Kącik Retro: Silent Hill 3 (X360). W centrum koszmaru

2 dni temu

Dziś może wydawać się to kompletnie nierealnym, ale w momencie premiery Silent Hill 2 – choć dziś jest legendą – wcale nie był ciepło przyjęty przez fanów oryginału. Postawienie na niezależną względem oryginału historię i wątki psychologiczne poskutkowało niską początkową sprzedażą (tu Masahiro Ito, dyrektor artystyczny „dwójki”, wyszczególnia Japonię), co pociągnęło za sobą decyzję o drastycznej zmianie kierunku, w którym zmierzyć miała trzecia część serii. Silent Hill 3 początkowo planowany był bowiem jak strzelanka na szynach, z czego na szczęście Team Silent zrezygnowało, aczkolwiek echa tej dziwnej sytuacji wciąż pobrzmiewają w samej grze, a ona sama zdecydowanie bardziej przypadnie do gustu fanom oryginału, niż jego kontynuacji.

Spis Treści

  • Fabuła
  • Klimat
  • Rozgrywka
  • Warstwa techniczna
  • Podsumowanie

Kult nie zapomina

Widać to już w warstwie fabularnej, która zdaje się ignorować wszystko, co związane z drugą częścią serii. Koncepcja miasteczka Silent Hill jako swoistego czyśćca dla grzeszników wyleciała przez okno, ustępując miejsca powracającemu na pierwszy plan kultowi i próbom sprowadzenia na świat boga. Silent Hill 3 to bezpośrednia kontynuacja „jedynki”, więc znajomość perypetii Harry’ego Masona jest jak najbardziej wskazana, aczkolwiek bez obaw, scenarzyści nie bali się ekspozycji i od czasu do czasu potrafią nagle zaserwować nam streszczenie tamtych wydarzeń. Wypada to zaskakująco zgrabnie, aczkolwiek to raczej zasługa tego, iż dialogi są tutaj na tyle dziwacznie napisane i zagrane (zwłaszcza w remasterze), iż nagły atak informacji nie odstaje zanadto od reszty rozmów.

Heather to bohaterka zupełnie inna niż dotychczasowi protagoniści serii, nie tylko ze względu na płeć i wiek.

Główna bohaterka, nastoletnia Heather, staje się obiektem zainteresowań dziwnego ugrupowania religijnego, przewodzonego przez równie tajemniczą Claudię, a także prywatnego detektywa Douglasa. Zwyczajny wypad do lokalnego centrum handlowego zamienia się w koszmar, kiedy miejsce to przybiera koszmarną formę, a miejsce klientów zastępują potwory. Mógłbym w tym miejscu wdać się w nieco więcej szczegółów, by nieco lepiej zarysować fabułę, ale takie rzeczy jak chociażby tożsamość Heather lepiej jest odkryć samemu, choćby jeżeli w tej chwili są one na dobrą sprawę powszechnie znane. Dość powiedzieć, iż jest ona ściśle powiązana z tym, co przed laty wydarzyło się w miasteczku Silent Hill.

Przyznać muszę jednak, iż wątek fabularny początkowo okazał się dla mnie pewnym rozczarowaniem. Po pierwsze, zdecydowanie bardziej podoba mi się wizja miasteczka jako wspomnianego już czyśćca. Po drugie, historia rozwija się powoli, przez sporą część nie stawiając przed nami żadnego celu poza przetrwaniem i wróceniem do domu. Dopiero gdzieś w połowie gry historia zaczyna nabierać rumieńców i z każdą kolejną minutą wciągać coraz bardziej. Tego samego powiedzieć nie można niestety o bohaterach tej opowieści, bo wszyscy poza Heather i Claudią okazują się postaciami zwyczajnie nieciekawymi. Daleko im do głębi takiej chociażby Angeli z „dwójki”. To efekt – jak mniemam – zrezygnowania z Silent Hill jako jednego z bohaterów historii i skupienia się na siłach rządzącym tym mglistym miasteczkiem.

Fani Silent Hill 2 w szpitalu poczują się jak w domu.

Miasteczko za mgłą

Co ciekawe, akurat jego jest w trzeciej części serii wyjątkowo mało. Połowę gry spędzamy w bliżej niezidentyfikowanym mieście, które według fanów może być Portland w stanie Maine, a do samego Silent Hill trafiamy dopiero po kilku dobrych godzinach przemierzenia centrum handlowego, stacji meta i opuszczonych biurowców, które poprzez swoje koszmarne wersje sygnalizują, iż kierujące tytułowym miasteczkiem siły mają zdecydowanie dłuższe macki, niż mogłoby się wydawać. Powrót do Silent Hill to przy tym miła niespodzianka dla fanów drugiej części, bo ponownie trafiamy do dobrze znanych z niej lokacji, jak chociażby szpital Brookhaven czy motel Jack’s Inn. To raczej wynik cięć budżetowych i ograniczeń czasowych (gra powstała w 9 miesięcy), a szkoda, bo do historii tej lepiej pasowałyby miejscówki z oryginału. Te wprawdzie się pojawiają, ale w szczątkowych ilościach.

