Gears of War: Reloaded – recenzja (PC). Czy remaster spełnia oczekiwania?

1 tydzień temu

Tytuł, który dla wielu jest niczym powrót do domu po długiej podróży, a dla innych – zupełnie nową przygodą. Mowa oczywiście o Gears of War: Reloaded, odświeżonej wersji klasyka, która zawitała na różnych platformach, w tym PC. Jako fan serii, który spędził sporo czasu oryginałem z X360 i kilka mniej sesji z Ultimate Edition na Xbox One, podchodzę do tego z mieszanką ekscytacji i lekkiego sceptycyzmu. Czy ten powrót do przeszłości zdoła utrzymać się na współczesnym polu bitwy? Sprawdźmy!

Spis Treści

  • Powrót do korzeni, czyli Gears of War: Reloaded
  • Wizualny lifting i dźwiękowe wrażenia
  • Rozgrywka: Klasyka w nowym wydaniu
  • Multiplayer i Cross-Play: Razem raźniej?
  • AI i skalowanie trudności, czyli gdzie leży pies pogrzebany
  • Podsumowanie: Czy warto wrócić do Fenixa?

Powrót do korzeni, czyli Gears of War: Reloaded

Gears of War to seria, która na zawsze wpisała się w historię gier wideo. Jej wpływ na gatunek strzelanek TPP jest niezaprzeczalny, a system osłon stał się standardem, który kopiowano na potęgę. Reloaded to nie tylko prosty remaster, ale w zasadzie odświeżenie odświeżenia – bazuje na Ultimate Edition z 2015 roku, które samo w sobie było już gruntownym liftingiem oryginału z 2006. Tym razem jednak, po raz pierwszy, gra trafia na PlayStation 5 i, ale również na Steam. To otwiera drzwi dla zupełnie nowej publiczności, a także pozwala weteranom na powrót do korzeni na ulubionej platformie.

Wizualny lifting i dźwiękowe wrażenia

Pierwsze, co rzuca się w oczy w Gears of War: Reloaded, to oczywiście oprawa wizualna. The Coalition, studio odpowiedzialne za ten remaster, wykonało kawał dobrej roboty. Gra wygląda naprawdę świeżo, zwłaszcza jeżeli pamiętamy oryginał z X360. Tekstury w 4K, poprawione oświetlenie i cienie sprawiają, iż ponury świat Sery nabiera nowego blasku. Co prawda, gra przez cały czas jest „agresywnie szaro-brązowa”, jak to ujęto w jednym ze źródeł, ale dodano więcej akcentów kolorystycznych, które nieco ożywiają otoczenie.

Na PC, gdzie grałem, Reloaded działa jak marzenie. Przy rozdzielczości 1440p i maksymalnych ustawieniach, liczba klatek na sekundę rzadko spadała poniżej 165, co jest wynikiem godnym podziwu. choćby w 4K gra utrzymywała płynność, co świadczy o świetnej optymalizacji. Jedynym zgrzytem są przerywniki filmowe, które z niewiadomych przyczyn są zablokowane na 30 klatkach na sekundę. Przejście z płynnej rozgrywki do nieco szarpanych cutscenek potrafi być irytujące, ale to drobiazg.

Jeśli chodzi o dźwięk, to tutaj nie ma rewolucji. Jest solidnie, ale bez fajerwerków. Głos Marcusa Fenixa przez cały czas brzmi groźnie i dodaje postaci charyzmy, a odgłosy broni i Locustów są na odpowiednim poziomie. Nie ma jednak nic, co by mnie szczególnie zaskoczyło czy zachwyciło. To po prostu dobrze wykonana robota, która nie odbiega od standardów serii.

Rozgrywka: Klasyka w nowym wydaniu

Pod względem rozgrywki, Gears of War: Reloaded to wciąż ten sam, klasyczny shooter TPP z systemem osłon, który pokochaliśmy lata temu. Ruchy postaci są ciężkie i sztywne, co ma podkreślać pancerz noszony przez żołnierzy COG. To może wydawać się nieco archaiczne w porównaniu do współczesnych, dynamicznych strzelanek, ale w kontekście Gearsów, to po prostu działa. Wskakiwanie za osłony jest płynne i intuicyjne, a strzelanie daje mnóstwo satysfakcji. Trafienie w głowę snajperką czy rozszarpanie Lancerem to czysta poezja.

Kluczowym elementem rozgrywki jest oczywiście mechanika aktywnego przeładowania. Trafienie w odpowiedni moment podczas przeładowywania broni nie tylko przyspiesza ten proces, ale także zapewnia chwilowy bonus do obrażeń. To małe, ale niezwykle ważne rozwiązanie, które dodaje dynamiki i strategicznego myślenia do każdej potyczki. W obliczu nieustępliwych hord Locustów każda sekunda i każdy dodatkowy punkt obrażeń są na wagę złota.

