Kącik Retro: Perfect Dark (X360). Utracona perfekcja

1 dzień temu

Jestem przekonany, iż gdyby Perfect Dark wychodziło dzisiaj, podniosłyby się głosy o politycznej propagandzie ze strony twórców. Zwłaszcza iż podobne hasła pojawiły się przy okazji – jak się później okazało – nieprawdziwego zwiastuna niedawno skasowanego rebootu serii. Tymczasem, jak w wywiadzie dla Retro Gamera z 2006 roku twierdził Martin Hollis, reżyser gry, za obsadzeniem Joanny Dark w roli protagonistki stała chęć zwiększenia liczby kobiecych bohaterek gier. O ile jednak ta decyzja zapadła stosunkowo szybko, o tyle proces produkcyjny wydłużył się do kosmicznych w tamtych czasach trzech lat. Efekt końcowy był na szczęście tego wart – Perfect Dark bez problemu dorównało GoldenEye 007, wcześniejszemu hitowi Rare.

Spis Treści

  • Remaster
  • Fabuła
  • Rozgrywka
  • Archaizmy
  • Skradanie
  • Tryby rozgrywki
  • Oprawa
  • Podsumowanie

Nowe szaty królowej

W tym tekście przyglądać będziemy się nie pierwowzorowi, a stworzonemu przez 4J Studios remasterowi, który w 2010 roku ukazał się na Xboksie 360. Już teraz mogę powiedzieć, iż jest to najlepszy sposób na zapoznanie się z tym klasykiem. Twórcy zachowali podstawy rozgrywki bez zmian, toteż odświeżone Perfect Dark oferuje w zasadzie identyczne doświadczenie, co pierwowzór, dorzucając przy tym nowe modele, tekstury wysokiej (jak na datę premiery) jakości i nieskazitelne 60 FPS. Ponadto jest w tej chwili całkiem łatwo dostępne, o ile posiadacie Xboksa One lub Series X|S, bo tytuł ten dołączono do wydanego w 2015 roku Rare Replay obok trzydziestu innych klasyków Rare. Zagrać można również na Switchu, ale wersja zawarta w Nintendo Switch Online to ta oryginalna, choćby jeżeli działająca w 30 FPS-ach, a nie w piętnastu.

Remaster prezentuje się o niebo lepiej, ale wciąż widać, iż baza pochodzi z Nintendo 64.

Dark, Joanna Dark

To, który wariant wybierzecie, ma natomiast niewielkie znaczenie i już po pierwszych kilku minutach od uruchomienia kampanii dla pojedynczego gracza (którą rozegrać można też w kooperacji) powinniście dać się porwać fenomenalnemu i jakże ciekawemu klimatowi Perfect Dark. Scenarzyści czerpali bowiem garściami z fantastyki naukowej. Osobiście klasyfikowałbym produkcję Rare jako mariaż Bonda oraz Z Archiwum X. Wcielamy się tu bowiem w Joannę Dark, topową agentkę wywiadowczą Instytutu Carringtona, która w „odległym” 2023 roku zostaje wysłana do siedziby organizacji dataDyne w celu eksfiltracji informatora. Jak należy się spodziewać, sprawy gwałtownie się komplikują, a my trafiamy w sam środek międzygalaktycznego spisku.

Opowieść należy do gatunku tych prostszych. Pomimo obecności rozmaitych zwrotów akcji, to każdy, kto w najmniejszym choćby stopniu jest zaznajomiony z historiami szpiegowskimi, będzie w stanie mniej więcej przewidzieć bieg wydarzeń. Urok Perfect Dark polega jednak nie na innowacyjności, a na wykonaniu. Gra Rare oferuje bowiem naprawdę atrakcyjny miks poważnej historii z zaskakująco bogatym tłem fabularnym (przynajmniej w kontekście tytułu wydanego na Nintendo 64) oraz sporej dawki humoru. Nie jest to komedia, ale Perfect Dark nie traktuje siebie nazbyt poważnie, by przytoczyć tutaj choćby tylko postać Elvisa, przyjaźnie nastawionego „Szaraka” i w sumie jednej z niewielu bardziej rozwiniętych postaci drugoplanowanych. Mniej poważne elementy nadają całości wyjątkowego klimatu, jednocześnie nie ujmując powagi całej tej kabale, w którą Joanna się wpakowała.

Twórcy stosunkowo gwałtownie wprowadzają wątki paranormalne.

Co więcej, fakt, iż jest to intryga o wymiarze międzygalaktycznym, pozwolił twórcom na popuszczenie wodzy fantazji, dzięki czemu Perfect Dark może pochwalić olbrzymią różnorodnością w zakresie odwiedzanych lokacji. Jasne, sporo jest tutaj klasycznych korytarzy podziemnych laboratoriów, ale poza nimi odwiedzimy chociażby ulice i biurowce futurystycznego miasta, pokłady statków, ośnieżony równiny czy choćby pokład Air Force One. Naprawdę trudno jest się nudzić, kiedy widoki na naszym ekranie zmieniają się diametralnie co kilkanaście minut.

