Skip to main content

Trepang2 to duchowy następca F.E.A.R., który przywrócił mi chęć grania w strzelanki

Bullet time i superżołnierze.

Nie nazwałbym shooterów moim ulubionym gatunkiem, ale na dysku zawsze mam przynajmniej jeden tytuł, który pozwala mi zrelaksować się przy krótkiej, ale intensywnej sesji pełnej głośnych wybuchów i wartkiej akcji. Właśnie ogrywam Trepang2, czyli duchowego spadkobiercę serii F.E.A.R. Nie znajdziecie w nim zbyt wiele osobliwej atmosfery grozy, którą gwarantowały spotkania z demoniczną Almą, ale gameplay zapewnia wrażenia dorównujące legendarnej serii od Monolith Productions.

Seria F.E.A.R. - a zwłaszcza jej pierwsza część - zajmuje honorowe miejsce w sercach fanów shooterów. Podczas projektowania gry Studio Monolith Productions sięgało po motywy znane z klasyki azjatyckiego kina grozy i spopularyzowanej przez siostry Wachowskie mody na bullet time w ponadczasowym filmie Matrix. Niedawno sam sięgnąłem po pierwszego F.E.A.R.-a i przekonałem się, jak świetny jest to tytuł - ma prawie 20 lat, a wciąż warto do niego wrócić. Nie dziwię się zatem, że inspiruje twórców współczesnych produkcji.

Dorównać legendzie postanowiło kanadyjskie Trepang Studios, tworząc w zaledwie 4-osobowym zespole - wspartym kilkunastoma zewnętrznymi współpracownikami - grę Trepang2. To hardkorowa strzelanka science-fiction wypełniona po brzegi gore, złymi korporacjami i ich tajnymi eksperymentami. Po kilku latach produkcji gra została finalnie wydana w 2023 roku i ciepło przyjęta przez odbiorców. Następnie otrzymała udane DLC o nazwie Bladekisser, które poszerzyło wachlarz dostępnych broni i misji. W końcu uległem i sam musiałem przekonać się, czy faktycznie dostaliśmy „nowego F.E.A.R.-a”.

Ciekawostka - Cyfrę „2” w nazwie można rozumieć jako drugę grę studia Trepang, bo technicznie pierwsza część istnieje, ale jest jedynie demem technologicznym, w którym kierujemy… małym zwierzątkiem z rodziny morskich strzykw, którego nazwa to właśnie trepang lub bardziej pieszczotliwie - ogórek morski. Chętni mogą sprawdzić tytuł udając się do sekcji FAQ na oficjalnym discordzie twórców. „Dwójka”, oprócz tych samych autorów, nie ma z nią nic wspólnego. Idąc tym tokiem myślenia, trzecia gra, nawet jeśli byłaby to strategia czasu rzeczywistego, może nosić nazwę Trepang3.

Przerwij cykl

W Trepang2 wcielamy się w postać pozbawionego pamięci superżołnierza nazywanego enigmatycznie „Obiektem 106”. Bohatera poznajemy pojmanego i złamanego przez wycieńczający proces prania mózgu, a historia nabiera tempa w momencie, gdy z opresji ratuje go tajemnicza, zakapturzona postać. Korzystamy z szansy na ucieczkę i dołączamy do paramilitarnej formacji Task Force 27. Wraz z nimi podejmiemy się walki z korporacją Horizon, mając nadzieję na zemstę za wyrządzoną krzywdę. Podczas kampani dowiemy się także o tak zwanym cyklu, który z nieznanych początkowo powodów musi zostać przerwany.

W trakcie kilku misji fabularnych i pobocznych wyzwań odwiedzimy rozsiane po całym świecie wnętrza biurowców, platformy wiertnicze, kompleksy badawcze, a nawet gustowne pomieszczenia brytyjskiego zamku opanowanego przez kultystów. Choć to czystej krwi akcyjniak, zdarzają się krótkie fragmenty przywodzące na myśl obrazy z serii F.E.A.R. Umazane krwią i skąpane w półmroku obskurne korytarze potrafią wywołać niepokój, ale stanowią jedynie chwilową pożywkę dla wyobraźni, nie zaś motyw przewodni gry.

Niestety największym zarzutem, jaki mam do Trepang2, jest jego fabuła. Problemem nie jest sam scenariusz, który ma prostą konstrukcję - historia w serii F.E.A.R. też nie jest pod tym względem odkrywcza - ale sam sposób jego zaprezentowania. Tuż po pierwszej misji odtwarzane w tle dialogi stają się jedynie pretekstem do obcowania z najlepszą zaletą gry, czyli świetnie zrealizowanej walką. Skromny zespół musiał najpewniej zdecydować się na jakiś kompromis, a kosztowną, dobrze wyreżyserowaną fabułę zepchnięto na szary koniec długiej listy priorytetów.

