Jedną z moich ulubionych gier ostatnich lat bez wątpienia jest Frostpunk, który w 2018 roku pozwolił mi szerzej spojrzeć na gatunek, jakim są city-buildery. Przyciągnęła mnie nie tylko mroźna atmosfera czy możliwość zarządzania społeczeństwem i miastem w trudnych warunkach, ale również ten wyjątkowy aspekt podejmowania wątpliwych moralnie decyzji, które służyć mogły jednak wyższemu celowi. Choć od premiery tej nietuzinkowej w moich oczach produkcji minęło już kilka lat, regularnie wracałam do klimatycznych terenów Frostland, najlepiej smakujących chłodnymi wieczorami przy gorącej herbacie. Nie było więc mowy o pominięciu premiery kontynuacji, jaką jest Frostpunk 2.
Początki z Frostpunk 2
Niezwykle optymistycznie nastawiona zasiadłam więc do najnowszej odsłony cyklu od 11 bit studios, która powitała mnie klimatycznym menu. Akcja Frostpunk 2 rozgrywa się kilkadziesiąt lat po burzy śnieżnej, która miała miejsce w pierwszej części. przez cały czas mamy do czynienia z mroźnym, nieprzyjaznym środowiskiem, w którym przyjdzie nam odpowiednio pokierować miastem i ludnością. Najpierw zabrałam się za scenariusz, żeby nie tylko poznać historię przygotowaną przez twórców, ale i oswoić się ze sterowaniem i mechanikami. W grze pojawiły się jednak pewne zmiany, które – muszę przyznać – początkowo nie zostały przeze mnie przyjęte zbyt entuzjastycznie.
Zaczynając jednak od początku, scenariusz składa się z prologu oraz 5 rozdziałów, które prowadzą nas przez wydarzenia rozgrywające się w Nowym Londynie i jego okolicach. Kampania jest z pewnością wymagającą, bo trzeba powiedzieć, iż Frostpunk 2 do gier łatwych nie należy. Choć osobiście wybrałam najniższy poziom trudności, i tak miałam z początku pewne problemy, które w dużej mierze wynikać mogły jednak z procesu wdrażania się w rozgrywkę. Tak czy inaczej, każdy zainteresowany może dopasować dzięki specjalnych suwaków stopień trudności poszczególnych elementów – gospodarki, wytrzymałości społeczeństwa czy pogody. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, aby postawić przed sobą jeszcze większe wyzwanie, wedle własnych preferencji.
Co jednak najbardziej mnie interesowało w przypadku kontynuacji jednego z moich ulubionych city-builderów, to tryb swobodny, w którym sama mogę ustalić zasady. Utopia Builder, bo tak nazywa się omawiany tryb, umożliwia rozgrywkę na 7 różnych mapach. Każda z nich oferuje różne możliwości, a także rozmiar obszaru, na którym możemy budować. No właśnie, budować, ale trochę inaczej, niż w „jedynce”.
Zmiany, zmiany…
Przejdźmy zatem do punktu, o którym wspominałam powyżej w kontekście zmian, które po rozpoczęciu rozgrywki nie przypadły mi do gustu. Mowa o nowym sposobie budowania – zamiast stawiania pojedynczych obiektów, tworzymy bowiem od razu całe dzielnice. Dodatkowo, aby dotrzeć do pewnych miejsc, musimy wykorzystać lodołamacze, czego wcześniej w serii nie uświadczyliśmy. O ile te drugie są całkiem ciekawym dodatkiem, który nieco urozmaica rozgrywkę, wymagając sporej liczby siły roboczej, tak budowanie całych dzielnic „na raz” trochę mnie rozczarowało. Mam na myśli fakt, iż pod tym względem gra robi za nas niemal wszystko – tworzy nie tylko budynki w wybranych przez nas heksagonach, ale też doprowadza do nich drogi czy oświetlenie. W późniejszych etapach, gdy poprowadzimy już odpowiednie badania nad wybranymi technologiami, możemy „dokładać” kolejne budowle do dzielnic mieszkalnych, przemysłowych czy spożywczych, ale przez cały czas czuję, iż ten element gry nie porywa mnie w pełni i odbiera Frostpunkowi jego „city-builderowość”.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku znanych z pierwszej odsłony Automatonów. Stanowiły one w końcu bardzo cenny twór, który po (zazwyczaj) długiej rozgrywce i różnych poświęceniach nagradzał nas możliwością zastąpienia pracowników robotami. Zawsze z przyjemnością obserwowałam, jak Automatony radziły sobie przy, chociażby, wydobywaniu surowców, natomiast we Frostpunk 2 ich rola ogranicza się do przechadzania się po mieście, bez wyraźnego wpływu na grę. A szkoda.
