O co chodzi z tym odświeżaniem obrazu?
Faktem jest, iż producenci elektroniki skrzętnie wykorzystują nieznajomość niuansów technologii do informowania o rzekomym wielkim progresie urządzeń nowej generacji względem poprzedniej, uzasadniając tym samym rosnące ceny.
Tymczasem wyższa liczba nie zawsze oznacza faktyczną korzyść. Tak dzieje się choćby z akumulatorami, które są bardziej pojemne, więc teoretycznie powinny na dłużej wystarczać i dłużej zasilać telefony. Tego jednak nie czuć, bo w ślad za wzrostem mili ampero godzin ogniw kroczy złowrogi cień zwiększonego zapotrzebowania na energię. Można powiedzieć, iż jest to swego rodzaju chwyt marketingowy.
Zatem czy z odświeżaniem obrazu dzieje się to samo? Czy mamy do czynienia ze ściemą i naciąganiem faktów? Otóż nie.
Odświeżanie, a dokładnie, częstotliwość odświeżania ekranu, jest jednym z tych aspektów, które da się wyłapać na oko, czyli w sposób niewyszukany i mało fachowy. Żeby omówić to zjawisko obrazowo, posłużę się pewnym przykładem.
Wyobraź sobie, iż jesteś na torze Formuły 1 i patrzysz w skupieniu na wyścig bolidów. Problem w tym, iż obraz, który rozgrywa się przed Tobą, podziwiasz jedynie w pewnej częstotliwości – widok odświeża Ci się tylko 1 raz w ciągu sekundy. Natomiast kierowca robi swoje i przemierza kolejne metry, nastawiony na jak najlepszy czas oraz zwycięstwo.
Bolid porusza się z określoną prędkością (podobnie rzecz się ma z klatkami obrazu generowanymi przez procesor karty graficznej), ale Twoje oko nie jest w stanie śledzić go w podobnym tempie. W efekcie podziwiasz pokaz slajdów zamiast płynnych przejść, a ruch wyścigowego wozu postępuje skokowo.
O to właśnie chodzi w częstotliwości odświeżania obrazu wyrażanego w hercach. Gdy jest niska, matryca monitora nie zapewnia płynności. Rzecz jasna w pracy biurowej i w filmach matryca 60 Hz wystarczy w zupełności. Problem pojawia się w grach, gdy komponenty komputerowe są w stanie zapewnić stabilne 60 lub 100 klatek obrazu na sekundę (czyli fps-ów).
A takie wyniki nie są odosobnionymi przypadkami, poza tym wcale nie ograniczają się do komputerów stacjonarnych. Laptopy dla graczy, jak na przykład Dell G15, osiągną ten klatkaż w wielu tytułach, szczególnie e-sportowych i turniejowych.
Ekran, który nie nadąża za takim obrazem, staje się słabym ogniwem całego urządzenia, czyniąc laptop gamingowy drogą, mało użyteczną farsą.
Czy 60 Hz więcej rzeczywiście robi różnicę?
Zadajmy sobie pytanie, czy faktycznie nie da się grać na laptopie z ekranem 60 Hz? Ależ da się i są takie gry, w których nie potrzebujesz wyższego współczynnika odświeżania. Zaliczają się do nich m.in.: The Sims 4, Farming Simulator, Minecraft, Anno 1800. Są to tytuły o niskiej dynamice i zdarza się, iż grzybobranie obfituje w więcej emocji.
Natomiast wiele gier z gatunku RPG (Wiedźmin 3, Dark Souls III, seria Star Wars, Elden Ring), gier akcji (GTA V, Cyberpunk 2077) oraz strzelanek (CS:GO, Fortnite, Doom Eternal, Battlefield, Call of Duty, Far Cry, Valorant, Metro, Watch Dogs) ma bardzo dynamiczną fabułę. Wydarzenia rozgrywają się nieraz w zawrotnym tempie, a Ty musisz zapanować nad rozgrywką.
Na ekranie dużo się dzieje, Liczebność wrogów przytłacza, Ty wykonujesz wirtuozerskie popisy mieczem stalowym lub świetlnym, zmieniasz broń na strzelającą szybciej bądź efektowniej likwidującą oponentów, oraz co ważne, ani na moment nie możesz stracić celu z oczu. I wtedy odświeżanie ekranu 120 Hz (lub więcej) udowadnia swoją skuteczność. Widzisz nie tylko efekty ruchu swojej postaci, ale również cały przebieg manewru.
Wysoka częstotliwość odświeżania wpływa tez pozytywnie na ostrość obrazu. Zapytasz jak to możliwe? Przy niskim odświeżaniu szybkiemu przesunięciu myszy towarzyszy tzw. smużenie obrazu. Detale zacierają się, wszystko zmienia się w barwną smugę i dopiero zatrzymanie kursora sprawia, iż widok wraca do normy.
Niemniej w trakcie przesunięcia widoku nie widzisz praktycznie nic. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – matryca nie nadąża z wyświetlaniem klatek, idzie w półśrodki, obraz traci wyrazistość i ostrość. Tymczasem przy 120-hercowym odświeżaniu (albo i większym) efekt smużenia nie występuje.
Oczywiście są malkontenci podważający skuteczność tego rozwiązania. Ich zdaniem ludzkie oko rejestruje określoną liczbę klatek obrazu na sekundę (ile dokładnie, zdania są podzielone, najczęściej podaje się, iż 30-60). Tym samym wszystko powyżej jest już dla oka niewidoczne.
Ale to tylko połowa prawdy, bo o ile oko człowiecze faktycznie nie zarejestruje 360 klatek, o tyle nie będzie się zmagać z przeskakującym obrazem. Przy wysokim współczynniku odświeżania wyświetlane treści zachowują płynność. W serwisie YouTube znajdziesz sporo testów porównujących efekt, jaki daje 60 Hz, jaki 120 Hz, a jaki 144 i 240 Hz.
Gdzie szukać informacji o częstotliwości odświeżania ekranu?
Pierwszy i najprostszy sposób to zerknięcie w specyfikację techniczną laptopa. Dell udostępnia taką na przykład na stronie poświęconej modelom Dell G15, z kolei każdy sklep sprzedający tego typu sprzęt ma obowiązek umieścić podobną specyfikację na karcie produktu.
A jeżeli już masz laptop gamingowy, nie musisz szukać instrukcji ani opakowania. Informacje na temat odświeżania znajdziesz w ustawieniach systemu: kliknij PPM na pulpicie → Ustawienia ekranu → Zaawansowane ustawienia wyświetlania → Częstotliwość odświeżania (Hz).
Możesz mieć możliwość zmiany tego parametru, ale jeżeli chcesz grać i widzieć wszystko, co dzieje się na wirtualnym polu walki, zachowaj jak najwyższe odświeżanie.
Czy odświeżanie 120 Hz zawsze jest predefiniowane?
Powinno być takim. W laptopach wysoki współczynnik odświeżania nie jest wybiórczy, jak ma to miejsce w telefonach, gdzie dotyczy tylko gier i trybu wideo. Tu 120 Hz (lub wyższe) jest najczęściej domyślne. Chyba iż ktoś przeszedł opisaną wyżej ścieżkę i zmienił wartość na niższą. Gdyby tak się stało, przejdź ją raz jeszcze i ustaw wszystko jak trzeba.
Samych udanych starć życzę Ci SEOrdecznie!