Przy okazji powrotu Karaluszka Kłamczuszka, na sklepowych półkach pojawił się jeszcze jeden hit, który od lat trzęsie rynkiem. Kojarzycie patchwork? To taka sztuka wyszywania ze skrawków materiału... Co w niej jest, iż planszówka odniosła taki sukces?
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Patchwork to gra planszowa dla dwóch osób, w wieku co najmniej 8 lat. Patię przewidziano na około 30 minut. Jej autorem jest doktor matematyki, Niemiec, którego nazwisko powinien znać każdy planszówkowicz- Uwe Rosenberg (dał światu między innymi Fasolki i Agricolę). Za pierwsze wydanie w języku polskim odpowiadała Lacerta. Aktualnie możemy się cieszyć Patchworkiem za sprawą Rebela.
Pudełeczko to mały, klasyczny kwadracik. W środku zamknięto planszę główną, planszetki i dwa dyski w kolorach graczy, pionek, znacznik premii 7x7, guziki oraz -najważniejsze- skrawki materiału (dla uściślenia: są to kartonowe żetony). Te ostatnie występują w dwóch rodzajach. Pierwszy to małe kwadraciki, które na początku umieszczamy na planszy głównej. Pozostałe- te o dziwacznych kształtach- będą tworzyć 'okrąg gry'. Szczegółowo przedstawia wszystko krótka instrukcja.
Zasady:
W Patchworku będziemy szyli kołdrę/kocyk (tak, wiem. Szok! 😏). Zwycięża osoba, która po określonym czasie zdobędzie najwięcej punktów (czyli będzie miała najmniej dziur). Ile rund gramy? To bardzo zależne od rozwoju zabawy, ponieważ obowiązują tu dwie waluty- guziki (punkty) i czas (potrzebny na wszycie elementu) wyznaczany przez planszę główną.
W praktyce wygląda to tak: w swojej turze możemy się zdecydować, by wszyć jeden z trzech elementów leżących przed pionkiem głównym na okręgu gry. Jest to oczywiście krok przybliżający nas do wygranej. Każdy skrawek ma ściśle określoną cenę w guzikach i czasie (klepsydra). Dopiero gdy zapłacimy i przesuniemy swój dysk na torze (o wartość klepsydry), zabieramy go z 'kręgu' i umieszczamy na naszej planszetce. Uwaga! Możemy dowolnie manipulować skrawkiem (ważne, by nie wystawał i nie nakładał się na inne elementy). Raz umieszczony żeton, pozostaje w danym miejscu do końca gry.
Istotnym elementem mechaniki jest kolejność tur. Nie wykonujemy ich naprzemiennie. Swoje ruchy zawsze rozpatruje osoba, która jest ostatnia. Dlaczego to ważne? jeżeli nie chcemy/nie możemy wziąć skrawka z puli, 'nadganiamy' i przeskakujemy pionek należący do gracza-lidera, a za każde pokonane w ten sposób pole, otrzymujemy guzik. Pamiętajmy, iż te służą nie tylko do "zakupu" nowych skrawków, ale są przeliczane na punkty. Gra kończy się, gdy pionki dotrą na ostatnie pole toru czasu. Wtedy następuje ostatnia wypłata i podliczenie. Każdy guzik to jeden punkt. Od tej wartości odejmujemy 2 za każdą "dziurę" w kołdrze i ogłaszamy zwycięzcę! (po szczegółowe zasady odsyłamy do instrukcji!).
Wrażenia:
Myślałem, iż o pierwszych wrażeniach i emocjach z czasów, kiedy Patchwork miał premierę, pisać będzie ciężko. Nie mogłem się bardziej pomylić. Niby wszystko działo się dawno temu- a jednak po rozgrywce obudził się w nas ten sam entuzjazm! Gra wciąż zachwyca, wkręca i raduje. Mało tego! Odrdzewiła w nas zachwyt nad mechaniką. Wtedy określało się ją mianem "innowacyjności". Dzisiaj myślę, iż zasłużyła już na złotą etykietę z napisem "ponadczasowość".
Wyjaśniam: porozrzucane w kręgu elementy, które wtedy wydały się czymś super... dają dokładnie ten sam efekt, co poprzednio- czegoś niespotykanego, oryginalnego i ciekawego. Niby człowiek wiedział, jak grać, opatrzył się już z tymi kręgami i niejeden Patchwork polecił, a tu proszę- siada i odkrywa w praktyce, iż zachwyt (już) klasyką nie osłabł! Poczułem się, jakby to było nasze pierwsze, dziewicze zetknięcie z szyciem kołdry (a jak wiecie, recenzowaliśmy już inne wariacje Patchworka np. TUTAJ). Dla tego ciepełka w środku lubię wracać do "starych" produkcji. Niby mała, dwuosobowa rozgryweczka, a daje poczucie pełnej, dokładnej w swej strukturze planszówki. Pal licho, iż w początkowych turach zajmuje sporo miejsca na stole. Dla takiej frajdy warto zająć choćby dwa blaty i podłogę. Niejedna premierowa/złożona gra ma problem z osiągnięciem takiego poziomu zachwytu.
Jeśli jest jakiś tytuł, który zasługuje na miano poznania/nadrobienia, to zdecydowanie Patchwork. Gra jest prosta, o dynamicznym przebiegu i naładowanej emocjami rozgrywce. Wiem, iż szycie kołderki nie brzmi tak fascynująco, jak wyrywanie kończyn, ale uwierzcie mi: Uwe Rosenberg kolejny raz stworzył coś niezwykłego, co każdy powinien mieć w kolekcji. Projekt, który mimo neutralnej tematyki, angażuje szare komórki i stawia przed dylematami (kupić? dogonić? płacić?), szanując Wasz czas (max 30 min) i trafiając do wszystkich (młodych, starszych, mamy, taty, laika, nerda). jeżeli ja Was nie przekonałem, to spójrzcie na patchworkowy dorobek- zylion różnych wersji, od wykreślanych, przez dziecięce, czy świąteczne edycje. Z czystym sumieniem polecam na prezent dla wszystkich i z każdej okazji!
Plusy:
+ proste zasady
+ solidny tytuł
+ piękne wykonanie (dwustronna plansza, żeby nie było nudy!)
+ bardzo duża regrywalność
+ dynamiczny przebieg
+ interesujące mechaniki zamknięte w małym pudełku
+ dobre zgranie mechaniki i tematyki
+ uniwersalny temat
+ niezależna językowo
+ niby szycie, a zarządzanie zasobami
+ dobry pomysł na prezent z każdej okazji
Minusy:
- zajmuje sporo miejsca w pierwszych turach (systematycznie zmniejszając objętość)
- z każdym drukiem cena staje się wyższa
T.
Przydatne linki:
znajdziesz nas na Instagramie
TUTAJ złapiesz nas na Facebooku
TUTAJ poczytasz o grze w serwisie Planszeo