Linux dla graczy: Rewolucja, której nie zauważyliśmy.

19 godzin temu

Już od lat kusiło mnie, by zmienić system operacyjny z „domyślnego” Windowsa na którąś z dystrybucji Linuksa. Jeszcze w gimnazjum eksperymentowałem z Linux Ubuntu i byłem zaskoczony intuicyjnością alternatywnego oprogramowania. najważniejszy problem dotyczył jednak gamingu – nie należał on wówczas do łatwych i przyjemnych doświadczeń. Większość tytułów zwyczajnie odmawiała współpracy, a uruchomienie czegokolwiek wiązało się z niemałym wysiłkiem. Wobec takich trudności gwałtownie porzuciłem ten pomysł. Uznałem, iż skoro na Windowsie wszystko funkcjonuje bez problemów, nie ma sensu komplikować sobie życia. Jednak patrząc z perspektywy dwudziestu lat, muszę przyznać, iż sytuacja uległa spektakularnej transformacji. Biorąc więc pod uwagę przesycenie obecnymi w systemie Microsoftu reklamami, zwiększoną troskę o prywatność swoich danych, postanowiłem spróbować ponownie alternatywnego systemu operacyjnego. Zwłaszcza iż w tej chwili rozrywka elektroniczna na Linuksie to znacznie prostsza sprawa, głównie dzięki wysiłkom Valve i ich Steam Deckowi.

Steam Deck – linuks pod przykrywką


Steam Deck funkcjonuje na autorskim systemie SteamOS, rozwijanym przez Valve od 2013 roku. Wtedy właśnie Gabe Newell, współzałożyciel i dyrektor wykonawczy korporacji, podczas panelu na konwencie LinuxCon ogłosił, iż „Linux i oprogramowanie open source stanowią przyszłość gamingu„. To tam opowiadał o planach Valve na odejście od środowisk Apple i Microsoftu. W tym samym roku zadebiutowała pierwsza wersja ich systemu, napędzająca ówczesne Steam Machines, czyli komputery gamingowe od Valve działające właśnie na podstawie Linuksa. Główną ideą przyświecającą projektowi była dostępność i otwartość – miał to być interfejs przyjazny dla użytkownika, z możliwością dostosowania niemal każdego elementu do własnych preferencji. Na przestrzeni kolejnych lat otrzymywał regularnie aktualizacje i usprawnienia, ale prawdziwy przełom nastąpił wraz z premierą Steam Decka.

Przeczytaj także

Steam Deck – zbawiciel czy zbędny gadżet? [Opinia]

To właśnie wtedy pojawiła się wersja 3.0 systemu, zawierająca Protona. Mówiąc najprościej, jest to pakiet systemu i bibliotek umożliwiający uruchamianie tytułów zaprojektowanych dla Windowsa na Linuksie bez konieczności przygotowywania osobnych portów przez deweloperów. Naturalnie, jak każde rozwiązanie technologiczne, nie jest ono pozbawione wad, jednak dzięki Protonowi zdecydowana większość gier z platformy Steam działa teraz płynnie na dowolnej dystrybucji Linuksa. Wartą podkreślenia zaletą jest fakt, iż Proton nie wymaga systemu od Valve – każda odmiana środowiska kojarzącego się z pingwinami może z niego skorzystać. Tak właśnie funkcjonuje ekosystem open source.

Linux + gry wideo = sukces?

Dzięki tym innowacjom Linux stał się platformą, na której można naprawdę swobodnie i komfortowo oddawać się rozrywce cyfrowej. Przynajmniej w przypadku większości produkcji. Na pierwszy rzut oka sytuacja może nie wyglądać tak optymistycznie. Przeglądając ofertę Steam z włączonymi filtrami kompatybilności, zauważymy, iż liczba gier wspierających systemy alternatywne wobec Windowsa jest znacząco niższa. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę dominację produktu Microsoftu na rynku komputerów osobistych od lat. Jednak w praktyce wystarczy aktywować jedną funkcję w konfiguracji Steam, by ogromna liczba tytułów, oficjalnie niewspierających niczego poza Windowsem, zadziałała również na Linuksie. To właśnie zasługa Protona.

Warto uwzględnić także produkcje wymagające minimalnej interwencji użytkownika. Rozumiem, iż dla wielu osób choćby drobne modyfikacje mogą wydawać się zniechęcające – sam kiedyś należałem do tego grona. Rzeczywistość okazuje się jednak znacznie prostsza. W większości przypadków wystarczy wprowadzić kilka komend w określonym miejscu platformy Steam i voilà – wszystko działa. Oczywiście, nie zawsze scenariusz jest tak optymistyczny – istnieją tytuły, które z różnych względów nie uruchomią się na Linuksie. To obiektywne ograniczenie, które trzeba zaakceptować.

Wolność wyboru

Moim celem nie jest przekonanie czytelników do całkowitej rezygnacji z Windowsa. Rozumiem siłę nawyków oraz brak czasu w eksperymenty technologiczne. jeżeli jednak zastanawialiście się nad alternatywami – poza kosztownym MacOS, wymagającym drogiego sprzętu – warto wiedzieć, iż dostępne są inne, wcale nie tak skomplikowane opcje. Co prawda na samym początku przytłaczająca może być ilość dostępnych wersji Linuksa. W końcu Microsoft oferuje w tej chwili tylko Windows 10 i 11, z czego pierwszy doczeka się wsparcia jeszcze tylko przez kilka miesięcy. System z pingwinem, dzięki oparciu o licencję open source, pozwala każdemu tworzyć własne warianty, co przekłada się na ogromną różnorodność.

Wśród licznych dystrybucji znajdziemy zarówno te, które wizualnie przypominają interfejs Microsoftu, jak i takie, które są specjalnie dostosowane do potrzeb graczy. Niektóre warianty mogą całkowicie rezygnować z interfejsu graficznego lub oferować funkcjonalności niedostępne w rozwiązaniach konkurencji. Najważniejsze jest to, iż każdą z nich można dostosować do indywidualnych potrzeb, również w kontekście gamingu. W przyszłości możecie się spodziewać instrukcji, jak w prosty sposób wybrać odpowiednią wersję systemu wraz z opisem procesu instalacyjnego.

Minęły już czasy, gdy gry i Linux nie mogły znaleźć wspólnego języka. Dzięki ogromnym staraniom Valve, mamy teraz do dyspozycji praktyczną i realną alternatywę. Weźmy choćby moje doświadczenie. Od dwóch lat korzystam niemal wyłącznie z Linuksa do rozrywki (najpierw Linux Mint, w tej chwili Manjaro), a lista tytułów, z których musiałem zrezygnować, jest naprawdę minimalna. Warto zaznaczyć, iż kompatybilność nie ogranicza się tylko do biblioteki Steam. Platformy takie jak GOG, Epic Games Store czy inne launchery również można uruchomić dzięki narzędzi takich jak Lutris czy Heroic Launcher. Czasem wymaga to pewnej dozy eksperymentowania, co dla części użytkowników może stanowić barierę nie do przejścia. Niemniej jednak sama możliwość istnieje – czego jestem żywym dowodem.

Niewielkie ryzyko – wielka nagroda

Jeśli jesteście gotowi podjąć niewielkie ryzyko i nie obawiacie się w razie problemów skorzystać z wyszukiwarki Google – z pewnością dacie sobie radę. A może martwicie się o kompatybilność sprzętu? Niepotrzebnie! Kontrolery, słuchawki, klawiatury czy myszki dla graczy – wszystkie te urządzenia działają bez zarzutu! Nie obiecuję, iż przygoda z Linuksem będzie pozbawiona wyzwań czy trudności. Przeciwnie – jestem pewien, iż natkniecie się na pewne przeszkody. Bądźmy jednak uczciwi – Windows również nie jest idealny! Problemy ze sterownikami, niespodzianki po aktualizacjach czy komplikacje wynikające z instalacji nieodpowiedniego systemu to codzienność użytkowników każdego systemu.

