Zawsze chętnie sięgałam po gry survivalowe. Lubię nie tylko wolność i możliwości, które oferują, ale cenię też okazję do obserwowania efektów naszej pracy oraz godzin eksploracji. Kiedy zatem pojawiła się zapowiedź Enshrouded, kolejnego tytułu, w którym naszym głównym celem jest przetrwanie, wiedziałam, iż będę musiała poświęcić mu swoją uwagę. Produkcja Keen Games pojawiła się na rynku w ramach wczesnego dostępu pod koniec stycznia 2024 roku i od tego czasu zdążyłam sporo ze wspomnianej gry wyciągnąć.
Przebudzenie w nieznanym świecie
W Enshrouded wcielamy się w Zrodzonego z Płomienia (ang. Flameborn) bohatera, którego celem jest przywrócenie utraconego piękna krainy Embervale i rozniecenie mocy pradawnego ognia. Tak, brzmi to dość enigmatycznie, jednak z czasem poznajemy kolejne elementy układanki, które przybliżają nam nieco obraz tego, jak przemierzane przez nas tereny wyglądały w przeszłości i jak sytuacja maluje się w świecie gry obecnie. Mamy zatem okazję przyjrzeć się ruinom upadłego królestwa, a napotykane przez nas notatki i fragmenty listów opowiadają nam rzeczywistość, w jakiej przyszło nam się odrodzić.
Zacznijmy jednak od początku. Jak to zwykle bywa w produkcjach survivalowych, na starcie nie dysponujemy wieloma możliwościami. Nie jest jednak szczególnie trudnym rozeznanie się w sytuacji, a pierwszy obóz, nazywany w grze po prostu „domem”, zbudujemy od razu po opuszczeniu lokacji, w której się budzimy. Kiedy już zagospodarujemy swój kawałek przestrzeni z Ołtarzem Płomienia w centralnym punkcie, świat stoi przed nami otworem, a my możemy oddać się (prawie) beztroskiej eksploracji terenów skrywających zarówno tajemnice, jak i niebezpieczeństwa.
Przyjaciele od zadań specjalnych
Szybko jednak orientujemy się, iż bez pomocy tak zwanych bohaterów niezależnych, ciężko będzie nam ruszyć do przodu. Muszę przyznać, iż spodobał mi się motyw z poszukiwaniem ocalałych, których możemy zaprosić do swojego obozu. Kowal, łowczyni czy stolarz w zamian za gościnę i udzielenie schronienia zaoferują swoje usługi, a wykonywanie zadań zleconych przez nowych mieszkańców pozwoli odblokować kolejne receptury, co oczywiście przełoży się na rozwój całej osady.
Enshrouded należy do gier, w których możemy robić to, na co mamy ochotę. Oczywiście, możemy kręcić się po świecie kilka godzin, zupełnie ignorując sugerowane przez twórców kroki, jednak to zdecydowanie ogranicza nam możliwości i będzie utrudniać eksplorację. W pierwszą podróż wyruszyłam zatem, nie czekając zbyt długo – wtedy to właśnie musiałam odnaleźć pierwszego ocalałego, którego miałam zaprosić do obozu. Stojąc na krawędzi klifu, tuż za moim domem, widziałam przed sobą niezbadane tereny, które tylko czekały, żebym odkryła ich tajemnice.
Mgliste Enshrouded
Jednym z głównych naszych „przeciwników” w grze jest tak zwana Mgła. To obszary, na które natrafić możemy w wielu miejscach mapy, a przynajmniej na tych terenach, do których udało mi się dotrzeć. Znajdując się w takim miejscu, chroni nas wewnętrzny Płomień, jednak tylko przez ograniczony czas, który oczywiście możemy wydłużyć na różne sposoby, między innymi za sprawą eliksirów czy specjalnych kapsuł z klepsydrą. Tam właśnie pierwszy raz natrafiłam na poważnych wrogów (wcześniej przytrafiły się jedynie wilki), którzy okazali się być Splugawionymi nieumarłymi.
Jeśli chodzi o mechanikę walki, naturalnie z każdą kolejną ulepszoną bronią, wszystko odbywa się w znacznie przyjemniejszej atmosferze, ale choćby początki nie są wyjątkowo uciążliwe. Styl pojedynków możemy także dopasować do własnych preferencji, w zależności od tego czy chcemy korzystać z broni białej, dystansowej, a może z zaklęć. Osobiście najczęściej wybieram połączenie łuku z kosturem, jednak zawsze w ekwipunku warto mieć w zanadrzu jakąś buławę lub miecz, bowiem spore znaczenie ma również rodzaj przeciwnika, z którym przyjdzie nam walczyć.
Tryb multiplayer i mechanika budowania
Podróżując przez świat w Enshrouded spotkałam już kilkanaście różnych typów wrogów, w tym również jednego, naprawdę okazałego bossa i jego mniejszych odpowiedników. O ile do pewnego momentu nieźle radziłam sobie w pojedynkę, tak w miarę postępów nieoceniona była pomoc mojego przyjaciela, który dołączył do mojej przygody. Wtedy też zauważyłam, jak wiele zyskuje gra w trybie multiplayer. Nie dość, iż osada zaczęła coraz bardziej się rozrastać, to znacznie sprawniej szło nam odkrywanie nowych możliwości, walka, eksploracja i szeroko pojęty rozwój. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, aby cieszyć się rozgrywką w samotności, ale polecam wypróbować wspólną zabawę – być może ujrzycie w niej podobne zalety, które odnalazłam ja.
Mówiąc jeszcze o rozbudowie obozu, warto skupić się przez chwilę na samej mechanice budowania, która naprawdę pozwala tworzyć epickie konstrukcje. Nie ukrywam, iż jest to jeden z moich ulubionych elementów w grach survivalowych, a w Enshrouded zdecydowanie możemy dać upust swojej kreatywności. Budowanie jest bowiem oparte na wokselach, co stwarza niemal nieograniczone możliwości. Dodatkowo nasze budowle możemy udekorować i wyposażyć w różne meble, co zwiększy poziom komfortu i wesprze naszą postać premiami od wypoczynku.
Crafting w Enshrouded
W miarę eksplorowania kolejnych lokacji i odkrywania mapy natrafić możemy na nowe biomy, oferujące inne od poznanych wcześniej surowców czy zasobów. Tym sposobem również poszerzamy swoją wiedzę na temat wytwarzania kolejnych elementów, co jest przyjemnym sposobem na rozwój swojego obozu. Przedmioty możemy wytwarzać manualnie, ale także przy stole warsztatowym lub u odpowiednich rzemieślników.
Mając na uwadze craftingową stronę Enshrouded, uważam, iż gra jest dobrze pod tym względem zbalansowana. Mam przez to na myśli fakt, iż postęp jest wystarczająco satysfakcjonujący i jednocześnie nie odbiera przyjemności z rozgrywki. Oczywiście, aby dotrzeć do pewnego poziomu i dysponować różnorodnymi narzędziami, musimy poświęcić sporo czasu w eksplorację i zdobywanie doświadczenia, jednak nie wywoływało to w żaden sposób frustracji. Powiedziałabym, iż w dążeniu do rozwoju zarówno „domu”, jak i postaci kierowała mną częściej czysta ciekawość, niż obowiązek spełnienia konkretnych wymagań postawionych nam przez grę. Poza tym wspomniane wyżej zadania od ocalałych często pojawiały się na mapie w takich miejscach, iż naprawdę niezwykle kusiło, aby gwałtownie je zbadać, choćby jeżeli były oddalone o wiele metrów od najbliższego punktu szybkiej podróży.
Rozwój na kilku płaszczyznach
Poza możliwością rozbudowania naszego obozu możemy także, naturalnie, inwestować w rozwój swojej postaci. Drzewko umiejętności jest całkiem okazałych rozmiarów i umożliwia koncentrowanie się na różnych zdolnościach – w tym tych związanych z siłą, eksploracją oraz magią. Ponadto warto poświęcić trochę uwagi pancerzowi czy ulepszeniom broni, co nie tylko ułatwi, ale i urozmaici rozgrywkę dzięki różnym bonusom oferowanym przez dane elementy.