Gadżeciara z wolną ręką

Podobnie ma się sprawa z samą rozgrywką. Strzelanie wprawdzie jest, bo jest i nie ekscytuje nazbyt, choćby pomimo obecności szerokiego wachlarza uzbrojenia (od pistoletów, przez karabiny, aż po dziwaczne ustrojstwa kosmitów, każda o kilku trybach strzelania) i szeregu cudacznych gadżetów szpiegowskich, ale należy pamiętać, iż Perfect Dark pierwotnie ukazało się na Nintendo 64 w czasach, kiedy pierwszoosobowe strzelanki dopiero stawiały pierwsze kroki na konsolach. Tytuł ten pewne mechaniczne niedociągnięcia w tym zakresie w pełni rekompensuje natomiast pomysłowymi projektami misji, na które wysyła nas Instytut Carringtona.

Gogle na podczerwień to tylko jeden z wielu gadżetów na podorędziu Joanny.

Każda z 18 dostępnych misji wymaga od gracza zaliczenia od 3 do 5 wytycznych (ich liczba zależy od wybranego poziomu trudności, co samo w sobie jest kapitalnym pomysłem). Mogą to być najrozmaitsze zadania. Klasycznie pojawi się oczywiście przedostanie się do konkretnego miejsca czy eskortowanie kogoś (sztuczna inteligencja zaskakująco rzadko pcha się pod celownik, chwała Bogu!), ale pojawiają się również nieco ciekawsze wytyczne, jak chociażby przygotowanie sobie przyszłego punktu eksfiltracji, dokonanie sabotażu celem czy zdobycie przebrania, które posłuży nam do infiltracji wrogiej placówki. Miłe jest też to, iż twórcy oddają graczowi wolną rękę pod kątem kolejności zaliczania zadań. Owszem, zdarzają się misje liniowe, ale w zdecydowanej większości przypadków tylko od nas zależy, za co zabierzemy się najpierw.

Kiedyś to jednak niekoniecznie było

Perfect Dark na papierze brzmi niemalże – nomen omen – perfekcyjnie. Mnóstwo broni, różnorodne lokacje i spora dawka wolności. Nie można jednak zapomnieć, iż tytuł ten ukazał się na mocno przestrzałej w 2000 roku konsoli, wydanej ponadto w czasach formowania się konsolowych strzelanek. W efekcie znalazło się w niej mnóstwo rzeczy, które w dzisiejszych czasach frustrują na tyle mocno, iż momentami miałem ochotę odłożyć grę na wirtualną półkę i już do niej nie wracać.

Każda broń pozwala na „precyzyjne” celowanie, ale z precyzją ma to kilka wspólnego i lepiej po prostu zdać się na automatyczny celownik.

Największym problemem jest standardowy w tamtych czasach brak punktów kontrolnych w czasie misji, co mogło zostać naprawione przy okazji remastera, bo przecież nierzadko skutkuje to koniecznością frustrującego powtarzania kilkunastu minut misji, jeżeli akurat daliśmy ciała na samym końcu. Nie musimy choćby ginąć, niektóre z zadań można po prostu zawalić z różnorodnych powodów – nie wykonać go we właściwym czasie, niechcący zastrzelić sojusznika, a choćby przypadkowo nacisnąć z jakiegoś powodujący istniejący i jednorazowy guzik do zamknięcia przejścia do kolejnego poziomu. Co więcej, o błąd nietrudno, bo po poziomach biegamy zwykle jak kurczak bez głowy, starając się trafić na cel.

Odprawa przed każdą z misji niby objaśnia mniej więcej, co mamy zrobić, ale kiedy już trafimy na miejsce, okazuje się, iż nie mamy pojęcia dokąd iść. Nie oczekiwałem, iż Perfect Dark będzie prowadziło mnie za rączkę, ale miałem też nadzieję, iż nasze wytyczne będę nieco jaśniejsze. Poczucie zagubienia nie odstępuje nas tutaj na krok. Ot, jako przykład można podać misję w laboratorium, w którym w pewnym momencie otrzymujemy kartę do pokoju medycznego nr 2. Problem w tym, iż nie jest ono w żaden sposób oznaczone, a po drodze minęliśmy kilkanaście zamkniętych drzwi. Na całe szczęście lokacje nie są zbyt pokaźne, ale zdecydowanie zmarnowałem zbyt wiele czasu w monotonne przeczesywanie już odwiedzonych fragmentów poziomów w poszukiwaniu celu misji. Przydałoby się coś, co pozwoliłoby na łatwiejsze odnalezienie się na mapie.

Najlepszą metodą na przechodzenie misji skradanych jest niepozostawianie świadków.

