Finał Destiny 2: Epizod Echa — recenzja (PS5). Ciąg dalszy niedługo

3 godzin temu

W końcu zakończył się pierwszy epizod kosmicznej sagi Bungie. Nessus zwiedzony, nowe bronie zdobyte, a niebezpieczeństwo pod postacią Weksów zażegnane. Przynajmniej na razie. Jedyne co nam teraz pozostaje to czekać do 8 października, kiedy to rozpocznie się kolejny rozdział pod tytułem Widmo. Czy finał Destiny 2: Epizod Echa był wystarczająco zadowalający, aby zaspokoić moje nadzieje? Czy obecna forma faktycznie bardzo różni się od wcześniej wypuszczanych sezonów? O tym za chwilę. Najpierw chciałbym wspomnieć o tym wszystkim, co ostatnio działo się w szeregach Bungie i w jaki sposób wpłynęło to na moje postrzeganie tej marki.

Nie jest dobrze

Powiem szczerze, iż ciężko mi ostatnio wcielać się w swojego Strażnika. Za każdym razem, gdy widzę ekran tytułowy, przypomina mi się jak wiele osób, które włożyły w ten tytuł masę pracy i serca najprawdopodobniej nigdy już nad nimi nie popracuje. Gdy tylko widzę coś nowego, poznaję dalszą część fabuły lub wpada mi kolejna świeża pukawka, zastanawiam się, czy stojący za nią pracownik siedzi jeszcze przy swoim biurku, czy szuka nowego miejsca zatrudnienia.

Gdy zaczynałem swoją przygodę z Destiny, nie spodziewałem się, iż tak bardzo wsiąknę w ten świat. Dawał mi on zawsze poczucie spokoju i pozwalał odpocząć od trudności codziennego życia. Teraz wywołuje tylko niechciane myśli o przyszłości zarówno samej gry, jak i ogromnej liczby pracowników, która musiała pożegnać się ze studiem. Właśnie dlatego mam w tej chwili mieszane uczucia względem marki. Nie gram po to, aby dokładać sobie dodatkowych przemyśleń, tylko dla relaksu i możliwości odcięcia się od rzeczywistości, chociaż na chwilę. Niestety w obecnej sytuacji jest to niezwykle trudne.

Nadal planuję pisać zarówno o nowościach, jak i kolejnych epizodach. Będę to jednak robił zdecydowanie rzadziej i prawdopodobnie mniej entuzjastycznie niż do tej pory. o ile moje nastawienie się nie zmieni, być może zrobię sobie dłuższą przerwę w niedalekiej przyszłości.

Finałowe starcie

Skoro w końcu zrzuciłem z serca swoje żale, mogę przejść do podsumowania historii epizodu Echa. Ciężko jest pisać o jej zakończeniu bez spojlerów, ale postaram się, aby nie uchylić za bardzo rąbka tajemnicy. W wyniku zderzenia sił Światła i Ciemności podczas ostatecznie bitwy ze Świadkiem powstało kilka fragmentów, z których jedne wylądował na Nessusie. Na powierzchni planty zaczęły pojawiać się Weksy, które ewidentnie odstawały od norm. Okazało się, iż są one kontrolowane przez ukrytą pod powierzchnią postać.

Przez kilka miesięcy przebijaliśmy się przez liczne zadania, trzy bardzo dobrze przygotowane pola bitwy oraz misję egzotyczną. Wszytko to, aby w końcu rozwikłać zagadkę i pokonać czającego się w głębokich podziemiach przeciwnika. Niestety według nie fabularnie obecny epizod nie zachwycił. Po doskonałym Ostatecznym Kształcie ciężko jednak się dziwić. Kulminacja dziesięcioletniej sagi zawsze wypadnie lepiej niż czteromiesięczna opowieść. Echa to trochę taki film osadzony w MCU po zakończeniu sagi nieskończoności. Jakość przez cały czas w porządku, ale jednak do ideału sporo brakuje. Zdecydowanym plusem opowieści jest Macierz, która potrafi zarazić dobrym humorem. Związek Ozyrysa oraz Świętego-13 dla wielu był słabym punktem, ale mnie się podobał. Szkoda tylko, iż kulminacja całości odbyła się w formie cutscenki. Więcej nie napiszę, bo musiałbym popsuć całe zakończenie, a sam nie lubię, gdy ktoś zdradza mi takie rzeczy.

