Next-genowa aktualizacja Fallout 4 mnie rozczarowała. Nie warto było czekać

1 tydzień temu

OPINIA | Nie mam w zwyczaju narzekać na darmowe aktualizacje i dodatkową zawartość, ale tym razem Bethesda trochę za bardzo mnie rozczarowała. O ile Fallout 4 w natywnej wersji na PS5 i Xbox Series X/S wypada przyzwoicie, o tyle zmiany wprowadzone przez twórców są niemal niezauważalne i sprawiają wrażenie nieprzemyślanych oraz leniwych.

Pominę już tak oczywiste problemy jak zepsucie modów korzystających ze Script Extendera oraz związane z tym opóźnienie premiery fanowskiego dodatku Fallout: London, a choćby rozczarowania związane choćby z rozciągniętym interfejsem na PC z monitorami ultrawide. Nie przeszkadza mi choćby to, iż moje mody (darmowe i płatne) na konsoli zostały całkowicie wymazane, a Bethesda nie dała w zamian więcej miejsca na ich pobieranie, co też trzeba podkreslić. Problemem jest jakość „next-genowej” aktualizacji samej w sobie.

Głównym zadaniem ostatniej aktualizacji Fallout 4 było wprowadzenie usprawnień grafiki i wydajności na obecnej generacji konsol. Z bólem muszę stwierdzić, iż zmiany są niemal niezauważalne, zwłaszcza w przypadku Xbox Series X, gdzie gra Bethesdy od dawna dostępna była w 60 klatkach na sekundę dzięki funkcji FPS Boost i kompatybilności wstecznej.

Idź do oryginalnego materiału