Mruczki podstawą marketingu? Recenzja: Kocia Klątwa

itomigra.blogspot.com 7 miesięcy temu

Eksplodujące Kotki
znam, recenzję znajdziecie TUTAJ. Czasem zagram, ale nie jest to mój ulubiony typ gry. Wspominam o tym, ponieważ Rebel wypuścił na rynek nową karciankę z kotkami... Złudnie podobną do tego małego czerwonego pudełka. Jako koci tata nie mogłem się oprzeć i musiałem grę sprawdzić na własnej skórze, choćby jeżeli to "kolejna edycja" kickstarterowego hitu. Okazuje się, iż Kocia Klątwa ma kilka wspólnego z eksplozjami. Korzysta jedynie z coraz popularniejszego kociego motywu. Nie od dziś zresztą wiadomo, iż kotki są nieoficjalną podstawą planszowego marketingu. Ale czy sama gra naprawdę jest warta świeczki?

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Kocia Klątwa
to świeżynka w bogatym portfolio Rebela. Grę przeznaczono dla 3-6 osób, w wieku co najmniej 12 lat, a partię przewidziano na 30 minut. Cieszę się, iż uległem kociemu magnetyzmowi (choć wszystkich przed nim ostrzegam), bo po głębszym zapoznaniu z zapowiedzią, okazuje się, iż Kocia Klątwa jest grą słowną- a takie klasyfikujemy dość wysoko na naszej skali imprezowych produktów.

Trzeba też przyznać, iż mamy na czym oko zawiesić. Okładka przyciąga grafiką- jest enigmatyczna, tajemnicza i pozłacana, a choć kotów i kluczy w środku nie uświadczymy, spełnia swoją funkcję i zachęca do zapoznania się z zawartością. Samo pudełko wykonano solidnie, a co cieszy- wieczko zamyka się na magnes- sztosik. choćby jeżeli w środku znajdziemy tylko karty (grubiutką talię) i żetonik czarnego kotka, trzeba przyznać, iż Rebel zna się na wydawaniu produktów przywodzących na myśl przymiotnik: 'ekskluzywny'.

Zasady:


Przygotowując zabawę, wybieramy z talii klątwy (żółte) i odkładamy je na bok wraz z żetonem kota. Pozostałe karty to hasła (fioletowe). Dzielimy je na dwa stosiki- jeden umieszczamy na środku, jako punkty, pozostałe zostają w pudełku w lewej komorze. Wyznaczamy narratora. Ten bierze pudełko w ręce (tak by nikt nie widział), przekłada pierwszą kartę do prawej komory i możemy zaczynać.

W skrócie- umieszczone w pudełku karty- awers jednej i rewers drugiej, tworzą dwa hasła. W każdej rundzie narrator wybiera jedno i dąży, by drużyna rozpoznała je po konkretnej ilości podpowiedzi (skojarzeń). Oczywiście zadaniem reszty jest je odgadnąć. Uwaga! Całym zamysłem Kociej Klątwy jest to, iż najlepiej (dla narratora) udzielić poprawnej odpowiedzi dokładnie po określonej liczbie naprowadzających skojarzeń! Dlaczego? Każde hasło opatrzone jest cyfrą. Określa ona nie tylko ilość udzielanych wskazówek, ale również punkty zdobyte za poprawną odpowiedź. jeżeli zagadka zostanie rozpoznana szybciej- tylko gracz, który zgadł, otrzymuje daną nagrodę. W przypadku, gdy poprawna odpowiedź padnie dokładnie po ostatniej wskazówce, obaj uczestnicy- i narrator i zgadujący- zdobywają punkty.

Przy niektórych hasłach dorysowany jest dodatkowy znaczek. Nieznacznie to komplikuje rozdanie np. pozwalając rozegrać kolejną rundę jako narrator lub przyznać komuś klątwę. Po cóż zatem jest Czarny Kot? Zważywszy na specyfikę przyznawania punktów, narrator może się zgubić i podpowiadać w niekonkretny sposób. Żeton może przyznać wspólnie drużyna, jeśli uzna, iż prowadzący zbłądził (np. jeżeli hasło to "pies", a podpowiedź "biały", ekipa może ukarać narratora czarnym kotem (-4 punkty), bo przecież nie każdy pies jest biały). Gra kończy się w momencie, gdy pudełko dwukrotnie obiegnie stół. Zwycięzcą zostaje osoba z największą ilością punktów.

Wrażenia:


Jestem oczarowany Klątwą. Bardzo eleganckie wydanie- idealne na prezent dla osób, które niekoniecznie siedzą w planszówkach. Imponująco wygląda, przyjemnie się gra, gwałtownie wprowadza nowych, a oczywiście kocia otoczka kusi wszystkich. Jak się pewnie domyślacie- same koty nie mają z grą nic wspólnego, więc tematyka doklejona na siłę. Jak zauważyliśmy we wstępie- chwyt marketingowy.... Który na mnie zadziałał 😂.

W sumie jestem za to zagranie marketingowe wdzięczny, bo kto wie, czy bym się zainteresował "kolejną" imprezówką, gdyby nie czarnuszek z okładki trzymający klucz. Spodziewałem się co prawda rozgrywki w bardziej czarodziejskim klimacie- przygodówki lub escape roomu- ale na słowne potyczki nie będę narzekał. Jak wiecie- jest ich wielkim fanem. Zarówno przez dobrą zabawę, jaką serwują, jak i spalanie twórczego potencjału nagromadzonego przez cały dzień. Wiem- jestem dziwny. Po całym dniu pracy ludzie marzą o odpoczynku przed telewizorem, a mnie ciągnie do krzyżówki. Nic na to nie poradzę- poza zaproponowaniem Wam partyjki w Listy z Zaświatów (TUTAJ), czy Grę w Zielone (recenzja TUTAJ).

Nic więc dziwnego, iż Kocia Klątwa się spodobała. Mnie i całemu naszemu gremium testerów. Jako gra- jest to bardzo prostą formą kalamburów. Ale! Rozgrywka wcale do takich prostych nie należy. Ukryty jest w niej potencjał, który odkrywamy dopiero w momencie, kiedy to nam będzie dane opowiedzieć o "Słońcu" w sześciu skojarzeniach. Serio- bycie narratorem wymaga równie kreatywnego podejścia do tematu, jak odgadywanie cudzych wskazówek. Kojarzy Wam się to z czymś? Na myśl przychodzą Tajniacy, inny hit tego wydawnictwa. Różnica polega na tym, iż w Kocią Klątwę gramy indywidualnie (nie przepadam za koopami), a sama rozgrywka nie wymaga miejsca, co dla mnie jest niesamowitym plusem, zwłaszcza jeżeli chodzi o imprezówki. Obie cechy zaliczają ją do planszówek podróżnych- Kocią Klątwę możecie rozgrywać choćby w pociągu! Dwie minuty tłumaczenia, ogromna regrywalność, mnóstwo śmiechu- cały przedział gra z Wami! Polecamy, warto zwrócić na grę uwagę!
Plusy:

+ KOTKI
+ interesująca gra słowna
+ zasady w dwie minuty
+ dynamiczna rozgrywka
+ nie wymaga miejsca
+ solidne pudełko
+ grafik mało, ale są cudne
+ duża regrywalność
+ ergonomiczne rozwiązanie z liczeniem punktów (nie gubimy żetonów)
+ nie miętosimy kart w rękach (nawet chipsy można jeść!)
+ śmieszna i twórcza
+ idealna na prezent

Minusy:
- brak kotków 😓

T.
Przydatne linki:
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ odwiedzicie nas na Facebooku
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo
Idź do oryginalnego materiału