Z drugiej strony, jak zaznaczyłam wcześniej, dzielnice nieco zawiodły mnie jedynie w pierwszych godzinach zabawy. W miarę spędzania coraz większej ilości czasu przy grze przyzwyczaiłam się do tego elementu, choć w głębi serca przez cały czas uważam, iż rozwiązanie zaimplementowane w „jedynce” sprawiało mi więcej satysfakcji. W drugiej odsłonie budowanie wymaga od nas wprawdzie jeszcze bardziej strategicznego planowania (ze względu na rozłożenie zasobów i wielkość dzielnic), ale brakuje mi nieco więcej swobody w zakresie kształtowania wyglądu miasta.
Polityczne ugrupowania i ustanawianie praw
Nie mogę natomiast narzekać na rozbudowane drzewko technologiczne, które umożliwia przeprowadzanie różnego rodzaju badań. W każdej, podobnej do omawianej produkcji grze, niemałą radochę sprawia mi decydowanie o tym, czego potrzebuję najbardziej w danym momencie, mając na względzie posiadanie zasoby. Tutaj surowcem potrzebnym do rozwoju technologicznego są ciepłowniki, wpływające w ramach podatku od mieszkańców.
Ponadto Frostpunk 2, podobnie jak poprzednik, oferuje możliwość ustanawiania praw. Muszę jednak nadmienić, iż sequel wprowadza dodatkowy, bardzo interesujący aspekt, o którym musimy pamiętać, a mianowicie Radę. Ta gromadzi się w Ratuszu, by obradować nad przepisami, które możemy wprowadzić w naszym mieście. Co istotne, w grze pojawiła się nowość pod postacią frakcji, a jej reprezentanci chcą mieć swój udział w zarządzaniu mroźną metropolią. My – jako Kapitanowie – możemy nawiązywać różne sojusze, wyrażać poparcie dla poszczególnych grup czy doprowadzać do pozbycia się niewygodnych organizacji. Nasze działania mogą także wywoływać spore niezadowolenie, co może poskutkować buntem. Nie mogę również nie zwrócić uwagi na możliwość podejrzenia każdego z członków Rady z osobna – dzięki temu możemy dowiedzieć się nieco więcej na temat naszych obywateli. Choć próby politycznego lawirowania pomiędzy stronnictwami mogą okazać się sporym wyzwaniem, osobiście bawię się bardzo dobrze, próbując zapanować nad żądaniami mieszkańców i ponosząc różne konsekwencje swoich decyzji.
Mniej „osobisty” Frostpunk 2
Uwagę zwraca również znacznie większa liczba mieszkańców i siły roboczej, którą dysponujemy. Frostpunk 2 stał się mniej „osobisty” – mam na myśli fakt, iż ciężar doświadczeń mieszkańców nie wpływa na mnie tak znacząco, jak w przypadku pierwszej odsłony, a śmierć obywateli nie jest już aż takim wydarzeniem. Prawdę mówiąc, większą część mojej uwagi pochłaniało samo zbieranie zasobów czy żywności i zarządzanie ekspedycjami, które podróżowały po Frostlandzie w poszukiwaniu kolejnych źródeł surowców, nowych ocalałych lub miejsc odpowiednich do założenia kolonii. Bo, właśnie, kolonie to kolejna nowość, która urozmaica tytuł i pozwala na wymianę dóbr lub siły roboczej pomiędzy osadami. Sytuacja potrafi w pewnym momencie naprawdę się pokomplikować, szczególnie gdy próbujemy zapanować nad niejednokrotnie wkradającym się chaosem zarówno w stolicy, jak i w kolonii. Cóż, nikt nie mówił, iż będzie łatwo.
W mojej opinii regularne zamiecie śnieżne stanowią teraz bardziej odczuwalne zagrożenie. choćby gdy miną, a nam uda się je przetrwać, nie możemy od razu wysłać zwiadowców na teren objęty burzą. Survivalowy charakter gry objawia się zatem pod różnymi postaciami, a porażka jest nieodłączną częścią całego doświadczenia. Gdy stolica zamarza, my musimy pogodzić się z klęską i po prostu spróbować jeszcze raz.
Mroźny klimat i Frostpunkowa estetyka
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, absolutnie mam nie do czego się przyczepić. Jestem fanką Frostpunkowej estetyki, która orbituje wokół zimowych klimatów, przygnębiającej atmosfery i industrialnych krajobrazów. Nie możemy jednak – niestety – swobodnie przyjrzeć się dokładniej ulicom, choć twórcy zapewnili możliwość przybliżania dzielnic. To działa jednak na zasadzie prezentacji fragmentu miasta „pod lupą”, co nie pozwala oddać się dogłębnej obserwacji. Trudno.
Trzeba również nadmienić, iż świetną grafikę uzupełnia niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa. Ogólnie rzecz biorąc, Frostpunk 2, jako całość, zachowuje ducha serii i z całą pewnością można mówić o kontynuacji pierwszej odsłony. Choć dokonano różnych zmian, wprowadzone nowości, z naciskiem na system polityczny, są na tyle interesujące, iż choćby lekki odskok od gatunku, jakim jest city-builder, nie sprawił, iż nie mam ochoty grać. Przeciwnie – czuję, iż czeka mnie jeszcze sporo do odkrycia, choć mam za sobą kilkadziesiąt godzin rozgrywki.
Trochę o kwestiach technicznych
Mój sprzęt poradził sobie z Frostpunk 2 bardzo dobrze. Nie miałam żadnych problemów, gra na wysokich ustawieniach nie zacina się i nie ładuje w nieskończoność. Brakuje mi jednak nieco możliwości bardziej swobodnego operowania kamerą, a dokładniej zajrzenia jeszcze trochę wyżej, ponad miasto. Muszę za to pochwalić płynne przejścia pomiędzy Frostlandem a metropolią i koloniami – wygląda to naprawdę ładnie i naturalnie. jeżeli chodzi o interfejs, ten jest przejrzysty, choć chwilę zajęła mi nauka nawigacji po poszczególnych jego elementach. Interesująco prezentują się też ikony u góry ekranu, z których w zależności od stopnia zaawansowania danego problemu, „wypuszczają” falujący ogon. Z kolei te odpowiedzialne za ukazanie nam poziomu zasobów, zapotrzebowania na schronienie czy żywność, w jasny sposób przekazują najpotrzebniejsze informacje.
Intel Core i5-13600KF (13 gen.) | GeForce RTX 3060 12 GB | 32GB DDR5 | 1TB NVME | Windows 11 Pro 64-bit |
Frostpunk 2 to gra dla oczekujących sporego wyzwania
Podsumowując, w głowie kołacze się myśl, iż Frostpunk 2 jest w rzeczy samej kontynuacją. To nie jest ten sam city-builder, który znamy z przeszłości, udekorowany kilkoma funkcjami czy ulepszony graficznie. Mamy wszak do czynienia z większą skalą, zarówno samej ludności i miasta, jak i problemów, z którymi przychodzi nam się mierzyć. Poziom trudności, choćby ten najniższy, potrafi dać w kość, ale w końcu za to pokochałam pierwszą odsłonę gry od 11 bit studios. Omawiany tytuł powinien zatem przypaść do gustu tym, którzy szukają sporego wyzwania i nie będą przykładali szczególnej uwagi do procesu poszerzania terenu miasta budynek po budynku w poprzedniej części. Nowy Frostpunk przez cały czas dostarcza też wrażenia nieustannego zagrożenia, gdzie każda pomyłka może doprowadzić do porażki. Przyznaję, iż nie do końca tak wyobrażałam sobie ten sequel, ale mimo wszystko bawię się dobrze, a tytuł z pewnością stanowić będzie doskonały sposób na spędzanie czasu w trakcie zimowych, ciemnych wieczorów.
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie 11 bit studios.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.