Vampire: The Masquerade dostało na początku minionego miesiąca kolejną grę. Jak to jest być wampirem w wirtualnej rzeczywistości – dobrze?
Pierwszy raz w Vampire: The Masquerade – Justice miałem okazję zagrać podczas tegorocznego Gamescomu. Moje wrażenia spisałem oczywiście we właściwym artykule, który wzbogaciłem zapisem rozgrywki. Materiały te znajdziecie pod tym adresem. Rozgrywka była całkiem przyjemna, aczkolwiek nie doświadczałem tego tytułu w optymalnej sytuacji. Przede wszystkim dlatego, iż nie grałem wtedy na PS VR2, a na innych goglach. Nie czułem się wobec tego komfortowo w kontekście opanowania kontrolerów i sterowania. Między innymi z tego powodu bardzo chciałem sprawdzić pełną wersję gry w domu, uruchamiając ją na PlayStation VR2. Możliwości interakcji wydawały mi się bardzo obiecujące, toteż z przyjemnością skorzystałem w listopadzie z kodu recenzenckiego na PS VR2. Czy warto zainteresować się tym tytułem? Odpowiedź przynosi oczywiście niniejszy artykuł. Nie jest ona niestety prosta. Dlaczego? Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was do lektury. Najpierw przyjrzyjmy się, jak to bywa u mnie standardowo, ukazywanej historii.
Fabuła Vampire: The Masquerade – Justice
Jako iż opisywana dziś gra reprezentuje gatunek RPG, to należałoby się po niej spodziewać wciągającej opowieści. Na pewno ułatwiłoby to wcielenie się w postać, a tym samym odegranie odpowiedniej roli. Zanim opiszę moje odczucia w tej kwestii, posłużę się oficjalnym opisem gry. Oto on:
Wciel się w wampira. Kryj się w mroku, atakuj z ukrycia i pij krew ofiar – zarówno śmiertelników, jak i innych wampirów. W ramach głównej fabuły, która obejmuje liczne misje poboczne i opcje dialogowe, przyjdzie ci przemierzać tajemniczą Wenecję, by doskonalić swoje umiejętności i stać się najpotężniejszym krwiopijcą. Vampire: The Masquerade – Justice to przygodowe RPG z widokiem pierwszoosobowym osadzone w Świecie Mroku.
GRAJ JAKO WAMPIR
Chowaj się przed wzrokiem winnych z pomocą Peleryny Cieni, gotuj wnętrzności ofiar dzięki Saganowi Krwi albo zastawiaj Mroczne Pułapki, by przenosić nieszczęśników w Niebyt. Pij krew śmiertelników i innych wampirów, by zaspokoić głód. Kusza, którą nosisz na przedramieniu, posłuży ci zarówno do walki, jak i rozwiązywania łamigłówek.
ZOSTAŃ NAJGROŹNIEJSZYM DRAPIEŻNIKIEM
Już na samym początku twoja postać jest potężna, ale może stać się jeszcze silniejsza. Kupuj i ulepszaj dyscypliny z drzewek umiejętności skradania, walki i szybkiego poruszania się. Eksploruj otoczenie i wykonuj misje oraz cele opcjonalne, by zdobyć PD i stać się wszechmocnym obrońcą Sprawiedliwości.
TAJEMNICZA WENECJA CZEKA
Poznaj zakątki Wenecji niedostępne dla turystów i odkryj straszliwy spisek… Odwiedź skryte w mroku uliczki, zbroczone krwią kanały, zapomniane katakumby i wspaniałe kamienice, by postawić przed obliczem sprawiedliwości osobę, która zamordowała twojego wampirzego rodzica. Poznaj mroczną fabułę z misjami pobocznymi, w trakcie której twoje wybory i rozmowy z postaciami niezależnymi przybliżą cię do prawdy.
Bardzo spodobało mi się to, iż możemy zadecydować o kilku cechach naszego wampira. Przede wszystkim wybieramy wygląd ramion – damski lub męski. Podobnie zresztą jak głos – mamy do wyboru dwa. Nie mogę także nie docenić tego, iż Fast Travel Games pozwala nam wybrać, czy chcemy widzieć same dłonie, czy całe ramiona z rękami. Ja postawiłem na ten drugi wariant. Wracając do samej fabuły, to nie będę bynajmniej wchodził w spoilery. Mogę natomiast wspomnieć, iż na naszej drodze spotkamy kilka postaci, z którymi możemy porozmawiać. Warto zaznaczyć, iż odpowiednio rozwijając naszego wampira, zyskamy opcję narzucania swojej woli w rozmowach postaciom niezależnym. Bez wahania jako pierwszą maksymalnie rozwinąłem właśnie tę umiejętność.