Kampania fabularna, choć prosta w założeniach, po dziś dzień wciąga od pierwszej minuty. Akcja jest nieustanna, a napięcie budowane jest z każdą kolejną lokacją. Gra nie zwalnia tempa, a kolejne wyzwania sprawiają, iż trudno się od niej oderwać. Dodatkowym smaczkiem są znajdźki, które rozszerzają uniwersum i pozwalają lepiej zrozumieć motywacje bohaterów.

Niestety, gra ma też swoje bolączki. Różnorodność przeciwników jest dość ograniczona. gwałtownie zaczynamy odnosić wrażenie, iż walczymy z tymi samymi kilkoma typami Locustów. Na szczęście, bossowie to zupełnie inna bajka. Każde starcie z gigantycznym potworem prawdziwe wyzwanie, wymagające zmiany taktyki i sprytu. Pamiętne starcie z Berserkerem, gdzie musimy zwabić go na zewnątrz, by wystawić go na działanie Młota Świtu, to jeden z tych momentów, które zapadają w pamięć.

Multiplayer i Cross-Play: Razem raźniej?

Multiplayer w Gears of War: Reloaded to w zasadzie to samo, co w Ultimate Edition, ale z kilkoma ważnymi usprawnieniami. Wszystkie 19 map z oryginału powraca, oczywiście z odświeżoną grafiką. Co najważniejsze, gra oferuje pełny cross-play i cross-progression między Xboxem, PC i PlayStation.

Tryby PvP są zróżnicowane, od klasycznego Team Deathmatch po bardziej taktyczne King of the Hill czy Execution. Rozgrywka wieloosobowa w Gearsach zawsze była specyficzna – wolniejsza i bardziej oparta na taktyce i wykorzystaniu osłon niż na szybkich refleksach. To nie jest typowy twitch shooter, co może nie każdemu przypaść do gustu, ale dla fanów serii to właśnie esencja zabawy.

Warto też wspomnieć o trybie kooperacji. Przejście kampanii z drugim graczem to zupełnie inne doświadczenie. Mając u boku prawdziwego partnera, który wie, co robi, trudne starcia stają się znacznie łatwiejsze i przyjemniejsze. To zdecydowanie rekomendowany sposób na poznanie historii Marcusa Fenixa.

AI i skalowanie trudności, czyli gdzie leży pies pogrzebany

Niestety, nie wszystko w Gears of War: Reloaded jest idealne. Największą bolączką, z którą się zmagałem, jest sztuczna inteligencja towarzyszy. Pamiętam, iż w oryginale AI nie była wybitna, ale w Reloaded momentami jest wręcz tragiczna. Moi towarzysze potrafili zablokować mi drogę, wbiec prosto pod ogień wroga, a nawet, co najbardziej frustrujące, zeskoczyć z krawędzi pociągu w ostatnim akcie gry, zmuszając mnie do restartu sekcji. To jest szczególnie irytujące na wyższych poziomach trudności, gdzie każda pomyłka kosztuje. Mam nadzieję, iż twórcy poprawią to w przyszłych patchach, bo w tej chwili potrafi to zepsuć zabawę.

Kolejnym aspektem, który mnie nieco rozczarował, jest sposób skalowania trudności. Na wyższych poziomach wrogowie stają się po prostu gąbkami na pociski, a my sami giniemy od kilku strzałów. To najmniej interesujący sposób na zwiększenie wyzwania, który często prowadzi do frustracji, a nie do satysfakcji.

Podsumowanie: Czy warto wrócić do Fenixa?

Gears of War: Reloaded to solidny remaster, który z powodzeniem przenosi klasykę na współczesne platformy. Gra wygląda i działa świetnie na PC, oferując płynną rozgrywkę i odświeżoną oprawę wizualną. Kampania fabularna przez cały czas wciąga, a multiplayer z cross-playem ma potencjał na długie godziny zabawy.

Dla weteranów serii, to świetna okazja, by ponownie zanurzyć się w brutalnym świecie Gearsów, tym razem na Steamie. Dla nowych graczy to idealny moment, by poznać początki jednej z najważniejszych serii w historii gier. Mimo kilku wad, takich jak problematyczna AI towarzyszy czy monotonne skalowanie trudności, Gears of War: Reloaded to tytuł, który zdecydowanie warto sprawdzić.

Grę ogrywano na sprzęcie z procesorem AMD Ryzen 7 7800X3D, kartą graficzną RTX 4070 Ti oraz 32 GB pamięci RAM DDR5.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Xbox Polska.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału