Tworzenie fotorealistycznej grafiki w grach AAA jest zbyt kosztowne, a przy tym wcale nie gwarantuje, iż tytuł się sprzeda. Lepiej przeznaczyć te pieniądze na coś innego.
W ostatnim czasie branżę gier dotknął spory kryzys. Wysokobudżetowe produkcje nie sprzedają się tak dobrze, jak można by tego oczekiwać przez co wiele studiów dotyka bankructwo, a pracowników – bezrobocie. Przedstawiciele największych gigantów w branży twierdzą, iż nie dzieje się to jednak przez niezwykle pazerne modele biznesowe, wciskaną na siłę polityczna poprawność czy po prostu niską jakość tworzonych tytułów. Nie, winna jest zbyt dobra grafika, której zwykły konsument nie jest w stanie docenić.
Nadzieją dla branży mają być gry niezależne i rozwój AI
Były dyrektor wykonawczy Square Enix, Jacob Navok, na poparcie tej tezy podał przykład własnego dziecka. 7-latek najchętniej gra w takie tytuły jak „Minecraft”, „Roblox” czy „Fortnite”, a te przecież nie oferują niczego nadzwyczajnego w kwestii oprawy graficznej. Wydaje się, iż Navok pominął jeden najważniejszy aspekt tych gier – grywalność, której brakuje obecnym produkcjom AAA. Wystarczy przypomnieć, iż głównym zarzutem do chociażby „Legion Samobójców: Śmierć Lidze Sprawiedliwości” było nic innego jak słaby gameplay.
Oczywiście należy również brać pod uwagę fakt, iż spora część graczy w dalszym ciągu nie dysponuje sprzętem mogącym odpalić najbardziej wymagające tytuły. Najpopularniejszą kartą graficzną jest budżetowy NVIDIA GeForce RTX 3060, a więc model sprzed ładnych kilku lat. I owszem, twórcy powinni brać pod uwagę to, czym dysponują ich potencjalni klienci. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż pomimo faktu iż warstwa graficzna nowych tytułów nie jest tak olśniewająca jak mogłaby być, to wymagania wcale nie są niskie.
Rami Ismail, współzałożyciel studia Vlambeer zajmującego się tytułami indie stwierdził, iż rozwiązaniem problemu może być wykorzystanie sztucznej inteligencji i zwrot ku produkcjom niezależnym. Przystępne cenowo gry tworzone z pasji, których twórcy zyskali ostatnio potężne narzędzia znacznie ułatwiające proces ich powstawania, są według Ismaila jedyną szansą dla powoli duszącej się pod własnym ciężarem branży.