Uwaga czytelnicy, mam dla was zagadkę. Co powstanie z połączenia metroidvanii, gry bullet hell i shoot’em upem? Na to pytanie odpowiedziało nam dwuosobowe SoulGame Studio, które stworzyło Minishoot’ Adventures. Jest to uroczy tytuł, który na pierwszy rzut oka wydaje się być prostą grą zręcznościową o lataniu statkiem. finalnie jest to coś zdecydowanie większego. Zapraszam was wszystkich w podróż po wysepkach, dungeonach oraz w poszukiwaniu wolności.
Pradawne zło budzi się do życia…
Historia w Minishoot’ Adventures nie jest skomplikowana, ale wystarcza jako motor napędowy do zabawy. Na samym początku rozgrywki dowiadujemy się, iż nasza wioska została zaatakowana przez niejakiego „Nie wybrańca”. Ten dzięki spaczenia przywołał flotę złych statków atakujących naszych przyjaciół. To naszym zadaniem będzie dowiedzieć się, kim jest ów antagonista i dlaczego zaatakował naszych pobratymców.
Fabuła w grze przedstawiana jest nam dzięki prostych obrazków. Te pasują do reszty produkcji i nie sprawiają wrażenia zrobionych na poczekaniu. Wizja ta skierowana jest do młodszego odbiorcy i jak wspomniałem wcześniej, jest tłem dla naszego głównego zadania, czyli eksploracji i odkrywania kolejnych fragmentów mapy. Z biegiem gry coraz to częściej mamy okazję dowiedzieć się nowych istotnych informacji na temat świata przedstawionego i tego, czym jest „Nie wybraniec”.
Mały statek, dużo zabawy!
Zabawa w Minishoot’ Adventures jest ukazana z rzutu izometrycznego. Takie środowisko gry pozwala nam na kontrolę statku w 360 stopniach i jeszcze łatwiejsze unikanie wrogich pocisków. Głównym mięskiem zabawy jest walka z coraz to potężniejszymi wrogami. Ci na początku nie stanowią większego wyzwania, ale z czasem pojawią coraz silniejsze jednostki, które spowodują, iż będziemy musieli się mieć na baczności.
Podczas kilkunastu godzin rozgrywki często zdarzało mi się, iż musiałem powtarzać niektóre etapy. Na początku nasze zdrowie jest ograniczone do kilku serduszek. Te znikają pojedynczo zaraz po otrzymaniu obrażenia, więc nie ma lekko. Rozwiązanie to znane jest z wielu innych gier jak, chociażby The Legend of Zelda. Naszą energię odnawiamy dzięki serduszek, które wypadają po pokonaniu przeciwników. Te jednak otrzymujemy bardzo rzadko, skłania to oczywiście do bezpieczniejszego pilotowania naszym pojazdem.
Po otrzymaniu wielu obrażeń nasz statek ulega zniszczeniu, aby po chwili odrodzić się w punkcie kontrolnym. Rozwiązanie to nie wybija nas z rozgrywki, a każde następne podejście do przejścia etapu wydaje się łatwiejsze. Dla osób, które chcą sobie podkręcić zabawę do granic możliwości, istnieje wysoki poziom trudności, choć sam pozostałem przy normalnym. Był dla mnie wystarczająco wyśrodkowany i sprawiał dużo radości, ale także powodował, iż musiałem skupić się na ekranie.
Metroidvania pełną gebą!
Zabawne jest jak bardzo dobrze wplątane w tej grze są elementy metroidvani i jak do niej pasują. Eksploracja mapy odbywa się tutaj stopniowo, odkrywając kolejne biomy. Każdy z nich oferuje zróżnicowane środowisko, oraz masę sekretów do znalezienia. jeżeli jak i ja jesteście fanami znajdowania kolejnych ukrytych przejść, rozwalania ścian czy przeszukiwania podziemi, to jest to tytuł zdecydowanie dla was. Jak wspomniałem wcześniej, nasz statek posiada mocno ograniczoną ilość energii. Z czasem odkryjemy, iż w zakamarkach mapy poukrywane są komponenty do rozszerzenia tej statystyki.
Zresztą Minishoot’ Adventures jest upchana wszelakiej maści dodatkowymi ulepszeniami. Te wykorzystujemy do przedostawania się w niedostępne wcześniej tereny. Jedne pozwalają na przeskoczenie przez wodę, inne zaś pozwolą nam na rozwalenie ścian czy też szybsze poruszanie się po ekranie. Z czasem znajdziemy również przychylne nam pojazdy. Tym pomagamy wydostać się z rąk oponentów, a w nagrodę zaoferują nam za to dodatkowe uzbrojenie czy też urządzenia wspomagające naszą eksplorację. Dodatkowe elementy naszego statku kupujemy od innych za kryształy, które zdobywamy po pokonaniu większych przeciwników. Oprócz dużych kryształów zbieramy również mniejsze, które służą nam za doświadczenie do ulepszania naszego pojazdu.
Rozwijamy się cały czas!
