Hit wakacji. Recenzja: Smoki z Głębin

itomigra.blogspot.com 3 tygodni temu

Powrót do codzienności za każdym razem jest boleśniejszy. Niby fajnie- planszówki, komiksy... Ale jednak pisanie i blogowanie to zupełnie inna para kaloszy niż samo granie, którym mogliśmy się raczyć w trakcie internetowego detoksu. Nic się nie martwcie- to tylko biadolenie człowieka wracającego do pracy. Oczywiście zebraliśmy sporo materiału, więc to tylko kwestia wolnego popołudnia- by usiąść i spisać kilka słów. Zaczynamy od letniego hitu... Zapraszam do lektury.

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Smoki z Głębin
to rodzinna gra strategiczna przeznaczona dla 2 do 5 osób, w wieku co najmniej 8 lat. Partia powinna zająć 30-45 minut. Sama planszówka pojawiła się jakoś na wiosnę i- być może przez nadmiar wychodzących premier- musiałem ją przegapić. Na szczęście dzięki uprzejmości Wydawnictwa Muduko, mogliśmy się grą cieszyć także latem...

Okładka- i cała grafika- przygotowana została przez Webersona Santiago, a przez skojarzenie z grą Drakula vs Val Helsing, aż chce się zajrzeć do środka. Pod wieczkiem znajdziemy: modułową planszę, trzy talie smoczych kształtów, karty koralowców i zadań, żetony monet i piratów. Sercem rozgrywki są drewniane części ciał smoków w pięciu kolorach. Jakościowo? Bardzo dobrze! Wszystko umieszczone jest w wyprasce, a jeżeli potrzebujecie- wydawca zapewnił dodatkowo woreczki strunowe. Do zabawy wprowadza krótka instrukcja.

Zasady:


Jeśli chodzi o lore- to jako baśniowe smoki walczycie z piratami i próbujecie zyskać tytuł władcy podwodnych smoczych krain. W samej planszówce- wygrywa osoba z największą ilością punktów. Rozłożenie gry i szczegółowe zasady znajdziecie w instrukcji, tutaj przybliżymy jedynie schemat.

W swoim ruchu gracz zagrywa kartę kształtu i układa smoka na planszy (głowa i wymagane części cielska). Należy pamiętać, by zachować podstawowe zasady- gady w naszym kolorze nie mogą się dotykać. Każdy smok innego gracza, z którym graniczymy, zostaje opłacony 1 monetą, a do banku wpłacamy 2 żetony za każdy wir i prąd, który przeskoczymy. jeżeli nasz pionek wyląduje na koralowcu, dobieramy kartę rafy (bonusy do wykorzystany w różnych momentach gry). Podobnie sprawa ma się z żetonami piratów- zgarniamy je do siebie. Po co? Pod koniec tury możemy spełnić jedno z odkrytych zadań- odkładając do pudełka piratów w odpowiednich kolorach. Te oczywiście owocują punktami (i czasem kartą rafy).

Nie tylko zadania przynoszą punkty. Gdy gra się zakończy- wydamy ostatnią głowę smoka- należy jeszcze policzyć dominację na poszczególnych częściach planszy. Ważna jest oczywiście liczebność (głowy)- ale w razie wątpliwości (remisu), pod uwagę brane są jeszcze "ilość ciał smoków". Po zsumowaniu wartości monet i wykonanych zadań- możemy wyznaczyć smoczego króla!

Wrażenia:


Wiosną gdzie się nie spojrzało, gra była obecna. choćby za sałatą. W sumie się nie dziwię- Smoki z Głębin to bardzo wdzięczna i pięknie wydana gra z dużym potencjałem do robienia zdjęć. Ale czy tylko powierzchowny urok odpowiada za wszechobecność okładki? Postanowiliśmy się przekonać. Okazuje się, iż gra całkiem słusznie zebrała całą masę pozytywnych recenzji. My się pod tym podpisujemy, w naszym towarzystwie gra została ciepło przyjęta. Idealnie się wpasowała w letni klimat, lekką i swobodną atmosferę rodzinnych wakacji.

Gra jest po prostu w punkt, jeżeli chodzi o swój gatunek. Rozłożona na stole robi wrażenie (piękne drewniane komponenty), zasady tłumaczymy w minutę, a rozgrywka jest z jednej strony prosta, a z drugiej angażująca. Niby tylko układamy kształty, a jednak powstaje wrażenie przyjemnego area control (zwłaszcza, jeżeli rozgrywacie już kolejną partię). Dużo elementów kontrolujemy, na wiele czynników mamy wpływ- a przy zachowaniu wysokiej regrywalności (sporo zmiennych)- wciąż pozostaje szansa, by laur zwycięstwa przypadł nowicjuszom. Czy jest tu losowość? Niewykrywalna. Raczej odpowiada za niepowtarzalność rozgrywek niż złośliwe "niedopasowanie" kart.

Myślę, iż właśnie tym Smoki z Głębin kupują- pięknem i prostotą. Nie od dziś wiadomo, iż logiczne zabawy (układanie kształtów) cieszą się w rodzinnym gronie znacznym powodzeniem- wystarczy spojrzeć na popularność Ubongo. Delikatna interakcja (area control) wymagająca uwagi, dodając angażującego pieprzyku, sprawia, iż czas rozgrywki jest prawie nieodczuwalny (spokojnie zmieścicie się w 40 minut). Natomiast klarowne zasady pozwalają rozegrać partię bez względu na wiek i zaawansowanie. Czy powyższe cechy to nie jest doskonały miks dla gry rodzinnej? Nie musicie się też bać o geekowskich znajomych. Choć gra należy raczej do spokojnych, jej wielowarstwowość sprawi, iż i oni znajdą w niej coś dla siebie. choćby to, iż odczuwalnie lepsze są rozgrywki w gronie 4-5 osób nie stanowi problemu- nie będziecie musieli się wysilać, by znaleźć obstawę! My Smoki z Głębin bardzo polecamy!
Plusy:

+ zasady w dwie minuty
+ piękne wykonanie
+ logiczny charakter
+ rodzinne area control
+ bardzo duża regrywalność
+ łatwa, a wielowymiarowa rozgrywka
+ śliczne grafiki
+ SMOKI

Minusy:

- odczuwalnie lepsza w większym składzie

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ dołączycie do nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału