Twórcy Wiedźmina, Cyberpunka oraz Gwinta mają niezły kontakt ze swoimi fanami. Na bieżąco odpowiadają na sugestie i pytania, podpowiadają jak modować i dostarczają kolejne patche. Tym razem jednak zaprosili fanów do udziału w darmowych testach ich gier. Czy to jest ok?
23 stycznia dostałem na skrzynkę zaproszenie do udziału w testach ich przyszłych gier (bądź dodatków, patchy czy czego tam jeszcze). Ten skierowany do fanów program o nazwie RED Playtesting ma służyć do rzecz jasna, ulepszania ich tytułów z pomocą fanów. Darmową pomocą fanów. Czy to jest ok?
Idea RED Playtesting
Wystarczy się zalogować tutaj, by mieć szansę na zaproszenie do jednego ze studiów CD PROJECT RED na wewnętrzne testy najnowszych gier. Oferta jest skierowana raczej dla osób zamieszkałych niedaleko Warszawy oraz Bostonu i Vancouver (gdzie znajdują się siedziby producenta). I to w zasadzie tyle.
CDPRED nie ujawnia, w co będziemy grać (choć prawdopodobnie w Cyberpunk 2, Wiedźmin 4 czy nowy Gwint. Aczkolwiek być może w jeden z niezapowiedzianych jeszcze tytułów), a testerów będzie obowiązywało NDA (umowa o zachowaniu poufności, z ang. Non Dislosure Agreement).
Badani będą nie tylko grać we fragmenty nowych produkcji CDPRED i dzielić się po wszystkim informacjami z UX Researcherami. W czasie testów pracownicy mogą zadawać pytania, ale także badać puls, ruchy gałek ocznych (eyetracking – fascynujące badanie tego, na co patrzy badany w danej chwili), czy jakie przyciski, kiedy są wciskane. Aha, no i testy realizowane są w języku angielskim. Proste zasady.
Robota za darmo
W Wiedźminie 3 Geralt każde zlecenie mógł negocjować, bo jako porządny wiedźmin za darmo nie pracuje. Mógł też wielokrotnie z zapłaty rezygnować w imię idei. I tak jest w tym przykładzie. Testy mają się odbywać za darmo.
Jestem dziadersem i dla mnie każda praca powinna wiązać się z wynagrodzeniem. o ile nie potrzebujesz mojej pracy, nie proś o nią. Budzi się we mnie jakiś społeczny sprzeciw, gdy prywatna firma, zasłaniając się dobrem produktu, korzysta z darmowej pomocy fanów. Zwłaszcza iż CDPRED to nie studio indie, tylko utytułowany producent.
Jedna z użytkowniczek Twittera całkiem sensownie zauważa, iż „CDPRED nie jest studentem, który robi testy do licencjatu, magisterki czy prywatnego portfolio”. I w swojej opinii nie jest odosobniona. Trzeba pamiętać, iż na testy najpewniej trzeba będzie dotrzeć na własny koszt (myślę, iż CDPRED zadbałby jednak o jakiś poczęstunek) a być może zrezygnować też z dnia pracy (co z pewnością niejeden chętny mocno przemyśli).
Dla fanów? Atrakcja
Z drugiej strony, gdzieś w głowie siedzi mi też drugi wilk. Uwielbiam Cyberpunka i Wiedźmina 3. To jedne z najlepszych gier w swojej kategorii. Niestety, ten pierwszy miał ogromnego pecha w czasie premiery w grudniu 2020 roku. Liczba baboli i problemów technicznych z pewnością zaszkodziła odbiorowi gry przez wielu. Do dziś spotykam się z komentarzami typu „czy już można grać w tego cybera, czy jeszcze go łatają”? A przecież od dawna, jest to tytuł dostarczający dużo fantastycznej zabawy.
