Gramy w Mortal Kombat 1 – Rolnik Raiden i jego kapustka!

1 rok temu

No i jest! W końcu możemy zagrać w nowego Mortal Kombat. Czy soczysty, krwawy restart, reboot, czy zwał jak zwał spełnił moje oczekiwania?

Zacznę od tego, iż „Jajakobyły” partyzant… to znaczy raczej już ekhem… starszy gracz pamiętam doskonale kiedy pierwszy raz ujrzałem grę Mortal Kombat. To było w zacnym przybytku zwanym przez nas „Automaty”. Przybytek znajdował się w kinie (jedynym w moim miasteczku). Tym zacnym biznesem zarządzał pan Franek – człowiek cierpliwy i wyrozumiały dla młodzieży. Ze spokojem tybetańskiego mnicha sprzedawał nam ze swojej kanciapy żetony. Pewnego dnia po szkole razem z kumplami zawitaliśmy do naszej „gralni”. Przywitał nas ON… automat z dziwną grą. Na ekranie poruszały się prawdziwe, digitalizowane postaci. To nie był rozpikselizowany, trochę śmieszny Pit-Fighter. To było coś nowego. A potem zobaczyliśmy… wyrywane kręgosłupy, odrywane głowy, spalenie na skwarkę. Tak oto naszym oczom objawił się w glorii i chwale Mortal Kombat. Ten pierwszy.

Skoczny Scorpion!

Potem już poszło. Graliśmy jak w amoku. Moja ulubiona postać? Na zawsze Scorpion! Co dalej? Oczywiście Mortal Kombat II, którego ogrywałem już na moim PC. No i trójeczka. Mortalowy szał trwał! W 1995 roku w kinach pojawił się film na który udałem się razem z kolegami ze szkoły. Acha nie mogę nie wspomnieć, iż kupiłem też ścieżkę dźwiękową. Na kasecie magnetofonowej. Tak. Magnetofonowej. Boże, czuję się staro!

Potem moje zainteresowanie serią MK trochę ostygło. W kolejne odsłony oczywiście grałem, ale w moim serduszku na zawsze pozostanie oryginalna trylogia. W szczególności część druga. Z czasem odpłynąłem w stronę tytułów ze stajni SNK – Samurai Shodown, Fatal Fury, The King of Fighters, Garou: Mark of the Wolves.

Przyznam się szczerze, iż w pewnym momencie przestałem śledzić fabularne meandry MK. Twórcy tak namieszali w uniwersum, iż ciężko to wszystko było ogarnąć ludzkim rozumem ;).

No, a teraz mamy nowego Mortala, czyli Mortal Kombat 1. Jeden? Jak to jeden? No tak! Najnowszy Mortal Kombat to – jak twierdzi sam Ed Boon – reboot serii, a nie remake. Sęk w tym, iż gra od NetherRealm, dwunasta już w całej serii jest… drugim restartem/rebootem. Pierwszym był Mortal Kombat 9 z roku pańskiego 2011. Dodatkowo MK1 jest też sequelem Mortal Kombat 11 z roku 2019. Nie pogubiliście się jeszcze?

Dobra dość tej historii. Czas na mięsko. Jak się gra w nową odsłonę? Jest krwawo jak to na MK przystało. Poza trybem multiplayer (o którym za moment) mamy Kampanię, a w niej do wyboru Inwazje, czyli przygodę dla jednego gracza. Inwazje mają, według zapewnień twórców zmieniać się „sezonowo”. Na razie mamy przygodę w domu J. Cage’a. Wałęsamy się po przybytku gwiazdora i walczymy z kolejnymi postaciami. To tak w wielkim skrócie. Są też klasyczne, znane z poprzednich odsłon Wieże o zróżnicowanym poziomie trudności itd. Ot po prostu pojedynkujemy się z kolejnymi przeciwnikami.

Najważniejszy jest jednak tryb fabularny. Nie chcę za bardzo psuć wam niespodzianki. Powiem tylko, iż głównym bogiem (Ognia) jest teraz Liu Kang, a nie „pan elektryk” Raiden. Raiden i Kung Pao… pardon Kung Lao robią za wieśniaków na polu zbierając dzielnie kapustkę. Nie żartuję. Serio chłopaki robią na roli. W wolnej chwili trenują kapuściane Kung-fu pod czujnym okiem zasuszonej babuszki z pobliskiej żarłodajni. Naprawdę nie konfabuluję. Takie jest zawiązanie fabuły w nowym MK. Atmosfera jednak gwałtownie staje się ciężka gdy na arenę wkraczają Scorpion, Sub-zero oraz Smoke. Więcej nie zdradzę, ale jest srogo!

Raiden Rolnik i Kung Pao ;) znaczy Lao!

W nowej odsłonie Mortal Kombat zostajemy uraczeni 21 wojami do wyboru. Nie będę wymieniał wszystkich zacnych bojowników, ale dość powiedzieć, iż są wyżej wspomniani Scorpion, Sub-Zero, Smoke, Sindel, Kung Lao, Johnny Cage, Raiden Reptile, Baraka i wielu innych. Stop! Napisałem 21 postaci do wyboru? Och zapomniałbym, iż pozostało jeden. Jako 22 postać dostajemy jeszcze Shang Tsunga. Shang jest jak zwykle paskudnym złoczyńcą. Tym razem wspiął się jednak na wyżyny ZŁA i został postacią dostępną wyłącznie w preorderze. Okropny typ!

Oczywiście mamy też obowiązkowy w takiej produkcji tryb sieciowej rozgrywki, która działa – przynajmniej w moim przypadku na konsoli Playstation 5 – bardzo dobrze. Sprawdziłem to empirycznie grając z kolegą Konsolite. Niestety kolega K złoił mi skórę i straszliwie pohańbił. Wideo z mojej porażki możecie obejrzeć poniżej.

Czy warto zagrać w Mortal Kombat 1? Napiszę może tak: z perspektywy osoby, która w pewnym momencie odpuściła sobie MK nowa odsłona jest hmm… odświeżająca i zachęca do powrotu. A co z zatwardziałymi fanami? Tych nie trzeba przekonywać. prawdopodobnie już grają!

Co tu się wyprawia?

Gra dostępna jest na konsole PlayStation 5, Xbox Series X/S oraz PC. Jest też wersja na Nintendo Switch, ale wygląda fatalnie. Delikatnie mówiąc.

Mortal Kombat 1 w bardzo zacnej cenie kupicie sobie w zaprzyjaźnionym z GRAstroskopią sklepie NORBiT.pl.

Idź do oryginalnego materiału