Ogromna awaria. Połowa Internetu padła w jednej chwili. Fortnite, Snapchat, Zoom – wszystko legło

3 godzin temu

Budzisz się rano, włączasz Snapchata – nie działa. Chcesz zagrać w Fortnite – błąd połączenia. Próbujesz połączyć się na Zoom z pracą – aplikacja martwa. To nie twój komputer ani dostawca Internetu. To Amazon Web Services, kręgosłup połowy globalnego Internetu, właśnie upadł na kolana. Sprawdzamy, co się stało i dlaczego awaria jednego serwera w Wirginii sparaliżowała aplikacje na całym świecie.

Fot. Warszawa w Pigułce

Kiedy Internet przestaje istnieć między śniadaniem a kawą

Dwudziestego października 2025 roku, około godziny dziewiątej rano czasu polskiego, dziesiątki milionów ludzi na całym świecie nagle odkryły, iż znaczna część ich cyfrowego życia przestała działać. Snapchat zamarzł w pół gestu. Fortnite wyrzucił graczy z rozgrywki. Duolingo odmówił nauczania hiszpańskiego. Zoom nie chciał połączyć spotkania. Roblox zawiódł najmłodszych. Canva nie pozwolił projektować grafik. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Serwis Downdetector, który monitoruje awarie internetowe na całym świecie, dosłownie zapalił się na czerwono. Tysiące zgłoszeń nadchodziły jednocześnie z różnych kontynentów. Problem dotyczył nie tylko aplikacji rozrywkowych. Niektóre banki miały trudności z obsługą klientów online. Użytkownicy inteligentnych dzwonków Ring nie mogli zobaczyć, kto puka do ich drzwi. Urządzenia Alexa przestały słuchać poleceń. Slack uniemożliwił komunikację w firmach. McDonald’s miał problemy z systemami zamówień.

Dla milionów ludzi poranek zamienił się w chaos. Rodzice nie mogli sprawdzić postępów dzieci w nauce przez Duolingo. Pracownicy nie mogli dołączyć do porannych wideokonferencji. Gracze stracili postępy w rozgrywkach. Projektanci graficzni nie mogli otworzyć swoich prac w Canvie. Wszyscy zadawali to samo pytanie: co się stało?

Jeden serwer, który kontroluje pół świata

Odpowiedź okazała się prosta i przerażająca zarazem. Amazon Web Services – jeden z największych na świecie dostawców usług chmurowych – doznał poważnej awarii w regionie US-EAST-1. To centrum danych w Północnej Wirginii, często nazywane „Aleją centrów danych” ze względu na wyjątkowe zagęszczenie serwerów. To właśnie tam znajduje się krytyczny węzeł infrastruktury, od którego zależy działanie tysięcy aplikacji i serwisów na całym świecie.

Amazon w komunikacie opublikowanym na stronie statusu AWS przyznał, iż wykryto „zwiększoną liczbę błędów” oraz opóźnienia w działaniu wielu usług. „Nasi inżynierowie natychmiast rozpoczęli działania i aktywnie pracują nad rozwiązaniem problemu oraz pełnym zrozumieniem jego pierwotnej przyczyny” – czytamy w oficjalnym oświadczeniu. Brzmi profesjonalnie, ale w praktyce oznacza: nie wiemy dokładnie, co się stało, i nie wiemy, kiedy to naprawimy.

AWS to nie tylko jakaś abstrakcyjna firma technologiczna. To fundament, na którym stoi ogromna część dzisiejszego internetu. Firmy wynajmują od Amazona komputery i serwery, żeby obsługiwać swoje aplikacje i strony internetowe, zamiast budować własną infrastrukturę. To tańsze, szybsze i pozornie bezpieczniejsze. Problem pojawia się, gdy ten fundament się chwieje. Wtedy wszystko, co na nim stoi, runęło jak domek z kart.

Co to oznacza dla Ciebie?

Dla przeciętnego Polaka awaria AWS to nie abstrakcyjny problem techniczny. To konkretne utrudnienie w codziennym życiu. jeżeli pracujesz zdalnie i korzystasz z Zooma, Slacka lub innych narzędzi opartych na chmurze, nie mogłeś połączyć się z zespołem. jeżeli uczysz się języka przez Duolingo, straciłeś swój codzienny streak. jeżeli grasz w Fortnite lub Roblox, zostałeś wyrzucony w środku rozgrywki. jeżeli korzystasz z inteligentnych urządzeń domowych, przestały Cię słuchać.

Pani Monika z Warszawy pracuje w międzynarodowej korporacji. Tego ranka miała ważne spotkanie z klientami z Niemiec przez Zoom. „O dziewiątej próbowałam się połączyć i nic. Aplikacja wisiała, pokazywała błędy. Myślałam, iż to mój komputer. Zrestartowałam wszystko trzy razy, aż w końcu sprawdziłam w internecie i okazało się, iż to globalna awaria. Musiałam dzwonić do klientów i tłumaczyć sytuację. Czułam się jak idiota” – opowiada.

