia Realmforge Studios, która to niedawno doczekała się swojej czwartej odsłony. Twórcy kazali nam na nią czekać przeszło sześć lat, dając finalnie produkt, który niejednokrotnie przebija czwartą ścianę, pokazując jednocześnie, iż jest świadoma tego, iż jest grą. Co więcej, wyśmiewa przy okazji mechanizmy znane z innych gier takie jak DLC czy mikrotransakcje i jednocześnie parodiując dzieła popkultury w postaci He-Mana, czy Thanosa.

Sprzeczki rodzinne Thayli i Tristana

W grze wcielamy się w Thaylie, a raczej wykonujemy jej rozkazy. Początkowo w jednym z pierwszych zadań przyjdzie nam ją uwolnić z klatki, jaką przygotował jej przyrodni brat. Gdy już nam się ten cel po kilku misjach uda — bo tak, mamy tutaj kliszę „księżniczka jest w innym zamku” – wówczas zamiast być zwierzyną, stajemy się łowcą, polującym na Tristana.

Sama kampania podzielona jest na 21 różnorodnych map, w których to przyjdzie nam zbudować, a raczej wykopać stosowne podziemia tak, aby utrudnić wojskom Tristana, dostanie się do serca lochu. Jednocześnie pamiętać należy o tym, żeby kontrolować to, co dzieje się na powierzchni. To właśnie tam przede wszystkim przyjdzie nam toczyć pojedynki z siłami dobra. Jednocześnie historia podana jest w taki sposób, iż jestem w stanie postawić orzechy przeciwko pomarańczom, iż choćby najbardziej zgorzkniały człowiek się przy niej niejednokrotnie uśmiechnie.

Pstryk…

Co-op, czy może potyczka vs AI?

Przyznam się szczerze, iż tutaj za wielkiego doświadczenia nie posiadam, a jedynie o tych trybach wspomnę z dziennikarskiego obowiązku. Otóż do naszej dyspozycji zostały oddane dwa dodatkowe tryby rozgrywki. Pierwszym z nich jest tryb kooperacji, podczas której to będziemy mogli wspólnie ze znajomymi przejść kampanię. Jak zawsze jest to wartością dodaną do rozgrywki. Z racji, na to, iż nie miałem znajomych, którzy posiadaliby grę, nie mogłem tego sprawdzić, ponieważ nie ma losowego dobierania graczy, ale jedynie dzięki zaproszenia przez Steam lub specjalnego kodu gry.

Natomiast jeżeli chodzi o potyczkę, to tutaj już jakieś doświadczenie posiadam, ale zacznijmy od początku. Dostępnych map jest na chwilę obecną pięć, a wraz z nimi możemy dostosować takie opcje, jak zasoby na początku, ukryte pomieszczenia, zablokowane losowe badania oraz wstępne rozmieszczenie grupy bohaterów na Naziemiu. Jak to w potyczkach bywa, jest to swego rodzaju forma zabawy w tak zwanej piaskownicy, gdzie mamy pełnię możliwości rozwoju bez ograniczeń. Choć cele zwycięstwa są ograniczone do wybranej przez nas mapy – raz jest to zniszczenie wszystkich przeciwników, innym z kolei razem będzie to przetrwanie atakujących nas fal bohaterów. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to „Loszek Pieszczoszek” z oryginalnego Dungeon Keepera, dzięki czemu rozgrywka w Dungeons 4 przynajmniej na początku wydaje się być zróżnicowana. Czy w przyszłości pojawią się nowe scenariusze? Na to pytanie niestety nie znam odpowiedzi, choć liczę, iż tak się stanie, bo widzę tutaj ogromny potencjał związany z regrywalnością. Tryb ten również posiada opcję zabawy w kooperacji.

Tak oto prezentują się tryby gry poza główną kampanią

Władca lochów

Czas najwyższy zatem opowiedzieć nieco o samej rozgrywce, zaczynając od pierwowzoru, na którym opiera się Dungeons, czyli Dungeon Keeper. Jest to strategia czasu rzeczywistego (RTS), w której to wcielamy się we władcę podziemi, a naszym celem jest nie dopuścić zniszczenia serca lochu przez atakujących nas bohaterów. I można powiedzieć, iż ten element rozgrywki został przełożony niemal 1:1 do produkcji Realmforge Studios, z jednym, aczkolwiek małym wyjątkiem. Tutaj rozgrywka podzielona została na dwie mapy: naziemie i podziemie, co, jak wspominałem na początku recenzji, miało być główną atrakcją anulowanej kontynuacji kultowej serii.