Point Man, John Wick i Terror Billy wchodzą do baru

Trepang2 to przede wszystkim hardkorowy shooter, którego dynamika rozgrywki przypomina powracające do łask strzelanki w klasycznym stylu. Na Steamie gra posiada nawet tag „boomer shooter” i według SteamDB w tej kategorii znajduje się w pierwszej trójce tytułów pod względem liczby obserwujących użytkowników platformy. W rozgrywce pobrzmiewają również wyraźne echa F.E.A.R.-a w postaci umiejętności spowolnienia czasu, a taniec przy wykorzystaniu broni palnej, kopnięć z wyskoku i żywych tarcz przywodzi na myśl stylowe Gun-Fu Johna Wicka.

Pod lufę wpadną nam szeregowi ochroniarze, świetnie wyposażeni i wyszkoleni korporacyjni najemnicy, szaleni kultyści z tendencją do samospalenia, a nawet hordy mutantów. Choć typów wrogów nie jest specjalnie dużo, ich inteligencja jest bliska legendarnej jakości znanej z pierwszego F.E.A.R.-a. Podczas skradania musimy uważać na włączoną latarkę, najemnicy realistycznie flankują i przeszukują teren, a podpaleni przeciwnicy wpadają w panikę i w agonii obrzucają bohatera niewybrednymi wyzwiskami.

W walce skorzystamy z ikonicznego bullet time'u i niewidzialności. To przyjemne połączenie okazuje się przydatne, gdy chcemy zmylić wrogów i zaatakować ich z korzystniejszej pozycji lub wyskoczyć przez okno, by w spowolnionym tempie pruć w powietrzu serią z karabinu szturmowego. Spluw do wyboru mamy kilkanaście - od klasycznego pistoletu po granatnik i miniguna. Prawie każdą broń możemy modyfikować - np. ściągając kolbę z pistoletu maszynowego lub zmieniając tryb ostrzału w pistolecie. Mody musimy znaleźć podczas misji, więc wszystkie możliwości odblokujemy dopiero pod koniec kampanii - jeśli będziemy uważni.

Jeśli siła ognia z jednej broni jest zbyt mała, możemy niczym „B.J.” Blazkowicz w reboocie Wolfensteina chwycić jej kopię do drugiej ręki - ta umiejętność odblokuje się w trakcie fabuły, a gdy doszło do tego podczas mojej rozgrywki, nie mogłem rozstać się z połączeniem dwóch pistoletów i strzelby z amunicją zapalającą. Prócz dwóch umiejętności bohater ma także ponadprzeciętną siłę, którą może wykorzystać do chwytania wrogów i rzucania nimi z przypiętym do pasa, odbezpieczonym granatem. Dokupując DLC Bladekisser, na końcu fabuły otrzymacie także dostęp do miecza, który od pierwszej chwili stał się moim ulubionym sposobem na eliminację przeciwników.

A jednak liczyłem na horror

Oprawa graficzna prezentuje przyzwoity poziom, ale bardziej niż tekstury i efekty cząsteczkowe moją uwagę przyciąga umiejętna zabawa światłem, fizyka otoczenia i atmosfera grozy, którą chwilami decydują się przemycać twórcy Trepang2. Deweloperzy wyraźnie mają zarówno narzędzia, jak i odpowiednie kompetencje, aby dostarczyć fanom serii F.E.A.R. współczesny horror inspirowany dokonaniami studia Monolith Productions. Szkoda, że akurat pod tym względem Trepang Studios postanowiło iść własną drogą, bo hardkorowych strzelanek science-fiction mamy na pęczki, a horrorów w tym segmencie już niestety nie.

Niecałe 10 godzin spędzonych podczas kampani głównej i kilku misjach pobocznych w Trepang2 jest doświadczeniem przyjemnym, choć pozostawiającym niedosyt. Zdecydowanie polecam spróbować sił na poziomie Hard, czyli trzecim z sześciu możliwych - wyzwanie jest wtedy satysfakcjonujące, momentami do tego stopnia, że nie odważyłem się jeszcze spróbować czegoś więcej. Niedawno zamknięto Monolith Productions i choć sami twórcy legendarnej serii F.E.A.R. od lat nie próbowali rozwijać zakurzonych pomysłów na własną rękę, to cieszę się, że ich dziedzictwo przetrwało choćby w takiej postaci, jaką zaprezentowało nam kanadyjskie Trepang Studios.

Zobacz także