Pan Krzysztof z Krakowa to zawodowy projektant graficzny. Wszystkie swoje prace trzyma w Canvie. „Rano chciałem dokończyć projekt dla klienta. Deadline o dwunastej. Otwieram Canvę i nic. Pusty ekran. Panika totalna. Na szczęście udało mi się zrobić kopię wczoraj wieczorem na dysku, ale gdybym nie miał backupu, byłbym w dupie. To przypomnienie, żeby nigdy nie polegać tylko na jednym narzędziu” – mówi.

Czternastoletni Mateusz z Gdańska próbował zagrać rano w Fortnite przed szkołą. „Wszedłem do gry, zacząłem rundę i nagle wyrzuciło mnie z serwera. Próbowałem ponownie, to samo. Myślałem, iż mam bana za nic. Dopiero jak sprawdziłem na Discordzie, to wszyscy mieli ten sam problem. Ale Discord też nie działał przez chwilę” – śmieje się.

Efekt domina, który paraliżuje świat

Dlaczego awaria jednego centrum danych w Wirginii powoduje problemy na całym świecie? Bo współczesny internet opiera się na kilku gigantycznych dostawcach usług chmurowych. Amazon Web Services to lider rynku. Obok niego działają Microsoft Azure i Google Cloud, ale AWS ma największy udział. Gdy AWS pada, pada znaczna część globalnej sieci.

Problem polega na tym, iż wiele firm korzysta z tej samej infrastruktury. jeżeli przestaje działać serwer logowania, baza danych czy usługa autoryzacyjna, przestają działać wszystkie powiązane z nią aplikacje. To efekt domina. Jedna usterka wewnętrzna w systemie zarządzania ruchem danych w Wirginii powoduje kaskadowe wyłączenia setek serwisów na całym świecie.

Eksperci od lat ostrzegają przed tym problemem. BBC pisze: „Awarie platform internetowych i usług nie są niczym nowym – nie ma tygodnia, w którym nie doszłoby do awarii usług internetowych. Przerwa w działaniu wielu stron internetowych jednocześnie jest dużo mniej powszechnym zjawiskiem. Eksperci twierdzą jednak, iż dochodzi do tego coraz częściej, ponieważ wiele platform korzysta z usług tego samego dostawcy”.

To paradoks współczesnego internetu. Z jednej strony jest on zaprojektowany jako zdecentralizowana, odporna na awarie sieć. Z drugiej strony, w praktyce centralizuje się wokół kilku gigantów technologicznych. jeżeli jeden z nich ma problem, połowa świata odczuwa skutki.

Lista ofiar: kto padł, a kto przetrwał?

Downdetector opublikował długą listę serwisów i aplikacji dotkniętych awarią. Oto niektóre z najważniejszych:

Aplikacje społecznościowe: Snapchat zgłaszał masowe problemy z logowaniem i wysyłaniem zdjęć. Discord miał chwilowe przerwy w działaniu.

Gry online: Fortnite wyrzucał graczy z serwerów. Roblox – ulubiona gra milionów dzieci – przestał odpowiadać. Minecraft miał problemy z serwerami multiplayer.

Narzędzia pracy: Zoom nie pozwalał na dołączenie do spotkań. Slack uniemożliwiał komunikację w zespołach. Atlassian, firma za narzędziami jak Jira i Confluence, zgłosiła trudności.

Edukacja: Duolingo odmówił współpracy, frustrując miliony osób uczących się języków obcych.

Narzędzia kreatywne: Canva – jeden z najpopularniejszych edytorów graficznych online – był niedostępny przez większość poranka.

Urządzenia smart home: Ring, inteligentne dzwonki i kamery Amazona, przestały łączyć się z aplikacjami. Alexa nie reagowała na polecenia.

Banki i finanse: Niektóre banki w Wielkiej Brytanii i innych krajach zgłaszały problemy z logowaniem klientów do systemów online.

Streaming i media: Shutterstock miał trudności z obsługą. Część usług streamingowych zwolniła lub przestała działać.

To tylko fragment listy. Prawdziwa skala awarii jest znacznie większa, bo wiele mniejszych firm i startupów, które opierają swoją działalność na AWS, również przestało działać, ale nie ma wystarczającej widoczności, żeby trafić na listę Downdetectora.

Polska też odczuła skutki

Choć awaria miała epicentrum w Stanach Zjednoczonych, Polacy również odczuli jej skutki. Użytkownicy Snapchata, Roblox, Fortnite, Zooma i Duolingo zgłaszali trudności z logowaniem lub całkowity brak dostępu. Osoby korzystające z urządzeń smart-home, takich jak Ring, zauważyły chwilowy brak łączności. Niektóre polskie firmy, które korzystają z AWS do hostowania swoich aplikacji i stron, również miały problemy.

