Horizon Call of the Mountain to flagowa produkcja dla nowych gogli PlayStation VR2, tworzona bezpośrednio pod flagą PlayStation Studios. Jednocześnie jedyna, która radykalnie wyróżnia się jakością oraz oprawą.
Jednym z największych problemów tytułów VR jest ich ograniczony rozmach. Nieliczna grupa docelowa redukuje budżet produkcyjny, co w efekcie prowadzi do powstawania mniej widowiskowych gier.
Tragiczne koło się zamyka, a VR stoi w miejscu. Wielkich, kuszących, rozbudowanych projektów na miarę Half Life Alyx jest raptem kilka(naście). Do tego elitarnego grona właśnie dołączył nowy członek.
Horizon Call of the Mountain to wszystkie najlepsze elementy VR skondensowane i dostarczone w pigułce
Pierwszoosobowy tytuł akcji to zestaw czynności, które pozwalają „poczuć” unikalne możliwości wirtualnej rzeczywistości. Gracz wspina się, napina cięciwę i strzela z łuku, skacze nad rozpadlinami, walczy z maszynami, konstruuje bronie, buja się na linach i znowu wspina. Jak sugeruje tytułowa góra, wspinaczki w nowym Horizonie jest dużo. Naprawdę dużo.
Niestety, w przeciwieństwie do „płaskich” gier z serii Horizon, Call of the Mountain nie oferuje otwartego świata. To liniowa, filmowa przygoda prowadząca gracza po sznurku. Typowa pierwszoosobowa gra akcji, która miesza elementy zręcznościowe z sekwencjami walki oraz bardzo prostymi łamigłówkami. Jest przy tym zadziwiająco długa, zwłaszcza jak na tytuł VR.
Nie mam złej kondycji, ale Horizon Call of the Mountain potrafi zmęczyć. I to jest świetne!
Po dwugodzinnej sesji, polegającej głównie na wspinaniu oraz strzelaniu z łuku, czułem się lekko zmęczony. Ręce dawały o sobie znać, zwłaszcza na wysokości ramion. To efekt nieustannego wyciągania tych kończyn do góry, szukając kolejnych gzymsów oraz półek skalnych w wirtualnej rzeczywistości. Dobry trening.
Robiąc sobie przerwy między rozgrywką, zdarzało mi się czuć lekki pot na karku. Stopy również dają znać, iż doświadczenie jest kompletnie inne od grania w „płaskie” produkcje siedząc na kanapie. Horizon Call of the Mountain angażuje przede wszystkim górne partie ciała, ale od czasu do czasu wykonacie również lekki skłon albo krok w bok. Cardio z tego nie będzie, ale pierścień kalorii na Apple Watchu pięknie się zamyka.
Pod względem oprawy jest ogień. Gdyby tylko wszystkie gry na PSVR2 wyglądały równie dobrze
Call of the Mountain to jedna z najładniejszych gier VR, niezależnie od platformy. Tła są piękne oraz bogate w detale. Tekstury na interaktywnych obiektach wysokiej jakości. Modele postaci wystarczająco szczegółowe. Zaawansowane efekty świetlne robią wrażenie, jak promienie słoneczne przedzierające się przez palce naszej dłoni. Wszystko to sprawia, iż oprawa nie odrzuca, jak w wielu innych grach VR.
Wrażenie robi także poziom detali. Scena w nowym Horizonie jest obfita w ozdobniki oraz upiększacze. Wiele gier VR wydaje się sterylna, ponieważ mała liczba obiektów umożliwia zyskanie odpowiedniej liczby klatek na sekundę. Call of the Mountain nie ma tego problemu. Jest zarówno pięknie, jak również odpowiednio płynnie.
Oczywiście oprawa nie jest równie okazała, co w przypadku „płaskich” gier dla PlayStation 5. Wynika to z samej natury programów VR, które muszą wyświetlać więcej treści z większą liczbą klatek na sekundę niż tradycyjne produkcje. Horizon jest jednak najlepszym dowodem na to, iż kompromisy graficzne nie muszą już iść tak daleko, jak wcześniej. Konsolowe gry w VR nareszcie mogą wyglądać bardzo dobrze.
Co z samą rozgrywką? Horizon Call of the Mountain jest niezłe… i tylko tyle
Rozgrywka jest poprawna, ale raczej nie wzbudzi w was dzikiej frajdy. Walki bywają statyczne i brakuje im naturalnej dynamiki. Wspinaczki jest zbyt dużo w zestawieniu z innymi elementami. Mimo tego do Horizona wracam regularnie, w dodatku z przyjemnością. Czyszczę lokacje z sekretów i skarbów, szukając tarcz strzeleckich. To spokojne, relaksujące i przyjemne zajęcie.
Największe zalety:
- Świetna oprawa: ostre tekstury, kadry bogate w detale
- Wiele mechanik VR: wspinaczka, walka, strzelanie, skakanie
- Zadziwiająco długa (jak na liniowe gry VR)
- Bardzo przyjemne polowanie na zjadźki i skarby
- Stopniowe poszerzanie rozgrywki o nowe elementy
Największe wady:
- Brakuje otwartości świata, z której znany jest Horizon
- Trochę za dużo wspinaczki
- Poprawna walka z maszynami, ale bez efektu wow
Gra jest długa, piękna i niezła pod względem mechaniki. Dzięki temu stanowi świetny punkt wyjścia dla wszystkich chcących kupić PlayStation VR2. Przed premierą zyskałem dostęp do kilkunastu tytułów dla tych gogli, ale to Horizon wyróżnia się ogólną jakością i właśnie go uruchamiałem najczęściej.
Gdyby każda gra VR była podobnej jakości, wirtualna rzeczywistość już dawno trafiłaby do mainstreamu.