Brutalne starcia w świecie wikingów. Zanim nastał God of War: Ragnarok, mieliśmy Rune od twórców Prey
Mitologia nordycka to wdzięczny temat na krwawą grę akcji z wikingiem w roli głównej. Z takiego założenia przed laty wyszło Human Head Studios (zespół odpowiedzialny m.in. za Preya), tworząc Rune.

Human Head Studios to zespół, który odcisnął trwałe piętno na branży gier wideo. Choć na swój pierwszy (a zarazem ostatni) spory sukces ekipa ta musiała zaczekać aż do 2006 roku, kiedy to zadebiutował Prey, w międzyczasie światło dzienne ujrzały inne jej dzieła. Wśród nich było Rune, czyli przygodowa gra akcji, którą z lekkim przymrużeniem oka można uznać za przedsmak tego, co po latach dostaliśmy w God of War (2018) i jego kontynuacji, czyli God of War: Ragnarok.
Ten cykl nie jest częścią naszego działu Premium. Decydując się na zakup abonamentu, możesz jednak pomóc w tworzeniu większej liczby takich tekstów. Dziękujemy.
Kup Abonament Premium Gry-Online.pl
Brutalny świat wikingów
Rune przenosiło nas do świata wikingów i pozwalało wcielić się w syna jarla imieniem Ragnar. Protagonistę poznawaliśmy w momencie, gdy jego wioska była atakowana przez siły wroga pod dowództwem niejakiego Conracka. Stojący na czele konkurencyjnego klanu wódz próbował zdobyć runy umożliwiające mu uwolnienie Lokiego, mając nadzieję, że w ten sposób zaskarbi sobie jego przychylność, a w podzięce za pomoc otrzyma władzę nad Midgardem.
Co prawda Ragnar próbował stawić czoła Conrackowi, jednak na próżno, a swój rajd niemal przypłacił życiem. Niemal, gdyż przed śmiercią uratował go Odyn, powierzając mu zadanie przywrócenia dawnego porządku w Midgardzie, nim sprawy całkowicie wymkną się spod kontroli. Pałający rządzą zemsty wiking rozpoczął więc krwawą przeprawę, a nasza głowa była w tym, by nie tracąc swojej, zdołał on osiągnąć przyświecające mu cele.

Krwawa łaźnia
W Rune wydarzenia oglądaliśmy zza pleców bohatera, a podczas zabawy przemierzaliśmy skąpane w mroku lokacje, po drodze eliminując zastępy wrogów. Naprzeciw nas stawali m.in. draugrowie, krasnoludy czy też wrogo nastawieni wikingowie.
Walka stanowiła filar rozgrywki, a w jej trakcie Ragnar robił użytek z broni białej, czyli mieczy, toporów oraz broni obuchowej w postaci buław i młotów. W miarę postępów zdobywaliśmy coraz potężniejszy oręż, a jego rosnące możliwości znajdowały odzwierciedlenie w coraz większych rozmiarach. Te ostatnie sprawiały, że choć tarcze były tu obecne, to jednak w pewnym momencie broń Ragnara stawała się tak duża, że musiał on dzierżyć ją oburącz, co zmuszało go do rezygnacji z tej formy obrony.
Na tym jednak nie koniec, gdyż nic nie stało też na przeszkodzie, by Ragnar zabijał wrogów przy pomocy innych przedmiotów. Wśród nich prym wiodły pochodnie, które mógł podnosić z ziemi, a także… odcięte kończyny, którymi protagonista mógł okładać wrogów. Niemniej to wyżej wymieniony oręż stanowił tu główny punkt programu, gdyż z każdym jego typem powiązano specjalną moc runy, której aktywacja wymagała uprzedniego naładowania. Oprócz niej ładowaliśmy (zabijając adwersarzy) również tryb Berserka, pozwalający Ragnarowi zadawać większe obrażenia nieprzyjaciołom, jednocześnie zapewniający mu większą odporność na ataki.
Choć Rune nie było slasherem, to jednak przygotowany przez Human Head Studios system walki mógł się podobać. Wyprowadzane ataki powiązano bowiem z kierunkami, w jakich poruszał się Ragnar, co zapewniało pewną różnorodność, ciesząc oczy pchnięciami, cięciami i zamachami, a także wyprowadzaniem swego rodzaju ataków wirowych. Kiedy natomiast znudziła nam się walka w zwarciu, mogliśmy próbować pozbywać się wrogów na dystans, rzucając w nich bronią lub tym, co w danej chwili mieliśmy pod ręką.

