Nowy Pac-Man jest mroczny i niepokoi. Ograłem Shadow Labirynth

konto.spidersweb.pl 5 godzin temu

Shadow Labyrinth to najciekawszy powrót Pac-Mana od… kiedykolwiek. Bandai Namco pozwoliło swoim twórcom kompletnie odlecieć i świetnie się stało.

Bandai Namco ma mój dozgonny szacunek za to, iż firma pozwoliła twórcom kompletnie odlecieć. Japończycy postanowili, iż zamienią kultowego Pac-Mana w mroczną, niepokojącą platformówkę, czerpiącą garściami z Obcego i nikt, absolutnie nikt w całej korporacji nie stanął im na drodze.

Dzięki temu powstał Shadow Shadow Labyrinth – produkcja z subgatunku metroidvania, zbliżona pod względem rozgrywki do takich perełek jak pikselowy Blasphemous czy wciągający Metroid Dread. Gracz swobodnie eksploruje rozległy świat 2D, odblokowując dostęp do kolejnych obszarów, walcząc z bossami oraz zyskując nowe umiejętności.

W Shadow Labyrinth Pac-Man nie jest dobrze znaną, uśmiechniętą żółtą kulką. To coś znacznie, znacznie mroczniejszego.

Pac-Man, to naprawdę ty?
nie tak zapamiętałem uniwersum Pac-Mana…

Gra rozpoczyna się jak rasowy film sci-fi. Po katastrofie statku kosmicznego główny bohater (humanoid bez skonkretyzowanej przeszłości) budzi się na obcej, wrogiej mu planecie. Od samego początku towarzyszy mu kultowa żółta kulka, przedstawiająca się jako Puck. Puck nie jest jednak pozytywnym, uśmiechniętym, przyjaznym dzieciom sojusznikiem.

Gdy pokonałem pierwszego większego przeciwnika, Puck dosłownie pożarł jego zwłoki. Żółta kulka zamieniła się w demoniczną, mroczną bestię, żerując na truchle mojego rywala. Chwilę później wrócił do swojej znanej formy, jak gdyby nic się nie stało. Okej…

Napotykając kolejnych przeciwników, można dojść do wniosku, iż to wcale nie oni są „tymi złymi”. Przeciwnie. Mieszkańcy planety chcą utrzymać Pucka w więzieniu oraz izolacji, a my pomagamy mu zyskiwać moc, jak osoba nieświadomie roznosząca plagę. To unikalna perspektywa, przez którą Shadow Labyrinth wciąga w obszarze narracyjnym. Gram i MUSZĘ wiedzieć więcej.

Shadow Labyrinth oferuje zaskakująco rozbudowany system walki. Trochę Metroid, trochę Dark Souls.

Po kilku godzinach przedpremierowej rozgrywki dysponowałem kilkunastoma umiejętnościami specjalnymi, z których zawsze wybieram dwie aktywne. Główny bohater otrzymuje szeroką paletę ciosów, od prostych cięć po dystansowe kanonady. Do tego dochodzą tarcze, energetyczne osłony, uskoki jak w Dark Souls, chwyty, ataki ogłuszające i wiele więcej.

Istotnym elementem walki w Shadow Labyrinth jest możliwość przywoływania/zamiany w potężne jednostki na określony czas. Jak wielki mech bojowy albo wcześniej wspomniana demoniczna, czarna jak smoła forma żarłocznego Pac-Mana. Twórcy zachęcają do eksperymentowania ze wszystkimi umiejętnościami, projektując bossów o wyraźnych słabych i mocnych stronach. Niby klasyka, ale warta odnotowania.

Co ważne, choćby szeregowi przeciwnicy, jakich masa przemierza korytarze obcej planety, potrafią załatwić głównego bohatera kilkoma ciosami. Dlatego eksplorując tytułowy labirynt, zawsze warto zachowywać czujność. Na szczęście śmierć to nic innego, jak cofnięcie do najbliższego punktu kontrolnego.

Na ten moment najsłabszym elementem Shadow Labyrinth są sekwencje zręcznościowe.

Bardzo mi się podoba, iż część wyzwań platformowych jest irracjonalnie trudna. Gracz nie musi ich realizować, ale w zamian zyskuje nagrody przyspieszające rozwój głównego bohatera. Podobnie działa to w świetnym Prince of Persia: The Lost Crown. Tam również część poziomów była tak trudna, iż miało się ochotę rwać włosy z głowy. Kiedy jednak udało się sprostać wyzwaniu, satysfakcja była gigantyczna.

Problemem jest za to sterowanie. Czułość kierunkowa krzyżaka oraz przełożenie wcisku pada na ruch bohatera – tutaj jest wiele do poprawy. Aż dziwi, iż ekipa Bandai Namco tak się wyłożyła. W grach zręcznościowych to przecież fundament, aby gracz mógł co do milimetra ustawiać bohatera nad mroczną przepaścią, wykonując możliwie jak najdalszy skok.

Trafionym urozmaiceniem rozgrywki jest natomiast zamiana w Pac-Mana na wybranych obszarach, gdzie znajdują się linie energetyczne nawiązujące stylistyką do kultowej gry z 1980 r. Gracz unika wtedy przeciwników oraz pułapek, poruszając się wzdłuż linii niczym impuls elektryczny. Świetne odświeżenie. Do tego z doskonale znanym waka waka dźwiękiem podczas poruszania się.

Podjarałem się. Czekam na pełną wersję Shadow Labyrinth, jestem kupiony mrokiem i stylistyką.

Oprawa nadchodzącej gry nie jest ani przesadnie ładna, ani choćby szczegółowa. Jednak klimat, budowany skojarzeniami z Obcym oraz dziełami Hansa Rudolfa Gigera, wynagradza dosyć prosty styl artystyczny. Za to właśnie dzięki tej prostocie Shadow Labyrinth będzie działał na handheldach jak rakieta. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Shadow Labyrinth – dlaczego czekam na premierę?

  • Zaskakująco mroczny klimat jak na Pac-Mana
  • Puck, co ty naskrobałeś?!
  • Stylistyka czerpiąca z Obcego
  • Trudne sekwencje zręcznościowe
  • Zaskakująco rozbudowana walka
  • Silny komponent narracyjny
  • System rozwoju głównego bohatera
  • Trudne starcia z unikalnymi bossami

Nie mogę się doczekać, żeby ograć pełną wersję na Nintendo Switchu 2. Shadow Labyrinth zadebiutuje również na Steam, PS5 oraz Xboksie. Premiera tego tytułu została zaplanowana na 18 lipca. jeżeli gotowa gra zachowa niepokojący klimat początkowych obszarów, dostaniemy coś niezwykle unikalnego. Pac-Man już nie będzie taki sam.

Idź do oryginalnego materiału