Miałem pograć chwilę, a zostałem do końca. No Rest for the Wicked wzięło mnie z zaskoczenia

2 tygodni temu

OPINIA | Moja lista planów na 2024 rok była całkiem rozległa, ale z pewnością nie uwzględniała ogrania dziwacznej hybrydy Diablo, Valheim i Dark Souls. Życie lubi jednak płatać figle, ponieważ tym właśnie okazało się być No Rest for the Wicked. Nowe RPG akcji od studia Moon przypomina nieco sobotni obiad, złożony z mieszanki składników nagromadzonych w ciągu tygodnia: z pozoru przekombinowany, a może choćby nieco groteskowy, ale jednak swojski i smaczny. Przed wydaniem na stół przydałoby się go jeszcze tylko porządnie doprawić.

Wspomniana dziwaczność wybija się już w kreatorze postaci, gdzie tworzymy swojego Cerima - przedstawiciela ludu tajemniczych wojowników, który zmierza na wyspę Sacra, by odkryć tajemnicę rozprzestrzeniającej się tam zarazy. Pierwszy rzut oka na karykaturalną sylwetkę i zbyt długie ręce bohatera może przerazić, ale bez obaw - wszyscy wyglądają tutaj równie zabawnie i bynajmniej nie jest to wina żadnej plagi. Po stworzeniu wymarzonego herosa przenosimy się na pokład statku, gdzie poznajemy podstawowe mechaniki gry. Niestety morska sielanka zostaje przerwana przez grupę najeźdźców, a Cerim musi wziąć sprawy we własne, długie ręce.

Starcia w No Rest for the Wicked to adekwatnie 90% całej gry. Obserwujemy je znad głowy postaci, korzystając z czterech podstawowych mechanik: szybkiego i mocnego ciosu oraz uników i parowania. Przeciwnicy biją gwałtownie i mocno, a przyjmowanie uderzeń na twarz i spamowanie jednego przycisku z reguły kończy się tragedią. Kluczem do sukcesu jest więc pozostawanie w ruchu i wyczekiwanie okazji na atak bez ryzyka odwetu, albo przerwanie animacji oponenta potężniejszymi ciosami. Oczywiście skutecznie przeszkadza w tym pasek staminy, więc niepotrzebnych ciosów i uników powinniśmy się wystrzegać jak ognia. jeżeli choćby jednak polegniemy, to nie czekają nas żadne poważne konsekwencje. Po śmierci odradzamy się przy ostatnim punkcie kontrolnym, a przeciwnicy nie wstają z martwych - przynajmniej przez jakiś czas.

Idź do oryginalnego materiału