Skradanie bez skradania

Kompletnie do wywalenia są też tak naprawdę misje skradane, które początkowo powitałem z otwartymi ramionami, ale gwałtownie okazało się, iż potraktowano je wyjątkowo po macoszemu. Sztuczna inteligencja wprawdzie nie jest głupia, ale potrafi być nieprzewidywalna. Toteż w trakcie eksploracji lokacji w przebraniu i cichym eliminowaniu przeciwników ciosem w potylicę, może się okazać, iż strażnik stojący kilka pokoi dalej nagle z jakiegoś powodu przejrzał nasze przebranie, ale gdy wczytamy misję od nowa i zagramy dokładnie tak samo, tym razem będzie potulny niczym baranek. W efekcie do teraz nie wiem, czy chaos, który rozpętał się na lotnisku po wykonaniu jednego z zadań, które wymagało uprzedniej cichej eliminacji dwóch pracowników, było oskryptowanym momentem czy nagłym pojawieniem się szóstego zmysłu u pozostałych NPC-ów.

Nie wykluczam, iż jest to wina błędu w grze, możliwe, iż wynikającego z odpalenia jej w ramach wstecznej kompatybilności na Xboksie Series X. Spekuluję tak, ponieważ rozmaitych glitchów – na szczęście zwykle tylko graficznych – napotkałem na swojej drodze całkiem sporo. W przerywnikach filmowych notorycznie wyświetlała się siatka hitboksów Joanny, podobnie działo się z niektórymi przeciwnikami, do których strzelałem w jednej z ostatnich misji, a przez całą rozgrywkę oświetlenie dostawało kociokwiku, zaczynając mrugać jak oszalałe, kiedy na ekranie pojawiał się efekt bloomu. Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby z jakiegoś powodu to odpalenie Perfect Dark na Xboksie Series X powodowało nadludzką przenikliwość przeciwników, zwłaszcza iż gra potrafiła – całe szczęście tylko raz – poinformować mnie o zawaleniu jednej z wytycznych zupełnie bez przyczyny, co stwierdzam po bezproblemowym powtórzeniu tego konkretnego fragmentu kilkanaście razy.

Nie wszystkie misje realizowane są w zamkniętych pomieszczeniach.

Co dwie Joanny, to nie Jedna

Poza kampanią Perfect Dark oferuje również szereg trybów wieloosobowych. W pierwowzorze były one przeznaczone wyłącznie do zabawy kanapowej, ale remaster dorzucił również możliwość gry przez sieć. Wspólnie zagrać można w kampanię, co interesujące zarówno kooperacyjnie, jak i „kontrkooperacyjne”. Ten drugi wariant pozwala drugiemu graczowi na wcielanie się w przeciwników – ma on wówczas mniej zdrowia, ale po śmierci przeskakuje w kolejnego. To dość nowatorskie podejście choćby dziś. Poza tym poszaleć można także w standardowych trybach multiplayer – Deathmatch, Capture the Flag, King of the Hill, takie tam. Warto dodać, iż w razie braku chętnych do wspólnej zabawy, można wspomóc się botami.

Swego rodzaju retrofuturyzm

Na sporą uwagę zasługuje warstwa artystyczna gry ze szczególnym naciskiem na muzykę. Zespół kompozytorów, w którego skład wchodzili Grant Kirkhope, Graeme Norgate i David Clynick, odwalił kawał fenomenalnej roboty. Muzyka świetnie wpisuje się w klimat kosmicznej intrygi w futurystycznym świecie, stawiając na elektroniczne brzmienie syntezatorów, czerpiące nierzadko z charakterystycznego motyw przewodniego Z Archiwum X. Oprawa graficzna to natomiast element, który zestarzał się najmocniej, choćby biorąc pod uwagę remaster. Wizja artystyczna wciąż jest solidna, a nowe modele i tekstury zapobiegają zgrzytaniu zębów, jednocześnie pozostając wiernymi oryginałowi. Widać jednak, iż to zaledwie tona pudru, a nie kompleksowa odnowa, zwłaszcza podczas dialogów, kiedy brak ruchu ust wypada wręcz komicznie źle.


Utracona perfekcja

Struktura tego tekstu dość dobrze odwzorowuje moje doświadczenia z Perfect Dark. Początek przygody momentalnie rozkochał mnie w sobie świetnym klimatem, genialną muzyką, a choćby specyficznym sterowaniem (które jednak zostało nieco zmodernizowane w remasterze. Im jednak mocniej zagłębiałem się w intrygę, tym coraz bardziej widoczne stawały się niedociągnięcia i archaizmy, prowadzać tym samym do wielu frustracji. Perfect Dark to produkcja, którą wciąż warto poznać, ale robiąc to, należy mieć na uwadze, iż dość mocno się zestarzała. Zwłaszcza remaster potrafi boleśnie przypomnieć, iż choć wygląda w miarę współcześnie, to jego korzenie sięgają do filozofii projektowania gier z lat dziewięćdziesiątych.

Przeczytaj także

Halo: Combat Evolved – recenzja (XSX). Klasyka, która wciąż zachwyca


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.

Idź do oryginalnego materiału