Zeszły rok poszedł chyba na rekord wydawniczy i planszówek- małych, dużych i ogromnych- wysypało bez liku. 2024 jest bardziej stonowany- mniej tego, choć i tak śledzenie konkretnych premier wymaga wysiłku. Wspominam o tym, ponieważ gdyby nie epicka niespodzianka z Mrocznym Amuletem, recenzowany tytuł raczej by mnie ominął. A tak, jak już wpadł w moje łapki, to stwierdziliśmy, iż podzielimy się z Wami wrażeniami.
Informacje/Pierwsze Wrażenia:
Nawiedzona Kuchnia to przygoda dla jednego gracza. Wymagany wiek to 12 lat. Partia powinna zająć około 30 minut. Wydawcą na polskim rynku jest Gindi, a autorką Beata 'Ari' Smugaj, matka całego lisiego uniwersum, z którego Nawiedzona Kuchnia korzysta.
Pudełko wielkości standardowej karcianki wykonano z miękkiego kartonu, choć podejrzewam, iż jak się będzie dbać, to posłuży długo. W środku znajdziemy 53 karty (w tym bazowe i zaawansowane akcje, wydarzenia, duchy, premie itp.), 1 kartę deski do krojenia, 1 kartę Postaci i kartę pomocy. Dołączono również znaczniki życia, kawy, sera i 11 żetonów duchów. Wszystko wygląda kolorowo i ozdobione jest grafikami Lisich Spraw. Fajnie, bo gra cieszy oko, a nie traci na czytelności.
Zasady:
Jako Lisi Strażnik na nocnej warcie, zgłodniałeś i udajesz się na przerwę, by zrobić sobie kanapki. Niestety! Okazuje się, iż pomieszczenie jest nawiedzone! Czy uda Ci się sporządzić kanapki, zanim duchy wypłoszą Cię z kuchni?
Szczegóły przygotowania znajdziecie w instrukcji. Dla nas najważniejszy jest schemat postępowania. Tura rozpoczyna się od fazy Wydarzeń. Odsłaniamy kartę z odpowiedniej talii i rozpatrujemy efekty. Najczęściej dokładamy lub wzmacniamy duchy. Kolejnym etapem są akcje. Możemy zagrać do 3 kart z ręki, wykonując napisane na nich polecenia- usuwamy poziom strachu z duchów, zdobywamy składniki do kanapek lub kawę (waluta w grze!), leczymy się bądź ulepszamy talię, dokupując zaawansowane zdolności. Trzecia faza należy do duchów. Te będą atakować lub rozpatrywać swoje akcje (według odkrytej karty wydarzeń). Porządki polegają na odrzuceniu zagranych i pozostawionych na ręku kart i dobraniu 5 nowych.
Przerywamy grę w dwóch momentach. jeżeli Talia Wydarzeń wyczerpie się drugi raz, kończy się Twoja przerwa. Drugi finisz jest bardziej dramatyczny. W przypadku, gdy stracisz ostatni punkt życia, mdlejesz ze strachu... W obu przypadkach podlicz punkty (za zrobione kanapki, zaawansowane karty i warunki punktacji) i następnym razem postaraj się zebrać ich więcej!
Wrażenia:
Nawiedzona Kuchnia to taka mała perełka. Ciekawostka. Nie jest może najbardziej odkrywcza, najdoskonalsza i najbardziej porywcza, ale przyznaję, iż sprawiła mi dużo radości. Raczej rzadko mam możliwość rozegrania solowej przygody- jak tylko nadarza się okazja tłukę Marvel Champions- ale czas spędzony w Nawiedzonej Kuchni miło wspominam i podejrzewam, iż od czasu do czasu do niej wrócę. Śmieszkowa otoczka, odstresowująca i lubiana mechanika- według mnie warto zwrócić na grę uwagę.
To choćby nie jest minus- ale jak sama rozgrywka (oparta o budowanie talii- silna inspiracja Hero Realna, czy Pojedynkiem Superbohaterów) sprawia frajdę i potrafi być wyzwaniem (nie wszystkie partie wygrałem!), tak finał zawsze mnie rozczarowywał. Wspominałem o tym przy okazji Welcome to...- ja po prostu nigdy nie czułem motywacji, by ścigać się z własną punktacją, tym bardziej iż nie jestem zwolennikiem liczenia punktów w ogóle i traktuję to, jako przykrą konieczność. Rozwiązałbym to inaczej- do pokonania konkretnej liczby duchów, czy wyniesienia z kuchni kanapek przed upływem czasu. Wiem, iż znajdą się zwolennicy prowadzenia tabelkowych kronik, a próba prześcignięcia wyśrubowanego wyniku często stanowi wyzwanie (a jak wiemy, rzutuje to na chęć grania), także- zaznaczam- to nie minus. Zwyczajnie muszę na coś pomarudzić (czepialstwo wpisane jest w życie recenzenta!).
Podsumowując: Nawiedzona Kuchnia to uroczy produkt. Choć po planszówkowych strefach przemknął niepostrzeżenie, dzięki uroczym liskom zyska popularność w środowiskach koegzystujących z boardgamerowskimi geekami. Wydaje mi się, iż też do nich, fanów lisków, tytuł jest kierowany. Takie podejście cenię- każdy powinien mieć szansę zagrania we współczesną karciankę i należy wykorzystać do tego wszystkie możliwe środki. Gdy dzięki Nawiedzonej Kuchni ktoś sięgnie np. po Aeon's End- będzie to niebywały sukces autorki. Dla Was informacja- jeżeli macie możliwość nabycia- np. na jakimś konwencie- to bierzcie! Będzie stanowiła fajną (niedrogą!) pamiątkę z wydarzenia (zawsze wesprzecie polskiego twórcę!), a przy okazji kieszonkową wersję deckbuildingu (przecież Aeon's End'a ciężko zabrać w góry! 😂).
Plusy:
+ pełnoprawna gra
+ satysfakcjonujący poziom trudności
+ Lisie Sprawy!
+ bardzo czytelna!
+ dynamiczna i prosta rozgrywka
+ unikat (rzadko gry kieruje się tylko do solowych rozgrywek)
+ potrafi się zrobić gorąco
+ karty pomocy
+ polski autor
+ kompaktowa
Minusy:
- mało spektakularny finał
- delikatny karton opakowania
T.
Przydatne linki:
znajdziesz nas na Instagramie
TUTAJ dołączysz do nas na Facebooku