Nie taki straszny kolos... Recenzja: Uczta dla Odyna

itomigra.blogspot.com 10 miesięcy temu

Zaraz po zakończeniu panelu komiksowego w październiku miałem okazje przedstawić Wam swoje wrażenia z rozgrywek w Fasolki. Jak zaznaczyłem w tamtejszym tekście- był to jeden z pierwszych tworów Uwego, a na pewno z nich najgłośniejszy. Dzisiaj zajmiemy się innym produktem. Tym, który uważany jest za ukoronowanie jego działalności...

Informacje/Pierwsze Wrażenia:


Uczta dla Odyna
to gra ekonomiczna przeznaczona dla 1-4 osób, w wieku co najmniej 14 lat. Partia według przewidzianego czasu okładkowego zajmuje 30 minut na gracza. Zatem powinniśmy się zamknąć w 2 godzinkach przy pełnym składzie. Biorąc pod uwagę rozmiary gry- prawdziwy kolos- całkiem trafnym będzie eufemistyczne sformułowanie, iż jest to "trochę niedoszacowane". Autorem jest Uwe Rosenberg, więc choćby przy moim "szybkim graniu" powinno być 45 minut na łebka. A wypadałoby się dać ludziom zastanowić, bo gra jest tego warta...

Za co płacimy? Za projektancki geniusz i gigantyczną cegłę wypełnioną po brzegi. Pod wieczkiem znajdziemy masę rzeczy. Między innymi plansze, planszetki, półplanszetki i płytki, trzy grube talie pracowników (podzielone według zaawansowania), drewniane pionki dla graczy i surowce, znaczniki, kostki i stateczki. Masę, masę dobra. Szczegółową zawartość dorwiecie w instrukcji. Tutaj zwrócę uwagę na jedną rzecz, z której Uczta słynie. W środku znajdziemy dwa organizery na żetony dóbr. Dlaczego są one takie charakterystyczne? Otóż poza pomysłowym i uporządkowanym przechowywaniem, służą także jako element mechaniki gry! Do aktualnego wydania Rebel dołącza również minidodatki- Żniwa i Wyspy!

Zasady:


Do gry dołączono aż trzy książeczki instrukcji, oczywistym jest więc zatem, iż nie przedstawimy tu szczegółów ani przygotowania (choć set up nie zajmuje dużo czasu). Pobieżnie przedstawimy zasady, a te- choć Uczta dla Odyna wygląda na kolosalną- wcale nie są skomplikowane. Opierają się o klasyczną wręcz dla Uwego mechanikę, czyli worker placement. W swojej turze będziecie wysyłać pracowników na pola akcji i z tego czerpać korzyść.

Drzewko możliwości podzielone jest jak tabelka w Exelu. Kolumny pokazują, ilu ludzi musicie wysłać do działania. Wiąże się to z siłą danej akcji. Wiersze odpowiadają różnym dziedzinom życia wikingów- budowanie domostw, grabieże, handel, wytwarzanie przedmiotów itp... Przykład? jeżeli wyślecie jednego człowieka na pierwsze pole w wierszu "targ zwierzęcy", otrzymacie jedną rybę (za pieniążek). W tym samym ciągu, ale w ostatniej kolumnie dostaniecie krowę i owcę (za trzy pieniążki)- z tym iż wysłać trzeba czterech ludzi. Każda dziedzina jest tak podzielona. Uwaga! jeżeli w jednym ruchy wykorzystacie trzy pionki, w ramach bonusu otrzymacie kartę pomocnika (inną charakterystyczną rzecz u Uwego). Wysyłając gromadkę czterech za jednym zamachem, będziecie mogli taką kartę zagrać. Z nimi też wiążą się minizasady, możliwości, bonusy i combosy.

Wszystko ma na celu zgromadzenie największej ilości dóbr. Dlaczego? Na starcie macie swoja przestrzeń gry (planszetkę osady). W trakcie zabawy będziecie mogli zdobywać budynki oraz wyspy. Wszystko- jeżeli jest niezagospodarowane- przynosi ujemne punkty. Założeniem rozgrywki jest taki obrót posiadanym kapitałem, czytaj dobrami, by móc te kary pozasłaniać i przekuć na wartości dodatnie. Tutaj właśnie ujawnia się geniusz projektancki żetonów i organizerów. Każde dobro ma swoje ulepszenie, które zajmuje tyle samo miejsca, ale im jest "bardziej ekskluzywne", tym łatwiej je wykorzystać w tetrisowej układance zakrywającej kary. Zaczynając od płodów rolnych (zboże), przechodząc przez produkty odzwierzęce (mięso peklowane) i dobra pospolite (płótno), dochodzimy do luksusów (jedwab). Dwóch pierwszych nie można wykorzystywać do zakrywania kar na planszy głównej- tylko na chatach. Zielone (dobra pospolite) już są do tego zdolne, niestety nie mogą się stykać. Jedwab można umieszczać wielokrotnie, wszędzie i to obok siebie!

Do całej układankowej zawieruchy dochodzą jeszcze napady i zamorskie wyprawy. W obu przypadkach potrzebujemy statków, które budujemy dzięki konkretnych akcji. Dzięki najazdom (odpowiednie pole) mamy możliwość zyskania żetonów unikatowych, o fikuśnych kształtach, w tym także Koronę Anglii (wartą 2 dodatkowe punkty!). Wyprawy (emigracje), które są sednem istnienia wikingów, mają dwa efekty. Po pierwsze dają duże punkty- to najważniejsze. Po drugie zmniejszają naszą społeczność w wiosce planszetki głównej. Co za tym idzie- mamy mniej gęb do wykarmienia. Nie wspomniałem? Tak- jak to zawsze u Uwe Rosenberga bywa- pod koniec każdej rundy następuje tytułowa Uczta dla Odyna! Musimy się wykarmić zdobywanymi żetonami płodów rolnych i odzwierzęcych, by uniknąć kolejnych minusowych punktów.

Sama rozgrywka trwa określoną liczbę rund. Zależne jest to od wariantu, który wybierzemy. Krótki zajmuje 6, a długi 7 rund. Rozpoczynając każdą z nich, będziemy zdobywać pracownika- bez dodatkowych kosztów. Kiedy minie runda, a na planszy nie ma drewnianych meepli do rozbudowy naszej rodzinki, kończymy. Podliczenie punktów jest proste, tym bardziej iż dołączony jest notesik ułatwiający sprawę. Punktują posiadane łodzie, wysłane wyprawy, wyspy, szopy, domy, zwierzęta, karty pomocników, srebrne monety i wspomniana Korona Anglii. Od sumy odejmujemy kary za niezagospodarowane tereny na planszy osady, wyspach, szopach i domach, oraz Ting (żebracze żetony zdobywane, gdy nie byliśmy się w stanie wyżywić). Gracz z największą ilością punktów zostaje zwycięzcą!

Wrażenia:


Jestem pod wielkim wrażeniem Uczty dla Odyna. Przedstawia sobą faktycznie wszystko, czym kiedykolwiek Uwe zabłysnął. Znajdziemy tutaj znienawidzone przez wszystkich karmienie, niebędące jednak upierdliwym (Kawerna), układanie Tetrisa (Patchwork), karty pomocników (Agricola), cebulion pól akcji (Pola Arle), ciekawą produkcję (Szklany Szlak), od groma żetonów (Le Havre), rozmnażanie zwierząt, absolutny brak losowości i wiele, wiele, więcej. Dla nas jest to jeden z ulubionych ekonomicznych projektów i uważamy, iż tytuł "wybitny" jak najbardziej się Uczcie należy.

Zdajemy sobie też sprawę, iż nie jest to gra bez wad. Znajdą się tacy, którzy powiedzą, iż Uwe spoczął na laurach i zamiast wymyślić coś nowego, odgrzewa to, co mu się sprzedało. Możecie usłyszeć, iż Uczta nie ma polotu i brakuje jej odkrywczości, iż jest zwyczajnym przerostem formy nad treścią. Niby prawda, ale czy komuś udało się stworzyć takiego kolosa, który zatnie mózgi eurosucharowcom dzięki (prawie) zwykłego worker placementu? Do nas ta argumentacja nie trafia. Możliwe, iż rozumujemy w inny sposób i traktujemy Ucztę, nie jako "kolejną" Kawernę, tylko poprawioną jej wersję... choć prawdę powiedziawszy, którą z nich wolimy, nie jesteśmy w stanie ustalić. Czasem prowadzi Uczta, czasem wygrywają Rolnicy z Jaskiń. Obie rozgrywamy równie chętnie.

Gra jest zamknięta w ogromnym pudełku, wszystko pięknie ze sobą współgra, brak tu rzeczy zbędnych- a mimo to zachowuje pewien rodzaj elegancji. W przechowywaniu i rozgrywce. Nie dość, iż kumuluje poprzednie pomysły, to wyciska z nich najefektowniejsze elementy, nie oszczędzając przy tym naszych szarych komórek. Przy Uczcie nie ma przypadków. Od pierwszego ruchu musicie konsekwentnie podążać do zwycięstwa i wykorzystać miliony możliwości. Dążymy do efektu narastającej kuli śnieżnej- gdzie każde działanie obrasta w kolejne bonusy. Musicie umieć je wykorzystać, by nie zostać w tyle. Zapytacie, czy "efekt kuli śnieżnej" to czasem nie błąd gry? Nie w przypadku Uczty. Tutaj jest to zamierzony cel- do którego każdy ma prawo i równy dostęp. Jasne, doświadczeni uczestnicy będą mieli przewagę nad nowicjuszami, ale tak to już jest- choćby w szachach. Trzeba grać i się uczyć!

Sama rozgrywka należy do bardzo przyjemnych i tych łechcących mózgownicę z każdej strony. Ogrom alternatyw i wszechobecne możliwości przypominają trochę ocean. Jest przerażająco wielki, ale pełne zanurzenie daje sporo frajdy. Samo poznanie gry z całością inwentarza jest prawie niemożliwe- ale warte zachodu. Dzięki rotacji pracowników Uczta za każdym razem pokazuje inne oblicze, choć teoretycznie nic się w niej nie zmienia. Podoba mi się to, że prostym sposobem dostajemy pokaźny i złożony ekonomiczno-matematyczny problem, jakim jest unikanie minusowych punktów i żonglerka, by wyjść na podium. Umieszczanie pracowników na polach to mechanizm, który skuma każdy. Trudnością jest, by wśród ponad 60 akcji znaleźć złoty środek. jeżeli tego jest Wam mało, to Rebel wzbogacił swoje wydanie gry o minidodatki. Zwiększają regrywalność, choćby jeżeli wprowadzone innowacje są raczej kosmetyczne. Tym na co serio ostrze ząbki są Norwegowie- duże pudło z rozszerzeniem, które niedługo powinno zostać dodrukowane (bo pierwszy nakład rozszedł się jeszcze w przedsprzedaży).

Na koniec- jeżeli miałbym przed czymś przestrzec, to dynamika. Bardzo delikatny temat przy Uczcie. Grając ze mną i naszymi testerami (w dowolnym składzie)- jesteśmy w stanie całkiem sprawnie gierkę zamknąć w rozsądnym czasie (jak wspomniałem- 40 min na gracza). Weźcie jednak pod uwagę, iż eurogracz będzie potrzebował całej ery, by wykonać ruch. Wiem, iż Uczta dla Odyna to tytuł dedykowany właśnie dla takiego odbiorcy... Ale Wam radzę- nie bójcie się popełnić błędu i pozwólcie sobie na szybsze granie. Lepiej zagrać 6 razy- 3 przegrane, 3 zwycięstwa, niż po rozegraniu jednej gry zrazić do planszówki współgraczy...
Plusy:

+ wybitny przedstawiciel ekonomicznych planszówek
+ cebuliony możliwości
+ proste zasady
+ regrywalność
+ świetne wykonanie
+ brak losowości
+ czytelność (np. minizasad umieszczania nie trzeba pamiętać- graf przypominający przy każdym polu)
+ organizacja i elegancja rozgrywki i przechowywania
+ szybkie rozłożenie (biorąc pod uwagę ilość możliwości)
+ nowa zawartość
+ poprawione wyspy

Minusy:

- eurogracz może znacznie wydłużyć rozgrywkę
- potrafi zająć słuszne miejsce na stole

T.
znajdziecie nas na Instagramie
TUTAJ odwiedzicie naszego Facebooka
TUTAJ poczytacie o grze w serwisie Planszeo

Idź do oryginalnego materiału