Przeczytaj również: Finał Destiny 2 Ostateczny Kształt (PS5)

Niby inaczej, a jednak to samo

Kolejnym niewesołym faktem jest to, iż epizody tak naprawdę nie zbyt zmieniły całą formułę sezonów. Format jest bardzo podobny, tylko zamiast czterech rozszerzeń co trzy miesiące dostajemy trzy co cztery. Mam wrażenie, iż pomysł ten powstał tylko i wyłącznie po to, aby Bungie miało więcej czasu w wykończenie kolejnych rozdziałów. Ostateczną decyzję w tej sprawie będę mógł podjąć jednak dopiero pod koniec kolejnego rozdziału. Powód jest prosty. Zawartość, która startowała wraz z nadejściem większego dodatku, w zasadzie zawsze była trochę słabsza. Poza tym w październiku od razu dostaniemy całą fabułę. Trochę irytowały mnie te trzytygodniowe przerwy między skrawkami opowieści. Mam nadzieję, iż Widmo wypadnie lepiej niż Echa.

Brak zachęty

Z jakiegoś powodu straciłem zapał do gonienia za kolejnymi elementami ekwipunku. Nie wiem, czy moje zmęczenie zdobywaniem kolejnych broni oraz zbroi spowodowane jest całą sytuacją, która opisywałem wcześniej, czy zwyczajnie mi się to znudziło. Mój obecny arsenał jest więcej niż zadowalający, a pancerza nie zmieniałem już od bardzo dawna. Nie liczę tutaj przedmiotu klasowego i hełmu, ponieważ są one potrzebne, aby szybciej nabijać reputację z obecnym sprzedawcą pod postacią Macierzy. Mój skarbiec jest pełny snajperek, rewolwerów, wyrzutni rakiet i egzotycznych części zbroi, które w zupełności wystarczą do eksterminowania hord kosmitów.

Mam również wrażenie, iż nie jestem jedyną osobą, która ostatnio ma takie odczucia. Oglądając filmiki różnych twórców skupionych na Destiny, odnoszę wrażenie, iż nawiedzają ich podobne myśli. Obawiam się jednak, iż nadchodzący epizod nie za bardzo to zmieni. Wygląda na to, iż dopiero DLC o kryptonimie Apollo wniesie długo wyczekiwanie zmiany do systemu nagród.

Nie zrozumcie mnie źle. Dla nowych Strażników obecne rozszerzenie ma wiele do zaoferowania. Egzotyczny karabin automatyczny Jednoosobowy Chór, jak i reszta arsenału przygotowana przez studio z Waszyngtonu przypadnie do gustu nie jednemu świeżakowi. Ja mam po prostu tyle broni, iż raz na jakiś czas muszę czyścić kolekcję, a nie jest to najprzyjemniejsza czynność. W końcu poświeciłem sporo czasu, aby nazbierać pasujące mi bronie i trochę smutno mi się z nimi na zawsze rozstawać.

Finał Destiny 2: Epizod Echa — podsumowanie

Pomimo tego, iż wydźwięk mojego tekstu może być mocno negatywny, przez cały czas uważam, iż Destiny 2 ma to coś. Gdyby nie ta cała nieprzyjemna otoczka, ciągnącą się za serią od kilku miesięcy jestem pewny, iż moje podejście byłoby trochę inne. Zawartość Ech jest jak najbardziej w porządku i jestem pewny, iż wielu przez cały czas potrafi czerpać euforia z codziennego obcowania z marką. Ja w tej chwili loguję się, żeby poznać ciąg dalszy historii oraz powoli robić porządki w przygotowaniu na kolejne DLC. Bungie już wiele razy udowodniło, iż potrafi wznieść się na wyżyny i mam nadzieję, iż Widmo udowodni to po raz kolejny.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie kodu dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie DLC w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższego materiału.
Idź do oryginalnego materiału