Wydawnictwo Egmont wprowadziło do sprzedaży komiks Złowieszcza wojna, a więc zbiór zeszytów “The Amazing Spider-Man” (2018) #70–74 i „Sinister War” #1–4, które… no cóż. Idealne nie są, bo wprowadzony w nie chaos dorównuje wyłącznie poziomowi fanserwisu z liczbą bohaterów.
Chaos, chaos i raz jeszcze chaos, czyli Złowieszcza wojna w skrócie
Run Nicka Spencera na łamach The Amazing Spider-Man był niezwykle ambitnym przedsięwzięciem. Przez ponad trzy lata scenarzysta starał się zrewidować świat Petera Parkera, przywracając zapomnianych złoczyńców, splatając skomplikowane intrygi i mierząc się z jednym z najbardziej kontrowersyjnych wątków w historii Spider-Mana. W swoim założeniu Sinister War to pełna akcji opowieść, w której Spider-Man musi stawić czoła nie jednej, ale wielu wersjom Sinister Six. Seria nie zwalnia ani na chwilę, rzucając Petera w wir walki z niezliczonymi przeciwnikami, podczas gdy tajemniczy Kindred przez cały czas pociąga za sznurki w cieniu.
Czytaj też: Nie król snów, a detektyw z piekła rodem. Recenzja komiksu “Sandman. Teatr tajemnic”



Choć pomysł brzmi obiecująco – Spider-Man kontra armia jego najgorszych wrogów – to sposób realizacji pozostawia wiele do życzenia. Historia cierpi z powodu nadmiaru postaci i wątków, z których wiele wydaje się niedopracowanych lub wprowadzonych zbyt pospiesznie. Spencer próbuje pogodzić rozwinięte przez siebie wątki, a w tym rolę Mary Jane, odkupienie Normana Osborna oraz niepokojącą obecność Mephisto, ale zamiast porywającej przygody na łamach 288 stron, otrzymujemy chaotyczną narrację. Taką, która ciągnie się aż od samego początku, aby finalnie zafundować nam rozczarowujące zwieńczenie historii, co tyczy się choćby wyjawienia tajemnicy Kindreda.


Jednym z największych atutów Złowieszczej wojny jest szata graficzna. Artyści tacy jak Mark Bagley, Federico Vicentini i Marcelo Ferreira ożywiają sceny walki dynamicznymi kadrami i efektownymi kompozycjami. Ogromna liczba złoczyńców daje możliwość zaprezentowania wielu widowiskowych momentów, a starcia Spider-Mana z jego przeciwnikami są przedstawione z dużą energią i rozmachem… no ale finalnie wygląda to tak, jak zestaw tapet, a nie spójny komiks z sensową historią. Dlatego też ten komiks może spodobać się przede wszystkim tym czytelnikom, którzy chcą zobaczyć w jednym zeszycie szereg złoli… i tyle. Chaos opowieści niestety przytłacza fenomenalną oprawę wizualną, a szkoda.