Do swojej dyspozycji mamy również plecak – początkowo dość ograniczonych rozmiarów, jednak z czasem, z pomocą łowczyni, dodamy nowe sloty na kolejne przedmioty. Tam umieścimy wszystkie najpotrzebniejsze narzędzia, broń, zasoby, a także elementy konstrukcyjne takie jak meble czy dekoracje. Dobrze jest także mieć pod ręką kilka wspomagających naszą postać eliksirów oraz pożywienie, które dodawać nam będzie między innymi wytrzymałości czy pozwoli odzyskać nieco punktów życia. Poza plecakiem na dole ekranu widzimy pasek do szybkiego wyboru preferowanych przedmiotów, które nie będą zajmowały nam miejsca w głównym ekwipunku i będą przypisane do odpowiednich klawiszy.
Oprawa graficzna i muzyka w Enshrouded
Mimo iż mamy do czynienia z Early Accessem, ogromne błędy czy problemy techniczne nie przytrafiały się szczególnie często. Spędziłam już przy Enshrouded masę czasu, a poważne komplikacje w postaci zacięcia się gry czy unieruchomienia postaci w jakimś miejscu były na tyle rzadkie, iż nie wpływały mocno na moje ostateczne wrażenia z zabawy. Oczywiście, nie jest to nic wybitnie przyjemnego, kiedy nagle bohater dostaje niewytłumaczalnego boosta do wytrzymałości i biegnie przed siebie ile sił w nogach, ostatecznie lądując kilkaset metrów niżej po widowiskowym skoku w dół, ale osobiście posiadam wysoką tolerancję na takiego rodzaju sytuacje. Na szczęście szybki reset gry przywraca wszystko do porządku i można dalej cieszyć się rozgrywką. Z kolei jeżeli przytrafi nam się, iż utkniemy w jakimś miejscu, ze względu na charakter produkcji zawsze możemy wyjąć kilof, siekierę czy inną broń, która pozwoli nam wydostać się z opresji.
Od strony graficznej produkcja prezentuje się solidnie, choć muszę wspomnieć o tym, iż kilkukrotnie przytrafiły się drobne niedociągnięcia związane z teksturami czy oddalonymi obiektami. Nie ma tu jednak mowy o jakichś absolutnie nie do zaakceptowania błędach – ot, parę razy w powietrzu zawisł jakiś obiekt, lub znalazł się nie tam, gdzie powinien. Warto jednak zwrócić uwagę na sam projekt świata, który łączy elementy fantasy i realizm w niezwykle udany sposób. Jest to naturalnie kwestia gustu, ale na mnie oprawa graficzna robi bardzo dobre wrażenie, podobnie jak muzyka, która zmienia się w zależności od aktualnych wydarzeń rozgrywających się na ekranie.
Jeśli chodzi o optymalizację, nie przypominam sobie, żeby na moim sprzęcie przytrafiały się spadki FPS-ów czy inne problemy związane z tym aspektem. Nie grałam też jednak na najwyższych ustawieniach, wybierając w niektórych opcjach wydajność, zamiast jakości. Tutaj prawdopodobnie wiele będzie jednak zależało od tego, jakim komputerem dysponujemy i jakie mamy oczekiwania wobec tej kwestii.
Intel Core i5-13600KF (13 gen.) | GeForce RTX 3060 12 GB | 32GB DDR5 | 1TB NVME | Windows 11 Pro 64-bit |
Wczesny dostęp daje nadzieję na więcej
Mimo spędzenia masy godzin z Enshrouded wciąż chcę więcej i w najbliższym czasie z pewnością będę wracać do świata tej świetnie zaprojektowanej gry survivalowej. Ciężko jest mi choćby sformułować konkretne zarzuty wobec produkcji – po prostu naprawdę bardzo dobrze się przy niej bawię. W pewnym momencie dotarłam choćby do krańca obszaru, który jest udostępniony w ramach wczesnego dostępu i teren za granicą wygląda bardzo intrygująco, co jedynie rozbudza nadzieje na ciekawą zawartość, jaka może na nas czekać w przyszłości. Ale nie wyprzedzając faktów – mam jeszcze mnóstwo terenów do eksploracji, zatem pozostaje mi cieszyć się przygotowanymi przez Keen Games wyzwaniami. Zainteresowanym polecam zanurzyć się w ten tajemniczy, kolorowy świat, który potrafi przykuć przed ekran na długie godziny.
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Keen Games.Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!