Z serią Mortal Kombat do czynienia mam od drugiej odsłony, gdzie wówczas wydawałem swoje kieszonkowe w salonie gier arcade, znajdującym się w Burger Kingu, będąc wówczas jeszcze młodą latoroślą. Dlatego też gdy została zapowiedziana kolejna część pod tytułem Mortal Kombat 1, to koniecznie chciałem wziąć ten tytuł na tapet. Myślę, iż jako fan tej konkretnej serii będę w stanie Wam przedstawić jej wady i zalety. Dzięki temu będziecie w stanie dokonać decyzji związanej z ewentualnym jej zakupem, jeżeli jeszcze się wahacie.
Spis treści:
- Nowa era rozpoczynająca kolejną trylogię, czy jednak quadrologia.
- Gameplay w Mortal Kombat 1
- Oprawa audiowizualna w Mortal Kombat 1
- Technikalia w Mortal Kombat 1
- Mikrotransakcje i Kombat packi
- Podsumowanie – czy warto zainteresować się Mortal Kombat
Nowa era rozpoczynająca kolejną trylogię, czy jednak quadrologia?
Fabuła Mortal Kombat 1 dzieje się po wydarzeniach z dodatku Aftermarth do 11 odsłony głównej serii. Tam mogliśmy zdecydować, po stronie którego wojownika staniemy. Wyborem kanonicznym jednak okazuje się tutaj wybór Liu Kanga, który to tworzy nową erę, gdzie dotychczasowi oponenci mają być nic nie znaczącymi postaciami. Oczywiście zawsze musi być rywalizacja pomiędzy światami w turnieju Mortal Kombat. Tym razem wojownicy walczą fair i w teorii nic nikomu się stać nie może. Po zakończeniu turnieju do Liu docierają informacje o zmianie w historii, którą stworzył, przez tajemniczą postać. Ponownie Shang Tsung z drogi oszusta wkracza na drogę czarnoksiężnika, której bóg ziemskiego wymiaru chciał uniknąć.
I tak oto nasi czempioni zostają wysłani na misję, podczas której mają odkryć plany Shang Tsunga. Będziemy podczas niej toczyć 3-4 walki każdym z wojowników. Schemat ten wszak jest znany nam z poprzednich trzech odsłon. Dzięki temu NRS udało się stworzyć interesujący story mode, w przeciwieństwie do znanych sprzed MK9 wież. Osobiście uwielbiam styl story mode, jaki w bijatykach zapewnia nam NRS. Daje nam to nie tylko fajnie poprowadzoną fabułę, ale również pozwala nam się zapoznać z ruchami postaci i ich ciosami. Dla tych, którzy są z serią od jej samego początku – licząc również odsłony dostępne jedynie na konsolach – w fabule umieszczono niejedno mrugnięcie okiem. Swego rodzaju wisienką na torcie jest Test your might.
Gameplay w Mortal Kombat 1
Jak prezentuje się walka w Mortal Kombat względem poprzedniej trylogii
Nie wiem, czy tutaj przemawiać będzie przeze mnie doświadczenie z serią / gatunkiem, czy też budowa combo jest bajecznie prosta. Mam natomiast wrażenie, iż sama walka w najnowszej odsłonie Mortal Kombat jest dalej na bardzo wysokim poziomie grywalności, choćby pomimo tego, iż brak pewnych elementów znanych z poprzedniej odsłony, takich jak rzucenie w przeciwnika np. znajdującą się nieopodal wazą. Oczywiście dalej “musimy” liczyć klatki tak, aby unikać ciosów bądź je wykonywać. Pod tym kątem się nic nie zmieniło.
Cameo
Cameo jest to nowa funkcja podczas walki. Dotychczas roster postaci wyglądał tak, iż wybieraliśmy naszego wojownika spośród wszystkich dostępnych. Tym razem NRS zdecydowało się na zmianę. Roster został podzielony na 22 wojowników grywalnych i 15 pomocniczych (w tym powtarzają się postacie z głównego rostera) – czyli własnie cameo. Owi wojownicy mają za zadanie nas wspierać podczas walki, gdy naciśniemy R1/RT wykonując jeden z swoich ataków, które zresztą można łączyć z naszymi robiąc przy tym combo. Moim zdaniem nie jest to zła forma, ale osobiście wolałbym tutaj normalny tag team.
Tryby gry
Rozgrywkę w MK1 możemy z grubsza podzielić na trzy rodzaje: dla pojedynczego gracza, dla wielu graczy oraz rozbudowany samouczek. Nowością jest tryb Inwazji, w którym to poruszamy się po “polach”, na których wykonujemy zadania takie jak wygranie pojedynku czy też mini gry w postaci Test your might. W nagrodę otrzymujemy kosmetykę w postaci elementów stroju naszej postaci. jeżeli miałbym przyrównać ten tryb do czegokolwiek, co może być wam znane, to jest to Mario Party lub też inne gry ‘planszowe’. Z tą różnicą, iż tutaj nie rzucamy kostką, tylko przemieszczamy się bezpośrednio z pola na pole, co jest bardzo przyjemna odskocznią od podstawowych trybów rozgrywki.
Dla każdego, cos brutalnego
Poza tym mamy klasyczne wieże, które dzielą się na cztery poziomy trudności – nowicjusz, wojownik, czempion, niekończąca się – oraz dodatkowy tryb przetrwania, w którym walczymy tak długo, dopóki nie przegramy. Szkopuł w tym, iż pomiędzy walkami nie regeneruje nam się pasek życia. Zawsze możemy stoczyć także stoczyć pojedynek z przyjaciółmi na jednym ekranie bądź AI, albo wziąć udział w rankingowej lidze Kombat. Urozmaicenia dodają także tryby losowego pojedynku (gdzie walczymy z, cóż, losowym przeciwnikiem sterowanym przez towarzysza bądź AI), a także Władca Igrzysk, czyli King of the Hill, gdzie zwycięzca zostaje na planszy do momentu, aż ktoś go nie pokona. W grze znajdziemy także tryby Kapliczka Wojownika oraz Turnieju, ale nie udało mi się ich przetestować. Ten drugi wymaga bowiem tylko w rozgrywce z prawdziwymi graczami, bez możliwości dodania zawodników AI, a ten pierwszy… był niedostępny.
Do tego możemy szlifować swoje umiejętności w trybie swobodnego treningu, a także skorzystać z samouczka, który wzorem świetnego pod tym względem MK11 perfekcyjnie tłumaczy wszystkie mechaniki, jakie znajdziemy w grze. Najwyraźniej poprzednia odsłona to ideał, którego nie da się poprawić, a uważam, iż o ile coś działa i cieszy się uznaniem, nie należy tego psuć. Dla ambitnych mamy także trening fatality, w którym możemy przećwiczyć wykonywanie brutalnych finisherów, tak charakterystycznych dla serii. Na ten moment każda postać posiada tylko jeden taki, ale zakładam, iż podobnie jak w poprzednich odsłonach więcej da się odblokować w grze.