Dla osób, którym szczególnie zależy na konkretnych tytułach, polecam serwis ProtonDB. To baza danych, dzięki której sprawdzicie, czy dana gra działa na Linuksie oraz jakie ewentualne działania należy podjąć, by ją uruchomić. Pozytywną informacją jest fakt, iż zdecydowana większość produkcji działa bez przeszkód. Niestety, istnieje grupa tytułów – głównie sieciowych – które nie zadziałają ze względu na świadome decyzje twórców. Wśród nich znajdziemy popularne pozycje jak League of Legends, Fortnite, Destiny 2 czy Call of Duty. Najczęściej wynika to z mechanizmów anty-cheatowych*, wymagających dostępu do jądra systemu. jeżeli te konkretne produkcje są dla was kluczowe, prawdopodobnie musicie pozostać przy rozwiązaniu Microsoftu.

*To specjalne oprogramowanie, które ma chronić gry przed oszustami. Wiele z nich mocno ingeruje w system operacyjny, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo uruchomienia programów, pomagających oszukiwać, pozwalając graczom np. widzieć przez ściany czy wspomagających automatycznie celowanie. Z racji, iż w Linuksie odpowiednio zaawansowany użytkownik może dokonać zmian w jądrze systemu (na co ani Windows, ani MacOS nie pozwalają), wielu twórców traktuje to jako potencjalną furtkę dla oszustów.

Tak się zgina dziób pingwina?

Nie ukrywam – wybór Linuksa wiąże się z pewnymi kompromisami. Jednak jeżeli irytują was reklamy na waszym komputerze, preinstalowane niepotrzebne aplikacje na nowym sprzęcie, czy po prostu nie chcecie wydawać 630 złotych na system operacyjny – istnieją alternatywy. A wszystkie te opowieści o niezwykłej trudności obsługi Linuksa wyłącznie przez terminal czy braku wsparcia dla gier? To już przeszłość. Od dłuższego czasu jest to w pełni funkcjonalne, bezpieczne i przyjazne środowisko, niesłusznie otoczone złą sławą.

Mity i fakty o graniu na Linuksie

Mity i fakty o graniu na Linuksie

Mit: Posiadacze kart graficznych Nvidii muszą zapomnieć o Linuksie – tylko AMD jest wspierane.

Fakt: Nvidia od dawna udostępnia oficjalne sterowniki dla Linuksa. Co więcej, liczne dystrybucje oferują zoptymalizowane wersje tych sterowników, dostosowane do konkretnych wydań systemu, co popiera sama Nvidia.

Mit: Wydajność gier na Linuksie jest gorsza niż na Windowsie.

Fakt: Sytuacja jest zróżnicowana – jedne tytuły działają słabiej, inne lepiej. Większość dystrybucji Linuksa to znacznie lżejsze systemy, zużywające mniej zasobów niż konkurent z Redmond. Efektywność w grach zależy w dużej mierze od konfiguracji sprzętowej. Nie istnieje uniwersalna zasada określająca wyższość jednego rozwiązania nad drugim w kontekście wydajności.

Mit: Kompatybilność gier na Steam Decku nie przekłada się na ich działanie na standardowym Linuksie.

Fakt: Choć zdarzają się nieliczne wyjątki, zwykle są one gwałtownie naprawiane. Przykładem może być Persona 5 Royal, działająca natychmiast na przenośnej konsoli Valve, podczas gdy użytkownicy klasycznych dystrybucji musieli poczekać kilka dni na odpowiednie aktualizacje.

Mit: Na Linuksie odpalisz gry tylko na Steamie.

Fakt: Choć Steam oferuje największe wsparcie dla grania na systemie z pingwinem w logo, da się tutaj także grać w produkcje wydane na GOG, Epic Games Store, Amazon Gaming i w innych sklepach. Służą ku temu dedykowane aplikacje takie jak Lutris czy Heroic Launcher.

Zdjęcia:


Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), Bluesky, naszym Discordzie, Redditcie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!


Idź do oryginalnego materiału