„Mamy w domu Dooma”. Warszawskie studio robi strzelankę na miarę światowych hitów

news.5v.pl 1 miesiąc temu

Metal Eden z jednej strony przypomina Dooma, z drugiej mocno trąci klimatem Ghostrunnera, a przy tym czerpie po trochu też z Titanfalla i paru innych świetnych FPS-ów. Co z tego wyjdzie?

Warszawskie studio Reikon Games ma za sobą stosunkowo trudne chwile – nie tak dawno gruchnęła wieść o sporych zwolnieniach. W związku z czym przyszłość projektu Final Form stała pod znakiem zapytania. Okazuje się jednak, iż gra zadebiutuje pod nową nazwą Metal Eden i to już niedługo, bo w maju bieżącego roku.

Samo studio dotąd było głównie znane dzięki produkcji Ruiner – dość dobrze przyjętej, ale jednocześnie niezrealizowanej z jakimś szczególnie dużym rozmachem. Metal Eden prezentuje się na jego tle znacznie bardziej okazale i ambitnie.

Miałem okazję zagrać przedpremierowo w krótkie trwające ok. 2 godziny demo tej produkcji i muszę przyznać, iż potencjał drzemie tutaj ogromny.

Co, gdzie i jak?

Metal Eden to tytuł osadzony w dalekiej przyszłości. Ludzkość weszła w niej na „wyższy” poziom, zdobywając technologię umieszczania świadomości w robotach. Niestety, jak to z ludzkością bywa – chęć zysku i egoistyczne zapędy zrujnowały wszystko.

Czytaj dalej poniżej

Wcielamy się w hiper jednostkę o imieniu ASKA – cyborga ze świadomością człowieka. W razie śmierci nasze ciało jest odtwarzane przez coś w rodzaju wielkiej drukarki 3D, więc śmierć głównej bohaterce niestraszna. Nasz nadrzędny cel nie jest do końca znany. Realizujemy misje na polecenie tajemniczego głosu – Nexusa. Jest on dość charyzmatyczny, a jednocześnie mocno przywiązany emocjonalnie do głównej bohaterki. W trakcie rozgrywki dzieli się swoimi filozoficznymi przemyśleniami i wspomnieniami z upadku cywilizacji.

Gra jest typowym FPS-em w starym stylu. Zapomnijcie jednak o imitujących realizm wstawkach. Strzelamy tutaj cały czas z biodra, a do dyspozycji mamy stosunkowo klasyczny asortyment narzędzi zagłady (przynajmniej w demie – mam nadzieję, iż docelowo będzie on bardziej zróżnicowany). Standardowy karabinek ma nieograniczoną amunicję, ale gwałtownie się przegrzewa czyniąc nas bezbronnymi, rewolwer potrafi jednym celnym strzałem rozwiązać wiele problemów, a shotgun jest shotgunem. Niezależnie od wybranej opcji model i „feeling” ze strzelania daje dziką satysfakcję, co dobrze wróży na przyszłość.

Przeciwnicy są trochę karykaturalni i przywodzą trochę na myśl niektórych kosmitów z serii Halo. Już na początku widać jednak tutaj zróżnicowanie. Niektórzy mają zbroje, które da się zniszczyć tylko w określony sposób, co stanowi dodatkowe utrudnienie i zarazem urozmaicenie. Walka z nimi na ogół odbywa się na zamkniętych arenach, gdzie po prostu wyskakują na nas kolejne fale. W trakcie eliminacji musimy spełnić czasem dodatkowe cele, jak np. stać w określonym miejscu, aby naładować nadajnik.

Wyróżnikiem gameplayu jest zdolność bohaterki do wyciągania z przeciwników rdzeni. Taki rdzeń możemy wchłonąć i zregenerować w ten sposób swoje zdrowie, albo cisnąć nim we wrogów, zadając dodatkowe obrażenia. Umiejętność ma stosunkowo długi cooldown, ale widać, iż w trakcie całej gry będzie odgrywała kluczową rolę, wprowadzając domieszkę strategii do całej zabawy.

Twórcy zadbali o system usprawnień, który na szczęście nie sprowadza się jedynie do zwiększania obrażeń czy skracania czasu przeładowania. Możemy np. dodać do rewolweru samonaprowadzającą rakietę. Analogicznie sprawy się mają z naszą bohaterką, którą również będziemy w miarę upływu czasu doskonalić. Wśród pierwszych umiejętności widziałem m.in. opcję spowolnienia czasu, co brzmi obiecująco.

Pomiędzy walką czeka nas natomiast sporo elementów platformowych. ASKA jest wyposażona w plecak odrzutowy (którego paliwo kończy się w mgnieniu oka, ale też równie gwałtownie regeneruje), potrafi biegać po ścianach, a także korzysta z linki z hakiem. Nie brakuje tym samym tutaj wielu kombinacji, gdzie musimy wykazywać się względnie dużym refleksem.

Całość działa na Unreal Engine 5 i wygląda naprawdę nieźle. Lokacje w demie były trochę powtarzalne, co mam nadzieję, iż w pełnej grze nie będzie aż takim problemem. Surowy cybernetyczny klimat upadłej cywilizacji udało się jednak oddać tutaj całkiem nieźle. A dopełniająca to wszystko elektroniczna muzyka jest naprawdę soczysta i dobrze wkomponowana.

Mam ochotę na więcej

W trakcie krótkiego dema to wszystko mocno satysfakcjonowało i nie męczyło. Obawiam się jednak, iż o ile twórcy nie zadbają o odpowiednie zróżnicowanie na kolejnych etapach i będą serwować te same, powtarzalne schematy, gwałtownie umęczą potencjalnego odbiorcę. Dużo też zależy od systemu rozwoju broni i postaci – na pierwszy rzut oka wydaje się on na tyle interesującyj by każda umiejętność lekko odświeżała rozgrywkę. Czy jednak tak będzie to wyglądało przez całą grę? Mam nadzieję, iż twórcy nie odkryli wszystkich kart.

Metal Eden ma spory potencjał. Mam jednak nadzieję, iż to, co zostało pokazane w demie, jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Żeby gra spełniła oczekiwania, będzie musiała zaoferować sporą różnorodność, pomysłowe bronie i umiejętności, a przede wszystkim nie męczyć za bardzo gracza powtarzalnymi schematami. Fajnie, gdyby to wszystko też współgrało z solidną opowieścią – przesiąkniętą wątkami filozoficznymi, dystopijnym i ciężkim klimatem.

Czy to wszystko się uda? Zobaczymy w maju.

Idź do oryginalnego materiału