Grafika i udźwiękowienie
Mam niemały problem z ocenieniem Vampire: The Masquerade – Justice pod kątem oprawy wizualnej. Jest ona bowiem bardzo nierówna. Z jednej strony mamy do czynienia z dość specyficznym stylem graficznym. Kojarzy mi się on z produkcjami studia Arkane, takimi jak na przykład Deathloop czy seria Dishonored. Jak na pewno wiecie, nie odznaczają się one najbardziej realistyczną grafiką. Nierzadko mamy do czynienia z kanciastymi elementami i nie inaczej jest w przypadku opisywanej dziś gry. Wenecja bynajmniej nie jest najładniejszym miastem, jakie zobaczymy w wirtualnym świecie. przez cały czas szczytem graficznych możliwości PS VR2 jest dla mnie Horizon: Forbidden West. Bardzo bym się zdziwił, gdybyście grali w Vampire: The Masquerade – Justice dla doznań wizualnych. Na szczęście odbicia światła w tafli wody, neony, czy wyraźne, ostre plakaty nierzadko mogą się spodobać. Miejcie jednak świadomość, iż niektóre tekstury potrafią się nie doczytać, co widać zwłaszcza w części cieni.
Podobnie zresztą jak strona dźwiękowa. Muzyka jest bardzo przyjemna i – choć zdaję sobie sprawę, iż to bardzo mało prawdopodobne – chętnie zobaczyłbym ją udostępnioną na serwisy streamingowe. Przypadło mi do gustu również dobranie aktorów głosowych. Każda postać fabularna, którą napotykamy posiada nagrane kwestie dialogowe i brzmią one naprawdę dobrze. Podobnie zresztą jak teksty wypowiadane przez naszego bohatera/bohaterkę. Dla fanów skradanek – jaką po części jest Vampire: The Masquerade – Justice – mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Mianowicie przedmioty, które podnosimy i rzucamy, ale i nasze kroki, odznaczają się pewną głośnością. Sprawia to, iż przeciwnicy mogą nas usłyszeć. Warto mieć to na uwadze, planując swoją drogą poprzez włoskie zaułki.
Rozgrywka w Vampire: The Masquerade – Justice
Jak już wspomniałem, studio Fast Travel Games postanowiło zaserwować nam intersujący mariaż gatunków. Mamy bowiem do czynienia z połączeniem gry RPG z horrorem i pierwszoosobową skradanką. Jednak to od nas zależy styl przechodzenia Vampire: The Masquerade – Justice. Na pewno wiele wampirycznych umiejętności stawia na agresywne podejście do przeciwników. Odpowiednio rozwijając naszego krwiopijcę, możemy na przykład wysadzać głowy oponentów na odległość (a choćby momentalnie odzyskiwać nieco energii, połykając tryskającą nam od razu do gardła krew). Nie znaczy to bynajmniej, iż nie ma możliwości przechodzenia poziomów bardziej skrycie.
Podstawowym ruchem jest krótkie przeteleportowanie się – w ten sposób możemy poruszać się od jednej odsłony do drugiej. Alternatywnie warto włączyć czasową niewidzialność – oczywiście im dłużej w niej przebywamy, tym więcej energii tracimy. Odzyskujemy ją natomiast, zakradając się za mieszkańców Wenecji i pijąc ich krew. Nie ma też przeszkód, aby pochwycić szczura i wypić jego krew. Ja jednak preferowałem wbijanie kłów w ludzi. Szkoda za to, iż nie możemy zamienić oponentów w swoich sługusów, dając im wypić naszą krew. Pomyślcie tylko, jak mogłoby to wpłynąć na rozgrywkę.
Spodobało mi się również to, iż nie musimy lecieć prosto do celu. Wenecja jest wypełniona ponad czterdziestoma celami, które możemy zestrzelić. Wykorzystujemy do tego bełty naszej kuszy noszonej na dłoni. Warto wspomnieć, iż bełty do niej wytwarzamy, zamieniając w nie pewną część naszej energii (uzupełnianej oczywiście poprzez picie krwi). Znajdziemy różnego rodzaju bełty (kwasowe i usypiające), aczkolwiek ja najbardziej polubiłem inną kwestię. Jest nią pewnego rodzaju otwartość świata. O ile nie możemy swobodnie poruszać się po mieście, o tyle podczas misji nic nie stoi na przeszkodzie, by szukać alternatywnych dróg do celu. Możemy w ten sposób odszukać znajdźki (zwiększające nam przyrost punktów doświadczenia na koniec misji), czy po prostu ominąć przeciwników. Moim podstawowym działaniem zawsze było szukanie rury, po której mógłbym się wspiąć, aby znaleźć wyższy punkt obserwacyjny. Omijanie całych grup przeciwników jest niesamowicie satysfakcjonujące. Zwłaszcza, iż niczego w ten sposób nie tracimy – za pokonywanie przeciwników nie dostajemy punktów doświadczenia.
Ulepszenia i opcjonalne cele
Pisałem wcześniej trochę o ulepszeniach i warto pochylić się nad tym zagadnieniem. Każda z misji, które przygotowało studio Fast Travel Games ma cele opcjonalne, których wykonania możemy spróbować się podjąć. Polegają one głównie na niewykryciu nas przez przeciwnika i kamery oraz na nie odniesieniu żadnych obrażeń. Często może być to trudne do wykonania, zwłaszcza wykonując misję po raz pierwszy. Na szczęście można je powtarzać, chcąc zdobyć dodatkowe punkty doświadczenia. Te natomiast pożytkujemy w specjalnej kapliczce, do której możemy przenieść się po wykonaniu misji. Z jednej strony szkoda, iż nie jest ona dostępna w dowolnym momencie, choćby podczas wykonywania misji. Jednak z drugiej strony wpływa to korzystnie na immersję i zwiększa realizm – chociaż zdaję sobie sprawę, iż brzmi to kuriozalnie w odniesieniu do gry o wampirach
Sterowanie i wykorzystanie PS VR2
Vampire: The Masquerade – Justice to tytuł, który bynajmniej nie odznacza się skomplikowanym sterowaniem. Oczywiście w żadnym wypadku nie jest to wada. Dzięki temu gwałtownie możemy przenieść się do wirtualnego świata. Lewa gałka analogowa kontrolera Sense służy do poruszania się, natomiast prawa do rozglądania. Należy tu zaznaczyć, iż nie możemy grać dzięki standardowego kontrolera PS5, DualSense’a. Nie widzę w tym niczego dziwnego – produkcja ta śledzi ruchy naszych dłoni, pozwalając nam podnosić przedmioty i ciskać nimi, wykonując odpowiednie ruchy.
Spusty służą do zaciskania dłoni i chwytania obiektów – rur, desek itp. W ten sposób zaciśniemy też pięść, którą będziemy mogli pokonać wrogów w otwartej walce – nie wróżę jednak sukcesu w starciu z większą grupą oponentów. Fajnie też, iż w kontrolerach Sense poczujemy lekkie efekty dotykowe. Mam jednak wrażenie, iż mogłyby one być silniejsze. Szkoda natomiast, iż nie pokuszono się o dodanie śledzenia ruchu oczu. Warto wspomnieć, iż możemy grać zarówno stojąc, jak i siedząc. Ja preferowałem pierwszy z tych sposobów. Dobrze jednak wiedzieć, iż dostępne są obie opcje.
Strona techniczna…
No i niestety tutaj należą się Wam słowa wyjaśnienia, dlaczego ten artykuł nie jest recenzją. Odpowiedź jest prosta – nie udało mi się, mimo szczerych chęci, przejść Vampire: The Masquerade – Justice. Jest to spowodowane straszną stroną techniczną gry. Kiedy wszystko działa, rozgrywka jest całkiem przyjemna. Problem jednak w tym, iż często coś idzie nie tak. Najmniej uciążliwe jest błędne ładowanie przeciwników – jak widać niżej.
Gorzej za to, gdy na przykład platforma nie chce się obniżać, co widać niżej. Deski na prawo od zaworu powinny być na dole. Powinienem móc wejść z nim w interakcję, by zawór odpadł, a poziom wody podnosił się, jednocześnie unosząc deski, na które bym śmignął. Niestety, zadziałałem z zaworem, a woda podnosiła się, topiąc mojego wampira – deski uparcie zostawały przy suficie. Obejściem tej sytuacji okazywało się wyjście z poziomu, włączenie go od nowa i liczenie na to, iż deski zachowają się tak, jak powinny. Reset zadania nie daje bowiem gwarancji naprawienia błędu.
Zmotywowany tym, iż udało mi się w końcu ukończyć problematyczną sekwencję, ruszyłem dalej. Niestety, po pewnym czasie napotkałem na kolejną blokadę. Wszystko było fajnie, skradałem się, unikałem przeciwników i już spodziewałem się otrzymania dodatkowych punktów doświadczenie za niewdawanie się w walkę i brak wykrycia mojej postaci. Aż tu nagle…
To, co widzicie na dole (to niebieskie) to poziom, po którym mam się poruszać. Natomiast w prawym dolnym rogu jest… dłoń Justice’a. Tak – wczytanie punktu kontrolnego (po tym jak wykrył mnie jeden z przeciwników) spowodowało, iż wywaliło mnie NAD cały poziom. Nie mogłem tam niczego robić – tylko wrócić do kryjówki i spróbować rozegrać zadanie od nowa. Nie mam jednak gwarancji, iż to coś da. Problemy techniczne skutecznie zniechęciły mnie do gry i nie jestem w stanie jej ukończyć. Stąd w tym tekście nie znajdziecie oceny końcowej.
Podsumowanie
Wiecie, co jest najdziwniejsze? Mimo poważnych problemów technicznych nie mogę stwierdzić, żebym źle się bawił. Co to, to nie. Kiedy wszystko działa, Vampire: The Masquerade – Justice jest bardzo fajną grą. Potem jednak nadchodzą błędy i uniemożliwiają ukończenie poziomów. Niestety. W takiej formie nie mogę nikomu zarekomendować tej gry. Jest ona wyraźnie niedopracowana. Krył się tu spory potencjał, aczkolwiek nie został on należycie, z szacunkiem, wykorzystany. Wielka szkoda.
Kod recenzencki dostarczył producent, studio Fast Travel Games.