Nasz mechaniczny protagonista poza zbieraniem kolejnego ekwipunku może rozwijać umiejętności aktywne i pasywne z pomocą zdobywanego doświadczenia. Te kumulujemy za pokonywanie wrogów aż do momentu, gdy nie uzbieramy całego niebieskiego kryształu, dającego nowy poziom. Poza oczywistymi perkami, jak zwiększenie siły pocisków (nie, nie mam na myśli tu rozwijaniu retoryki, tak by oponenci gotowali się po każdej wypowiedzianej obeldze) możemy również ulepszyć szybkość oraz zasięg broni czy też dodać dodatkowe statystyki dla obrażeń krytycznych.
Poczucie progresji jest tu więc odczuwalne, a eksploracja i walka jest nie tylko dodatkiem, ale faktycznym elementem zabawy. gwałtownie zacząłem się łapać, iż staram się powracać do eksplorowanych już wcześniej etapów, by zdobyć gwałtownie kolejne punkty doświadczenia w celu ulepszenia kolejnych statystyk. Nie bierzcie jednak ze mnie przykładu, gdyż z czasem przeciwników robi się coraz więcej.
Przeciwnicy…
W Minishoot’ Adventures spaczenie przejawia się w wielu formach. Podstawowym rodzajem przeciwnika są malutkie statki, które pozornie nie są wielkim zagrożeniem, ale w większych grupach potrafią już narobić krzywdy. Te zwykle nie są trudne do pokonania i mają relatywnie mało życia. Z czasem na naszej drodze zaczynają się jednak pojawiać ciężsi oponenci oraz bossowie. Na tych ostatnich trzeba czasami troszkę więcej czasu. Walka z nimi również nie należy do łatwych, bo poza wypuszczaniem z siebie dużej ilości naboi używają różnych taktyk. Jedni podskakują do góry, zadając nam dodatkowe obrażenia po upadku. Inni zaś będą wzywać na pomoc dodatkowe statki.
Jak widzicie zabawa, w tej produkcji wymaga miejscami dostosowania taktyki i nie lada celności. Zalecanym urządzeniem do eksterminacji wrogiej floty jest co prawda pad, ale i dzięki myszki i klawiatury możemy się tutaj świetnie bawić. Jako wieloletni gracz konsolowy dla odmiany bawiłem się tym ostatnim zestawem, więc dla osób, które natywnie grają w ten sposób, będzie to jeszcze łatwiejsze.
Co nas takiego otacza?
Grafika jest ładna, minimalistyczna i stylowa, oraz czytelna. Ostatnie słowo jest w tym przypadku najważniejszym. Ze względu na specyficzny rodzaj zabawy musimy mieć oczy dookoła głowy, nigdy nie wiadomo, skąd pojawią się przeciwnicy, a ci potrafią być nieprzewidywalni. Bardzo istotną rolę w takich tytułach gra grafika, która nie może sprawiać wrażenia nieczytelnej. Dlatego 2D sprawdza się tu idealnie.
Projekty lokacji są kolorowe i pozostają długo w naszej pamięci. Jedynie te znajdujące się w podziemiach bywają monotonne, ale to już kwestia gustu. Na szczęście jest to jedyna rzecz, do której muszę się przyczepić. Lokacje w grze posiadają wiele charakterystycznych punktów, przez co nie mamy poczucia błądzenia w tych samych miejscach. Co prawda tytuł mógłby posiadać więcej assetów, ale te, które zostały nam pokazane, zdecydowanie pasują do klimatu gry.
Udźwiękowienie w Minishoot’ Adventures
Podczas eksploracji przygrywają nam melodie w stylu klasycznych szesnastobitowych tytułów. Muzyka zdecydowanie dodaje uroku tej produkcji. Kompozycje zostały dobrane w sposób idealny, gdzie delikatne melodie podczas zwiedzania mieszają się z ciężkimi i szybkimi riffami podczas walki. Bossowie posiadają również swoje własne motywy, dzięki którym walka z nimi dostarcza odpowiedniej dawki adrenaliny! Gra dostępna jest w języku polskim, posiada kinową lokalizację.
Podsumowując
Czy w 2024 roku można zrobić dobry tytuł bez wysokiego budżetu? No pewnie! Minishoot’ Adventures skierowane jest do graczy, którzy poszukują rozgrywki w starym dobrym stylu. Tytuł ten dostarcza masy radości, a eksploracja lokacji oraz odnajdywanie kolejnych ukrytych ścieżek sprawia masę satysfakcji. Jest to miejscami wymagający tytuł, ale z odrobiną skupienia i zaangażowania na pewno dacie sobie radę. Ode mnie tytuł ten dostaje wielki uśmiech za spędzony czas i nie mogę się doczekać do kolejnych produkcji spod stajni SoulGame Studio!
Gameplay (PC)
Jeżeli podobał Wam się materiał, to koniecznie dajcie znać na X (dawny Twitter), naszym Discordzie lub Fediverse. Jesteśmy też dostępni w Google News!
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy firmie SoulGames Studio. Udostępnienie kodu w żaden sposób nie wpłynęło na wydźwięk powyższej recenzji.