Felieton: Sequel, remaster i remake?

1 dzień temu

Resident Evil 2, The Last of Us po raz któryś, a może Silent Hill 2? Niektórzy gracze kojarzą te tytuły sprzed dziesiątek lat, inni natomiast z bliższych, więc można powiedzieć, iż powrót marek, które były kiedyś, sprawia, iż dostają one nowe życie, a gracze poszerzają horyzonty. Jednak to zastanawia, czy branża związana z rozrywką boi się oryginalności i tylko sequel, remaster i remake mają sens?

Remaster, reboot albo sequel?

Co adekwatnie kryje się za tymi pojęciami? Już śpieszę z wyjaśnieniami, zaczynając od najprostszego. Sequel to prosta kontynuacja opowieści – kolejna część filmu czy gry, która rozwija istniejącą historię. Remaster natomiast jest kosmetycznym odświeżeniem. Wiecie, nowa grafika, lepsza jakość dźwięku, czasem poprawki w mechanice. Reboot natomiast to całkowity reset – wzięcie znanej marki i opowiedzenie jej od nowa. Czy widzicie już wspólny mianownik? Strategia jest w końcu niezwykle prosta, czyli bazujemy na tym, co już odbiorca zna.

I to nie jest tak, iż w branży filmowo-serialowej oraz growej brak kreatywnych ludzi. Jest ich wielu, co czasem ujawnia się w małych projektach lub świetnie zrealizowanych kontynuacjach dużych marek (Call of Duty, Assassin’s Creed). To jednak nie przekłada się na sukces. Nie ukryjemy, iż w branżach rozrywkowych pierwsze skrzypce zawsze grają pieniądze. Premiery to ryzyko finansowe, które musi być zniwelowane, bo obok odrabiania strat, zadowoleni też muszą być i inwestorzy. Dziś niestety, łatwiej jest sprzedać coś, co jest znane i lubiane, a produkcje wymyślające koncepcję koła na nowo mają różny, czasem bardzo krótki żywot. choćby jeżeli marketing takich dzieł jest prostszy, bo praktycznie nakręca się sam.

Stare, ale nowe, czyli szansa dla następnych graczy…

Pewnie znajdą się tacy, co zgodzą się ze mną, iż remaki mają jedną podstawową zaletę dla odbiorcy. Mianowicie mogą oni nadrobić coś kultowego. Przykładem może być świetny remake Silent Hill 2 od naszego rodzimego Bloober Team. Innym równie wartym uwagi tytułem może być remake Dead Space z 2023, w którym zmiany wprowadzone do gry jeszcze bardziej potęgowały mroczny i straszny klimat walki o przetrwanie na pokładzie USG Ishimury. W przypadku pierwszej produkcji technologiczne rozwiązania sprawiły, iż wizyta w cichym mieście stała się bardziej mroczna i przerażająca przez oświetlenie i zmianę tego, jak porusza się nasz bohater. Natomiast w kwestii Dead Space do dziś uważam, iż dodanie głosu głównemu bohaterowi dodaje głębi jego strachu i motywacji do znalezienia ukochanej na pokładzie. Również dużo w tym tytule robiło to, czy gramy na padzie DualSense, gdzie czuliśmy reakcję naszej broni, kopania potworów, czy też czuliśmy się jakbyśmy my byli w stroju za sprawą głośniczka ze wspomnianego kontrolera.

Rozumiem również tych, którzy postrzegają to jako wadę. Nie dlatego, iż pragną przynależeć do elitarnego grona, które istniało, gdy to było modne, ale z powodu stworzenia sytuacji rynkowej, w której termin „przesyt” jest jak najbardziej uzasadniony. Nie zapominajmy także o argumentach dotyczących odgrzewanych kotletów, które dla studiów, oferujących nam tę samą grę ponownie, stanowią zastrzyk gotówki, ale jednocześnie są zmarnowaną szansą na wprowadzenie nowości.

Czy oryginalność ma jeszcze sens i prawo bytu?

Pewnie, iż ma. Dla jednych to będzie coś nowego w gatunku soulslike. Innym odbiorcom będzie pasować następna wersja słynnej już serii od Ubisoftu, czy kolejnego Diablo ze zmianami dającymi faktycznie jakiś powiew świeżości w schematyczności. Warto też pamiętać o niezależnych twórcach – zarówno w kinie, jak i w gamedevie – którzy nie mają budżetów wielkich korporacji, ale nadrabiają kreatywnością. To oni (ostatnio) najczęściej podtrzymują wiarę, iż innowacja nie umarła. A zamiast tego ma się dobrze i dla niektórych to synonim sukcesu.

Pozostaje więc zadać pytanie: czy to naprawdę branża boi się nowych pomysłów, czy może my – odbiorcy – wolimy bezpieczne historie, które znamy i lubimy? Być może właśnie winę za ten stan rzeczy należy dzielić po równo. W końcu łatwo krytykować wtórność, to właśnie seanse i zakupy biletów pokazują, czego tak naprawdę chcemy. A jeżeli co roku ustawiamy się w kolejce po kolejny remaster jakiejś przygody Batmana, Asasyna, czy Skyrima, to może nie branża unika nowości, tylko my nie jesteśmy gotowi na ryzyko odkrycia czegoś, co nie jest w naszej strefie komfortu?

Kup https://pograne.eu/ewolucja-grafiki-w-grach-felieton/

Treść


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Idź do oryginalnego materiału