Natomiast jeżeli chodzi o aspekty stricte związane z armią, to, w przeciwieństwie do materiału źródłowego, w serii Dungeons to my decydujemy o tym, ile i jakie jednostki pojawią się w naszym lochu. Jest to de facto ogromnym ułatwieniem w zarządzaniu kompozycją naszej armii, ponieważ całkowicie niweluje on element losowości, choć oczywiście są inne obostrzenia w postaci limitów jednostek, te możemy zwiększyć, ulepszając odpowiedni rodzaj jednostek. Wśród nich znajdą się demony, nieumarli, horda, dając nam tak naprawdę ogrom możliwości, a każda jednostka dodatkowo może zostać ulepszona.

Jeśli chodzi o aspekty sztuk magicznych, to w pierwowzorze zaklęcia trzeba było odblokowywać z czasem dzięki biblioteki i jednostek, które to studiowały w niej księgi. Tutaj natomiast po prostu działa to na zasadzie po prostu researchu odpowiedniej umiejętności, która pozwoli nam od razu rzucać podstawowymi zaklęciami. Różnica polega na tym, iż tutaj jest cooldown, a nie jak w Dungeon Keeper ograniczenie jedynie maną, która tutaj zresztą też występuje.

Każdy loch ma swoje serce, prawda?

Oprawa audiowizualna, a optymalizacja w Dungeons 4

Jeśli chodzi o samą oprawę audiowizualną, to nie mam tutaj nic do zarzucenia. Ogólnie rzecz biorąc, twórcy trzymają się stylistyki, z jakiej słynie seria, choć nie ukrywam, iż największe wrażenie zrobił na mnie Kevan Brighting, wcielający się w rolę narratora od drugiej odsłony serii. Robi to po prostu po mistrzowsku, wybijając się znacząco na tle pozostałych aktorów. jeżeli miałbym jakiś zarzut do Dungeons 4 w kontekście oprawy wizualnej, to tyczyłby się on UI/UX. Ponieważ pod tym kątem czuję regres względem poprzednich odsłon, gdzie UI jest po prostu mało czytelne, a raczej zasłania zbyt dużo na ekranie. Bywało to problematyczne podczas budowania, gdy połowę ekranu zajmował panel z „budynkami”. Na pochwałę zasługują również osoby odpowiedzialne za polską lokalizację, bo czuć było, iż część gagów była kierowana do polskiego odbiorcy, ponieważ tylko on będzie w stanie zrozumieć. W przypadku muzyki i SFX to tutaj jest po prostu poprawnie, choć oczywiście fajnie byłoby, gdyby muzyka się wybijała i zapadała w pamięć, ale jest po prostu okey. Nie wybija z rozgrywki, jest jej po prostu dopełnieniem.

Jak dobrze być złym

Nie bez powodu użyłem tutaj frazy z kultowego Dungeon Keepera, który to na zawsze będzie jedną z najlepszych gier, w jakie przyszło mi kiedykolwiek zagrać. Wszystko to dlatego, iż uważam, iż najnowsza odsłona Dungeons w dalszym ciągu jest tym, czym miała być trzecia odsłona DK. Pokazując nam jednocześnie swoją wizję RTSa, gdzie to my jesteśmy tymi złymi. Oczywiście przedstawione jest to również w krzywym zwierciadle, dzięki czemu niejednokrotnie będziemy się śmiać do łez. Dlatego też polecam wszystkim tym, którzy uwielbiali zarówno Dungeons jak i Dungeon Keeper. Bo najnowsza odsłona daje nam to samo, co już znamy tylko więcej i… lepiej.

[See image gallery at pograne.eu]

Gameplay


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry dziękujemy firmie Kalypso Media.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.

Kup Dungeons 4 (PC)

Kup grę na platformie Steam:

Idź do oryginalnego materiału