Nintendo Switch OLED – pierwsze wrażenia

1 rok temu

Nintendo Switch to konsola, która zadebiutowała w marcu 2017 r. Jest to sprzęt hybrydowy, co oznacza, iż można włożyć Switcha do docka, który jest podłączony do telewizora, odłączyć Joy-Cony, dzięki czemu korzystamy z niej tak, jak z konsol stacjonarnych. W podstawowej konfiguracji jest to jednak konsola przenośna, którą możemy zabrać ze sobą gdziekolwiek tylko chcemy.

Mniej więcej półtora roku temu nabyłem pierwszą generację Nintendo Switch.

Switch wspiera gry na kartridżach (ROM cartridge) lub kupowanych online, poprzez Nintendo eShop. To m.in. oznacza, iż te pierwsze możemy sprzedawać lub oddawać, a te drugie powiązane są z naszym kontem Nintendo. Do konsoli przewidziano też mnóstwo różnych akcesoriów, w tym kontrolery, wędki, nunchuki i wiele innych. W 2018 pokazano też Nintendo Labo, przeznaczone dla dzieci, które z kartonu budują akcesoria (Toy-Con), które mogą potem wykorzystać z konsolą, np. wędkę do łowienia ryb. Jest też Ring-Fit Adventure, czyli akcesorium do Switcha, które wprowadza elementy grywalizacji do uprawiania fitnessu.

Mniej więcej półtora roku temu nabyłem pierwszą generację Nintendo Switch. Teoretycznie to model poprawiony HAC-001(-01), w wersji specjalnej Animal Crossing. Zawiera poprawioną Tegrę X1+, która oferuje dłuższy czas pracy na baterii od modelu pierwszego HAC-001.

Oprócz „standardowego” Switcha z 6,2-calowym ekranem LCD (720p), Nintendo oferuje również model Switch Lite, który ma zintegrowane Joy-Cony, mniejszy ekran o przekątnej 5,2” i pewne ograniczenia w przypadku gier, które wymagają odczepialnych Joy-Conów.

Pod koniec 2021 roku firma wprowadziło odświeżony model na rynek, wyposażony w nowy ekran OLED o przekątnej 7”, który pozostawił rozdzielczość 720p (1280×720 px). Przypominam, iż sama konsola wspiera 1080/60p, gdy jest podłączona do telewizora – nie, nie wspiera 4K. Wzrosła za to ilość wewnętrznej pamięci flash, z 32 GB do 64 GB, przez co osoby grające w mniejszą liczbę gier być może obędą się bez dodatkowej karty SD, która może rozszerzyć przestrzeń o dodatkowe 2 TB. Zmieniono też konstrukcję stojaka wbudowanego w plecy urządzenia, który teraz jest na pełną ich szerokość, co powinno zdecydowanie poprawić stabilność platformy.

Stali słuchacze naszego podcastu Nadgryzieni (odc. 303, 332 i 320) być może pamiętają, iż miałem wtedy model OLED zamówić, ale finalnie zrezygnowałem ze względu na cenę. Był po prostu za drogi, a ja nie miałem na to budżetu.

Nintendo Switch z 7-calowym ekranem OLED zadebiutuje 8 października i oczywiście ją zamawiam

Tymczasem wczoraj, wracając z krótkiego urlopu, na lotnisku przechodziłem sobie obok stoiska z elektroniką i z nudów wszedłem obejrzeć, czy nie mają czegoś ciekawego, tym bardziej, iż było sporo produktów Google’a i jakieś Pixele do kupienia. Ku mojemu zdziwieniu znalazłem też nowego Nintendo Switcha z ekranem OLED w cenie wynoszącej ok. 1400 PLN, przeliczonej po kursie z ostatniego piątku. Długo się nie zastanawiałem…

Różnice w kwestii ekranu powinny być dla Was widoczne gołym okiem. OLED jest zdecydowanie mniej reflektywny (na zdjęciu tło jest szare, więc nie jest to kwestia braku pełnej czerni) i całość wygląda zdecydowanie bardziej nowocześnie przez większy ekran. Wymiary zewnętrzne zmieniły się delikatnie – OLED jest o 3 mm szerszy od starszego brata z LCD; grubość i wysokość pozostały bez zmian.

(…) OLED jest o 3 mm szerszy od starszego brata z LCD (…)

Wizualnie jest gorzej. Zdecydowałem się na model biały, bo bardziej mi się podobał od czerwononiebieskiego, ale wydanie specjalne Animal Crossing, z tymi ślicznymi pastelowymi Joy-Conami zdecydowanie bardziej mi się podobało. Sam dock też nie ma customowego „malowania”, więc również jest mniej atrakcyjny. Finalnie jednak liczy się ekran, na którym planuję rozpocząć przygodę z Return to Monkey Island (o czym rozmawialiśmy w Nadgryzieni 381) i może w końcu dokończę też Zeldę…

Jeśli macie jakieś pytania to tradycyjnie zapraszam do kontaktu.

Idź do oryginalnego materiału