Nie tylko samotna przygoda
Filarem Rune była kampania fabularna, podczas której mogliśmy odwiedzić zarówno krainy znane z nordyckiej mitologii (na czele z Helheimem), jak i szereg miejsc w Midgardzie. Choć twórcy starali się opowiedzieć interesującą historię, to nie ma co ukrywać, że fabuła ustępowała tu miejsca rozgrywce skupionej na akcji.
Co ciekawe, z perspektywy czasu trzeba przyznać, że ta ostatnia wcale nie była tak wartka, jak mogło się wydawać w momencie premiery Rune. Odwiedzane przez nas lokacje miały korytarzową strukturę i często zdarzały się tu momenty, w których na ekranie nie działo się… w zasadzie nic.
Kampania, której ukończenie zajmowało od 9 do 13 godzin (według serwisu HowLongToBeat), nie była jednak wszystkim, co Rune miało do zaoferowania. W grze zaimplementowano bowiem oparty na rywalizacji tryb multiplayer, który potrafił wydłużyć żywotność tej produkcji; może nie był to Unreal Tournament, jednak dało się tu całkiem przyjemnie spędzić czas.

Nierealny silnik
O Unreal Tournament wspominam nieprzypadkowo, bowiem gra działała w oparciu o technologię Unreal, która napędzała również tę produkcję. W momencie premiery Rune było chwalone za jakość grafiki, a zwłaszcza za animacje czy oświetlenie. Co z tych zachwytów pozostało do dzisiaj? Cóż, niezbyt wiele. Co prawda ruchy bohatera wciąż prezentują się całkiem przyjemnie dla oka, jednak w trakcie rozgrywki może razić skąpanie większości lokacji w ciemnościach, co sprawia, że grafika przypomina szaroburą breję. Nie zapominajmy jednak, że w chwili pisania tych słów od debiutu Rune mija dwudziesty piąty rok; gra miała więc pełne prawo się zestarzeć.
Co było potem?
Rune ukazało się na komputerach osobistych w październiku 2000 roku. Gra doczekała się dość ciepłego przyjęcia ze strony graczy i recenzentów, toteż kując żelazo póki gorące, autorzy przygotowali rozszerzenie Halls of Valhalla, którego główną atrakcją był multiplayerowy tryb HeadBall, czyli wariacja na temat piłki nożnej, gdzie graliśmy… odciętą ludzką głową.
Na tym nie koniec – rok 2001 przyniósł premierę Rune: Viking Warlord, czyli portu na PlayStation 2. Ten jednak został przyjęty chłodniej od oryginału, między innymi ze względu na gorszą jakość grafiki oraz dłużące się w nieskończoność loadingi.
W 2017 roku Human Head Studios zapowiedziało Rune: Ragnarok, które z czasem zostało przemianowane na Rune, a następnie na Rune II. Wraz z premierą pełnej wersji tego tytułu (listopad 2019), stojące za nim studio zostało zamknięte, a jego pracownicy – przeniesieni do Roundhouse Studios należącego do Bethesdy. Taki stan rzeczy z oczywistych względów nie spodobał się (mówiąc delikatnie) wydawcy gry, czyli firmie Ragnarok Game, która dopiero w październiku 2020 roku odzyskała kod źródłowy do tego dzieła.

Jak dzisiaj zagrać w Rune?
Rune to jedna z tych produkcji, którą z powodzeniem można znaleźć zarówno na platformie GOG.com, jak i na Steamie. W obu przypadkach nosi ona miano Rune Classic – na Steamie kosztuje 35,99 zł, na platformie GOG.com trzeba za nią zapłacić nieco więcej, bo 39,49 zł.
Co zaś tyczy się wydania pudełkowego – używany egzemplarz wersji na PlayStation 2 można kupić za około 35 zł. Pudełkowa edycja na PC to wydatek rzędu 55 zł.

Retro Gaming
Cykl Retro Gaming rozwijamy od października 2023 roku. Polecamy teksty wchodzące w jego skład. Poniżej linkujemy do pięciu poprzednich odcinków:
- Cyberpunkowy Tomb Raider. Oni to hybryda strzelanki i bijatyki inspirowana kultowym Ghost in the Shell
- W te Czołgi graliśmy do upadłego na długo przed World of Tanks. Tank 1990 było bliskie zwłaszcza polskim graczom
- Tak oryginalnych gier już się nie robi. MDK nie bez powodu obrosło wielkim kultem
- Strategia ekonomiczna z twistem. W Pizza Connection 2 sięgaliśmy po argument siły, gdy pierwszorzędna pizza nie wystarczała
- Gotycki horror pełen magii i koszmarów. Clive Barker's Undying pokochali recenzenci, ale gra poniosła finansową porażkę
- Wampirzyca kontra naziści. Krwawa jatka w BloodRayne do dzisiaj jest wspominana z nostalgią
Część odnośników na tej stronie to linki afiliacyjne. Klikając w nie zostaniesz przeniesiony do serwisu partnera, a my możemy otrzymać prowizję od dokonanych przez Ciebie zakupów. Nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!