Należy natomiast nadmienić, iż Silent Hill 3 to produkcja zdecydowanie bardziej… obrzydliwa od pozostałych. Scenarzyści za motywy przewodnie wzięli takie rzeczy, jak przemoc seksualna, nastoletnia ciąża czy aborcja, więc spodziewajcie się mnóstwa fallicznych i waginalnych projektów przeciwników, bardziej napastliwych ataków czy w końcu mocno groteskowych momentów fabularnych, których opisu Wam oszczędzę. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, iż twórcy bali się wejść w te tematy głębiej, więc, choć grają tutaj pierwsze skrzypce, to nie wybrzmiewają równie mocno, co podobne wątki z Silent Hill 2. W efekcie wszystkie te wizualia wprawdzie robią robotę, ale mimo wszystko sprawiają wrażenie taniego gorszenia odbiorcy.

Koszmarna wersja miasteczka w tej odsłonie to – w moim odczuciu – najlepsza jego iteracja.

Horror bardziej fizyczny

To powiedziawszy, Silent Hill 3 jest zdecydowanie lepszym horrorem niż Silent Hill 2, przynajmniej o ile zależy Wam na faktycznym strachu. Wynika to głównie z projektu rozgrywki, która przez arcade’owy rodowód dużo mocniej stawia na akcję, niż poprzedniczki. przez cały czas mamy tu do czynienia z survival horrorem, wyraźnie opartym na mechanikach drugiej części serii, ale przeciwników jest teraz zdecydowanie więcej, a oni ze względu na różne rozmiary i umiejętność blokowania naszych ataków nie są już takimi popychadłami, jak w „dwójce”.

O ile tam wybicie wszystkich metalową rurą nie stanowiło problemu, tutaj walka wręcz to ryzyko, więc zdecydowanie częściej sięgać będziemy po broń palną o ograniczonej amunicji lub – najlepiej – salwować się ucieczką. Potwory w końcu znowu stanowią zagrożenie, a zatem dźwięk charakterystycznego dla marki charczącego radyjka wywołuje strach. Paradoksalnie najmniej straszne są w tym wszystkim walki z bossami, które stanowią wręcz moment wytchnienia ze względu na niski poziom trudności.

Na wyższym poziomie trudności łamigłówek ta zagadka wymaga znajomości twórczości Szekspira.

Silent Hill 3 oferuje przy tym doświadczenie zdecydowanie bardziej prostolinijne. To kolejne echo pierwszych szkiców koncepcyjnych. Przemierzanie ulic skrytego za mgłą miasta ograniczono tutaj do minimum. Lwią część zabawy spędzamy we wnętrzach coraz to ciaśniejszych budynków – szerokie alejki centrum handlowego gwałtownie zamieniają się w wąziutkie korytarzyki biurowców. Na skomplikowaniu zyskały natomiast zagadki (ponownie ich poziom trudności możemy wybrać niezależnie od akcji), które wymagają teraz zdecydowanie wyższej umiejętności łączenia faktów, zwłaszcza w swoich trudniejszych wariantach.

Piękno koszmaru

Pod względem technicznym trudno jest się do czegokolwiek przyczepić. Fakt, mówiąc o wersji gry z HD Collection, nie można nie wspomnieć przerzedzonej mgle, ale, choć oryginał prezentuje się o niebo lepiej, to remaster to też żadna tragedia, o ile nie jest się purystą. Zwłaszcza iż tej mgły jest w Silent Hill 3 wyjątkowo mało. Grze trudno odmówić natomiast wizualnego kunsztu. Modele postaci prezentują się pięknie także dzisiaj, choćby jeżeli trzeba przymknąć oko na gryzący w oczy aliasing i niewyraźne tekstury. Projekty lokacji błyszczą natomiast przede wszystkim w ich koszmarnych wariantach, zresztą chyba najlepszych jak dotąd w serii. Zwyczajne wersje są natomiast zaledwie poprawne, nudząc nieco swoją szarością.



Omawiając edycję z HD Collection, należy powiedzieć także o kontrowersjach. O mgle już mówiliśmy, ale według wielu artystycznie wykastrowane zostało również udźwiękowienie. O ile muzyka i dźwięki środowiskowe to przez cały czas klasa sama w sobie, o tyle już dubbing nagrano od nowa i – w przeciwieństwie do zawartej w pakiecie „dwójki” – jest to jedyna dostępna wersja dialogów. Tragedii na szczęście nie ma. Oryginalne głosy wprawdzie prezentują się nieco bardziej naturalnie, ale ich zastępstwo nie boli jakoś bardzo, zwłaszcza jeżeli to Wasz pierwszy raz z grą. Trudno też winić samych twórców odświeżenia. Spora część zmian oraz błędów (które na szczęście z czasem załatano) wynika z zaginięcia kodu źródłowego Silent Hill 3 i konieczności pracy na jego wczesnej wersji.

W centrum koszmaru

Toteż, tak, najlepsze doznania zapewni Wam wersja na PlayStation 2, ale o ile konsoli tej nie posiadacie, to nic straconego – Silent Hill 3 choćby w tej fatalnej, okropnej i najgorszej we wszechświecie wersji HD Collection wciąż pozostaje naprawdę dobrą, aczkolwiek odmienną od kultowej „dwójki” grą. Pamiętać trzeba jednak, iż kładzie on zdecydowanie większy nacisk na akcję, a fabuła rozkręca się raczej powoli, ale kiedy już załapiemy konwencję i sytuacja, w której znalazła się Heather, zacznie się klarować, trudno jest się oderwać od konsoli. Jest strasznie, jest groteskowo, niekiedy choćby obrzydliwie. To inny Silent Hill, ale wciąż dobry Silent Hill.

Przeczytaj także

Kącik Retro: Silent Hill 2 (X360). Wybitny, nie doskonały


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału