Dying Light: The Beast ma szansę tchnąć życie w serię Techlandu

3 dni temu

OPINIA | Choć Dying Light ukazało się w 2015 roku, to wciąż przyciąga do siebie nowych graczy i starych fanów. Kolejna odsłona, mimo udanej premiery i niezłych recenzji, radzi sobie dużo słabiej: w ostatnim miesiącu w pierwszą część grało w szczytowym momencie około 17000 użytkowników Steama, zaś w drugą - niecałe 11000. Ten słaby trend może moim zdaniem odwrócić niedługo Dying Light: The Beast. Gra wydaje się zmierzać we adekwatną stronę.

Droga do wydania Dying Light 2: Stay Human była długa i wyjątkowo wyboista. Początkowo w pracach nad grą pomagał legendarny Chris Avellone, jeden z głównych twórców takich gier jak Prey, Planescape: Torment, Fallout 2 i New Vegas. Znając jego wcześniejsze dokonania, nie dziwi, iż jego wersja „Gasnącego światła” miała niezwykle ambitne założenia, by wspomnieć tylko obecności trudnych wyborów moralnych, mających wpływać na rozgrywkę, zabudowę miasta czy układ sił.

Wszystko legło w gruzach, gdy w czerwcu 2020 roku Avellone został oskarżony przez kilka kobiet o napaście seksualne, co poskutkowało odsunięciem go od projektu. I choć ostatecznie twórca został oczyszczony z zarzutów, to nie został z powrotem przyjęty na pokład Dying Light 2, a z jego dotychczasowego wkładu kilka się ostało. Jego brak nie był jednak jedynym problemem Techlandu - w 2021 roku serwis Game Rant informował o złym zarządzaniu produkcją i toksycznej atmosferze w studiu.

Idź do oryginalnego materiału