Katanaut – recenzja (PC). Z kataną na podbój kosmosu

4 dni temu

Jak ciężkim zadaniem jest premiera dwuwymiarowej gry platformowej, kiedy w podobnym czasie gracze dostali Hollow Knight: Silksong? Wydawałoby się, iż nie jest to idealny czas dla takich tytułów. A co, gdy oprócz tego twoje dzieło jest również roguelitem, a na horyzoncie — konsolowa (póki co jedynie na Nintendo Switch) premiera Hadesa II? Nie są to sprzyjające warunki do osiągnięcia sukcesu, a z takimi właśnie musi mierzyć się wydany niedawno Katanaut.

Spis Treści

  • Gdzieś to już widziałem
  • Astronauta z kataną
  • Dużo dobrego od samego początku
  • Wymagająco i naprawdę krwiście
  • Przytłaczający ogrom możliwości
  • Podsumowanie

Kup Katanaut (PC/Steam)

Gdzieś to już widziałem

Gra studia Acclaim nie jest niczym, czego jeszcze nie widzieliśmy na rynku. To kolejny „rogalik”, gdzie po rozegraniu kilku minut mamy wrażenie, iż doskonale wiemy, z czym mamy do czynienia. jeżeli jesteście fanami takich tytułów, jak chociażby Dead Cells, to gwałtownie poczujecie się jak w domu. Dynamiczna rozgrywka, mnóstwo przeciwników, szeroki wachlarz broni i umiejętności — a wszystko to podane w pikselowej oprawie graficznej. No nie powiecie mi, iż nie brzmi to jak przepis na kolejną grę, która chce złapać fanów popularnego gatunku, ale najpewniej zaginie gdzieś w czeluściach Steama? Twórcy w takim razie powinni dać nam coś ekstra, coś, co wyróżni Katanaut na tle wielu innych pozycji. Czy dostaliśmy coś takiego?

Astronauta z kataną

Z całą pewnością tym, co miało wyróżniać Katanaut, jest klimat i sam pomysł na umieszczenie gry w takiej historii. Wcielamy się tutaj w postać Nauta, którym musimy ruszyć w głąb wielkiej, zniszczonej stacji kosmicznej. A na jej pokładzie — a jakże — będziemy musieli mierzyć się z wieloma zmutowanymi, przypominającymi wręcz wyjętych z twórczości Lovecrafta, przeciwnikami. Próbując dostać się w głąb lokacji, widzimy, jak wszystko staje się coraz bardziej mroczne, wrogowie coraz mniej ludzcy, a sam klimat i atmosfera gęstnieją z każdym kolejnym użyciem windy, która zabiera nas na kolejny poziom w grze. jeżeli będziemy uważni, to w międzyczasie będziemy odkrywać sekrety stacji, jej historię i ogólnie całą fabułę, która raczej nie jest nam podana bezpośrednio na talerzu. Najprawdopodobniej dlatego, iż nie gra ona tutaj głównej roli.

A sam pomysł na stworzenie tytułu, w którym biegamy z mieczem w kosmosie, ale mamy również na wyposażeniu broń palną i wiele innych umiejętności, dzięki którym możemy gęsto rozlewać krew tych wszystkich maszkar? Nie brzmi to aż tak oryginalnie, wręcz jakbyśmy wylosowali dwa różne settingi z dwóch różnych koszyków z karteczkami, ale w praktyce działa to całkiem nieźle. I co najważniejsze — potrafi dostarczyć sporo zabawy. Chociaż to głównie zasługa połączenia wszystkiego, co wymieniłem wyżej, z rozgrywką. Rozgrywką, która, jak to najczęściej bywa w mniejszych tytułach niezależnych, jest powodem, dla którego można zwrócić na Katanaut uwagę.

Dużo dobrego od samego początku

Jak można wywnioskować z poprzedniego akapitu, Katanaut nie wprowadza do świata gier niczego innowacyjnego. Nie zawsze jednak postawienie na sprawdzoną formułę musi być czymś złym. W przypadku gameplayu jest wręcz przeciwnie. Stworzenie tego typu roguelike’a z dynamicznym i wymagającym gameplayem to może nie strzał w dziesiątkę, ale grot tej strzały wbił się na tarczy przynajmniej gdzieś na granicy ósemki i dziewiątki. Najzwyczajniej w świecie w tę produkcję gra się dobrze. Mając gotowy szablon i wiedząc, co fani danego gatunku lubią, raczej ciężko o wywrotkę. Twórcy podali nam tutaj szybkie tempo gry, które wymaga od gracza sporej uwagi, niezłego refleksu i dużej dawki kombinowania z buildem.

Zacznę od tego, co lubię w tytułach 2D najbardziej — choćby jeżeli nie jest to element, na który większość z was zwróci tutaj najpierw swoją uwagę — sekcje platformowe, które nie rzucają przesadnego wyzwania. jeżeli gdzieś utkniemy i będziemy wyzywać ludzi odpowiedzialnych za dane części gry, to nie będzie to skakanie z miejsca na miejsce. Poruszanie się po mapach samo w sobie nie stanowi tutaj wielkiego problemu, dostanie się w kolejne miejsca przychodzi prosto, a skakanie, którego jest dużo, służy raczej do odpowiedniego pozycjonowania się podczas walki. Niemniej movement jest tutaj przyjemny, potrafi dać sporą dozę satysfakcji. Zwłaszcza iż już od początku nasz zakres ruchów jest dosyć szeroki. Już w samouczku otrzymujemy chociażby podwójny skok czy ślizg, więc zwiedzanie kolejnych poziomów nie wydaje się dzięki temu nudne lub powolne.

Wymagająco i naprawdę krwiście

Jak w Katanaut wypada walka, czyli ten fragment całości, który powinien zainteresować was najbardziej. Osobiście myślę, iż to ten rodzaj gry, który łatwo przedstawić jako easy to play, hard to master. Podobnie jak przy poruszaniu się, tak i przy walce gra gwałtownie pokazuje nam, jakie mamy narzędzia i jak ich użyć. Atakowanie z użyciem różnych katan, różnych spluw oraz wielu umiejętności, którymi często będziemy żonglować, jest naprawdę proste. Ten przycisk od tego, tamten od tamtego i hop — możemy siekać potwory. Problem zaczyna się, gdy wszystkiego, co dostaliśmy, musimy zacząć używać w odpowiednio dopasowany sposób. Dlaczego? Otóż Katanaut nie należy do prostych gier.

Wrogowie — zwłaszcza ci elitarni lub tym bardziej bossowie — mają duże paski zdrowia, a my, cóż… my niekoniecznie. Zaczynamy grę z trzema dostępnymi serduszkami. Gra więc wymaga od nas popełniania małej liczby błędów, a skoro to rogalik, to jesteśmy za nie karani dosyć surowo. Koniec końców jednak, czytając opis gry przedstawiony na Steam, twórcy określają Katanaut jako pozycję z souls-like walką, więc każdy raczej wie, na co się pisał.

Przytłaczający ogrom możliwości

Niech nikogo nie zmyli ten podtytuł. Posiadanie wielu możliwości w takiej grze to zdecydowanie nie jest nic, na co większość osób powinna narzekać. Niestety, ja nie jestem większością i muszę tutaj na chwilę przycupnąć. Katanaut oferuje nam naprawdę dużo dodatkowych umiejętności oraz usprawnień, których odpowiednie dopasowanie do naszego stylu gry jest najważniejsze do odniesienia sukcesu. Jestem przekonany, iż osoby lubiące się w grzebaniu w cyferkach i procentach, wybieraniu kolejnych perków w oparciu o minimalne różnice — z większą uwagą niż przy robieniu przelewów — będą bawić się znakomicie podczas tworzenia kolejnych buildów. jeżeli zaś chodzi o mnie, to często tak spory wachlarz możliwości potrafi mnie zniechęcić. Najbardziej wtedy, gdy dochodzi tutaj element losowości i nigdy do końca nie możemy mieć pewności, iż w tym runie natrafimy znów na tę fajną umiejkę, która tak dobrze sprawdzała nam się poprzednio.

Możliwe, iż to wcale nie powtarzalność całości, ale właśnie ta losowość oraz potrzeba tworzenia czegoś od nowa, w kółko i w kółko, jest czymś, co od zawsze odrzucało mnie od wszelkiej maści roguelike’ów czy też roguelite’ów.

Podsumowanie

Katanaut to niezła gra. Nie jest to tytuł, którego zostanę fanem, nie jest to też coś, o czym myślałem na przykład w pracy — iż jak to będzie fajnie wrócić do domu i posiekać trochę potworków. Nie będę jednak krytykował, bo doceniam solidne wykonanie, dobrze zrealizowany pomysł i — wierząc ocenom graczy na Steam (91% pozytywnych ocen przy 112 recenzjach) — stworzenie czegoś, co wpasowuje się w gusta fanów gatunku. Zwyczajnie trzeba przyjąć do siebie to, iż takie pozycje nie do końca są stworzone dla mnie. Wierzę, iż ta pikselowa uczta smakowałaby mi znacznie lepiej, gdyby przerobić ją na klasyczną platformówkę, w której zachowany byłby stały postęp.

Jednak jeżeli smakujecie w rogalach, to jestem przekonany, iż Katanaut może spodobać się wam znacznie bardziej. To niezła produkcja, która dostępna jest w naprawdę atrakcyjnej cenie, zwłaszcza jeżeli cenicie sobie ilość godzin, które trzeba w niej spędzić, aby zobaczyć wszystko. Stosunek ceny do zawartości jest bardzo dobry. choćby jeżeli nie zostanę miłośnikiem Katanaut i nie będę tej przygody długo wspominał, to zawsze będę trzymał kciuki za tego typu tytuły.


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse.


Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie Pirate PR.
Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.
Idź do oryginalnego materiału