Po roku od premiery na PlayStation 5 Final Fantasy VII Rebirth trafia w końcu na komputery osobiste. To drugi rozdział w ambitnym projekcie Square Enix, który przenosi kultową historię z 1997 roku w nowoczesne realia. Po wydarzeniach z pierwszej części remake’u Cloud i jego towarzysze w końcu opuszczają industrialne mury Midgaru, wyruszając w podróż przez znacznie rozleglejszy świat.
Choć kontynuacja przygód popularnego najemnika początkowo mogła budzić obawy, w końcu podzielenie klasycznego jRPG na trzy części to dość odważna decyzja, gwałtownie okazuje się, iż twórcy mieli dobry pomysł na rozwinięcie oryginalnej opowieści. Rebirth nie jest już ograniczone zwartą, miejską strukturą poprzednika. Zamiast tego oferuje rozległe tereny do eksploracji i znacznie więcej swobody w odkrywaniu świata gry. Sprawdźmy więc, jak ta nowa odsłona radzi sobie na PC i czy warto było czekać na tę wersję.
Spis Treści
- PC w końcu z prawdziwą wydajnością
- Poza murami Midgaru
- System walki nie zawodzi
- Ogrom dodatkowej zawartości
- Zróżnicowana oprawa audiowizualna
- Warto było czekać
Final Fantasy VII Rebirth na PC w końcu z prawdziwą wydajnością
Największą zaletą pecetowej wersji Rebirth jest zdecydowanie odblokowana liczba klatek animacji. Podczas gdy posiadacze PS5 musieli wybierać między trybem jakości (30 FPS) a wydajności (zmienne 60 FPS), na PC gra potrafi działać ze stałymi 90+ klatkami. Czasami choćby więcej, oczywiście przy odpowiednio mocnym sprzęcie. Na testowej konfiguracji, przy limicie 120 FPS, płynność utrzymywała się średnio na poziomie 100 klatek (RTX 4070Ti Super / Ryzen 7 7800X3D). Oczywiście z okazjonalnymi spadkami wydajności, głównie przy wejściu do nowych lokacji. Warto wspomnieć, iż początkowy prolog może odstraszyć uporczywym stutteringiem, jednak po jego ukończeniu i wejściu do otwartego świata, problemy te zostają ograniczone do minimum.
Wersja PC oferuje znacznie lepszą jakość obrazu. Wyższe rozdzielczości i brak konieczności stosowania dynamicznego skalowania sprawiają, iż tekstury i modele postaci wyglądają znacznie ostrzej niż na konsoli. Szczególnie widać to w rozległych przestrzeniach otwartego świata. Tam dalekie plany nie cierpią już z powodu agresywnego rozmycia. Jedynym technicznym zgrzytem, poza wspomnianym stutteringiem, jest dość długi proces kompilacji shaderów przy pierwszym uruchomieniu oraz — co może zaskoczyć, brak wsparcia dla monitorów ultrawide.
Poza murami Midgaru
Historia w Rebirth rozpoczyna się w mieście Kalm, gdzie Cloud opowiada o wydarzeniach z przeszłości i swoim pierwszym spotkaniu z Sephirothem. To jednak tylko preludium do znacznie większej przygody. Po raz pierwszy w remake’owej trylogii opuszczamy ciasne uliczki na rzecz rozległych, półotwartych lokacji. Docenić trzeba fakt, iż na PC zwiększony zasięg renderowania i ulepszone tekstury pozwalają lepiej dostrzec dbałość o detale i rozmach przygotowanych przez twórców terenów.
Square Enix zdecydowało się na typowe rozwiązania znane ze współczesnych gier. Znajdziemy tu wieże odkrywające zawartość mapy, punkty szybkiej podróży czy zbieranie surowców. Przemierzanie terenów urozmaica system poruszania się, głównie za sprawą wierzchowców Chocobo oraz innych środków transportu. Każdy region ma własną specyfikę i zestaw aktywności pobocznych, często powiązanych z głównymi bohaterami. Niestety czasem można odnieść wrażenie, iż twórcy na siłę starali się wypełnić lokacje dodatkową zawartością, przez co niektóre zadania wydają się dość sztampowe.
System walki nie zawodzi
Największą siłą Final Fantasy VII Rebirth jest system walki, łączący elementy akcji z klasycznym, turowym modelem znanym z oryginału. Starcia toczą się w czasie rzeczywistym, gdzie podstawowe ataki służą do wypełniania paska ATB, pozwalającego na użycie specjalnych umiejętności czy zaklęć. Na PC zwiększona płynność animacji i responsywność sterowania sprawiają, iż pojedynki są jeszcze bardziej satysfakcjonujące niż w wersji konsolowej.