No właśnie. Błędy. W czerwcu zeszłego roku w mediach przetoczyła się wymiana ciosów między CDPRED a firmą zewnętrzną odpowiadającą za testy Cyberpunka 2077 – Quantic Lab. Twórcy gry zarzucali wówczas (a w zasadzie mówił o tym kilkudziesięciostronicowy raport, który wypłynął), iż duża część błędów wynikała z trudnej współpracy z Quantic Lab. Pracowników zespołu QA miało być za mało i mieli mieć za małe doświadczenie przy produkcjach gier typu AAA.
Być może tym razem CDPRED pragnie poniekąd wspomóc się opinią fanów, niż polegać jedynie na firmie zewnętrznej i własnych zasobach? Firmy mają to do siebie, iż każda z nich działa na ustaleniu KPI, czy targetów. Często nie sprzyja to jakości, a już na pewno nie kreatywności.
Nie wierzę też, iż tajne beta-testy dla fanów będą miały jakąś ogromną skalę. Moim zdaniem, będzie to próba znalezienie czegoś pomiędzy wnioskami twórców a spostrzeżeniami zewnętrznej firmy audytorskiej. I co bardzo cenne w tej branży.
Patrząc na ten temat jeszcze inaczej. Pamiętam siebie po premierze Wiedźmina 2, gdy zostałem na serio, fanem studia. Pamiętam jakim farciarzem się czułem, gdy zostałem zaproszony z redakcji na obiad z Mike’em Pondsmithem. Albo, gdy dostałem koszulkę Cyberpunka, wręczoną na prezentacji tego tytułu (serio. Zapowiedzieli tylko tytuł i wrzucili raptem 3 screeny, o ile mnie pamięć nie myli). Gdyby wówczas, młodego mnie zapytać, czy chciałbym poznać najnowsze i być może jeszcze niezapowiedziane gry ulubionego studia, ale muszę za darmoszkę przyjechać – zgodziłbym się.
Casus TVN24
W dzisiejszych czasach często patrzymy na rzeczy przez pryzmat korzyści. Nie zawsze jednak korzyści muszą być finansowe. Pamiętam, gdy parę lat temu redakcja TVN24 (bodaj 2009 rok) zapraszała do siebie na staż. Płatny. Ale to stażyści mieli płacić. To było wówczas poza moim zasięgiem, ale pytanie, czy ci, którym się udało i zapłacili, źle na tym wyszli?
Możliwość obserwowania mistrzów w swoim fachu, zdobycie ciepłych kontaktów, czy w końcu zaspokojenie swojej ciekawości może być sporo warte. Sam wiele bym dał, żeby przyjrzeć się z bliska badaniom eyetrackingu. Fascynująca sprawa od strony analitycznej. o ile kiedyś będę miał okazję, to na pewno przybliżę wam ten temat!
Punkt widzenia zależy…
Można się nabijać z REDów. Że szukają jeleni po ostatniej wtopie (moim zdaniem wypuszczenie Cyberpunka na poprzednią generację w takim stanie to mocna wtopa i zdania nie zmienię. Niezależnie czy za QA odpowiadało studio, czy firma zewnętrzna) albo nieumiejętnie się komunikują.
Ale to moja perspektywa. Ja nie mogę sobie pozwolić na dzień wolnego „na giereczki”. Ale ktoś z pewnością może. I będzie przeszczęśliwy z tej opcji. Nie ma co za kogoś decydować. Zwłaszcza iż inne firmy robią to samo. Jaka to różnica, gdy odpala się serwer testowy na parę godzin, dla zarejestrowanych fanów? Wówczas za darmoszkę sprawdza się, chociażby działanie serwerów. I nikt nie krzyczy, iż to szukanie frajerów.
A co ja na to, iż takie działanie CDPRED doprowadza do rozregulowania rynku pracy? Że zachęca inne firmy do podobnych praktyk? Moim zdaniem to będzie tak niewielka skala, iż nie ma co się zaraz napędzać złośliwością. A poza tym. Uważam, iż czasami lepiej zrobić błąd, niż nie robić nic. Nie wolno popadać w skrajności.