Fortuna sprzyja odważnym. Recenzja: Diamenty

itomigra.blogspot.com 2 godzin temu

Fantastyczne nowości wpadły nam w tym miesiącu- o Za Garść Miedziaków mogliście przeczytać ostatnio, a Babilon przybliżaliśmy na początku miesiąca. Przyszedł czas na zrównoważenie i rzucenie okiem na grę, która może nie ma tak długiej historii, jak Zaginione Miasta, ale bezapelacyjnie nie jest już nowością na rodzimym rynku. Czy wciąż jest hot? Zapraszam do recenzji.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Diamenty
to imprezowy tytuł planszowy dla 3-8 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Według pudełka nad grą spędzimy około 30 minut. Projekt powstał w dwóch przepotężnych głowach- Alana R. Moona oraz Bruna Faiduttiego. Jeden zabrał świat na wycieczkę pociągiem (bestsellerowe Wsiąść do Pociągu), a drugi doprowadził do zdrad i intryg w sercu Cytadeli. Pierwszy nakład gry ukazał się kilka lat temu pod sztandarem 2Pionków, odnogi wydawnictwa Portal Games, które aktualnie dba o dodruki.

Uległa zmianie grafika pudełka (choć sam rozmiar pozostał). Jest ciut mniej mroczna, a bardziej familijna. Szczerze powiem, iż podoba mi się, ale wolę chyba ciemniejszą odsłonę. W pudełku znajdziemy: planszetkę startową, wejścia do jaskiń, talię lochów (z pułapkami), pionki graczy i dedykowane im karty (powrotu do obozu i dalszej eksploracji). Największą furorę zawsze robią skrzyneczki (dla każdego uczestnika) zapełniające 80% pojemności pudełka i tytułowe kryształy w dwóch kolorach. Do gry wprowadza krótka instrukcja (zawierająca wariant rozgrywki z reliktami).

Zasady:


Przygotowując zabawę, planszetkę umieszczamy na środku, a na niej odliczające czas zakładki tunelów. Każdy z uczestników wybiera kolor i zbiera wszystkie przypisane mu komponenty. Talię korytarzy tasujemy i umieszczamy w zasięgu ręki. Jesteśmy gotowi do zabawy.

Gramy 5 rund. Każda przebiega według tego samego schematu. Jeden z graczy odkrywa kartę z talii i umieszcza ją przy aktualnym wejściu do podziemi, rozpoczynając eksplorację (w późniejszych turach, kontynuujemy zwiedzanie danego lochu!). Wszystkie pionki zostają na nią przeniesione. jeżeli karta przedstawia diamenty, rozdzielamy je po równo pośród graczy. jeżeli zostaje nadwyżka, pozostaje na karcie. Uwaga! Zdobyte w ten sposób diamenty, umieszczamy przed sobą! Następnie- w tajemnicy- wybieramy jedną ze swoich kart (powrót do obozu/dalsza eksploracja), by określić naszą przyszłą akcję. Na "trzyyyy-cztreeery" je ujawniamy. Osoby wracające do obozu nie biorą udziału w przyszłej eksploracji, ale po drodze w bezpieczne miejsce, zgarniają te kamienie, które zostały na ścieżce (oczywiście jeżeli w jednej turze jest więcej "tchórzy", dzielą się zdobyczą). Uwaga! Dopiero powrót do obozu pozwala zasejwować zebrane diamenty i wrzucić je do skrzynki.

Drugą opcją jest dalsza eksploracja, czyli powtórzenie dobrania karty i rozbudowy lochu. Oczywiście wciąż mogą pojawiać się diamenty, ale istnieje też ryzyko wpadnięcia w pułapkę. W talii wtasowane są przeszkody (po 3 sztuki). Pierwsze odkryte zagrożenie (np. wąż) nie wpływa na zabawę. Dopiero zdublowanie go, "kasuje" całą aktualną eksplorację i kończy rundę. Osoby, które wpadły w pułapkę, tracą wszystkie diamenty umieszczone przed sobą. Ale niech nie tracą ducha! Lochów jest pięć (w każdej eksplorujemy inny) i jeszcze będzie szansa się wzbogacić. Diamenty zwycięży osoba, która po ukończonych ostatnich podziemiach, zachomikuje w swojej skrytce największą liczbę kamieni szlachetnych.

Wrażenia:


Serce mi pęka, gdy widzę, jak wiele dobrych gier umiera po pierwszym nakładzie. Wiadomo, iż tytuł żyje najlepiej w chwili premiery, a tydzień po już nikt o nim nie pamięta. "Przecież wchodzą kolejne nowości....!". Jasne, to my- gracze- sprawiliśmy sobie taki los. Cóż. Ja jestem z tych, którzy starają się wracać do gier, jeżeli tylko nadarza się okazja. Każdy tytuł, przynajmniej dwa razy w roku, powinien być wyciągnięty i ograny (a jak wychodzi w praktyce? Cóż x2). Trzeba się więc cieszyć tym, co mamy. A wznowili nam całkiem fajną gierkę, która stanowi mocną kontrę dla wszystkich kalamburowo-śmieszkowych imprezówek (i mam do niej niesamowity sentyment!)!

Diamenty to dla nas klasyk luźnych spotkań przy stole
. Banalnie proste zasady i gameplay zbudowany na ryzyku, a przy tym świetnie podany klimat Indiany Jonesna, skradły serca niejednego współgracza. Nie jest to stricte gra blefu. Nie jest to też przepełniona interakcją bijatyka. Nie wymaga planu, ani zaangażowania. A jednak ma w sobie coś, co budzi w nas "ej, to tylko 5 rund?!". Ja wiem, iż mechanizm nie jest doskonały, czasem losowy, a rozbieżności punktowe bywają miażdżące (np. 50 do 4)- ale biorąc pod uwagę ogólnikowy fun, to te zarzuty bledną. Przyjemny, uniwersalny temat, trochę emocji, podpuszczania i gadżeciarstwa (duże, świecące diamenciki i skrzynki!), to przecież doskonały pomysł, by spędzić z familią trochę czasu. Mało tego! Diamenty są przystosowane do tego, by cieszyć liczne rodziny i gości. kilka jest imprezówek dających "planszówkową" frajdę aż do ośmiu osób! Serio- kilka móżdżenia, minimalne zaangażowanie- czysta radocha i dzika satysfakcja.

Bardzo nas cieszy dodruk. Warto po Diamenty sięgnąć i zachować w kolekcji. Niewielkie pudełko, ale po brzegi wypchane emocjami. Niby ryzykownie jest sięgać po gry typu "push your luck"- nie wszyscy kumają specyficzną satysfakcję z nich płynącą, ale tu możecie mi zaufać. Fortuna sprzyja odważnym, a jak raz zdobędziecie niepodzielne 10 diamentów, będziecie wiedzieć, co mam na myśli. Polecamy!
Plusy:

+ korzystna reedycja graficzna
+ gra ryzyka
+ sporo emocji
+ niezależna językowo
+ banalne zasady
+ dobra gra familijna
+ alternatywa dla kalamburowych i słownych imprezówek
+ bawi tłum (do 8 osób!)
+ syndrom kolejnej partyjki
+ dodatek z Reliktami

Minusy:

- gry ryzyka nie są dla wszystkich
- brak wariantu dwuosobowego (mechanizm musiałby być solidnie przeprojektowany)

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału