
Żegnaj Apple Dom, witaj Home Assistant. Po wielu latach z systemem od Apple’a, przyszedł czas na całkowitą przesiadkę. Co zaskoczyło mnie już na starcie?
Oczywiście – już na wstępie: tak, mam świadomość, iż mogę bez problemy „wypchnąć” to, co mam w HA, żeby korzystać z tego w Apple Dom. choćby miałem na początku taki plan, ale ostatecznie z niego zrezygnowałem.
O tym jednak następnym razem, zacznijmy od tego, co zaskoczyło mnie w pierwszych tygodniach użytkowania i co… chciałbym wiedzieć trochę wcześniej.
Home Assistant może być naprawdę prosty.
Dla kogoś, kto korzystał początkowo głównie z Fibaro (skonfigurowanego przez instalatora), a potem z Apple Dom, Home Assistant jawił się jako coś może i ciekawego, ale potencjalnie zbyt skomplikowanego, żeby zawracać tym sobie głowę. Podobnie pewnie uważa spora część potencjalnie zainteresowanych użytkowników, których takie hasła jak „otwartoźródłowe”, „lokalne” i „społecznościowe” odstraszają, sugerując coś, co trudno będzie w ogóle ogarnąć, o konfiguracji i użytkowaniu nie wspominając. W końcu w takim Apple Dom to wszystko jest do zrobienia trzema kliknięciami, a w HA pewnie trzeba sobie te kliknięcia samemu napisać, ostylować i zaprogramować.

W rzeczywistości jednak spora część Home Assistanta… nie różni się w kwestii łatwości obsługi od tego, co oferują „komercyjne”, pozornie prostsze systemy. Tak, trzeba na czymś tego Home Assistanta postawić – u mnie stoi na starym NAS-ie, ale równie dobrze można kupić gotową „bramkę” (na zdjęciu otwierającym) i mieć system niemal gotowy do użytkowania. Tak, niektóre elementy „logiki” działania systemu różnią się od tego, co oferuje konkurencja, ale te konkurencyjne systemy również różnią się między sobą. I tak dalej, i tak dalej.
W skrócie: choćby dla tak średnio ogarniętego użytkownika jak ja, który początkowo nie chciał się za wiele uczyć, konfiguracja HA tak, żeby mieć to samo, co w „komercyjnych” systemach, jest wystarczająco prosta. jeżeli ktoś chce sobie po prostu postawić system, dodać do niego jakieś żarówki i inne czujniki – zrobi to bez trudu, wyszukując po prostu odpowiedniej integracji, klikając „dodaj”, a potem postępując zgodnie z instrukcjami.
Instrukcjami, które wcale nie wymagają pisania manualnie kodu i przeprowadzania się z komputerem do słabo oświetlonej piwnicy.
Przeważnie.
Home Assistant potrafi być… trudnawy. Ale coś za coś.
Żeby nie było tak pięknie – nie wszystko w HA skonfigurujemy czy w ogóle podłączymy do systemu kilkoma kliknięciami. Albo raczej – dalej będzie to kilka kliknięć, ale w wydaniu trochę wykraczającym poza standardowe „dodaj usługę i zaloguj się do niej, gotowe”. Dobra wiadomość – przeważnie ma to miejsce w przypadku usługi i urządzeń, których inaczej nie dodalibyśmy do innego systemu smart dom.
Banalny przykład? Kalendarz Google. Czy mogę go dodać do smart domu np. od Apple’a? Nie mogę, koniec problemu, koniec tematu, można przejść do innych zadań.
Czy mogę go dodać do Home Assistanta? Oczywiście. Czy będzie to zrealizowane w formie jednorazowego zalogowania się do naszego konta i zapomnienia o wszystkim? Nie. Trzeba – o ile dobrze pamiętam – utworzyć z naszego konta aplikację z dostępem przez API, klikając przy tym w niepojęte dla śmiertelnika przyciski (spokojnie, jest szczegółowa instrukcja) i dopiero później możemy całość spiąć ze sobą.
Plus jest taki, iż potem na podstawie danych uzyskanych z takiego kalendarza możemy robić… co chcemy. Przykładowo u mnie pobierany jest kalendarz z terminarzem wywozów śmieci, na podstawie którego generowane są powiadomienia, plakietki i dodatkowy „kafel” informacyjny dotyczący najbliższych terminów wywozu, bo regularnie zapominam o wystawieniu kubła.
Czy to jest coś, bez czego nie da się żyć? Nie. Czy koniecznie trzeba się bawić w te wszystkie webaplikacje i API? Nie. I tak chociażby dodanie bramki Ikei z całą armią żarówek i czujników, dodanie Hue z jego światłami, żarówkami czy czujnikami, a także dodanie całego domowego ekosystemu Aqary nie wymagało ode mnie żadnego skomplikowanego grzebania (bo i poszło przez Matter).
Ale jeżeli chcesz czegoś niestandardowego, to możliwe, iż będziesz musiał poklikać trochę więcej (podobnie jeżeli chcesz mieć zdalny dostęp do HA).
Co prowadzi do dwóch kolejnych odkryć:
Jeśli coś ma API, to możesz to podpiąć do Home Assistanta.
Też kategoria: można bez tego żyć, w innych systemach nie można tego zrobić, tutaj to jest, ale będzie wymagać trochę dłubania.
Przykład? Korzystam z serwisu „treningowego” intervals.icu, który agreguje moje dane „sportowe” i zdrowotne. Integracji z jakimkolwiek systemem smart domu nie ma, bo i po co. Mój pomysł był jednak taki, żeby smart dom – w wydaniu HA – był w stanie uwzględnić i takie dane, na przykład po to, żeby wyświetlać mi jakieś poranne i wieczorne podsumowanie.
I co? I intervals.icu udostępnia API, które pozwala takie dane wyciągnąć, a potem wykorzystać je w HA.

W rezultacie mogę mieć na pulpicie mały panel, który poda mi rano wszystkie – niesamowicie nieistotne – informacje, podrzuci info, jaki jest mój kolejny trening. Żeby było milej, informacje na nim wyświetlane będą się zmieniać w ciągu dnia. Później będzie mnie informował, czy do końca dnia będzie padać czy nie (żeby można było planować wyjście na rower), a wieczorem – czy przypadkiem nie powinienem otworzyć okien w sypialni i biurze, bo na piętrze jest cieplej, niż uznaję za komfortowe.
Tak można zrobić zresztą z większością usług – czy to częściowo manualnie, czy z wykorzystaniem gotowych integracji. Na przykład widoczny na zrzucie ekranu dystans jest pobierany, z wykorzystaniem integracji, z API Stavy.
I tak można w nieskończoność, ale miał być też punktu drugi, czyli:
Nie ma rzeczy, która nie może stać się smart. Nie ma rzeczy, których nie da się powiązać.
Czy moja stara pralka może być smart? Tak – wystarczy miernik zużycia energii w formie wtyczki i czujnik zamknięcia drzwi i okien. To, uzupełnione o pracę własną albo tzw. Schematy dostarczane przez społeczność, wystarczy, żeby system był w stanie rozpoznać, kiedy pralka działa, kiedy zakończy cykl, kiedy go zakończy i kiedy pranie zostanie wywieszone (ok, kiedy otwarte zostaną drzwi do pralki), a do tego jeszcze po takim cyklu „odejmie” jedną kapsułkę piorącą z naszych zapasów (to akurat kolejna u mnie integracja – tym razem z Grocy). Do tego jeszcze wyśle nam powiadomienie na telefon, mrugnie lampką i tak dalej.

Inny przykład – czy zdecydowanie nie-połączony ekspres do kawy może być smart? Tak. Ponownie – jedna wtyczka z pomiarem mocy, jedna prosta automatyzacja i zrobienie kawy powoduje, iż z mojego domowego systemu monitorowania zapasów (znów: Grocy) znika określona ilość kawy i jeden filtr – całkowicie bez mojego klikania w cokolwiek. jeżeli objętość kawy albo liczba filtrów spadnie poniżej określonego poziomu – deficytowy produkt zostaje natychmiast dodany na listę zadań.
Nie ma adekwatnie takiej rzeczy, której w HA nie dałoby się połączyć z siecią i zamienić jej w czujnik albo wyzwalacz (ewentualnie: blokowacz) automatyzacji. U mnie kolejne na liście „usmartawiania” są schody, odkurzacz pionowy, łóżko i uchwyt do odwieszania roweru. W redakcji też ze sporym uznaniem spotkał się pomysł automatyzacji, która po wykryciu przekroczenia określonego poziomu tkanki tłuszczowej, połączonego z brakiem aktywności zapisanej w ciągu dnia, rozmraża całą lodówkę – bo tak, da się to zrobić. Da się też zrobić tak, żeby po przyjściu do domu po wyjeździe rowerowym automatycznie mocniej zacząć mrozić szufladę z gazowanymi napojami.
Oczywiście to wszystko w dużej mierze jest zabawą i ładnie podsumował to losowy komentarz z Reddita, gdzie ktoś stwierdził, iż wysiłek włożony w ten projekt (w pełni autorski system pomiaru masy kosza na brudne rzeczy, powiadamiający powyżej pełnego progu, iż czas zrobić pranie) z nawiązką przekracza wysiłek niezbędny do tego, żeby codziennie przez dekadę robić pranie. Jednocześnie autor komentarza uznał projekt za wspaniały i pogratulował.
I tak się ta automatyzacja kręci.
„Nie, nie chce mi się”
Z jednej strony społeczność jest bez wątpienia siłą HA. Sam korzytam z masy „dodatków” tworzonych przez innych użytkowników i chyba nie wyobrażałbym sobie – albo nie potrafiłbym tego ogarnąć – powrotu do „czystego” HA, z wyłącznie oficjalnymi dodatkami.
Z drugiej strony – społecznościowa moc HA ma też swoje wady. Och, ta integracja byłaby idealna – szkoda tylko, iż nie jest utrzymywana. Och, to rozwiązałoby moje problemy – szkoda tylko, iż autor na pytanie o funkcję, której potrzebuję, odpisał komuś już wcześniej, iż w sumie można, ale mu się nie chce, bo to wymaga za dużo zmian.
Nie traktowałbym tego jako strasznej wady – tym bardziej, iż duże korpo też potrafią się wypiąć i to z półobrotem w powietrzu – ale już teraz, na tym początkowym etapie wiem, iż nie na każdy społecznościowy dodatek można bezgranicznie liczyć.
Na pocieszenie – czasem społecznościowy dodatek ratuje to, co zaniedbał producent. Przykładowo bardzo przeze mnie lubiane odkurzacze Dreame niespecjalnie są zgodne z HA, a model, z którego korzystam, nie doczekał się jeszcze wsparcia dla Matter. Rozwiązanie? Stworzona przez kogoś integracja, która… pod niektórymi względami daje jeszcze lepszy dostęp do odkurzacza niż oficjalna aplikacja.
Matter nie zawsze matter.
W tej chwili jakieś 60 (ze 170 sumarycznie) urządzeń w moim korzysta ze standardu Matter, który miał być rozwiązaniem wszystkich problemów ze wszystkim. Tyle tylko, iż wyszło jak z każdym standardem, gdzie nie zawsze wszystko jest standardowe.
I tak na przykład wtyczki z Ikei, które oferują pomiar mocy (niesamowicie przydatne przy automatyzacjach z wtyczką jako wyzwalaczem), nie są w stanie przekazać tego parametru przez Matter. A może Matter obsługuje czujniki zalania? Nie, też nie, to wszystko będzie w kolejnej wersji, która dla mojej bramki kiedyś będzie, ale w sumie to nie wiadomo kiedy.
AI jest głupie jak but. Ale potrafi naprawdę pomóc.
Przyznaję się – moja realna, praktyczna wiedza informatyczna jest mniej więcej na poziomu wiedzy dywanu z krótkim włosiem. Nic, zero. A jednocześnie chciałem masę rzeczy w HA zrobić niestandardowo, po swojemu, albo choćby użyć innych kolorków czy filtrów, niż domyślnie oferuje to system.
Moim rozwiązaniem tego było po prostu pytanie ChataGPT, czy coś takiego da się zrobić w HA, a potem pytanie, jak to zrobić.
Dobra wiadomość: przeważnie podawał prawidłową odpowiedź, prawidłowy „kod” i skutecznie działające rozwiązanie. Zła: przeważnie robił to za 17 razem, kiedy już sam na własną rękę rozdłubałem sekrety API, dokumentację integracji i kilka innych rzeczy.
Ostatecznie… możliwe, iż trochę choćby się nauczyłem, choć to raczej wiedza z kategorii „miło się czegoś dowiedzieć”, i zrobiłem rzeczy, których „z ręki” nie byłbym w stanie samodzielnie zrobić i wyklikać. Ale wymaga to zdecydowanie cierpliwości, tym bardziej, iż AI czasem sugeruje rozwiązania, które osatecznie okazują się albo absurdalnie głupie, albo można je zrobić wielokrotnie łatwiej, szybciej i lepiej, korzystają po prostu z prawidzwej I przez kilka sekund.
Tego się chyba nie da przejść.
Możliwe, iż to kwestia pierwszych tygodni i miesięcy, ale nie jestem pewien, czy jestem w stanie osiagnąć etap, gdzie mój HA będzie „ukończony”. Cały czas jestem na etapie, gdzie można dodać coś nowego – oczywiście niesamowicie ważnego, zautomatyzować coś jeszcze albo poprawić coś, co już jest i działa. A jeżeli nie ma pomysłu, to zawsze można przecież popracować nad układem pulpitu, wyglądem elementów interfejsu i może w ogóle zmienić cały ten pierwotny pomysł na to, jak to powinno wyglądać.
Zresztą dobrym przykładem może być kilka ostatnich dni. W momencie, kiedy uznałem, iż w sumie jest już spoko, gdzieś przypadkiem pojawił się pomysł na ogarnięcie listy zadań i monitorowanie zapasu kluczowych rzeczy w domu, których nie można kupić po prostu wychodząc na spacer. I tak obok Home Assistanta w dockerze stanęło Grocy.
Czyli z etapy „jestem w Apple Dom, bo jest fajnie i prosto”, w kilka tygodni przeszedłem do utrzymywania dwóch lokalnie hostowanych, otwartoźródłowych systemów. Nie mogę się doczekać, co przyniesie przyszłość, tym bardziej, iż HA głównie zainstalowałem po to, żeby… przetestować czujnik deszczu i wiatru.