Portal Niebezpiecznik poinformował na Bluesky: „AWS padł. Będziecie mieli problemy z połową internetu, np. komunikatorem Signal”. To była zła wiadomość dla osób ceniących sobie prywatność i bezpieczeństwo – Signal to jeden z najbezpieczniejszych komunikatorów, ale jeżeli jego infrastruktura opiera się na AWS, to choćby najlepsza kryptografia nie pomoże, gdy serwery leżą.

Użytkownicy zgłaszali również problemy z niektórymi polskimi bankami i operatorami telekomunikacyjnymi, choć nie wszystkie przypadki były bezpośrednio związane z AWS. Część problemów mogła wynikać z efektu domina – gdy przestają działać globalne systemy płatności lub autoryzacji, polskie firmy również to odczuwają.

Jak długo to potrwa?

Amazon nie podał żadnej prognozy przywrócenia pełnej funkcjonalności. Oficjalne komunikaty ograniczają się do zapewnień, iż inżynierowie pracują nad problemem. To standardowa procedura komunikacyjna w przypadku poważnych awarii: nie obiecuj niczego, czego nie możesz dotrzymać, bo tylko pogorszysz sytuację.

Historia pokazuje, iż poprzednie awarie AWS trwały od kilku godzin do całego dnia. W 2017 roku pięciogodzinna awaria AWS sparaliżowała znaczną część internetu. W 2021 roku podobna sytuacja powtórzyła się i trwała prawie cały dzień. Teraz pozostaje czekać i mieć nadzieję, iż tym razem naprawa przyjdzie szybciej.

Dla firm korzystających z AWS to koszmar. Każda godzina przestoju to stracone pieniądze, frustracja klientów i uszkodzona reputacja. Dla użytkowników to frustracja i przypomnienie, jak bardzo nasze życie zależy od tego, żeby niewidzialna infrastruktura działała bez zarzutu.

Praktyczne lekcje z dzisiejszej awarii

Co możesz zrobić, żeby chronić się przed skutkami takich awarii w przyszłości? Kilka praktycznych rad:

Nie polegaj tylko na jednym narzędziu. jeżeli wszystkie Twoje pliki trzymasz w Canvie, zrób kopie zapasowe na dysku. jeżeli komunikujesz się tylko przez Slack, miej alternatywny sposób kontaktu z zespołem.

Sprawdzaj statusy usług. Większość dużych platform ma strony statusowe, które informują o bieżących problemach. Zanim zaczniesz panikować, iż Twoje konto zostało zablokowane, sprawdź, czy to nie globalna awaria.

Przechowuj ważne dane lokalnie. Chmura jest wygodna, ale jeżeli przestanie działać, tracisz dostęp do wszystkiego. Najważniejsze pliki trzymaj także na dysku twardym lub pendrivie.

Miej plan B. jeżeli pracujesz zdalnie, zastanów się, co zrobisz, gdy główne narzędzia przestaną działać. Może warto mieć numer telefonu do klienta, zamiast polegać tylko na Zoomie?

Bądź cierpliwy. Awarie się zdarzają. Frustracja jest zrozumiała, ale pamiętaj, iż inżynierowie po drugiej stronie prawdopodobnie pracują na pełnych obrotach, żeby naprawić problem.

Czy globalna awaria internetu jest możliwa?

Dzisiejsza sytuacja pokazuje, iż choć internet został zaprojektowany jako zdecentralizowana, odporna sieć, w praktyce coraz bardziej zależy od kilku kluczowych graczy. Amazon Web Services, Microsoft Azure, Google Cloud – to trzej giganci kontrolujący większość globalnej infrastruktury chmurowej. jeżeli wszyscy trzej mieliby jednocześnie poważne problemy, skutki byłyby katastrofalne.

Eksperci uspokajają, iż prawdziwie globalna awaria internetu jest mało prawdopodobna. Internet ma zbyt wiele redundantnych połączeń, alternatywnych ścieżek i systemów backupowych. Ale awarie regionalne lub sektorowe – jak ta dzisiejsza – są coraz częstsze. I to powinno nas martwić.

Paul Levinson, profesor z Fordham University zajmujący się teorią systemów, mówi: „Podstawą architektury internetu jest radykalna decentralizacja, która istotnie zabezpiecza go przed globalną awarią. Ale praktyczne scenariusze sytuacji, która mogłaby doprowadzić do globalnej katastrofy istnieją i wcale nie są wymysłem szalonych naukowców”.

Dzisiejsza awaria to przypomnienie, jak kruchy jest nasz cyfrowy świat. Jedna usterka w jednym centrum danych w Wirginii wystarczyła, żeby sparaliżować aplikacje na całym świecie. Co by się stało, gdyby problem był poważniejszy? Gdyby dotknął nie jednego, ale kilku kluczowych węzłów jednocześnie? Wolelibyśmy nie sprawdzać.

Na razie pozostaje czekać, aż Amazon napraw swoje serwery. I może, tylko może, pomyśleć dwa razy, zanim znowu bezkrytycznie zaufamy, iż chmura zawsze będzie działać.

Idź do oryginalnego materiału