Walka wymaga strategicznego podejścia. Możemy swobodnie przełączać się między członkami drużyny, wykorzystując ich unikalne zdolności i budując potężne kombinacje ataków. System ten szczególnie błyszczy podczas starć z bossami, które są prawdziwymi spektaklami, wymagającymi nie tylko sprawnych palców, ale i taktycznego myślenia. Warto też wspomnieć o zaimplementowanym systemie synergii między postaciami, który pozwala na wykonywanie efektownych ataków łączonych. Szkoda tylko, iż materia — czyli system magii — została nieco uproszczona w porównaniu z oryginałem.
Ogrom dodatkowej zawartości
Rebirth oferuje znacznie więcej niż tylko główny wątek fabularny. Każda lokacja wypełniona jest dodatkowymi aktywnościami, od prostych zadań pobocznych po bardziej złożone minigry. Na szczęście większość z nich została dobrze zaimplementowana w pecetowej wersji — sterowanie podczas wyścigów Chocobo czy w trakcie rozgrywek w Queen’s Blood (karcianą grę będącą małą grą w grze) działa bez zarzutu zarówno na kontrolerze, jak i na klawiaturze.
Szczególną uwagę warto zwrócić na Queen’s Blood. To rozbudowana gra karciana z własnym zestawem zasad i strategii, gdzie zbieramy kolejne karty i mierzymy się z coraz trudniejszymi przeciwnikami. Jest to jedna z tych aktywności pobocznych, która potrafi skutecznie odciągnąć od głównego wątku na długie godziny. Niestety nie wszystkie dodatkowe zajęcia stoją na równie wysokim poziomie. Część zadań zlecanych przez Chadleya, postać odpowiedzialną za system walki symulacyjnej, to po prostu mało inspirujące wypełniacze czasu.
Zróżnicowana oprawa audiowizualna
Po technicznej stronie wersja PC oferuje szereg usprawnień w porównaniu z konsolowym wydaniem. Poza wspomnianą wcześniej odblokowaną liczbą klatek animacji otrzymujemy pełne wsparcie dla DLSS i innych technik skalowania obrazu. Dzięki takim elementom choćby posiadacze słabszych kart graficznych mogą cieszyć się płynną rozgrywką przy wysokich ustawieniach graficznych. Menu opcji pozwala na dostosowanie wielu parametrów graficznych, a gra znacznie lepiej radzi sobie z wyświetlaniem dalekich planów i detali niż wersja konsolowa. Jedynym poważniejszym mankamentem pozostaje brak wsparcia dla monitorów ultrawide.
Ścieżka dźwiękowa to prawdziwy popis umiejętności kompozytorów. Klasyczne utwory z oryginału doczekały się nowych, imponujących aranżacji, które doskonale podkreślają klimat zarówno intensywnych starć, jak i spokojniejszych momentów. Muzyka dynamicznie dostosowuje się do sytuacji na ekranie, płynnie przechodząc między różnymi wersjami tych samych utworów. Docenić należy też jakość angielskiego dubbingu, który stoi na wysokim poziomie. Dla purystów dostępna jest również oryginalna japońska wersja językowa. Niestety zabrakło polskiej lokalizacji, co może być problematyczne dla graczy słabiej znających angielski.
Warto było czekać na wersję PC Final Fantasy VII Rebirth
To solidny port, który pod względem technicznym spełnia większość oczekiwań graczy. Odblokowana liczba klatek animacji, lepsze tekstury i wsparcie dla nowoczesnych technologii skalowania obrazu sprawiają, iż jest to w tej chwili najlepsza wersja gry. Początkowe problemy ze stutteringiem czy brak wsparcia dla monitorów ultrawide to niewielkie niedogodności, które nie psują ogólnego, pozytywnego wrażenia.
Same fundamenty rozgrywki pozostają niezmienione. To wciąż ta sama, pełna zawartości gra, która może pochłonąć na długie godziny. System walki jest satysfakcjonujący, a rozległe lokacje zachęcają do eksploracji, choćby jeżeli część pobocznych aktywności wydaje się zbyt sztampowa. Dla fanów serii to obowiązkowa pozycja. o ile chodzi o nowych graczy, to tutaj jest pewien problem, bo bez znajomości FF7 Remake, ciężko polecić środkową część trylogii mimo jej całej zawartości i jakości.
Final Fantasy VII Rebirth – recenzja (PS5). Legenda powraca!
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Cenega.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.